tag:blogger.com,1999:blog-41430593072237661812024-02-20T08:39:52.700+01:00You were supposed to love me.Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.comBlogger26125truetag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-19750318366843462182017-11-01T12:37:00.000+01:002017-11-01T13:45:32.841+01:0025<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<u>Rozdział XXV<o:p></o:p></u></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "verdana" , "sans-serif"; font-size: 7.0pt; line-height: 115%;">Bo ogólnie faceci są jak kac, a ty potrzebujesz
soku pomidorowego, żeby poczuć się odrobinę lepiej.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Rozchylił powieki, gdy Słońce wyłaniało się spod
chmur opadając świetlistą łuną na zieleń traw. Lekki wiatr igrał między
źdźbłami pokrytymi rosą i wiotkimi wiciami wierzb topiących koniuszki liści tuż
nad linią gruntu. Budził się nowy dzień, jak i w nim budziła się nadzieja, a
może już przekonanie, że nieważne jak bardzo stara się przeczyć swemu
przeznaczeniu, ono i tak go dopadnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Kto stwierdził, że z miłością można
stanąć na ringu i wygrać tę walkę? Poderżniesz jej gardło, ona zasklepi
rozerwane naczynia krwionośne nową, grubszą warstwą błony wyścielającą splot
żył. Pogrążysz ją w otchłani wraz ze szczątkami martwych zwierząt, ona jak pnącze
trującego bluszczu obrośnie kostne konstrukcje wyłoniwszy ze zgnilizny kwiat
życia i śmierci. Paradoksalnie im mocniej jej zaprzeczasz, tym silniejsza się
staje. Analogicznie tworzy piekło na ziemi, niewyjaśnione cierpienie, ulice
zroszone krwią niewinnych dziewcząt i chłopców, na których dokonano brutalnego,
bezlitosnego gwałtu z użyciem rozmaitych narzędzi tortur.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Spojrzał w lewo, by upewnić się, że
Tom nadal mocno śpi. Nie chciał zbudzić go wymykając się o poranku z ich
wspólnego łoża, zaś dlaczego? Pragnął być sam, pokonać chaos zrodzony we
własnej głowie. Przebywając z ludźmi, nawet tymi najbliższymi, odnosił
wrażenie, iż wyłącza się i staje pusty, jakby był zaprogramowaną maszyną w
teatrze lalek. Mimo tego, że czuł, że wiedział… Wciąż coś było nie tak i nie
potrafił wskazać dokładnej przyczyny. Według innych winien czuć się jak pączek
w maśle, ideał, nie narzekać bądź nie wydziwiać, acz Bill nie potrafił czerpać
z życia pełnymi garściami. Wciąż czuł, że czegoś mu brak, jakaś potrzeba nie została
zaspokojona; to go przytłacza, to wpycha w depresję, tamto sprawia, że chce
umrzeć… Im mocniej odczuwał rzeczywistość, tym bardziej chciał jej uniknąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Powoli i cicho jak mysz pod miotłą
opuścił ich domek. P</span><span style="font-family: "times new roman", serif; font-size: 12pt;">rzytrzymawszy pozłacaną klamkę i drewno ponad nią,
bezszelestnie zamknął drzwi.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> </span><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Podparłszy
się rozwartą dłonią o jeszcze chłodne deski pomostu, usiadł i zsunął nogi o
tyle, by zanurzyć bose stopy w przyjemnie zimnej wodzie. Zsunął okulary
przeciwsłoneczne z nosa i ułożył przy swoim boku, nieprzytomnym wzrokiem wodząc
wzdłuż pasma drzew kontrastujących z horyzontem na przeciwległym brzegu. Tyle
myśli kołatało się w jego głowie, lecz żadna nie nabrała wyraźnego kształtu;
istniały jako niewyraźny obraz o rozmazanych konturach majaczący gdzieś w
głębi, bez odzewu w rzeczywistości. Upojony chwilą postanowił nie psuć nastroju
błahostkami, które użyte niewłaściwie, niechybnie sprowadziłyby na niego
zagładę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Na
drugą część tego samego jabłka.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Na
miłość.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Na nich.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Ileż można wyglądać przez okno na
pola otulone złotem podczas, gdy wewnątrz pomieszczenia panuje ziąb, zawierucha
porywa pojedyncze płatki śniegu z podłogi, by oszroniły brwi…? Wargi nabierają
sinawo-szarego kolorytu, stopy lodowacieją, świat zamiera pod połacią
nowoprzybyłej zmarzliny. Pytanie: sprowadziłeś ją na siebie sam, a może własne
winy tłumaczysz uczynkami postronnych? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Ogarnęło go wrażenie, że przestrzeń
nieopodal niego zadrżała jakby ktoś rozerwał pajęczynę między atomami powietrza
tworząc próżnię. Do jego nozdrzy dotarł znajomy zapach pieprzu i zgrzanego, męskiego
ciała: wiedział, że go odnalazł. W końcu zarzekał się, że nie ma znaczenia
dokąd pobiegnie – znajdzie go na drugim krańcu globu, ukrytego dziesięć metrów
pod poziomem gruntu, tańczącego między sinusoidalną plątaniną stopionego żelaza
we wnętrzu jądra Ziemi. Wbrew mrzonkom jakie stworzył umysł blondyna na
podstawie wcześniejszych doświadczeń, tym razem udało mu się dotrzymać słowa. Odkąd
pamiętnej, listopadowej nocy wpadli na siebie w barze niemal codziennie
zadziwiał go, udowadniając, że wcześniejsza emocjonalna niedojrzałość
ewoluowała, dojrzewając. Co prawda wyszedł z prowizorycznego mieszkania jak
jeszcze spał, ale zarazem było to na tyle dawno, że mógł się przebudzić,
zauważyć, że go nie ma, pójść pobiegać, popływać, zjeść śniadanie i popić
gorącą kawą, właściwie… Mógł zrobić co chciał, a postanowił przybyć w miejsce
ukryte przed światem a stanowiące intymną idyllę dla dwojga zakochanych
mężczyzn. Dla ich grzesznej miłości będącą tabu w oczach ogółu społeczeństwa…
Czy coś tak pięknego jak miłość można uznać za bluźnierstwo nawet wtedy, kiedy
kanon związku mężczyzny z kobietą zostaje zaburzony…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Z początku pragnął zatopić się we własnych
myślach samotnie, jednakowoż pod wpływem impulsu, niczym pod wpływem siły
Coriolisa, nad natężeniem chłodnych prądów kontrolę przejęły te gorące,
namiętne, pełne nowo wezbranych uczuć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Skoro tak prędko przechodził z
jednego stadium w drugie, czy oznacza to, że na nowo zaczynał szaleć? Oby nie…
Pamiętał młodzieńcze dni, kiedy chodził jak naćpany, bo nie potrafił myśleć o
niczym innym, niż spotkaniu z nim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Czemu wyszedłeś tak wcześnie i bez
słowa? – Zapytał Tom, siadając obok niego. Objął go żelaznym uściskiem wzdłuż
linii ramion, wbijając krótkie paznokcie w skórę barku. Palcami wolnej dłoni
ujął jego podbródek i uśmiechnął się zauważywszy jak wzrok Billa ucieka ku
niebu, byleby na niego nie patrzeć. Szukał wymówki, a szatyn nie musiał
słyszeć, by wiedzieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Myślałem, że potrzebuję pobyć w
swojej samotni… - Przeszył spojrzeniem jego tęczówki, po czym zsunął wzrok na
subtelnie rozchylone wargi, szorstkie i spierzchnięte. – Zanim zorientowałem
się, że wcale jej nie potrzebuję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przytulił go bez słowa i trwał w
swym postanowieniu, nie tykając jego warg, ani nie wsuwając dłoni między jego
ściśnięte uda. Czuł potrzebę, by oddać mu resztkę swych uczuć, ich wielkość,
udowadniając, że nie chodzi jedynie o seks, ale o wiele szerszą perspektywę.
Łaknął, by odczuł go duchowo i zatracił w tejże duchowości, by nigdy –
przenigdy – nie pomyślał, że rola jaką odgrywał w jego w życiu to tylko
rozwarte kończyny i obnażone ciało, ażeby zaczerpnąć rozkoszy… Nie wzrok
uciekający w stronę smartphone’a – jego uwaga należała do Billa i to właśnie
Bill miał to odczuć. Teraz silniej, niż kiedykolwiek przedtem… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A czy właśnie nie nad tym dumał
przez niezliczoną ilość nocy, błąkając w labiryncie marzeń?<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Niejednokrotnie
zastanawiałem się nad przyczyną dla której wybrał mnie – nie osobę zaczerpniętą
znikąd, lecz osobistość destrukcyjną, niesklasyfikowaną z żadnym ze światów.
Byłem dziwny, niesztampowy, a moje zachowanie stanowiło aberrację od poniekąd
każdej przyjętej reguły. Zdawał się widzieć więcej niż społeczeństwo jakie mnie
otaczało, być może tym przyciągnął mój wzrok? Może od dnia narodzin
poszukiwałem kogoś, kto mógłby ujarzmić bestię w moim sercu i nawrócić ją,
ażebym potrafił funkcjonować wśród społeczeństwa?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Boli mnie
uśmiech jaki im rozdaję z premedytacją. Patrzą na człowieka zmarłego,
bezsłownie odczytując żartem znaki, które starałem się ukryć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Dla nich jest to niewinny żart. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Dla mnie? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">„Kurwa, gdybyś
tylko wiedział jak niedaleko jesteś prawdy…”<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tommy… Zbaw
mnie. </span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> </span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill,
zaambarasowany, odczuwał niepokój pozostając w uścisku jego ramion. Umysł
płatał figle, wargi spierzchły przez tlen chwytany gwałtownie w płuca. Częścią
siebie pragnął utonąć w tej miłości, tą drugą – odwrócić się i uciec. Przeczył
samemu sobie… To już zaburzenia typu borderline, czy może odczucia zwyczajnego
człowieka zranionego jak zwierzę podczas zawodów myśliwych?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Odsunął się delikatnie oparłszy dłoń
o umięśniony bark partnera. Przeciągle spojrzał mu w oczy i uśmiechnął kątem
warg, unosząc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Zjedzmy śniadanie – zaproponował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Dobry pomysł, jestem głodny jak
wilk. – Odparł Tom, po czym obaj powiedli swoje kroki w kierunku niedużej
restauracji tuż za przerzedzoną linią drzew odgradzającą dalszy skraj
trawiastej plaży od zabudowań. Zajęli miejsce w jednym z centralnych, dobrze
oświetlonych punktów przy oknie. Po niedługiej chwili oczekiwania podeszła do
nich kelnerka, wręczając karty menu obite w grubą, kasztanową skórę z
grawerunkiem liter w kolorze szczerego złota. Tom otworzył prowizoryczną księgę
mniej więcej w połowie podrapawszy się po płatku nosa paznokciem najmniejszego
z palców. Leniwie przesunął wzrokiem po wszystkich wyszczególnionych pozycjach,
decydując się dość szybko na panierowaną rybę z frytkami i sosem czosnkowym.
Nie ma co, jeść obiad na śniadanie… Był lekarzem i wiedział jakie szkody
podobna dieta wyrządza organizmowi, lecz teraz nie miał głowy o tym myśleć. Ta
wzniosła się ku chmurom i nie chciała wrócić… Odniósł błędne wrażenie, a może
to strzała Kupidyna trafiła go prosto w serce? Znów, w kierunku tego samego
człowieka… Jego rytm nawet nie był szalony… Był czystym wariactwem. Napierał na
kręgosłup, tłukł o klatkę żeber i mostek bębniąc w uszach. Pragnął jego warg i
ciała, posiąść go nawet tu i teraz, na tym stole w otoczeniu wszystkich tych
ludzi. Był głodny każdej rzeczy jaką tylko mógł dostać, a także tego, tej,
jakiej dostać nie mógł: sekretów, szczegółów, wstydliwych tajemnic, opowieści o
rodzicach i głupstwach jakie popełnił nim ich drogi na powrót się złączyły. Paradoksalnie
nie chciał się spieszyć, a raczej nie mógł: musiał być cierpliwy. Jak jednak
można być cierpliwym, gdy żądza pali żyły od wewnątrz, a męskość jest gotowa do
gwałtownego aktu?</span><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Uniósł wzrok tym razem ochoczo, by
spojrzeć na Billa, który skonsternowany i z wyraźną zmarszczką na czole
zawzięcie studiował każdą pozycję karty dań. Zaśmiał się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - No co tak namiętnie patrzysz na te
litery? Zdecyduj się – pokręcił głową rozbawiony, powodując wykrzywienie warg u
młodszego z mężczyzn. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Tom, wybór odpowiedniego dania
jest rzeczą bardzo poważną. Patrz – odwrócił kartę do góry nogami, a przodem do
Toma, wskazując jedną z pozycji. – Tu jest koperek, który może zostać między
zębami i, którego zwyczajnie nie lubię. A to – odwrócił stronę – ma dużo
kalorii, a ja nie mogę być gruby.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Przesadzasz. Weź grillowanego
kurczaka, jajecznicę z pomidorami, sałatkę albo co tylko chcesz. Z colą zero i
po problemie. – Wywrócił oczami, znudzony krzyżując ramiona przed klatką
piersiową. Był głodny i chciał jeść, natychmiast.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Kiedy ja nie wiem czy wolę sałatkę
grecką, czy sałatkę z tuńczykiem – lamentował. Tom kątem oka zauważył kelnerkę,
którą przywołał ku sobie gestem dłoni. – Ryba z frytkami, sałatka z tuńczykiem
i do tego cola zero dwa razy. Rachunek po proszę od razu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - TOM!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Dziękuję. Zamówienie zostanie
zrealizowane w przeciągu maksymalnie trzydziestu minut. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Kiedy dziewczyna oddaliła się, Bill
z całej siły kopnął Toma w kostkę pod stołem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Aua, to bolało. Czego się
czepiasz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Musiałeś, no musiałeś decydować za
mnie?! A może chciałem zjeść pizzę na śniadanie?!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Oj Bill… Do obiadu byś się nie
zdecydował, a ja jestem głodny jak cholera.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Dyskutowali jeszcze przez dłuższą
chwilę, póki Bill nie położył dłoni na blacie i nie wychylił się przewracając świeczkę
stojącą pośrodku stołu, by zatopić usta w ich niemalże bliźniaczym
odzwierciedleniu. Tom schwyciwszy jego kark przeciągnął pocałunek, zagłębiając
język w ich wnętrzu; przesunął koniuszkiem po twardym sklepieniu jego
podniebienia i wrócił, ażeby prowokacyjnie zahaczyć o język Billa. Nie
przejmowali się ludźmi spoglądającymi na nich ukradkiem, zazdrosnych i niekompetentnych,
wszak w dzisiejszych czasach czym jest dwójka mężczyzn oddających się pasji i
namiętności? Normą, jaka nikogo nie powinna dziwić. W końcu fizjologia nakazała
im przerwać pieszczotę, by zaczerpnąć oddechu. Siedzieli milcząc, oglądając
odbicie jednego w oczach drugich, póki nie podano im zamówionych dań, a
kelnerka, miłym głosem nie rzuciła: „smacznego!”.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Nosz kurwa, bo
strzeli mnie chuj! Gdzie jest Bill?! Co się z nim dzieje?! Dlaczego nie ma go w
domu?! I tego ciula, Kaulitza, też?! Nie… Nie… To musi być jakiś pieprzony
żart, nie zbieg okoliczności, żart! Znowu zrobił mnie w balona po tym
wszystkim, co dla niego zrobiłem? Ile poświęciłem? Tak odpłaca się za moją
miłość, oddanie, obecność?! Kto zawsze
był przy nim, jak nie ja? Od czasów szkoły, kurwa! Gdy był jebaną ciotą
poniewieraną przez klasowych lalusiów z mięśniami kulturysty! Tylko ja stałem
za nim murem i co z tego mam? <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nic nie mam. A oni pewnie bawią się
razem, zakochane gołąbki…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Złapałem się za głowę, przemierzając
pokój wzdłuż i wszerz. Nerwowo wodziłem wzrokiem po każdej rzeczy, meblu,
książce w moim gabinecie. Chciałem i próbowałem uspokoić się, odnaleźć jakiś
punkt zaczepienia. Spełzło na niczym, więc z impetem zajebałem stopą w biurko.
Pulsowała tępym bólem rozrywającym mnie na części, lecz serce – a raczej jego
pozostałości – wciąż krzyczały głośniej. Ni stąd, ni zowąd znalazłem się przy
ścianie, tłukąc o jej płaszczyznę czołem. Jak mam wyciszyć te demony, kiedy
przejmują nade mną kontrolę? Nawet Carmen zniknęła, poszła na solarium, do
kosmetyczki, nie wiem – nie pytałem. Może zakochałem się w nim bezwarunkowo,
ponieważ jest równie spieprzony jak ja? Może pokochałem tego cholernego
człowieka, bo jako jedyny potrafi zrozumieć wewnętrzną potrzebę niszczenia
siebie od środka i na zewnątrz też?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Sapnąłem oparłszy się plecami o
powierzchnię, o którą przed chwilą waliłem łbem i zsunąłem do poziomu gruntu,
odnajdując spokój w obrazie malującym się za oknem. A właściwie bójce dwóch
drących się ptaszysk, chyba wron, a czort z nimi! Ważne, że wyłączyły moje
autodestrukcyjne myśli i pozwoliły się skupić. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Skoro nie mogę go mieć, nikt go nie
dostanie… Skoro ja nie jestem tym jedynym, dopilnuję, żeby żaden nie był
szczęśliwy… Tak, Theo, wiesz co masz robić, dawno to zaplanowałeś. Musisz
wykonywać swój plan skrupulatnie i dokładnie, nie możesz się pomylić ani
zostawić żadnych śladów. Jesteś mistrzem i działaj jak mistrz. W końcu… Mogą
pozazdrościć ci inteligencji, więc? Więc wiesz co masz robić?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wiem, znakomicie. Jeden musi
zapłacić mi za wyrządzone krzywdy, drugi przypisać się krwią do kuli
spoczywającej w magazynku mojej broni. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tik, tok, raz, dwa… Wyliczankę czas
zacząć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 12.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></i></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-86045543286072891812017-07-09T19:07:00.000+02:002017-09-02T07:55:05.836+02:0024<div class="MsoNormal">
<u><span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Rozdział
XXIV<o:p></o:p></span></u></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-size: 10.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Każda fikcja posiada źdźbło prawdy.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72pt;">~</span></i><i><span style="font-size: 10.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"><o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">- Ty co? Niczego nie byłeś mi winien, po jaką więc cholerę
wpłaciłeś jakiekolwiek pieniądze za moją wolność?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Niemo poruszał wargami, zamykając co
rusz to znów otwierając. Nie wiedział tak naprawdę co odpowiedzieć, może
powinien skłamać, że to należne za jakąś tam czynność z przeszłości, ale jaki,
do cholery, był sens we wszystkich tych matactwach? Obaj zdawali sobie sprawę,
że im głębiej brną w mętne wody, tym mocniej brud okala ich ciała. Zasłonił
twarz dłonią, subtelnie przeciągając moment odpowiedzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> - Halo, Bill! Mówię do ciebie! – Tom
chwycił jego ramiona i potrząsnął, dopóki zwierciadlane odbicie jego duszy nie
odnalazło bratniego dysku tęczówki. Teraz nie miał już wyjścia, chcąc, nie
chcąc, musiał wyjawić prawdę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> - Nie ciągnij mnie za język, kurwa…
Powiedzmy, że to prezent. – A jednak nie zrobił tego, co zamierzył, plącząc w
wyznaniach i kryjąc szczerość za permanentną mgłą tajemnicy. – Coś odpierdolił,
że cię zapuszkowali? Natalie mi pokrótce opowiedziała, może to był impuls.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> - Może usiądźmy gdzieś przy kawie
bądź piwie, ulica to niezbyt dobre miejsce na życiowe rozmowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> - Kawa? Piwo? To oklepane. – Owinął
smukłe palce wokół jego nadgarstka i pociągnął za sobą, przemierzywszy ulicę
wszerz. Z premedytacją przeciwstawił się regułom ruchu powodując obelgi w swoim
kierunku i kwękanie Toma za sobą, lecz zamiast zdenerwować się, był w
znamienitym humorze. Może seks zrobił mu dobrze, a może to jego bliskość… Dwa w
jednym, połączone ze sobą. Im więcej dostawał, tym więcej chciał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Musiał zadzwonić do dyrektora
szpitala w którym pracował i usprawiedliwić swoją nieobecność. Nie wiedział
jeszcze czym się wykręci, ale skorzystawszy z elokwencji, coś wymyśli na pewno.
Los ofiarował mu więcej, niż mógłby chcieć. Gdyby nie przekupstwo, niemała suma
pieniędzy, mógłby spędzić i kilka lat w więzieniu, co robiłby ze swoim życiem po
wyjściu na wolność?<span style="color: red;"> </span>Kto by go zatrudnił?
Zechciał słuchać? Bill… Ten dzieciak wybawił go z niejednej opresji, a on wciąż
nie mógł ofiarować mu tego, czego najmocniej pragnął. Może po prostu nie
potrafił? Był mężczyzną… Bill, tak jakby kobietą, jedyną aberracją od kobiecej
aparycji była sporych rozmiarów męskość między jego udami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Pięknie. Środek dnia, świeżo odzyskana
wolność, a jemu w głowie tylko penisy i to nie byle jakie. Właściwie to jeden.
Upragniony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";"> Wstąpili do sklepu ofiarującego
kupującym szeroką gamę trunków wysoko i niskoprocentowych, zakupili alkohol
jaki stanowił zwykłe chciejstwo po naręczu przeżyć, emocji i stresu. Następnie
zatrzymując na przystanku autobusowym taksówkę, wybrali się w miejsce na tyle
odległe, by w spokoju, z dala od gapiów i postronnych, uraczyć się rozmową. Kto
wie… Może zawekują się na dłużej, niczym na wakacjach podczas urlopu w pracy,
pieprząc konsekwencje i pokracznie wymijając obowiązki? Spojrzeli po sobie z
błyskiem w oku, nic nie mówiąc, czekając. A pojazd prowadził w miejsce, w
którym miało rozpocząć się to, czego od dawna pragnęli, zaś byli zbyt dumni, by
przyznać się przed samym sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "tahoma" , "sans-serif"; font-size: 8.0pt;">wrzesień 2012<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Ja… Nie chcę już dłużej być sam. Już mam dość…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Kiedyś, wtedy, gdy byłem jeszcze wolnym człowiekiem,
wtedy… Moją rutyną stała się filiżanka mocnej, ciemnej kawy zaraz po wstaniu z
łóżka; jej aromat rozprzestrzeniający się w każdy kąt aneksu kuchennego,
oddzielonego od salonu dziennego cienkimi, szklanymi drzwiami. Lubiłem zapach
korzennego kadzidła i tych dziwnych, orientalnych świeczek, które paliły się
każdego wieczoru, zastępując nijakość czymś, co dziś uznałbym za magię.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Wszystko, co robiłem, przypominało o nas. Wdzierasz
się w wypełnione goryczą serce jak rześkie powietrze lasu i uciekasz jak
przerażona sarna zorientowawszy się, że dokładnie cię obserwuję.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">W końcu cię znam. Byłeś tu; byłeś ze mną, byłeś przy
mnie. Byłeś każdego dnia, gdy potrzebowałem tabletki na ból głowy i zroszonego
chłodną wodą ręcznika. Byłeś. Trwałeś. Jak niewzruszony wojownik, gotowy nieść
pomoc i świecę nadziei.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Dlaczego więc moje dni wypełnia samotność, dlaczego
nie potrafię dłużej żyć patrząc jak wszystko, co trzymam w palcach, z wolna
obraca się w proch?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Kurwa mać… - Odwracam się, próbując odnaleźć punkt
zaczepienia na ścianie pokrytej krętymi żłobieniami i obscenicznymi plakatami.
Co tu robię, kim jestem? Gubię się i tonę w tej nicości, boję się podnieść
wzroku. Uderzam pięściami o płaszczyznę, krzyczę. Krzyczę próbując rozedrzeć
własne płuca, wrzeszczę, dopóki łzy nie wypływają z kącików oczu, na policzki.
Tracę siły i, łkając cicho, plecami
osuwam się po ścianie, dopóki pośladki nie opadają na twardą powierzchnię
ziemi. Zagarniam kolana w objęcia ramion i dociskam uda do wątłej klatki
piersiowej, wtulając w nie twarz. Spazmy targają moim ciałem, ale tylko przez
chwilę. Unoszę wzrok.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Pustymi, pozbawionymi życia oczami patrzę przed
siebie, nie widząc kompletnie niczego. Przenikam ciemność, ale wciąż nie widzę
nic poza tym, co mieliśmy razem. Swędzą mnie nadgarstki, swędzą tak mocno, że
zaczynam szaleć. Rozdrapuję stare rany przy pomocy długich, wymalowanych na
czarno paznokci, drapię i drapię, nie kończąc nawet wtedy, gdy z cienkich,
niemal zrośniętych już ran, nie zaczyna płynąć krew. Cienkimi strużkami znaczy
bladą skórę, rozpływa się i wypływa znów, brzmi jak samotna aria wygrywana
przez moje serce za każdym razem, gdy uświadamiam sobie, że jesteś już daleko.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Szybko, tutaj! Trümper znów ma napad! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Słyszę krzyki. Stukot obcasów pielęgniarek i
podenerwowany skrzek lekarza. Śmieję się cicho pod nosem, opuszczając ramiona
wzdłuż tułowia, wewnętrzną stroną w kierunku świateł, które za moment zabarwią
mój dzień. Dzień, jak co dzień, nowa dawka sensacji. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- No dalej kotki, chodźcie, chodźcie… Kogo dziś
ugryźć, kogo nazwać wariatem, kogo udusić… - wyliczałem, uśmiechając się
szaleńczo. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Później czułem tylko uścisk na ramionach i siłę, która
z impetem rzuciła mnie na łóżko. Poczułem jak wokół moich nadgarstków
zacieśniają się więzy, jak mój tors unosi się i opada, jak z moich ust
wypływają przekleństwa, których nie jestem w stanie zrozumieć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Kate, podaj diazepam! <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Pieprz się!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Dożylnie, czy kapsułka?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Igła osiem milimetrów, pół centymetra. Ampułka z
szafki w zabiegowym.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Szamotanina, pośpiech, bieg, byle jak najprędzej i
najszybciej uspokoić moje rozszalałe ciało. Co z tego, że nie chcę? Jestem zbyt
słaby, zbyt kruchy, by się przeciwstawić. Posiadam jedynie oręż ciężkich jak
artyleria wojskowa słów, ale one zdają się ich nie odstraszać.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Kretyni…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Przeszywający ból sinawej tętnicy szyjnej. „Już kurwa
nie mieli innych miejsc, aby zaaplikować to cholerstwo?”, myślę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Znów czuję tę błogość, ten upojny, metafizyczny stan,
gdzie moje lęki i nieszczęścia stają się niczym. Czuję nadzieję, która daje mi
siłę, czuję… że mogę wszystko. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Dopóki lek nie przestanie działać, on znów jest przy
mnie. Trzyma mnie w mocarności swych ramion i nie pozwala umrzeć. Gdy on jest
przy mnie, jestem sobą, a gdy znika… Nie chcę znać świata, nie chcę znać jego.
Gdybym jeszcze raz go zobaczył, gdybym usłyszał ukochany głos…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Zabiłbym jego i siebie, abyśmy już zawsze mogli być
razem i nikt, ale to nikt, nie miał prawa nas rozłączyć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Pamiętasz, Tom? Pamiętasz?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Na zawsze razem…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Razem, w kierunkach zbieżnych i rozbieżnych, złym i
dobrym…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Razem, gdy otchłań będzie przeciwko nam…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Razem, gdy niebo zacznie się palić, obsypując
konstrukcje ludzkich rąk popiołem…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Razem… Przez gehennę, ukrop spękanych suszą pustyń, ku
domostwu Hadesa, razem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Miałeś być przy mnie i chronić przed wszystkim, co
złe. Przed obcymi ludźmi, którzy teraz obmacują moje ciało jakby mieli do niego
jakiekolwiek prawo. Miałeś tu kurwa być, Tom! Miałeś być! Nienawidzę cię! Nienawidzę!
Nienawidzę! Zdychaj, umieraj, nie chcę cię widzieć! Nienawidzę cię! Tak bardzo
cię kocham, aż zapiera mi dech w piersiach, chciałbym, żebyś mnie przytulił ten
jeden, jeden ostatni raz… Byś był i powiedział, że czujesz to samo… Jak mogłeś
mnie tak zostawić, ty podły bydlaku!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Zostawcie mnie, zostawcie, puśćcie! – krzyczę, a
przynajmniej próbuję. Mój głos brzmi słabo poprzez działanie leków prędko
przenikających do krwiobiegu; infekowały moje żyły, ogłupiały mnie, opóźniały
reakcję na bodźce. Potrzebowałem ruszyć się z tej sali, uciec, odnaleźć go i
dopaść! Zabić! Sprawić, by odpowiedział za wszystkie wyrządzone mi krzywdy.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Panie Trümper, proszę się uspokoić. – Łagodny głos
jednej z pielęgniarek zwrócił mój wzrok w jej kierunku. Zacisnąłem usta,
wpatrując się w nią spokojnymi acz rzewniącymi anemicznością białkami. Po
chwili pozwoliłem, ażeby tęczówka dostarczyła bodźca wysławszy impuls by przez
nerw wzrokowy obraz dotarł do płata potylicznego: skupiwszy odebrany wygnał,
synapsa natychmiast zwróciła źrenicom osąd, przez co widziałem ją wyraźnie.
Chyba aż nazbyt, bo była brzydka jak srający bóbr na pustyni. – Jest pan w szpitalu, nic się nie dzieje, a
pan jest bezpieczny. Nie potrzeba urządzać scen, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Im bardziej się stawiasz, tym bardziej opóźniasz swoje wyjście do zdrowego,
normalnego świata.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Nie przypominam sobie, żebym przeszedł z panią na
„ty” – próbowałem wykrzywić usta w uśmiechu, ale pozostały martwe, nieczułe i
zaciśnięte w cienką linię, pozbawione jakiegokolwiek wydźwięku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">- Nie jest to teraz istotne, dziecko, ważne, żeby pan
doszedł do siebie. – Pogłaskała mnie czule po skroni, ale odwróciłem głowę. Nie
chciałem dłużej patrzeć w te przenikliwe oczy, głębokie i pełne blasku. Tliło
się w nich tak wiele, że gdzieś tam, w odległych odmętach tego, co kiedyś
nazywałem swoim człowieczeństwem, poczułem drobne ukłucie, coś na wzór bólu,
który niezatamowany mógł przerodzić się w powódź, która odebrałaby mi ostatnią
nadzieję i siłę, by zaczerpnąć powietrza do płuc. Nie odezwałem się już ani
słowem, nie czułem potrzeby, aby dzielić się czymś tak osobistym z kimś, kogo
praktycznie nie znałem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Tylko on mógł wiedzieć jak się czuję… Tylko on. Ten
ohydny skurwiel, który pozwolił mi się stoczyć i zatracić, ten sam, którego tak
nienawidzę i kocham jednocześnie, ten, który zmienił mnie z pewnego siebie,
wesołego mężczyzny w nędzną imitację, żywą kukłę, której zerwał sznurki
utrzymujące przy życiu i – która – nie potrafi wykonać najprostszej czynności
życiowej bez niego.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Bez swojego pana, swojego właściciela, kogoś, kto
trzymał mnie w pionie i nie pozwalał się poddać.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Zostałem sam. Mam tylko siebie i swoją siłę, a przed
sobą rozwidlenie dróg. Tylko, kurwa, którą z nich wybrać, żeby nie stoczyć się
jeszcze bardziej? Czy w ogóle chcę żyć? A może wolę sczeznąć jak ostatni
tchórz, poddać się i wybrać to, co najłatwiejsze, czyli śmierć?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;">Nie… Nie będę tak żałosny, nigdy! Nie przez niego!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Milczałem tak długo,
aż w końcu pielęgniarka wycofała się z mojej izolatki, wychodząc, zgasiła
światło. Mój świat na powrót pogrążył się w mroku, powieki stały ciężkie niczym
z ołowiu i nie wiem nawet kiedy, zasnąłem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Gdy ocknąłem się z
maniakalnej czerni, musiała dochodzić szósta bądź siódma nad ranem. Podniesione
głosy na korytarzu zdradzały, że zbliża się pora śniadania, które codziennie
podawano w tym samym miejscu – w obskurnej, podstarzałej stołówce o stołach przykrytymi
serwetami w pepitkę. Ozdobne, porcelanowe dzbanki zastąpiono tanimi,
plastikowymi atrapami, za nóż robił widelec bądź łyżka, gdyż obawiano się, że
coś tak groźnego mogłoby posłużyć za narzędzie zbrodni w rękach wariata, wycofano
go więc z użytku. Cóż, może był w tym jakiś sens. A może któryś z podobnych mi
świrów zdołał wykorzystać nożowe przeoczenie na użytek własny, stąd wdrożono
nowe przepisy, które chroniły całą resztę przed skutkami depresyjnych myśli,
czy prób samobójczych, zanim całkowicie powrócili do zdrowia psychicznego. Gdyby
psychiatrzy wiedzieli jak łatwo ich oszukać, przekonać o komforcie z własnymi
myślami, kiedy jedynie im się o nim marzyło.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Ale wśród nich – co
najśmieszniejsze – rodzi się najwięcej szaleńców. Choroby psychiczne częściej
dotykają ludzi elokwentnych, którzy potrafią myśleć i przyswoili dość wiedzy,
by kompletnie zwariować.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Ten, kto mówił, że
uboższa wiedza pozwala na lepszy sen, miał rację. Zbyt dużo sprawia, że
zapominamy o tym, kim jesteśmy, a nasz świat przykrywa kurtyna tak gruba i
gęsto utkana, że aż dusząca.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Poczułem suchość w
ustach, która wzrastała i rosła, osiągając rozmiary monumentalnego wieżowca.
Musiałem podnieść się z łóżka i znaleźć kubek z wodą, inaczej oszaleję!
Zwariuję! Szarpnąłem się, ale coś powstrzymało moje ruchy. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Jasna cholera –
zakląłem cicho, wlepiając wzrok w sufit. Podniosłem się znów, tym razem
ostrożniej, starając się zorientować w jakiej sytuacji znalazłem się na własne
życzenie. Najgorsze jednak było, że mało pamiętałem z poprzedniego wieczoru.
Nie wiedziałem nawet jakim cudem moje nadgarstki były skrępowane, a ja nie mogłem
wstać, żeby zanurzyć usta w kubku z lodowatą, przepyszną, wodą!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Kto mnie tak kurwa
urządził! Kto, kurwa! Halo! – krzyczałem, dopóki nie zachrypł mi głos i nie
zacząłem kaszleć. No przecież zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! Służba zdrowia
powinna być tu dla mnie i pilnować, czy czegoś mi nie potrzeba, a tymczasem nie
dość, że jestem uwiązany i nie mogę się ruszyć, to jeszcze zachciało mi się
szczać!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Haaaaaaaaaaaaalo! –
powtórzyłem się, tym razem nieco głośniej, dopóki głos nie uwiązł mi w gardle,
a w drzwiach nie stanęła jakaś gruba baba. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Nie prosiłem, żeby
przysłali mi wieloryba, który ledwo co mieści się w drzwiach, ale lekarza,
który to ze mnie ściągnie! – wlepiłem w nią rozwścieczony wzrok - Więc kurwa wypierdalaj i przynieś klucze,
albo nie ręczę za siebie! – Tak jakbym
mógł coś zrobić w obecnej sytuacji, ale cóż, zawsze warto próbować. Do
odważnych świat należy, nie?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Zmierzyła mnie
wzrokiem od góry do dołu, z dołu na górę, żując zawzięcie gumę. Z lubością
wydęła dętkowatą strukturę w balon, dopóki nie pękł i nie oblepił jej nosa.
Ściągnęła go tłustymi paluchami, uśmiechnąwszy się złowieszczo wyszła bez
słowa, a ja zawyłem z rozpaczy, skrępowanymi rękoma waląc w materac. Skoro oni
nie chcą mnie uwolnić, będę musiał załatwić to o własnych siłach. Tylko, kurwa,
jak to zrobić, skoro moją jedyną bronią są zęby?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Właśnie. Zęby…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Ale nie jestem na tyle
gibki, chyba, żeby sięgnąć nimi do nadgarstków?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Wytężony umysł
pracował zawzięcie, popędzany żądzą wolności i bezsilnością położenia tej kupy
mięsa i krwi, potocznie zwanej moim zatęchłym, wychudzonym, zmizerniałym
ciałem. Przekręciłem się na bok, sięgając podbródkiem ledwo połowy
przedramienia, spróbowałem z drugiej strony, lecz dosięgłem ledwie łokcia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Cóż, nóż, widelec,
będę musiał poczekać. O suchej gębie i pełnym pęcherzu.<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a><o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Umrę tu, kurwa,
umrę! Przepraszam cię młoda orko, o pani grubych i najgrubszych, najpiękniejsza
słonino świa… - zamknąłem się, tak po prostu. Znowu stała w moich drzwiach, z
odrysowanymi od linijki brwiami niemal pod linią włosów. Uśmiechnąłem się
wpierw nieśmiało, a następnie wyszczerzyłem komplet nie do końca równych, ale
za to śnieżnobiałych, zębów. – Wie pani, to takie złe pierwsze wrażenie było,
dość sympatycznie wygląda pani z tymi policzkami oprószonymi różem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> - Zamknij się. –
warknęła. Podeszła bliżej i uwolniła mnie z więzienia, którym okrył mnie
psychiatryk. Niźli goniony przez stado bawołów na sawannie pognałem do toalety,
ściągnąłem prążkowane spodnie – siłą grawitacji zleciały do samych kostek wraz
z gaciami – schwyciłem chuja w obręcz między palcem wskazującym, a kciukiem i
obserwowałem żółtawą stróżkę wydobywającą się z cewki moczowej, wprost na
porcelanową strukturę klopa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i><span style="font-size: 12.0pt;"> Och kurwa, co za ulga…<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> </span><span style="font-size: 12pt;">Zapłacili taksówkarzowi
należytą sumę wraz z sutym napiwkiem, pożegnawszy uśmiechem i radosnym
skinieniem głowy. Było upalnie, po niebiańskim firmamencie nie płynął ani
jeden, pierzasty obłok, tylko pobrzask palącego Słońca. Czoło Toma było
zroszone kropelkami potu, zaś Bill, jako ten chudszy, o większej odporności na
upały, trzymał się znamienicie. Jezioro było spokojne, błyszczało w kręgu
gwiazdy trzymającej w pieczy kulę ziemską, całą mgławicę i zamieszkujące w niej
planety, nieprzyjazne człowiekowi. Wręcz zapraszało, by zatopić się w jego
odmętach. Gdzieniegdzie bawiły się dzieci, gdzie indziej kłóciła się para
pijanych nastolatków, zaś w cieniu drzew przebłyskiwał szyld jakiejś
podstarzałej kafejki, oferującej lody, zimne piwo i inne przekąski.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> Oni jednak skręcili w ścieżkę prowadzącą do lasu, a
stamtąd na punkt widokowy zapomniany ludzkości, zaś znany im. Usiedli w
wysokiej trawie, nie bacząc nawet na to, by wziąć ze sobą koc. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> Milczeli przez dłuższą chwilę, a następnie odkręcili
zakupioną butelkę alkoholu. Sążnisty łyk za łykiem sprawił, że po niedługiej
chwili zaczęło kręcić im się w głowach, a odosobnienie jakie stanowiło
schronienie dla ich dusz, nie krępowało przed szczerą rozmową, wielkością uczuć
ani pożądaniem. Wiedzieli przecież jak mocno siebie chcą, jak bardzo, jak nie
mogą już czekać ani chwili dłużej…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> - Więc powiedz mi w końcu, Billy, szczerze… Dlaczego
zrobiłeś to wszystko, dlaczego zwróciłeś mi wolność i jesteś przy mnie, skoro
wcale nie musisz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> - Z miłości robi się głupie rzeczy, Tom… - uśmiechnął
się, wlepiając w niego maślany wzrok. Mężczyzna objął jego miękki,
wypielęgnowany, chłopięcy policzek wewnętrzną częścią dłoni, a ten wtulił się w
nią, pozwalając na przyjemną pieszczotę kciuka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<span style="font-size: 12.0pt;"> Wsunął dłoń między jego uda, pnąc w kierunku
najintymniejszej części jego ciała, wydobywszy rozkoszne westchnienie z krtani…<o:p></o:p></span><br />
<span style="font-size: 12.0pt;"><br /></span>
<span style="font-size: 12.0pt;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Słowo od autora:</span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-size: x-small;">Standardowo już, liczę na pozostawiony po sobie znak. Wasze komentarze motywują mnie, także... Czekam na opinie. :)</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">Mały update:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Nie porzucam opowiadania, nie znudziłam się nim, nie przestałam pisać... Czas, a raczej jego brak stanowi dla mnie problem, lecz w wolnej chwili kontynuacja nastąpi na pewno.</span></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-38661175136152444422017-07-02T15:00:00.001+02:002017-07-02T15:03:47.197+02:0023<u><span style="font-family: "times new roman" , "serif";">Rozdział XXIII</span></u><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: right;">
<i> </i><i><span style="font-family: "book antiqua" , "serif"; font-size: 10pt; line-height: 15.3333px;">Pamiętaj, by nigdy nie tracić światła. Zwierciadło ustawione pod skosem rozszczepi jaskrawą stróżkę, zalewając świat barwą. Nieszczęście tkwi tylko w twojej głowie. Amplituda drgań pozostanie niezmienną, nie odważywszy ruszyć w przód, aniżeli droga miałaby być trudna. Wiatr, śnieg, huragan – nieważne. Miej odwagę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72pt; line-height: 110.4px;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Dzięki znajomościom, udało mi się uniknąć tego, co nieuniknione większości śmiertelnikom. Nawet nie były potrzebne mi pieniądze, acz spryt i kilka słów, sekretów, które przeraziły ich na tyle mocno, że stracą dotychczasową pracę, powód, dzięki któremu wciąż egzystują na jakimkolwiek poziomie, iż z własnej woli pozwolili mi odejść, nie doszukawszy szerszych przyczyn.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Idioci… Gdyby tylko wiedzieli kogo trzymali w swoich dłoniach, nigdy nie pozwoliliby mi odejść. No bo, niby czemu mieliby wypuścić na wolność osobę podobną mnie? Planującą mord nie tylko na istotach pozbawionych poznania, lecz także i tych, których zwłoki poddadzą wiwisekcji w pomieszczeniach na tyle chłodnych, by ciało nie rozłożyło się zbyt szybko?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Carmen spała słodko, gdy wróciłem do domu; biedna usnęła na sofie, przykrywszy wpół białym pledem. Ciemne kosmyki rozsypały się po poduszce, końcówkami stykając z białym, wełnianym dywanem. Przykucnąłem przy niej na moment, w przestrzeni wodząc nad subtelnymi rysami twarzy. Nie chciałem jej budzić, była zbyt piękna i zbyt zmęczona, ażeby odbierać jej ten krótki okres całkowitej nieświadomości.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Ruszyłem do swojego gabinetu, który zamknąłem od środka na klucz i przysłoniłem rolety, by nikt nie mógł dostrzec zarysu moich planów. Zapaliłem światło i chwytając za sznurek, wysunąłem elastyczną tablicę magnetyczną. Zatyczkę od markera ścisnąłem między zębami dopisując gdzie niegdzie potrzebne mi wytycznie, a następnie oddaliwszy się o parę kroków, przyjrzałem się dziełu zniszczenia stworzonego przeze mnie. Wykreśliłem parę punktów zastępując nowymi, kilka dodałem, inne wyrzuciłem po wieczność. Idealnie. Lecz jeszcze nie pora, by całą tą diabelskość wprowadzić w życie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Przebiegunowanie pola magnetycznego naszej planety jest czynnikiem pewnym, niewiadomą – kiedy nastąpi. Za tysiąc lat, dwieście pięćdziesiąt tysięcy, milion, pięćdziesiąt milionów. Tak i oni nie wiedzą, kiedy nadejdzie zagłada. Nieświadomi, iż co nastąpić musi – nastąpi za nic mając niegotowość istot wszelkich.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72pt; line-height: 110.4px;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;">Pocałunek nie może być wspanialszym, gdy czekasz na niego na tyle długo, aż za długo. Nie ten brutalny, zły, zwyczajnie zwierzęcy, lecz ten pochodzący z głębi, gdzie uczucia wiodą prym. We wnętrzu własnych warg czuli wolność, oddanie, przypisanie siebie – sobie. I mogli pogrążyć ich z tym uczuciem, mogli obrócić w niwecz całe ich jestestwo, spalić na stosie. Wśród wszystkich niepowodzeń, które spadły na nich – z rąk własnych, czy postronnych – zawsze będą podążać ku sobie. Prawdą jest, iż nie mieli wyjścia, nie oni wybrali zależność dusz, lecz gwiazdy i los. Każda droga kierowała ku sobie, każdy znak, każde rozdroże, nawet, jeżeli przemierzone samotnie. W transie nie spostrzegli nawet obcego zbliżającego się w ich kierunku, skrzypnięcia otwieranych drzwi, ni kroków przecież tak wyraźnych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;">- Czy pan zdaje sobie sprawę, że nieupoważnionym nie wolno tutaj przebywać? – Zagrzmiał ostry, karcący głos tuż za ich plecami; automatycznie odskoczyli od siebie. Źrenice rozszerzyły się, a poczucie wstydu nakazało Billowi schylić wzrok ku podłodze podziwiając kunszt paneli, którą była wyłożona. Narazili się na niebezpieczeństwo, ale co tam mu po nim, przecież i tak nic gorszego niż obraza honoru nie mogą mu zrobić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Przyszedłem, ponieważ chcę wpłacić kaucję za jego wolność. – odpowiedział pewnie po paru minutach, wskazawszy palcem na pensjonariusza za więziennymi kratami wpatrzył uparcie w policjanta, który wyłonił się tak jakby spod ziemi. A może cały czas tu był, może poszedł tylko po kawę, by zaraz wrócić? Pal to licho, ważne było tu i teraz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Zdaje sobie pan sprawę z tego, że to niemała suma?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Jestem wypłacalny z każdej sumy, nawet przesadzonej. Proszę przestać zajmować się rzeczami pokrewnymi… – Przybrał oficjalny ton, prostując wyniośle sylwetkę. Znacznie górował nad postacią, której powierzono zwierzchnictwo nad człowieczą wolnością. Banał, rzekłby – w końcu kto może mu cokolwiek nakazać? Indywiduum nie posiada zwierzchnictwa, co najwyżej trwa w zamroczeniu, iż ktokolwiek, jakkolwiek coś mu narzuci. Wola jest potęgą, oświecony nie poddasz się jej z łatwością. – I zaprowadzić mnie w odpowiednie miejsce, muszę podpisać weksel i przekazać odpowiednią ilość pieniędzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Niech podąży pan za mną w takim razie. – skinąwszy głową, podreptał w kierunku rozchylonych drzwi, a Bill tuż za nim drepcząc po piętach z niecierpliwości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Udali się do biura, z dala słychać było uniesiony głos komendanta głównego udzielającego wytycznych swoim podwładnym. Bill zmarszczył brwi. Doszło do zabójstwa na jednej z ulic, poćwiartowane zwłoki, ofiara przecięta wręcz na pół, wyrwane paznokcie i zęby, inskrypcja na jednym z pogruchotanych nadgarstków, ciało pozbawione krwi. Wygiął wargi w geście obrzydzenia: jak tak można? Ich metropolia nigdy nie była pozbawiona podobnych aktów, ale ten akurat był przesadą. Podszedł do wysokiej lady tuż za policjantem, który – zagłuszywszy podniesione głosy – oznajmił, iż przybył z personą wymagającą, by wpłacić kaucję za jednego z impertynenckich, tymczasowych, pozbawionych wolności osób. Pani siedząca za nią usłyszawszy cel ich wizyty, gestem wskazała drzwi po prawej, unosząc spokojnie z miejsca. Otworzyła je, przepuściła ich przodem, a następnie każdy z nich – oprócz człowieka, który wskazał Billowi drogę – zajęło należne sobie miejsce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - To będzie dwadzieścia cztery tysiące dolarów. – Rzekła rzeczowo kobieta po jakimś czasie, przeglądnąwszy spis przewinień. Nachylił się nad nią, szepcząc do ucha:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - A razem ze zniszczeniem jego kartoteki na moich oczach – ile?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Wie pan, że to korupcja?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - A pani zależy na pieniądzach. Ile? – spytał szorstko, nie biorąc pod uwagę żadnych sprzeciwów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Przeszyła go wzrokiem, gryząc dolną wargę. Wahała się, wizja dodatkowego zarobku kusiła… Obejmowała go spojrzeniem niźli złakniona wody w pustynnej suszy, którą nie zwilżyła warg od lat, przecież… A on był taki przystojny, idealny i na pewno dużo młodszy… Żeby go mieć, hm… Mogłaby naruszyć przepisy, czyż nie? A co tam! To przecież tylko jedne akta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Dziesięć kawałków więcej. I seks z tobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Wyprostował się gwałtownie, mierząc dziewczynę od góry do dołu. Przeszył go dreszcz podniecenia, od kostek po jabłko Adama. Była starsza od niego o najmniej dziesięć lat, to prawda. Drobne zmarszczki wyżłobiły jej twarz, ale nie można było zarzucić jej brzydoty. Długa szyja, dekolt odsłaniający jędrne piersi i nęcącą rysę między nimi. Dalej, płaski brzuch, kształtne biodra, kokieteryjnie założona na nogę. Mógłby…? Nie pamiętał kiedy ostatni raz kochał się z kobietą, zawsze obstawiał facetów, ale czy ma zrobić to dla niego, dla Toma? Jeżeli się dowie, będzie wściekły. I na pewno mu tego nie powie, no bo niby, kurwa, jak? Wiesz kochany, przespałem się z administratorką policyjnej recepcji, byleby twoja kariera była nienaruszona? Odpowiedziałby: pierdolić karierę, miałeś być mój. A on… Lubił robić wbrew. Kolejny słodki sekret, tajemnica, której nie pozwoli odkryć nikomu. Widział obrączkę na jej palcu, więc chyba też zależy jej na zachowaniu tajności.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Chodź. – Puścił jej oczko, ruszywszy do toalety drugim wyjściem, a raczej: musiał jej poszukać, był tu po raz pierwszy, toteż po omacku w końcu do niej dotarł. Po jakimś czasie dołączyła do niego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Schwycił ją za potylicę niemal machinalnie, splątał palce w długości jasnobrązowych włosów, w zatraceniu topiąc wargi w pociągniętych czerwoną szminką ustach. Udo zarzucił na swoje biodro, a spódnica sięgająca nieco przed kolano automatycznie uniosła się wyżej. Pieprząc wszystko co robi, uniósł ją po sam pas, dotarłszy palcami cienkiego materiału jej bielizny; wyczuł, iż masując kwiat jej kobiecości, robi się coraz mocniej wilgotna. Naparł opuszką palca na punkt skryty między płatkami intymności nieznajomej mu kobiety, drażniąc i sunąc niżej, ku drobnemu wejściu w jej fizyczność. Drżącymi dłońmi rozpięła sprzączkę jego paska, wyjałowiwszy nienaprężoną jeszcze męskość z okowów ciasnych bokserek; przesunęła wzdłuż niego wypielęgnowaną dłonią, przez dłuższą chwilę zatrzymawszy na główce, odciągając wrażliwy płatek skóry, odsłoniła żołądź. Zniżyła się do poziomu kolan, bez precedensów zasysając po samą linię jąder. Podniecał się coraz mocniej, oddech przyspieszył, serce wariowało w afekcie tłukąc to o mostek, to pion kręgosłupa. Bestialskość? Nie… Wpływ chwili. Złapała jego pośladki i wpatrując bez wstydu w brąz jego tęczówek, wzięła go głęboko, zatapiając w ciasnocie gardła. Stwardniał, pożądanie sięgnęło zenitu, rósł w jej ustach. Musiał wesprzeć się o biel kafelków, żeby nie stracić stabilności. Teraz nie dziwił się, że Tom lubił kobiety… Potrafiły wspaniale obciągnąć, jednocześnie ofiarowując poczucie wyższości. Wszczepił palce w starannie wypielęgnowaną fryzurę, przyciągnąwszy bliżej łuku swojej miednicy, póki nie zakrztusiła się, a strużka śliny nie popłynęła z kącika jej ust, na szyję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Schwycił ją pod pachy i odwrócił tyłem do siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Masz gumkę?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Biorę tabletki. – wydyszała. – Nie zajdę w ciążę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - A wenera? Powiedz, że nie masz wenery – Sapnął, ledwie powstrzymując pożądanie na wodzy. Musiał ugasić pragnienie, te gorejąc, doprowadzało resztki jego rozsądku… Nie, nie rozsądku. Resztki jego męskiego „ja” na skraj przepaści.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Czysta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Słowom nie można ufać, jak miał łudzić się jej prawdomównością, skoro nie pokładał wiary w samym sobie? Nie spodziewał się takiego biegu wydarzeń, nie był przygotowany, nie mógł naciągnąć na erekcję nieposiadanej prezerwatywy. Odciągnąwszy więc cienki pasek bielizny na pośladek, zatopił oba palce w jej ciasnocie. Jęknęła przeciągle, trochę zbyt głośno, toteż zasłonił jej usta dłonią, odebrał oddech na parę chwil. Drażnił miękkie ścianki jej wnętrza, czując, jak wilgotnieje coraz mocniej, będąc na niego gotowa. Wtem oblókł jej sokami własnego członka, nakierował na nią i po prostu pchnął, oddając chwili. W szaleństwie jego biodra obijały się o jej pośladki, wilgotne mlaśnięcie ich stosunku, jej zgryz zaciśnięty na jego palcach. Pomyślałby, że on, ten, który zarzekał się, że nigdy nie będzie pieprzył kobiet, pierdoli jakąś i to w dodatku na komisariacie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Coraz bliżej punktu kulminacyjnego, coraz bliżej… Wsunął dłoń pod jej bluzkę, objąwszy pierś, nadal skrytą za koronką stanika. Obnażył ją własnemu poznaniu, drażniąc zawzięcie sutek, który pod wpływem dreszczy i podniecenia, zdążył się skurczyć. Sam musiał panować nad sobą, nad tlenem zaczerpniętym w płucach i przeponie, nad każdym pomrukiem, warknięciem i głębszym stęknięciem. Mocniej, szybciej, wirował świat, rzeczywistość rozmywała.<span style="color: red;"> </span>Zalał ją ciepłym, lepkim nasieniem od środka, aż strużka jego własnej spermy spłynęła po jej udzie, a jej drżące ciało zrobiło się miękkie i wiotkie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Uspokajali się przez dłuższą chwilę, aż odzyskali rezon. Ona w pośpiechu poprawiła spódnicę i stanęła przed lustrem, nieumiejętnie próbując skorygowaćfryzurę i rozmazaną szminkę, on zaś naciągnął na siebie bokserki i zapiął spodnie. Podążył za nią, odkręcił kran z zimną wodą i ochlapał twarz, ażeby nie było można po nim poznać, że właśnie kogoś przeleciał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Pieniądze chcesz w gotówce, czy przelewem? – Spytał otarłszy z twarzy krople rękawem bluzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Przelewem, aby nikt nie widział. Masz przy sobie telefon i zainstalowaną aplikację?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Jak najbardziej. Pamiętasz numer swojego konta? – Odpowiedział pytaniem, na pytanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Mam dobrą pamięć do cyfr, także… - Oparła się tyłem o blat, odchyliwszy głowę w tył. Kątem ,,oka obserwował profil jej twarzy i szyi, żałując, że w przypływie namiętności nie oznaczył jej sobą. Nie, to nie był zalążek miłości… To przebudzony instynkt zdobywcy, który tkwił w nim od zawsze, lecz nigdy nie posiadł sposobności, by się ujawnić. Być może właśnie szereg tych zdarzeń był mu potrzebny, by odnaleźć siebie? Kto wie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Wyciągnął telefon z kieszeni spodni, zdziwiony, że nie wypadł podczas „miłosnych” uniesień. Odpalił potrzebną mu aplikację i wykonał przelew, choć wciąż kręciło mu się w głowie. Nie znali swoich imion i tak miało pozostać.<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> <i>„It’s so nice to meet you, let’s never meet again”.*<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> </span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;">Po paru godzinach, które zajęło podpisanie wszystkich dokumentów, a następnie zniszczenie ich w maszynie do cięcia papieru, skrawków przekazanych w ręce Billa, komendant wrócił do celi, w której przebywał Tom, a raczej – do pomieszczenia z szeregiem kilku segmentów odseparowanych od siebie. Spojrzał na niego dziwnie, a następnie wstał, gdy policjant wsunął klucz w zamek żeliwnych drzwi i rozchylił je, by mógł wyjść. Następnie nakazał, aby wysunął nadgarstki w jego stronę, później stal która je krępowała, łatwo ustąpiła. Objął je i rozmasował, ażeby pozbyć się niemiłego odczucia, tego, że zostawiły ślad na jego skórze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Mieć takiego przyjaciela, brata, nie wiem kim dla ciebie jest, to skarb. – Uśmiechnął się i gestem nakazał, że może już iść. Zdziwił się, że nie musi nic podpisywać, ale nie powiedział już nic, podziękował wdzięcznie i wyszedł na zewnątrz, gdzie oparty o metalową barierkę stał Bill, objąwszy się w pół i palący papierosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Tyle myśli krążyło w jego głowie… Co też strzeliło mu do głowy, by wykupić jego winy cielesnością? Wciąż drgały w nim emocje przebytej rozkoszy, bo choć było to szalone i nieprzewidziane – też cholernie dobre. Może zawsze szukał czegoś innego niż bycia czyimś podwładnym? Może musiał tylko poczuć, żeby zrozumieć, że nie jest homoseksualistą, a bi? Może chciał lepiej zrozumieć Toma i jego psychikę… A może jest tylko niewyżytym skurwysynem przywdziewającym owczą skórę, podczas gdy wewnętrznie czai się w nim wilk?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> Tom pospiesznie zbiegł konstrukcją schodów i wsparłszy się o poręcz, spojrzał mu prosto w oczy. Chciał go zrugać, że zasłużył na tą karę lecz udowodnił mu, że warto go szanować. Obdarł go z honoru, a on dalej… stał tutaj, przed nim wybawiwszy z opresji. Trzymał w ręku jakąś papierową torebkę, nie chciał zagłębiać się w jej szczegóły, po prostu objął wierzchem szerokiej dłoni jego policzek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> - Dlaczego to zrobiłeś, Bill?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> </span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;">Zdziwił się widząc jego sylwetkę tak nagle wyłaniającą się z mroku jego własnych rozmyślań. Błyszczącymi, rozmarzonymi oczyma odwzajemnił spojrzenie. Nie odpowiedział wpierw, uparcie świdrując jego fizjonomię. Wypuścił dym z ust i wbił wzrok w plątaninę szarości unoszącej ku niebu, dopóki nie rozmyła się w nicość. Nie znikła przecież, wciąż tam jest, niszcząc warstwę ozonową chroniącą planetę przed promieniowaniem słonecznym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;"> </span><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12pt; line-height: 18.4px;">- Ja…<o:p></o:p></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: right;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "book antiqua" , "serif"; font-size: 8pt; line-height: 12.2667px;">*Andy Black – We don’t have to dance <o:p></o:p></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm; text-align: right;">
<br />
<span style="font-size: x-small;">Słowo od autora:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">Jeżeli doceniasz moją pracę, zostaw jakiś znak po sobie... Każdy komentarz stanowi bezgotówkową zapłatę motywującą ku dalszej publikacji. Dziękuję.</span></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-46888584109725681412017-06-26T20:15:00.000+02:002017-06-26T20:17:28.635+02:0022<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<u><span style="font-family: "times new roman" , "serif";">Rozdział
XXII<o:p></o:p></span></u></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: right;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">„<i>Nieufność to mgła,<br />
co przynosi tylko ciszę.<br />
Jak klatka ze szkła,<br />
nie pozwala nam się słyszeć”.<o:p></o:p></i></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Uchyliłem niechętnie powieki, obudziwszy
wśród smrodu, brudu, goryczy własnego upadku. Petami przepalona pościel,
prześcieradło nasączone moją własną spermą. Ujadanie psa. Papierek po
czekoladowym cukierku, zużyta strzykawka bez igły. Wszystko ma swój czas, nawet
degenerująca zmysły choroba duszy. Nadtrawiona rdzą, wciąż wychyla spojrzenie
ponad horyzont, jakkolwiek mogłoby to ukoić jej frasunek.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Skopałem z siebie truchło kołdry,
spuściwszy bose stopy na równie zasyfiały dywan. Pies wykorzystując sytuację,
wsparł się przednimi łapami o obnażone udo. Spojrzałem na zwierzę jak na
debila, schwyciwszy przednie kończyny, niemal gruchocząc kości, odrzuciłem psie
ciało na środek pokoju.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Spierdalaj, kundlu! – warknąłem
przez zaciśnięte zęby, wstając. Podkulił ogon pod siebie, z przerażenia
chowając w szczelinie za podstarzałym segmentem. Do cudowności aromatów
wiszących w powietrzu niźli mgła, dojdzie zapach psich szczyn. Mało mnie to
obchodzi, tak czy siak nie zamierzam tu zostać. Jeszcze kilka dni, parę nocy i
zostawię tę kurwę samą, by zdechła załapawszy byle jakie choróbsko.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bez środków do życia, skazany sam na
siebie, upodlony. Znów nowy facet rżnie moją schlaną matkę za ścianą, jakże
cudownie. Głębia jej uczuć głębokością dorównuje kałuży na asfalcie, upokorzy
się dla pieniędzy, kolejnej butelki taniej wódki. Jak teraz mam stąd wyjść,
żeby się odlać? Jebać nagość rodzicielki i jej nowego kumpla, czy też podlać
uryną kwiatki? Pierdolę to, dość już samego siebie obdarłem z honoru.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Kołatanie serca w piersi, niźli
ofiary gonionej przez drapieżnika. Skręcam w jedną ulic wiedząc czego szukam i
co chcę odnaleźć. Zdecydowałem się na ten krok… Będzie mój, a nawet jeżeli
będzie się przeciwstawiał, znajdę sposób, by spełnić najskrytsze z marzeń.
Jakiś nędzarz nurkował w śmietniku zatopiwszy się w nim do połowy ciała. Nisko
trzeba upaść, by szukać resztek jedzenia wśród szczurów, siedliska bakterii,
zabójczego dla delikatnego żołądka. Idę dalej, założywszy kaptur czarnej bluzy
na głowę. Wolę ukrywać swą tożsamość, nie przyznawać się do niej. Cień
opadający na moją twarz daje mi poczucie bezpieczeństwa, choć przecież gdybym
chciał, pogruchotałbym kości każdemu potencjalnemu złodziejaszkowi. Raz, że nie
miał z czego mnie okraść, dwa, lata poświęcone studiowaniu człowieczej anatomii
nadały kunszt moim dłoniom. Wiem jak zabić bezboleśnie, wiem jak to zrobić, by
wili się w agonii. Każdy układ, każdą tkankę, każdą słabość, lichość i
hipotetyczną chorobę. Wielki umysł w kruchej powłoce ziemskiego życia. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Dzięki metempsychozie, przyszłe
wcielenie będzie doskonalsze, wiem o tym. Tymczasem skupiam się na osiągnięciu
małych celów, zrealizowaniu marzeń, wyrwaniu z gówna, w którym tkwię po pas, a
nawet wyżej. Dosięgło już linii sutków, nie mogę pozwolić, by zawędrowawszy ku
nozdrzom, odebrało oddech.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Kopnąłem
przypadkowy kamień, echo turlającego się po chodniku odłamka skały dopadło
moich uszu. Ciekawski wzrok powędrował poprzez rysy oddzielające od siebie
poszczególne płyty ścieżki; leciał tak płynnie, w zapomnieniu, jakby nie
obchodziło go nic, zupełnie nic. Byłem prawie u celu, przy jego domostwie. Wtem
wielkie, czarne auto nadjechało niewiadomo skąd, parkując z piskiem opon tuż
przed jego drzwiami. Wykorzystując własną przebiegłość skryłem się w bujnej roślinności
imitującej wysoki płot oraz rozchyliłem nieco gałęzie, by spomiędzy smagających
mą twarz liści, dokładnie widzieć o co chodzi. Nie mogłem przecież się
zdemaskować, gdyby to był właśnie on, Bill… Miałby mnie za totalnego wariata i
splunął mi w gębę, o ile w ogóle zaszczyciłby mnie spojrzeniem swoich pięknych,
kasztanowych oczu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Gwałtownie otwarłszy drzwi ze strony
pasażera, wypadł z auta jak huragan, zasłaniając usta dłonią, lecz oczy…
Błyszczące od łez, z drobnymi zmarszczkami w kącikach zdradzały, że został
rozbawiony. Wyglądał zjawiskowo. Grube łańcuchy biżuterii oplatały smukłą
szyję, szara bluzka włożona w ciemne, obcisłe spodnie, metal sprzączki paska
błysnął w świetle latarni. Czarna, zwiewna ramoneska bez rękawów marszcząca na
brzuchu, opływająca sylwetkę, rękawiczki bez palców, za to zdobione paskami
jaśniejszej skóry. Oczy podkreślone mocnym, rockowym akcentem, pełne, słodkie,
błyszczące pudrowo-różową pomadką wargi, rozpuszczone, miękkie włosy, z białymi
dredami prześwitującymi przez granatową czerń. Tatuaż na lewym przedramieniu.
Tak się zagapiłem na jego zjawiskowość, iż umknął mi moment, gdy drzwi
otworzyły się z drugiej strony, a jego filigranowe ciało zostało przyparte do
lakierowanej powierzchni. Silny, wysportowany mężczyzna, koło trzydziestki,
przystojny jak młody bóg, albo i lepiej. Wsparł dłoń o karoserię z prawej
strony jego głowy, chwycił podbródek między palce, wgryzł w wypielęgnowane usta,
wypełniając językiem po same migdałki. Bill owinął jedno ze szczupłych ud wokół
jego bioder, przypierając do siebie, by poczuł rozmiar jego podniecenia.
Pozwalał bezwstydnie całować się po szyi, przymrużywszy powieki, wzdychał na
tyle głośno, bym mógł go słyszeć. Dłoń zakończona francuskim, czarno-białym
manicure’m na paznokciach wbiła się w jego kark, odbijając pocałunek,
zagłębiając w ustach tego drugiego. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Źrenice
rozszerzyły mi się ze zdziwienia, patrzyłem i nie wierzyłem w to, co widzę.
Ale, ale… Ale jak to? Przecież miał, kurwa, czekać na mnie! Mi był zapisany w
gwiazdach! MI! Nie jemu, kimkolwiek owy ktoś był! To na mnie miał patrzeć i
mnie tak całować! Wściekłość zawrzała w całym moim organizmie, trzęsłem się,
nawet tego nie wiedząc. Co najlepsze, nie wiem kiedy moja dłoń wylądowała w
spodniach, obejmując nabrzmiałego penisa, gotowego, by wbić się w jego ciało
miękko niźli nóż w masło. Zakryłem usta dłonią, by nie zacząć jęczeć jak
opętany, spomiędzy przerzedzonych gałęzi doskonale widząc co wyprawiają… Upadł
przed nim na kolana, wydobywając erekcję z okowów ubrań i, bezwstydnie, zassał
go po samą linię jąder nie spuszczając wzroku z twarzy swojego kochanka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">A
ja stałem w tych krzakach, pieprząc sam siebie, własną ręką. Jak nisko trzeba
upaść, by w furii napalić się jak młody chłopak w obliczu pierwszego razu i za
nic mając, że nie znajduję się we własnym łóżku (własnym, jak własnym), trzepać
sobie na środku ulicy, kiedy nóż widelec, ktokolwiek może mnie przyłapać…
Zupełnie jak ich.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: right;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span><i><span style="font-family: "verdana" , "sans-serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=jDJpf2mQ0w4">https://www.youtube.com/watch?v=jDJpf2mQ0w4</a><o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Wiele spodziewałbym się po tym
człowieku, lecz na pewno nie tego, że jest tak agresywny – Skrzywił się
malowniczo, mieszając słomką w swoim drinku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - W
afekcie można popełnić najgorszą ze zbrodni, nie lekceważ tego. – Natalie
stwierdziła rzeczowo, unosząc brew i pociągając sążnistego łyka z plastikowego
kubka wypełnionego do połowy bursztynowym płynem. Biała otoczka piany osiadła
ponad jej górną wargą, szybko otarła ją wierzchem dłoni. Bill tego wieczoru
miał chęć na kolorowe, wysokoprocentowe trunki, chciał się po prostu urżnąć,
ażeby wyłączyć myślenie i przestać analizować. Mogło być jeszcze gorzej, fakt,
jeżeli schleje się na smutno. W innym przypadku nic nie będzie w stanie zepsuć
jego znamienitego humoru. Też, być może, doda odwagi ku <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>działaniom…
Zrzuci na dalszy tor to, co w nim wrzało wywoławszy niechęć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Powinienem się cieszyć, a jakoś… Mam ochotę wyciągnąć go z tego pierdla. –
Skarcił w myślach własny imbecylizm, bo w końcu nie powinien się przejmować,
nie? Był dumny ze swoich ran, wbrew pozorom. Chociaż on, Tom, nigdy nie
zostawiłby go bez pomocy w podobnej sytuacji… A może jednak? Przecież udowodnił
mu, że tak naprawdę, wszystkiego można się po nim spodziewać i nic, ale to nic,
nie powinno go dziwić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Pogrzało cię. Masz temperaturę? – przyłożyła dłoń do jego czoła, którą
automatycznie strącił, wywołując salwę śmiechu wstrząsającą kobiecym ciałem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nie, Nat. Po prostu nie można go tak zostawić, przecież to dobry człowiek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - I
mówisz to mimo tego, że dorobił ci poroże, którego żaden jeleń by się nie
powstydził?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Sama wiesz, że nie byłem święty, a pierdolnięty i zazdrosny. Poza tym, też go
zdradziłem…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Co proszę? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Ech, kurwa, nieważne. Zadzwoń do Oliwii, opowie ci to lepiej niż ja, nie chcę
do tego wracać, było i już. Nic mnie nie usprawiedliwia, najebałem się jak
szmata i ot, stało się, nawet nie pamiętam, może jakieś początkowe urywki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Uniosła
ręce ponad głowę, w geście poddaństwa i nie powiedziała już nic, wlepiając
spojrzenie w bok, na jakiegoś przystojnego faceta siedzącego przy stoliku obok.
Bill jednak, niewzruszony, kontynuował swój monolog, dalej mącąc napój
wypełniający wysoką szklankę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Nic, nic go nie usprawiedliwia… Jadę tam. – Wstał nagle, odrzucił słomkę na
drewniany blat, opróżniwszy szkło do cna. Huk rąbniętego z impetem naczynia rozerwał niemal membranę chroniącą słuch. Posiadał odpowiednią wiedzę, Natalie
nie wytrzymała nie wyjawiwszy wszystkich szczegółów. Wprawił ją w osłupienie,
gdy tak po prostu odszedł, wychodząc z lokalu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zależy
mu… Zależy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Miłość jest ślepa… - Wywróciła z oczami, samej unosząc ciało do pionu. Jak
gdyby nigdy nic, odważniejsza dzięki wypitemu alkoholowi, podeszła do
mężczyzny, który wcześniej przykuł jej wzrok. No cóż, Bill uciekł, to może choć
ona ma szansę na przystojnego faceta w swoim łóżku tej nocy, bez żadnych
zobowiązań.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bladego
pojęcia nie posiadał cóż w niego wstąpiło, iż tak nagle, bez żadnych oczekiwań
czy też zobowiązań postanowił wybawić go z opresji. Być może przemówiło przez
niego ukryte podskórnie dobro, bądź udowodnić chciał, – jemu, sobie – iż jest
wartościowy. Mimo kłód, jakie los podłożył pod ich stopami, wciąż chciał
zdobyć… Nieważne jak, nieważne gdzie i kiedy, pragnienia zamgliły trzeźwy osąd.
Wiedział przecież, że jest idiotą goniąc za czymś, co nigdy nie będzie jego.
Działali na siebie toksycznie, tak, jak funkcjonować potrafili z dala od
siebie, tęskniąc, nienawidząc, schodząc raz po raz, umiejętności nie nabyli,
ażeby tworzyć zdrowy związek, polegający na czymś więcej niż wspaniałym seksie.
Zastanowił się przez chwilę, może tylko to go do niego, Toma, ciągnęło?
Wielkość przyrodzenia, cudowne rżnięcie, emocje, których nie wzbudził żaden
inny?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wszystko
jedno, zamrożono mu serce w piersi. Jedynie instynkt podpowiadał co należy
zrobić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Pchnął
ciężkie drzwi i schował dłonie w kieszeniach, rozglądając z ciekawością na
boki. Pusty hall, żadnej recepcji, czegokolwiek, co też mogłoby wskazać mu
właściwą drogę, naprowadzić na trop skazanego. Kątem oka spostrzegł schody,
których pionem niespiesznie się wspiął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przytrzymawszy
potężnej poręczy, przyłożył dłoń do śródpiersia, chyląc nieco ku ziemi. Serce kołatało
jak oszalałe w klatce żeber, nie tyle co z wysiłku, a emocji. Strachu. Lęku, iż
obłęd w oczach drugiego upodli jego duszę… Zawsze powstaje, to prawda, ale wolałby
uniknąć niepotrzebnych negatywów w swoim, jeszcze dość krótkim, życiu. <i>„Dalej, idź dalej tym korytarzem”,</i>
powtórzył w myślach, czując siłę między włóknami mięśnia prostego, a
krawieckiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wiedziony
instynktem, pozwolił stopom prowadzić ciało w wyznaczonym kierunku. Miał
wrażenie, że zwariował, czuł jego zapach igrający między rozszczepionymi
atomami powietrza. Zawsze by go rozpoznał… Toksyczna miłość, wrysowana
podskórnie, szerokością czarnego atramentu. Złożą go do trumny z inkaustem
ukochanego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wetknął
głowę w szparę między rozchylonymi drzwiami, rozejrzawszy wokół z błyskiem w
oku. Czuł się jak złodziej, a co najzabawniejsze… Podniecała go cała ta
sytuacja, choć tak bardzo psychodeliczna. Czy może był tak mocno odrealniony
przez alkohol i szereg innych, pobocznych substancji? Nigdy tu nie był, chory
obraz, dla najgorszych złoczyńców. I on… Z dłońmi skrzyżowanymi w wolnej
przestrzeni między kolanami, spuszczona głowa. Tak bardzo samotny, skrzywdzony,
pozbawiony nadziei…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jeden
krok, drugi, dziesiąty. Wszczepił dłoń we własne biodro, oparłszy o jeden z
prętów prywatnego więzienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Hej… Spóźniłem się, ale zawsze wrócę - I wtedy uniósł na niego swój wzrok.
Wystrzelił jak z procy, schwyciwszy za potylicę obojgiem skrępowanych rąk, aż
cała jego fizyczność wklęsła w stalową konstrukcję. Ledwo, bo ledwo, ale
dosięgnął jego warg, zatapiając całe uczucie w miękiszu ust.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bezgłośne
„przepraszam…”, oni zrozumieli bez słów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zawsze cię odnajdę…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Wrócił, by zostać w piekle?<o:p></o:p></i></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pierdolony
kundel mimo wszystko, co możecie myśleć, został ze mną. Kochałem go swoją
popieprzoną miłością wiedząc, iż jego wnętrze jest głębsze, niż połowy
ludzkości. Bardzo go skrzywdziłem, miotając w zapomnieniu codzienności. Ależ
cóż mogę zrobić z przeszłością? Nic. Teraz, gdy otrzeźwiałem z piekielności
jaką zgotował mi los, mogłem zaopiekować się nim jak należy. Nie ufał mi, ale z
każdym dniem coraz mocniej przekonywał się, że jest we mnie wpisany.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Biedne,
stare psisko. Niewiele życia już mu zostało, chociaż wynagrodzę mu wszelakie
cierpienia, które zadałem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Odłożyłem
skalpel na blat, upadając na kolana, by objąć jego cielsko w siłę swoich
ramion. Wsparł się przednimi łapami o mój tors i oblizał szorstkim językiem
moją twarz.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Ja pierdolę, weź się, psie… - Zacząłem się śmiać, mierzwiąc sierść na jego
łbie. Cokolwiek by się nie działo, on zostanie, zawsze.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zupełnie
jak Bill… Mój Bill.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pomyślałem,
wiedząc, co degeneruje moje psisko. Smutne spojrzenie w ufne oczy, profil pyska
schwycony oburącz, skręcony kark, opadł bezwiednie na umięśnione uda, nie
zaczerpnąwszy już powietrza. Wlepiłem przez chwilę spojrzenie w obraz przede
mną, chyba czując nawet jakąś nostalgię. Szybko zwróciłem się ku niemu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Przepraszam…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">I
zostawiłem go, pod osłoną nocy zakopawszy pod rozłożystym dębem w moim
ogrodzie. Ciekawe, czy kolejne trofeum spocznie koło psiego truchła… Mój Bill…
Na mojej farmie trupów.<o:p></o:p></span></i></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-19739922624489657982017-05-23T22:26:00.000+02:002017-05-23T22:41:13.108+02:0021<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<u><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;">Rozdział
XXI<o:p></o:p></span></u></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">„The
wolf is hungry<br />
He runs the show<br />
He's licking his lips<br />
He's ready to win<br />
On the hunt tonight<br />
For love at first sting”<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";">Jak to miał iść gdziekolwiek, z
kimkolwiek? Nic złego nie zrobił, powinni wiedzieć, że został do tej walki
sprowokowany, a tymczasem co się działo? Siedział na starej, wyświechtanej
ławce z łokciami opartymi o kolana i zwisającymi pomiędzy nimi dłońmi, których
nadgarstki skute zostały kajdanami. Modlił się w duchu, aby nie zaważyło to na
jego karierze, bo któż to widział, aby duma szpitalnej chirurgii kwaterowała na
komisariacie z zarzutem wszczęcia bójki?! Działo się z nim coś niedobrego i
miał zamiar to wyjaśnić tu i teraz, powołać się na poważny zawód i nie
wprowadzać niepotrzebnego fermentu. Dość już narozrabiał, czego skutki odczuwał
wyraźniej, niźliby chciał. Nie wiedział gdzie zabrali tego drugiego i właściwie
nie chciał wiedzieć, obawiając się własnych reakcji oraz impulsywnych zachowań.
Kiedy stał się tak impertynencki i nieznośny? Tak zaborczy i zazdrosny, że
jedno zdanie zdążyło wytrącić go z równowagi? Pałał żądzą posiadania na samo wspomnienie
o czarnowłosym chłopcu, który teraz był już przecież mężczyzną… Dorosłym,
zarabiającym na siebie, nie potrzebującym ani jego, ani jego pieniędzy. Miał
świat u stóp i nie musiał gonić za miłością, wystarczyło skinienie palcem,
ledwie przychylność, by co noc spotykał się z kimś nowym. Cóż za plugawe
stworzenie, a jakie intrygujące zarazem!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Kątem oka zauważył podstarzałego
policjanta o dość wydatnym mięśniu piwnym. Odchrząknął głośno, a gdy nie
poskutkowało, zagaił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Nie jestem niebezpieczny. Obędzie
się bez kajdanek. – Starszy mężczyzna obrzucił go ciekawskim spojrzeniem spod
siwej, uniesionej brwi, po czym uśmiechnął się sympatycznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Niestety, nie mogę łamać zasad i
procedur z nimi związanych. Nie znam pana ani pańskiej historii, toteż kodeks
nakazuje zachować mi należytą ostrożność i przede wszystkim! Nie ufać
podejrzanym ani więźniom, bo tacy wykazują niebywałą skłonność do matactw,
byleby tylko uniknąć kary.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Pal pan licho z karą! Mam
pieniądze i nie boję się uiszczenia należytej sumy za swoje uczynki, na boga,
mam pracę i napięty harmonogram, czy pan zdaje sobie sprawę z tego, ile ludzi
może dziś umrzeć przez moją nieobecność?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> -
Przykro mi, panie… - spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy,
nie wiedząc jak ma się do Toma odnieść. Przecież nie znał jego nazwiska, a
luźna pogawędka też niekoniecznie mogła mu je zdradzić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Kaulitz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Panie Kaulitz. Z mojej strony nie
mogę zrobić nic, należy poczekać na śledczych i prokuratora, a jeżeli
rozstrzygnie sprawę z korzyścią dla pana, zostanie pan zwolniony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Sapnął posępnie, niemal wbijając się
plecami w ścianę za nim. I miał tak czekać, cholera wie ile? Kilka godzin, dni,
tygodni? Dać się zamknąć niczym harpagon, mistyfikator, zwykły
bandzior?!Jedynie wymierzył komuś taką sprawiedliwość, na jaką zasłużył. Nie ma
moralności na tym świecie, za grosz… Gdyby istniała, puściliby go wolno,
wysłuchali na wstępie i nie bawili się we wszczynanie dochodzenia, gdy nikt nie
odniósł szkód na zdrowiu, nikt nie ucierpiał, ani też nie umarł. Ba,
egoistycznie przekonany, że jedynym poszkodowanym jest on sam, przymknął oczy i
schylił głowę, wsparłszy podbródek o klatkę piersiową. Oddał się jedynym
przyjemnym myślom, jakie teraz nawiedziły jego umysł; wspomnieniom o tym jak
było dobrze, zanim zdołał doszczętnie kogoś zniszczyć… Brutalność jego dłoni
nie została stworzona, by pić poranną kawę z porcelanowej filiżanki. Kruchość
materii nie wywinie się śmierci, gdy zamaszystym ruchem wbija garście w
betonowe mury.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Ja pierdolę. – Podniósł się z
miejsca nie wytrzymawszy w bezruchu zbyt długo, podszedł do krat. Próbując
przecisnąć między nimi głowę, jego twarz została zakleszczona między metalowymi
prętami, te o parędziesiąt centymetrów dalej ściskając w palcach. – Nie no,
kurwa, jaja sobie robicie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Agresją nic pan nie wskóra, panie
Kaulitz. Proszę usiąść.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Stał w korku, ze złością krótkimi
paznokciami wystukując rytm o kierownicę. Jakże nienawidził godzin szczytu,
wszystkich tych ludzi, którym było spieszno cholera wie dokąd, finalnie kończąc
jako pierwsi na światłach. Śmiał się wtedy szyderczo z ich żałosnego
zachowania, kręcąc głową z politowaniem. Wariaci najczęściej kończą jako splot
rozprutych flaków w kałuży krwi, zdobiąc asfalt niźli szkarłat wina wylany na
jasny dywan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Telefon rozdzwonił się rzucony
wcześniej niedbale na miejsce pasażera. Spojrzał na wyświetlacz, ujrzawszy ciąg
nieznanych mu cyfr. Zmarszczył czoło i już miał odbierać, gdy nagle klakson z
tyłu ryknął na niego wściekle, że ma ruszać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Gdzie ci tak spieszno, kretynie! –
warknął pod nosem, sam do siebie, w końcu przez opuszczone, dźwiękoszczelne
szyby nikt nie mógł dosłyszeć jego złorzeczeń. Z piskiem opon puścił maszynę
ulicą przed sobą, ledwo kontrolując prędkość z wrzącym w żyłach gniewem.
Pieprzył ograniczenia, sygnalizację świetlną, póki koła nie zatrzymały się pod opuszczonym
budynkiem prosektorium. Trzasnął drzwiami, zamknąwszy je przyciskiem wbudowanym
w moduł pilota. Szybkim krokiem okrążył obiekt dookoła, odnajdując wąskie
rozdarcie w murze, przez które się prześliznął. Włócząc między odłamkami
rozpadającego się sufitu na podłodze, obijając o obdrapane z emalii ściany,
częściowo zwaloną konstrukcją schodów dotarł do piwnicy. Czuł się ślepy przez
kilka pierwszych minut, lecz oczy przywykłszy do panującego wokół mroku, w
końcu dostrzegły ruch w oddali.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";">- Pssst! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";">Zastygł, z sercem dudniącym w
piersi. A co, jeżeli to przekręt i zaraz zginie marnie? Przełknął ślinę,
wściekły na samego siebie, że szaleństwem i spontanicznością sam na siebie
sprowadza zagładę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";">- Pssssst!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Głos dochodził z mniej więcej środka
pomieszczenia. Stał tam stary, podniszczony stół prosektoryjny, zapewne
pamiętał jeszcze smak trupiej krwi, ciężar stężałych w śmierci ciał, gwałt na
nagich korpusach. Znów doszedł do wniosku, że miejsce to jest straszne i
dostawszy czego chce, pragnie jak najszybciej uciec. I tak, i tak będzie miał
koszmary.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Wykrzesał z siebie resztki wątpliwej
odwagi i podszedł na tyle blisko, by zetknąć się z jegomościem ramieniem. Oparł
pośladkami o krawędź blatu, uspokoił oddech, wyłączył myślenie, uruchomiając
mechaniczność.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Masz ten towar? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Kasa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Wyciągnął z kieszeni plik banknotów,
obojętnie wychylając dłoń w kierunku nieznajomego. Nie mogli widzieć swoich
twarzy, zresztą wszystko zaaranżowane zostało tak, by nie narazić żadnego z
nich na ryzyko schwytania przez organ sprawujący władzę, kontrolujący
bezpieczeństwo, karzący grzesznych. Płócienna sakiewka skrywająca w sobie
torebeczkę z syntetycznego tworzywa spoczęła w dłoni wcześniej trzymającej
banknoty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Jeżeli sprzedałeś mi krokodyla
bądź inne gówno, wypcham ci nim odbyt. Zrozumieliśmy się?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Pieniądze równa się jakość. Zwijaj
się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Ścisnął dłoń w pięść, skrywszy opium
w kieszeni spodni. Wracał dużo spokojniejszy niż wchodził, uradowany
niewątpliwą perspektywą halucynogennego transu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Filigranowa laleczka w otchłań
przepaści niewidzialną ręką tknięta opadła, krusząc porcelanowe lico, żłobiąc
korytarze nacięć i rys. Włosy rozsypały się wśród cmentarzyska skalnych
odpadków, powieka drgnęła, w pół przymykając. Zastygła w bezruchu nie dostawszy
ni grama wyczekanej czułości, zawiedziona własnymi mrzonkami, obwiniała
postronnych za swą marność. Samą siebie skrewiła, nie wsłuchując w dokładność
wypowiadanych pod jej adresem słów. Gniła, gnije, gnić będzie w niedoli swojej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Wyciągnął oprawiony w skórę
kalendarz ze schowka, ułożywszy na własnych kolanach, z portfela porwał kartę
do bankomatu, z kieszeni zaś wyjął uprzednio schowany tam pakunek. Wysypawszy
odrobinę białego proszku na płaszczyznę okładki, uformował cienki, biały pasek.
Zwinął banknot w rulon i schyliwszy się, niemal jednym pociągnięciem zaserwował
upragniony haj. Byle wyłączyć myśli i przestać analizować, by nie czuć tego
wstrętu i brudu, które od czasu do czasu do niego wracały. Przyłapywał się na
tym, iż w samotności miał ochotę szorować sobie usta żrącym detergentem, skórę
zedrzeć szczotą ryżową, wyrwać włosy, by już nikt, nigdy nie mógł go za nie
ciągnąć. Najbardziej zranił go ten, któremu ufał, którego kochał, bez którego
nie mógł się obejść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Nie brak miłości zabija człowieka, a
miłość sadystycznych dłoni. Ogień rodzi pożądanie, śpiew wypełnia przestrzeń,
sztylet przebija na wskroś. Zepsuty człowiek, skruszone wnętrze, pogrzebane
marzenia. Niewinność grzechu nauczona, niepostrzeżenie piętnem powłokę cielesną
naznaczy. Gorący dzień, rękawy opuszczone do nadgarstków, by nikt nie zdołał
zadrwić z naruszonej struktury. Aktor drgający w artyzmie Tantalskich męk
słabnie w samotności, pod przykryciem sieci gwiazd wyścielającej granatowe
niebo. Rozkłada bezwładne ręce, ciało na ciosy wystawiając.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Zielonego pojęcia nie miał ile czasu
upłynęło odkąd zatracił się we własnych urojeniach. Godzina, dwie, sześć,
dwanaście? Jedyne co do niego dotarło to fakt, że jest ciemno, a jego samochód
wciąż zaparkowany jest w tym samym, przerażającym miejscu. Przeklął siarczyście
pod nosem, spoglądając w bok, na swój nieszczęsny telefon. No tak! Całkowicie
zapomniał o fakcie, że miał oddzwonić pod ten tajemniczy, próbujący dobić się
do niego, numer. Niech go sam diabeł zbluźni, ale w końcu to jego życie, nie
zawsze musi być dostępny. Czasem potrzebuje czasu tylko dla siebie, z dala od
problemów, wyciszyć się, ujarzmić niepokorne myśli, chełpić upadłością własnej
duszy. Zadzwoni wtedy, gdy już wymsknie się z gęstwiny drzew otaczającej to – z
pewnością – nawiedzone miejsce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Był coraz dalej, umęczony i ledwie
przytomny, lecz zdążył dojechać na peryferia, parkując nieopodal urwiska z
którego rozciągała się panorama świateł rozjaśniających miasto w ciemną noc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Z ledwością wyczłapał się z auta i
usiadł na pobliskiej ławce, trzymając w ręku telefon. Paliła go ciekawość, a
jednocześnie jakaś niechęć. Czy w takim stanie w ogóle powinien do kogoś
dzwonić? Język zacznie mu się plątać, bądź nie zrozumie czegoś i palnie
największą głupotę w życiu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Odpoczął jeszcze chwilę, następnie
wykręcając numer.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - No cześć, dzwoniłam do ciebie
chyba pięćset razy! – Usłyszał w słuchawce rozradowany głos Natalie, jednej ze
swoich przyjaciółek. – Słuchaj jakie jaja, po prostu nie uwierzysz jak ci
powiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Rany boskie, nie mogłaś wstrzymać
się z takimi nowinkami do momentu, w którym się spotkamy? Mieszkasz tak blisko,
że mogłaś bez pytania wparować mi do chaty, a nie z nieznanych numerów
wydzwaniasz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Uwierz, że próbowałam, ale ciebie
jak zwykle w niej nie było. Więc, co? Jesteś ciekaw co mam ci do przekazania?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Zamyślił się przez chwilę, zawzięcie
żując wargę. To nie tak, że nie był ciekawy, ale również niezbyt paliło mu się,
by poznać prawdę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> -
Zależy czego ona dotyczy. – Odpowiedział wolno.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Toma. Wiesz, że ten palant w
więzieniu wylądował?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.
Wprawdzie w pierwszym odczuciu pojawiła się satysfakcja, bo za to co mu zrobił,
należało mu się, by odsiedzieć swoje za kratami. Drugą sprawą było to, że nie
puścił pary z gęby, więc coś musiało być na rzeczy, skoro sprawy zaszły aż tak
daleko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Niby czemu?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - To znaczy siedzi w areszcie, bo
wdał się w jakąś bójkę. Ale z tego, co udało mi się dowiedzieć, tych dwóch
pobiło się o ciebie! Masz jakiegoś nowego kochanka, o którym nie wiem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> Głęboka zmarszczka wyżłobiła się na
jego czole. Czyżby wpadł na tego bruneta, którego twarz od czasu do czasu
przewijała się przez myśl? Ciekawe cóż takiego zbroił, w jakie tarapaty się
wpakował. Z reguły uciekał zwadom, stawał okoniem i choć miał krzepę w barach,
raczej unikał przemocy. Znów mąci mu w głowie, choć poprzysiągł sobie, że ten
raz będzie ostatnim. Odrzucił go, więc z jakiej racji miałby się o niego bić?
Natalie poprzekręcała coś i tyle, może pomyliła go, Billa, z nowym obiektem
westchnień przystojnego Toma. Schwyciłby go za gardło i zadusił z wściekłości,
dokładnie tak samo, jak on tego dnia, gdy ukorzył się przed nim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 6.0pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif";"> - Gadaj co wiesz.<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a><o:p></o:p></span></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-54570885369794024862017-05-08T00:34:00.000+02:002017-05-08T00:34:16.005+02:0020<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Rozdział XX<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">“All I know is
that your skin bled,<br />
Like the ink dripped from my pen.<br />
My bed will be drenched in a scarlet rose red,<br />
And drown in all my mistakes…”<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;">~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Mówią, że nadzieja umiera
ostatnia, cóżże więc robił właśnie ze swoim życiem? Trzymając palce
zakleszczone wokół jego wąskiej szyi, z oczyma oszalałymi z wściekłości, parą buchającą<span style="color: red;"> </span>z uszu i pragnieniem mordu? Był zdania, że
jednocześnie czuł wszystkie emocje tego świata, jakby nie był sobą, a wszystko
wokół było złym snem, który pierzchnie prędko ze strachu przed porankiem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Czy to dzieje się naprawdę? Gdzie
zaciera się granica między senną marą, a rzeczywistością? Jak można czuć tak
wiele, jednocześnie nie wiedząc jak tę destrukcyjną siłę przemienić w coś
konstruktywnego, co zaowocuje w przyszłości dobrem, niczym drzewa obrastające
kształtnymi, czerwieniącymi się gronami?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">- Tom, puść… D… Dusisz mnie… -
Bill ułożył dłonie na rękach mężczyzny, próbując bez skutku zminimalizować ich uścisk
i uniknąć głupiej śmierci. Zrozumiał, że choć nigdy nie zależało mu na życiu
jakoś szczególnie mocno, tak panicznie się jej bał. Obawiał się pustki, która
po niej przybędzie, tej niewiadomej, która zaprząta umysł każdego człowieka,
odkąd tylko zorientował się, że musi kiedyś umrzeć. Przecież stamtąd nikt nie
wraca, więc skąd i my mamy wiedzieć co tam nas czeka?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">„Niech
to się już skończy, niech da mi spokój i pozwoli odejść…”</span></i><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">, szeptał w myślach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">- Proszę… - Czuł łzy zbierające
się pod powiekami, jednak nie chciał ich wypuścić, nie, nie teraz… Przecież
wiedział jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za wszystko co uczynił, więc czemu
wciąż się dziwił? Czemu, do cholery, w ogóle miał nadzieję, że jakiekolwiek z
jego słów skruszy serce Toma?! Zasłużył na to wszystko! Był tylko zabawką, małą
dziwką, która nie zasługuje na litość… Oczyma wyobraźni widział jak pękają
wszystkie blizny pokrywające jego serce, jak krew leje się z nich strumieniami,
jak drobne nici trzymające ten mięsień w ryzach, rozrywają się. A on umiera,
tonie, traci oddech w otchłani tej rozpaczy, w przerażeniu i z dłońmi
ukochanego odbierającego mu życie… Resztką siły wszczepił palce między jego
ciemne włosy i przybliżył twarz do własnej, leciutko jak za muśnięciem skrzydeł
motyla, ocierając wargami o jego usta. Czuł ich miękką strukturę, smak
papierosów i zjedzonego owocu, którego sok zasechł na ich powierzchni. Zanim
anioły zagrają arię na jego pogrzebie chciał poczuć je ten jeden, jedyny raz,
nawet jeżeli go odtrąci… Ale nie odtrącił. Zamiast tego uścisk na jego szyi
zniknął, a dłonie jeszcze przed chwilą próbujące odebrać mu życie, objęły jego
gorące policzki. Czerwone i rozpalone, miejscami blade, z drobnymi naczynkami
prześwitującymi przez pergaminową skórę. Objął wątłymi ramionami jego kark i
nie puszczał, dopóki ukochane wargi nie zaczęły całować żarliwiej, a wścibski
język nie posiadł wnętrza jego ust niczym intruz domagający się uiszczenia
zaległej zapłaty.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Palce jednego dotykały skóry
drugiego, drugi w pragnieniu dotyku oddawał mu się kompletnie, bez oporów,
każdym centymetrem swojego istnienia. Cisza dźwięczała w ich uszach, co jakiś
czas przerywana głębszym westchnieniem, cichym jękiem, przyspieszonym oddechem.
Wścibskie dłonie Toma dosięgły paska u spodni Billa i wniknęły za jego
koszulkę, dotykając nagiej skóry brzucha, okrążyły pępek i pomknęły wyżej, ku
sutkom, które zdążyły nabrzmieć, a brodawki wokół nich skurczyć się i uwypuklić
poszczególne pagórki okalające je. Był tak podniecający, pragnął posiąść go tu
i teraz, zerżnąć i pozbawić resztek godności, zresztą… I tak był szmatą, która
za odrobinę przyjemności dałaby dupy każdemu. Czemu więc miał się ograniczać,
gdy podawał mu się jak na tacy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Uśmiechnął się złośliwie pod
nosem, odrywając się od jego ust, by przesunąć językiem wzdłuż pulsującej
tętnicy na jego szyi. Smakował wybornie, słodko i słono jednocześnie, pozbawiał
go rozumu, wręcz całkowicie go wyłączał. Jak miał oponować, kiedy wcale
oponować nie chciał…? Nie mógł nawet myśleć skutkach swoich czynów, choć cichy
głos w głowie szeptał, że będzie żałował, niech przestanie i zostawi sytuację
taką, jaka jest teraz. Zepchnął go jeszcze głębiej w czeluście swojej głowy,
zakneblował, pozbawiwszy umysł sumienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Odsunął się od niego nagle,
niczym rażony piorunem. Zaparłszy się obiema dłońmi po obu stronach jego ciała,
rzucił mu przeciągłe spojrzenie. Bill wiedział, że coś czai się za tą czernią,
bo stawały się tak przejmująco ciemne tylko wtedy, kiedy Tomowi przyszedł do
głowy iście diabelny pomysł i… Dreszcz podekscytowania przebiegł wzdłuż pionu
jego kręgosłupa, stawiając dęba drobne włoski na karku. Zszedł z kanapy i
stanął wyprostowany, obserwując jak klatka piersiowa blondyna unosi się i
opada, jak drży, błądząc spojrzeniem po ścianach pomieszczenia, byleby tylko
nie spoczywało zbyt długo na Tomie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Usiądź – poinstruował go, jednak
nie przyniosło to żadnego skutku. Mimo tego, że Bill czuł się podekscytowany tą
sytuacją, niebezpieczeństwem i chwilą grozy, był także spetryfikowany, skamieniały,
niezdolny wykonać żadnego ruchu. Tak, jakby wszystkie mięśnie okalające jego
szkielet spięły się i zesztywniały, tworząc jego postać niczym posąg z krwi i
mięsa. – Nie słyszałeś co do ciebie mówiłem?! – Wplótł palce w jego włosy i
pociągnął, aż bezwładne ciało opadło pośladkami na ziemię, a plecy wsparły się
o kanapę. Rozpostarł ramiona na boki, po prostu patrząc i oddychając, będąc
posłusznym i uległym, bo przecież takiego lubił go najbardziej. Zasłużył na
bycie nikim, więc i z godnością odczuje na swoim ciele jego gniew…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Odpiął guzik swoich spodni i
rozsunął rozporek, sięgając za materiał bokserek; objął nabrzmiałego penisa
dłonią i uwolnił spod okowów zbędnej odzieży. Bill wsparł wypielęgnowane dłonie
o jego, teraz odrobinę obnażone biodra i rozchylił wargi, przesuwając kusząco
językiem po ich konturach. Tom, zwabiony tym widokiem, złapał jego głowę
oburącz i wsunął się bez skrępowania do wnętrza jego ust, docierając główką do
samego gardła. Poczuł jego śliskie ścianki, oblekającą go wilgoć, a następnie
schylił głowę, by obejrzeć swoje dzieło; spotkało go niewinne spojrzenie
dużych, orzechowych tęczówek, błyszczących od łez. Chyba się zakrztusił i już
miał się wycofywać, gdy Bill, naśladując odruch przełykania, zamknął go w
jeszcze większej ciasnocie własnych ust. Objął go dłonią u nasady i zastępując
nią wilgoć własnych ust, przeciągnął do samego napletka i z powrotem, odciągając
cienką fałdkę skóry. Czuł pod opuszkami palców każdą uwypuklającą się żyłkę,
każdą nierówność, to, jak jego skóra jest delikatna i podatna na dotyk.
Zahipnotyzowany każdym z bodźców, uwiedziony rozkoszą i dalszą obietnicą jego
wielkości idealnie pasującej, by mógł go objąć i zrobić dobrze ustami, odsunął
swoją twarz na kilka centymetrów, by przyjrzeć się wyprężonej erekcji tuż przed
własnym nosem i aż westchnął z wrażenia; koniuszkiem języka zahaczył o obnażone
ujście cewki moczowej, zamknął żołądź we wnętrzu ust i mocno się na niej
zassał. Chwycił dłońmi pośladki Toma i przyciągając go w swoją stronę znów
wziął go głęboko, do oporu, na tyle, na ile pozwalała mu własna fizyczność. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Tom tracił grunt pod stopami, a
przyjemna błogość objęła jego sylwetkę. Dawno nie czuł się tak lekki, nie
pamiętał, aby czyjekolwiek usta potrafiły lepiej się nim zająć. Nikt nie brał
go tak głęboko, nikt nie potrafił przełknąć jego nasienia bez oporów i jeszcze
uśmiechnąć się przy tym, oblizawszy kąciki warg spić resztki jego spełnienia,
by nasycić się nim i dłużej mieć go w sobie. Bill był wspaniały i chciał go
zerżnąć, tu, teraz… Pieprzyć, dopóki nie poczuje się całkowicie jego, a
pośladków nie pokryje szkarłat. Wstąpił w niego demon, nie chciał być
delikatny, nawet nie potrafił. Kto myślałby o delikatności, gdy piekielne
języki ognia smagałyby jego plecy? Na pewno nie on. Nie Tom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Odepchnął go od siebie, a ten,
zachwiawszy się, opadł plecami na twardą podłogę. Uniósł się szybko na
łokciach, nie rozumiejąc nic; przecież był dobry, robił to najlepiej jak
potrafił, oddał mu resztki godności, i… to nie wystarczało…? Nie był wystarczająco
dobry…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Nim wykonał jakikolwiek inny ruch,
zorientował się, że leży na brzuchu, a jego biodra siłą zostały wypchnięte ku
górze. No tak, chciał skończyć w nim, to było do przewidzenia… Poczuł mocne
uderzenie na swoim pośladku, aż syknął pod nosem i chciał protestować, strzelić
mu w twarz i opuścić jego gabinet, lecz zamiast tego, znów wtulił policzek w
zimne panele, za sprawą dużej, silnej, męskiej dłoni między jego barkami.
Pięknie, jest ugotowany i nie zdoła zrobić nic więcej… Rzucił mu rozwścieczone
spojrzenie zaciskając kurczowo nogi. Niczego mu nie ułatwi, o nie, nie tym
razem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 4.0pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Zdarł jego spodnie wraz z
bielizną do połowy ud, eksponując dla swoich oczu tylko tyle, ile akurat
potrzebował. Objął dłońmi jego szczupłe uda i rozchylił na tyle szeroko, by móc
dostrzec ukryty okrąg mięśni między jego pośladkami, strzegących największych
cielesnych rozkoszy, jakie tylko mógł mu ofiarować. Znów zaczęła podobać mu się ta gra, co się z
nim działo…? Raz psioczył, to znów się poddawał, zniewolony dotykiem. Był
więźniem całej tej sytuacji, ledwie sługą… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Zerżnij mnie… - Do uszu Toma
dobiegło ciche pragnienie drugiego człowieka. Jego męskość zareagowała
nabrzmiewając jeszcze mocniej, a ciśnienie rozrywające wtenczas jego żyły,
skupiło się na jego penisie. – Pieprz mnie, rżnij! – ponaglił swoje żądanie, bo
i sam zdążył się nieźle podniecić, choć jeszcze przed chwilą wył z przerażenia.
Jednak ten miał inne zamiary, był bezlitosny… Zwilżył palce własną śliną,
potarł zaciśnięte mięśnie wokół jego wejścia i wniknął w niego łatwo. Wpierw
jednym, później dwoma, aż dotarł do trzech palców. Rozchylał je, to ocierał się
o wilgotne ścianki wyścielające jego wnętrze, to wyjmował na kilka centymetrów,
by patrzeć, jak zaciska się na nim, pozwolić, by wyobraźnia zobaczyła coś
innego niż palce, by poczuł tę ciasnotę gdzie indziej, niż na członkach własnej
dłoni… Znów wniknął w niego, tym razem głębiej, mocniej, brutalniej, boleśniej,
gwałtowniej. Chciał rozerwać go na strzępy, nie zostawić nic, by i też nikt
inny nie mógł go posiąść, już nigdy… By brzydził się obcego dotyku i jeżeli
wracałby do pragnień, wracałby tylko do tych, w których znajduje się w jego,
Toma, ramionach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Pieścił się sam, obserwując to
przedstawienie, dopóki skurcz nie objął jego podbrzusza, a lepka ciecz
spełnienia nie wytrysnęła z jego penisa, osiadając grubymi kroplami na
obnażonych pośladkach Billa. Wracał do siebie powoli, wiedząc, że zaspokoił się
egoistycznie nawet nie spełniając jego prośby, wykorzystał go i poniżył, dając
ponieść się nerwom. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Wynocha stąd, ale już! –
zagrzmiał, czując, że jeżeli dalej tak pójdzie, rozklei się i zacznie błagać go
o przebaczenie. Nie mógł tego zrobić i już, wolał pozbyć się widoku jego
zawiedzionej twarzy, kiedy znów na niego spojrzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Ale Tom, my, przecież… - Bill
zdawał się mieć za nic to, że wykorzystano jego ciało i potraktowano jak
zwykłą, szmacianą zabawkę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Jazda, nie chcę cię widzieć!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Ale dlaczego? – Wciąż nie rozumiał
tego, co tutaj zaszło, był rozkojarzony. Tom szybko wsunął bieliznę i spodnie
na biodra, nerwowo zapinając sprzączkę od paska. Nie mając innego wyjścia Bill
zrobił to samo, jednak zamiast wyjść, usiadł na kanapie, składając na kolanach
dłonie w koszyczek. – Myślałem, że…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Minuty płynęły, lecz żaden z nich
nie odzywał się przez dłuższą chwilę, każdy skupiony na własnych myślach, w
swoim własnym świecie. Nie wiedzieli czy odpuścić i pójść dalej, czy też wciąż
obstawiać przy swoim. Nad Tomem przejął kontrolę honor i duma, męskie ego,
wściekłość płynąca wraz z nurtem krwi. Nie wiedział co się z nim dzieje; zawsze
opanowany, spokojny i skory do rozmowy, tak teraz ani nie chciał nikogo
słuchać, tym bardziej jego, Billa. Chciał się go pozbyć. Ot tak, jak
najprędzej, zapomnieć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Ale czy można zapomnieć krzywdy raz
uczynione…? Czas nie leczy ran, pozwala jedynie zabliźnić się im i zniwelować
krwawienie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Nie ma o czym myśleć, wynocha,
spierdalaj, bo i tak niszczysz mnie i moją karierę! Jak nie da się po dobroci,
sam cię stąd wypierdolę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Nie chciał odpuszczać, ale słysząc
jego głos, jego gniew… Czuł się jeszcze podlej. W końcu pozwolił zrobić ze sobą
wszystko co rzewnie mu się podobało i dostał za tą zapłatę… Dusząc smutek i
łzy, które nabiegły mu do oczu, bez słowa odszedł. Odszedł, prąc przed siebie,
nie wiedząc dokąd pójść, gdzie się podziać. <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Przewracał beznamiętnie kolejne
strony magazynu modowego, nie czując kompletnie nic. Ogarnęła go znieczulica,
pustka, totalna obojętność na wszystko, co działo się wokół. Mogli go zabić,
mogli wznieść na piedestał świętości, wciąż miał cały świat za nic i właściwie
wcale go nie obchodził. Wciąż czuł w ustach gorzki smak porażki zmieszanej z
jego spermą, było to obrzydliwe, lecz nawet tego nie zdołał odczuć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Zgnił, przesiąkł nicością do szpiku
kości, jakby był powietrzem, a świat obok stał się jedynie filmem, zmieniającym
się klatka po klatce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Wiedział też, że spieprzył, ale nie
potrafił inaczej, było w tym facecie coś, co go przyciągało. Jakaś tajemnica,
nowość, dreszcz emocji. Złe przeczucie. A Tom…? Miał się nim przejmować, gdy
bez precedensów kazał mu spierdalać ze swojego życia, uprzednio wpychając mu
kutasa do ust, którym niemal się zadławił?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> „<i>Pomińmy,
że ciągnąłem mu z uwielbieniem…”, </i>zganił się za własne, głupawe myśli i
pokręcił głową z dezaprobatą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Wolny duchem, choć poniżony do
granic możliwości, poszedł wziąć prysznic i odświeżony, elegancko ubrany,
zszedł do jednej z knajpek mieszczących się pod jego apartamentowcem, by napić
się pysznej kawy i dać zarobić ludziom, którzy przygotują dla niego śniadanie.
Uwielbiał życie bogacza, człowieka, którego twarz i ciało staje się ikoną,
nawet jeżeli przez tylu zostało zeszmacone i wzgardzone. Podbudowywała go myśl,
że pragnie go tyle kobiet i mężczyzn, tylu mógłby mieć na ledwie skinienie
palcem…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Kto go straci, niech żałuje. Jest
tylko jeden, więcej nie będzie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> „<i>Tylko
czemu wciąż, w głębi duszy myślisz o Tomie, by obronił cię przed fleszem
reflektorów i wstyd<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>em, którego możesz sam sobie narobić…?”.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";">I znów powitały go światła
stroboskopów zawieszone pod sufitem, znów przedzierał się przez tłum
śmierdzących alkoholem ciał, by jak najprędzej dostać się do baru. Zajął
miejsce jak najbardziej oddalone od innych, gestem zaznaczając znajomemu
barmanowi, że zamawia to, co zawsze. Wszyscy dobrze go tu znali, zawsze upijał
się niemal do nieprzytomności gdy coś go gryzło i pozwalał, by laski łasiły się
do niego, prężyły zgrabne ciała w nadziei na coś więcej. Ale nie dzisiaj,
dzisiaj chciał być sam i w tej oto samotności przeżyć dręczące go myśli.
Nabroił, o tak, jeszcze jak… Rzekłby, że nigdy przedtem nie poniosło go aż tak,
nie pozwolił sobie puścić wodzy, zachowywał granice. Czymże była Carmen w
porównaniu z tym, co mu zrobił…? Jak on musiał się czuć? Ale należało mu się!
Mógł nie iść nigdzie z tamtym, mógł przecież odmówić, a nie zrobił tego! Tak
wiele mówił, tyle obiecywał i na co zdało się to wszystko?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Nie miał nic oprócz swojej pracy,
pieniędzy, renomy i jego. Wszystkie rzeczy blakły w cieniu tego, którego sobie
ukochał, ale aż wstyd było mu przyznać to przed samym sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Och Boże, Tom, coś ty narobił…? –
mruknął do siebie pod nosem, wpatrując się w szklankę bursztynowego płynu tuż
przed sobą. Przyparł grawerowane szkło do ust i opróżnił jego zawartość jednym
haustem, z hukiem odstawiając na blat, by wszyscy wiedzieli, że chce jeszcze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Minęło już parę dni, a każde z nich
milczało… Jak to będzie dalej, jak będzie? Czy powinien się odezwać,
porozmawiać z kimś, dać znać, że nic nie jest takie jak być powinno?
Przeprosić? Może powinien pójść do niego z wielkim bukietem krwistych róż,
które uwielbiał i błagać na kolanach o przebaczenie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> Między tymi rozterkami, zauważył w
tłumie znajomą sylwetkę, błysk krótkich, brązowych włosów. Nim zdążył się
zorientować, jego postać zmaterializowała się tuż przed nim, tak wyraźna jak
nigdy dotąd, bo przecież wtedy, kiedy to wszystko się stało, nie zdołał
zarejestrować wszystkich szczegółów jego twarzy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Mam wszystko, co należało kiedyś
do ciebie. Jesteś zerem, Tomie Kaulitz… Całkowitym zerem. – zanosząc się
śmiechem, obrzucił go lodowatym spojrzeniem. Ubodły go jego słowa, dlatego
ośmielony działaniem alkoholu, rzucił się na niego z pięściami, wpierw celując
w szczękę, która odskoczyła w bok pod wpływem siły uderzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> - Licz się ze słowami! – odkrzyknął,
a później nie wiedział co się dzieje. Chciał zabić, zamordować, sprowadzić go
na ziemię i zetrzeć ten debilny uśmieszek z twarzy! Poczuł tylko szarpnięcie na
ramionach, jak ktoś ciągnie go w tył, powtarzając:<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif";"> „Pan
pójdzie z nami…”.<o:p></o:p></span></i></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-87373565013501535792017-02-22T20:26:00.001+01:002017-02-22T20:26:53.182+01:0019<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US">Rozdział XIX<o:p></o:p></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 9.0pt; mso-ansi-language: EN-US;">„If I
could, I would hover while he's making love to you<br />
Make it rain as I cry...”<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US"> </span>Napięte
jak postronki nerwy nie pozwoliły mu zmrużyć oka w nocy, toteż wstając o
poranku by zdążyć na dyżur, czuł piasek pod powiekami i przemożną chęć, aby
wrócić do łóżka i nie wyściubiać z niego nosa. Niestety rzeczywistość nie
chciała udzielić mu pozwolenia, wolała by żył codziennością i jak zawsze,
spoglądał na swoich podopiecznych czułym okiem.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Ale nie miał chęci. Nie chciał
wychodzić z domu i patrzeć na ich pełne cierpienia spojrzenie, słuchać gorzkich
słów… Nie chciał nawet odpowiadać na pytania odnośnie stanu ich zdrowia. Chciał
spać i to najlepiej już na zawsze, aby każda chwila była płynna i mijała w oka
mgnieniu. Chciał obudzić się, gdy na jego karku osiądzie ciężki oddech śmierci.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Zdawał sobie sprawę, że to nie
jego myśli, a jego mózgiem rządzi zrodzona ze smutku depresja. Kto nie byłby
smutny żyjąc ze świadomością, że ukochany człowiek spędził noc z innym? Czy
szkarłatne płatki róży nie zwiędłyby ukryte za szkłem, zamieniając się z wolna
w brązowoszary pył? Kto nie chciałby umrzeć choć przez chwilę, wiedząc, że
pewien rozdział jego życia został właśnie zakończony? Nie znał takiego
człowieka, a bynajmniej nie znał takiego, który by nie udawał.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Ochlapał tylko twarz w rytuale
porannej toalety, bo na prysznic nie miał chęci. Faktem jest, że czuł się
brudny, ale czy równie brudne nie było jego serce? Jego myśli ociekające
zdradziecką smołą nie chciały czystości, pragnęły kurzu i błota, czegoś, co zakrzepnie
na jego wrażliwej strukturze i zamieni się w skałę twardą jak beton. <br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Chciał zapomnienia, najlepiej
teraz, już, zaraz. Byleby wyciszyć demony i żyć dalej, jednocześnie nabrać sił
na niechybnie czekającą go rozmowę.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Przecież miał telefon w ręku,
kiedy on dzwonił… Z lubością wpatrywał się w cztery litery układające się w
jego imię, trzymał kciuk nad czerwoną słuchawką, gdy sekundy płynęły. Był jak w
transie, nie potrafił wykonać żadnego ruchu, może nawet nie chciał… Nie chciał
słyszeć jego głosu i bzdurnych tłumaczeń, dostatecznie bolała go duma i męskie
ego. Gdyby mógł sprawić, by cały świat cierpiał, zrobiłby to. Teraz zapominał
nawet o tym, że któregoś dnia sam nie był lepszy i zranił go równie mocno, a
może nawet bardziej, bo Bill, w przeciwieństwie do niego, przyłapał ich na
gorącym uczynku.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
Wychodząc z domu miał szaleństwo
wypisane na twarzy i modlił się tylko o to, by nie szkodzić swoim pacjentom.
Teraz potrzebował urlopu, wolnego i odpoczynku, bo z chaosem w głowie nie mógł
być dobrym lekarzem, nie mógł być sobą…</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
W końcu drzwi zaskrzypiały
złowieszczo, a do pomieszczenia – nachmurzony – wparował Tom, trzymając w
ramionach stos plików; kilka teczek, kilka wolnych kart, pustych kopert i, w
dłoni, kubek kawy. Zobaczywszy Billa jego brwi uniosły się niemalże pod linię
włosów, następnie zmarszczył czoło, stopą zatrzaskując za sobą hałaśliwie
drzwi. Fałszywie spokojny odłożył papiery na biurko, nie odzywając się ani
słowem.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
- Tom… - jęknął Bill. Otarł spocone dłonie
o materiał dżinsów, przełykając nerwowo ślinę. – Gdzie byłeś…?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
- Pytanie; co ty tu robisz? – rzucił
chłodno, opierając się na wyprostowanych ramionach o blat biurka. – Co ty tu,
kurwa, robisz?! – powtórzył głośniej, niemalże krzycząc. Wpatrywał się w niego uparcie,
jakby wwiercając się za zwierciadło drugiej pary oczu i przenikając prosto w
duszę. Chciał znać jego myśli, chciał wiedzieć wszystko, a jednocześnie
pragnął, aby zniknął, aby to, co widział nigdy nie miało miejsca. Bill spuścił
wzrok, nerwowo miętosząc kant swojej koszulki. Wyrzuty sumienia ciążyły na jego
barkach, a poczucie winy paliło żywym ogniem. Wiedział, że nabroił i zwyczajnie
nie miał odwagi na niego spojrzeć. Gdyby to zrobił, zauważyłby, że tęczówki
Toma pociemniały ze złości, z żalu i niewyobrażalnej pustki, dokładnie takiej,
jaką napełniło się jego serce, gdy zauważył go z obcym mężczyzną. Wprawdzie
mógł użyć różnych argumentów, mógł przekonać go, że to tylko kolega, że nic się
nie wydarzyło i nie miało prawa zdarzyć… Kłamstwo jednak, niewprawnie utkane,
prędko wychodzi na jaw. Kłamać należy precyzyjnie, dokładnie i dobrze,
pamiętając o każdym szczególe swego matactwa, o każdej przydarzającej się
okazji. W końcu jakby to wyglądało, gdyby nagle, całkiem niezamierzenie, drobne
nieścisłości zaczęły rzucać się cieniem na całokształt przedstawianej sprawy?
Właśnie te, z goła nieistotne rzeczy, świadczą o naszej nieszczerości.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć…
Tęskniłem. – Jego niepewny szept przetoczył się przez pomieszczenie,
pozostawiając za sobą głuchą ciszę. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Tom żuł zawzięcie własną wargę,
zastanawiając się czy ma na niego krzyczeć, czy też odpuścić i spróbować
wysłuchać jego tłumaczeń. W końcu sam nigdy nie miał takiej możliwości, po
swojej zdradzie każde słowo, jakie wypowiedział w kierunku Billa, było przez
niego odrzucane. Nie powinien popełniać tych samych błędów, być tak upartym…
ale też nie potrafił zaradzić zazdrości, która paraliżowała jego
człowieczeństwo. Był niczym dzikie zwierze wetknięte do klatki, obdarte z
godności i wolności, którą kochało całym sercem. Zaszczute, przerażone,
samotne. Krwawiące bólem przekraczającym skalę Richtera. Odetchnął głęboko i
przymknął oczy, straciwszy rezon.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wiem czy mamy po co się spotykać. –
odparł w końcu – O czym rozmawiać. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
- Nie rozumiem co masz na myśli; dlaczego?
– Bill nie miał pojęcia o co mu chodzi, czuł się tak, jakby ktoś wylał mu na
głowę kubeł zimnej wody, rozdarł jego skórę i śmiał się z jego cierpienia.
Jakby śmiech rósł w siłę, stawał się głośniejszy i głośniejszy, podczas gdy on
zapadał się coraz głębiej, tonął i tracił stabilny grunt pod stopami.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Tom w ciszy rozkoszował się bólem, jaki
zadawał mu ostrymi jak brzytwa słowami. Nie było mu przykro, choć przez myśl
przesunęła się mglista nić wyrzutów sumienia. Faktem było też, że każdego dnia
żałował swojej zdrady, wiedział, że zasłużył na zemstę słodką jak trucizna<span style="color: red;"> </span>– wydawało mu się, że gdyby nie ona, dziś nie mieliby
takich problemów, jakie piętrzyły się na ich drodze. Nie byłoby waśni,
zgrzytów, trudności. Żyliby w swojej mydlanej bańce, swoim wymarzonym,
utopijnym świecie. Czy właśnie tak czuł się wtedy Bill? Czy czuł ból, który
przenikał przez skórę i mięśnie, przez skorupę kości i docierał szpiku?
Cierpienie, które sprawiało, że serce kruszyło się jak domek ze szkła przy
kontakcie z siłą, drobinkami przecinając wrażliwą strukturę organów
wewnętrznych. Czy czuł jak umiera dusza i jak staje się nikim, jak pozostaje
tylko gniew i rozpacz, kiedy jesteś tak zdesperowany, że zrobiłbyś wszystko
żeby odzyskać to, co kochasz, kiedy jesteś całkiem nagi i bezbronny, kiedy na
twoich oczach rozgrywa się dramat… Chcesz gryźć, krzyczeć i płakać, ale już nie
umiesz, później leżysz w łóżku miesiącami gapiąc się w sufit; nie chcesz jeść,
nie chcesz pić, chcesz umrzeć, zdechnąć. Sczeznąć jak martwe liście w
rozpadlinie wypełnionej wodą; zamienić się w ziemię, stać się nią, pozbawić
siebie wszystkiego, co absorbuje tlen z atmosfery i żyje.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Uniósł brew,
spoglądając na Billa z jawnym niesmakiem. Milczał jeszcze przez chwilę, po
czym, ważąc słowa jak na szali, odezwał się.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Dziwię się,
że pytasz mnie dlaczego… - przerwał, by zaczerpnąć powietrza – Dziwi mnie to,
że mając kochanków na pęczki, wkradasz się do mojego gabinetu jak gdyby nigdy
nic i – jeszcze – masz czelność pytać: dlaczego. – zaśmiał się chłodno,
podchodząc do okna. Rozchylił żaluzje dwoma palcami, spoglądając na ulicę zza
szyby. Nic się nigdy nie zmieniało… Ludzie wciąż biegli donikąd, mając zerowe
pojęcie o dramacie, jaki rozgrywał się w jego sercu. W jego głowie wygrywało
niedokończone Requiem Mozarta, niechybnie spraszając gości na pogrzeb. Tak… Z
chęcią położyłby się w wykopanym przez siebie samego dole i czekał na śmierć,
nawet, gdyby sępy po kawałku miały wyrywać mu wątrobę, a ta – niestrudzenie –
odrastać, od nowa i od nowa. W końcu zmarłby z wycieńczenia i nieskończonego
bólu… To byłoby lepsze, niż wrażliwe serce usłane cierniami, lepsze, niż
budzenie się każdego z dnia z przeświadczeniem, że ktoś, kto dotąd był tylko
jego, już zawsze będzie napiętnowany smolistą substancją, zdradą, brudem.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Blada, nieskazitelnie
czysta skóra, jego własność, ubrudzona smołą obcych łap…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Gniew
zapłonął w nim od nowa. Odwrócił się na pięcie, zacisnąwszy dłonie w pięści.
Trząsł się ze złości.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Byłem tam.
– wypalił, nie pozwoliwszy dojść do słowa Billowi. – Byłem tam, kurwa, dla
ciebie. Czekałem aż się pojawisz, spóźniłem się ledwie kilka minut i co
zobaczyłem? Ciebie z jakimś cholernym dupkiem! Bezczelnym, brązowowłosym
Antonio Banderasem łapiącym cię za dupę! I ciebie, śmiejącego się do niego
niczym niewypieprzona, nowoorleańska dziewica! Jeszcze masz czelność
przychodzić tu z miną zbitego psa i prosić o jakiekolwiek wytłumaczenie?!
Jeżeli ktoś ma się tłumaczyć, to ty! Ty, Bill!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
A więc
jednak… Wiedział, widział to. Wezbrały w nim wyrzuty sumienia i jakby skulił
się w sobie, obejmując wątłą sylwetkę ramionami. Po chwili uniósł dłonie
zasłaniając nimi usta, a następnie zacisnął powieki, żeby nie pozwolić łzom
wypłynąć na światło dnia, bo choć chciał, naprawdę chciał płakać, nie mógł się
ot tak, po prostu rozkleić. Pokazać, że można go zranić. Nie pokaże przecież,
że wciąż można go zdeptać! Zdawał sobie również sprawę, że nieważne jakich
argumentów użyje, żaden nie będzie na tyle dobry, by zdołać się wybielić. Teraz
pytanie: powinien kłamać, narysować przed sobą ścieżkę brukowaną fałszywymi
kolorami, czy też mówić prawdę, choć ta na bank wyda się mniej prawdopodobna,
niż jawna fantasmagoria? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Tom… -
jęknął tylko, błagalnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- I co
gorsza, możesz mi wytłumaczyć, co do cholery robiła tam Carmen? </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Carmen…? –
powtórzył głucho. Tego imienia nigdy nie zapomniał, nie… Sprawiło mu tyle bólu…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Nie udawaj,
że nie pamiętasz. To jakaś gra? Chcesz mnie sprawdzić? W co ty pogrywasz,
Bill?! Bo jeżeli to jakaś twoja pieprzona zachciewajka, to możesz
wypierdalać i to już teraz!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Myślisz, że
chciałbym oglądać tę dziwkę?! – Zezłościł się. To już było przegięcie! Zarzucać
mu ustawienie czegoś, na co nie zgodziłby się nawet pijany jak bela,
zataczający się jak alkoholik pod niskiej klasy sklepem monopolowym. Wstał i
przeszedł drogę dzielącą go od Toma, po czym uderzył zaciśniętymi pięściami o
jego tors. Nie panował nad sobą, wpadł w szał. – Po tym wszystkim?! Po tym, jak
upadłem ryjem w błoto i nie chciałem żyć?! Kiedy wszystko, co kochałem, zostało
mi odebrane, bo do jasnej cholery, wsadziłeś chuja w jakąś łatwą pizdę? Nie
wiesz co mówisz Tom, nie masz zielonego,
kurwa, pojęcia!</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Dla mnie to
dziwne, tyle. Ty i jakiś koleś, jawnie z tobą flirtujący, rzucający mi
wyzywające spojrzenie typu; „patrz, teraz jest mój, zobacz co straciłeś”, a
później ona. – Tom jakby się uspokoił, bynajmniej głos mu nie drżał, a w głowie
zapaliło się czerwone światełko. – Nawet, jeżeli mnie zdrad… Nie, to złe słowo.
Nawet, jeżeli się z nim przespałeś, trudno, zasłużyłem, choć nie powiem, że to
nie boli jak chuj. Bo boli, ze względu na to, że nigdy nie przestałem cię
kochać.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Może nigdy
mnie nie kochałeś, żeby rozliczać mnie z czegoś, co ledwo pamiętam! – syknął,
odwracając się z zamiarem wyjścia. Nie powinien tu przychodzić, zresztą na co
liczył? Że Tom, ten cudowny, czuły, kochający, męski, ten ostatni kretyn i
łajdak, zdoła go pocieszyć?! Jakże był głupi, a jego myślenie infantylne!
Powinien to przewidzieć, w końcu od zawsze leżało to w jego zwyczajach –
zruganie go, przedstawienie w złym świetle, obdarcie z godności i z pewnością,
że zasłużył na to, by traktowano go jak ścierę do podłogi. Kilka lat temu
pozwoliłby na to z łatwością w imię miłości, bo gdy kochał nie był dumny,
zapominał o własnym honorze; wszystko, byle być kochanym. Lecz teraz, gdy
rzeczywistość zdążyła wymierzyć mu srogi policzek, unosił się częściej niżby
chciał, a jedno, źle wypowiedziane słowo prowokowało do walki na noże. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Poczekaj… -
Znienacka dopadły go obce ramiona, tak ciasne i silne, ubezwłasnowolniające,
dobrze znane. Zapach męskich perfum zmieszanych z wyblakłą wonią tytoniu wdarł
się w jego nozdrza, przyspieszył bicie serca, a twardy tors za plecami rozpalił
uśpione zmysły, te, które akurat teraz były najmniej potrzebne. Już chyba tylko
z czystej przekory próbował wyszarpnąć się ze zniewalającego nacisku, ale im
mocniej napierał, tym mocniej zaciskały się kneblujące go ramiona. Tym mocniej
wiedział, że chce być zniewolony przez wieczność, przez niego… Czuł, że nogi
miękną mu w kolanach tak, jakby stawy zastąpiła żelowa maź na podobieństwo
truskawkowej galaretki.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Jak to nie
pamiętasz? – Zachrypnięty, męski głos był tuż przy jego uchu, szarpiąc za
naprężone do granic wytrzymałości pragnienia niczym pochłonięty pasją skrzypek
przeciągający smyczkiem po strunach instrumentu. Przełknął głośno ślinę,
wyrzucając sobie w myślach, że znów się poddał i stopniał pod wpływem jego
bliskości. Wystarczało tak niewiele, by mógł się zatracić… Tak niewiele, bądź
żar miłości tlącej się w jego duszy był jego jedyną słabością. Miłość to
słabość, a jednocześnie największa siła… Bo tylko kochając możemy zdobywać góry
i niszczyć strach, tak, jak odsłaniać najbardziej podatne części siebie na
zranienie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Tak to, o –
odpowiedział krótko. Wciąż starał się zebrać na odwagę i wyjawić mu całą prawdę
wraz ze szczegółami, lecz co otwierał usta, to zaraz je zamykał. Strach
paraliżował go, a niemożność przewidzenia konsekwencji skutecznie odwodził od
piśnięcia choćby słówka.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Jak to: tak
to, o? Musisz coś wiedzieć. – Bill objął jego nadgarstki dłońmi i
rozluźnił zniewalający go splot ramion,
a następnie zapadł się w miękkości obitej szarym pokrowcem sofy. Westchnął, nie
spoglądając na Toma, bo szczerze nie mógł znieść siły jego spojrzenia. Ta
iskrząca czerń budziła uśpione demony, stawała się przyczyną jego zagłady i
bólu tej części serca, którego nie zaleczą nawet najdroższe medykamenty.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Wiesz co,
Tom?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Spojrzał na
niego z twarzą zastygłą w martwym wyrazie, zmarszczył czoło i gestem
zasugerował, by mówił dalej.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Naprawdę
nienawidzę ludzi – Ni z gruszki, ni z pietruszki, wypalił Bill, wpatrując się w
Toma jak orzeł w swą ofiarę, którą miał zamiar schwycić. To stało się tak
nagle, tak nagle zobojętniał na wszystko, co się wydarzy. Albo mu wybaczy, albo
go pożegna. Trudno. Chowając myśli i uczucia we wnętrzu swojej głowy ani nie
zyska, ani nie straci, lecz gdy wyjawi je ktoś inny, zaczną się kłopoty. –
Wśród wszystkich zwierząt, jakie żyją na Ziemi – gadów, ptaków, ssaków – nie ma
gorszego, niż człowiek. Lew, jako drapieżca zabija z potrzeby, a człowiek? Robi
to dla zabawy, z nudów, dla satysfakcji. Zwierzę broni członków swej grupy,
gotowe oddać życie w walce o swoich, a my, ludzie? Wykluczamy siebie nawzajem
wskazując najsłabsze ogniwo, skazujemy je na samotność. Ranimy, dopóki serce
nie stanie się skruszoną taflą szkła… Czarną dziurą, pochłaniającą każdą
wpuszczoną w nią wiązkę światła… - Zamilknął na chwilę. Wsparł łokcie o kolana,
chowając twarz w dłoniach. – My. Jesteśmy najgorsi.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Okej, ale
do czego zmierzasz? – Tom zdążył już zgłupieć od całej tej przemowy, a gdyby
było to możliwe, nad jego głową zabłysnąłby wielki, jarzący się czerwienią znak zapytania. Bill
wciąż milczał, więc dodał: - Więc?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Mężczyzna
odjął dłonie od twarzy, wyglądając nagle na zmęczonego, o dziesięć lat
starszego człowieka. Odchrząknął, zwilżył wargi, a następnie odezwał się: </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
- Przespałem
się z innym.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Czuliście
kiedyś jak zamarza świat, a ciało staje się wiotkie…? Gdy wydźwięk prawdy
strąca was z nóg, bo choć doskonale o niej wiedzieliście, wciąż tliła się
nadzieja, że to tylko wytwór wyobraźni, coś pozbawionego realnych kształtów.
Ot, niczym duch pozbawiony cielesnej powłoki. Serce przestaje bić, oddech
zwalnia, na twej twarzy maluje się szok… I co dalej? Co dalej? Jak żyć, jak nie
zabić, jak cofnąć czas?</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
Chwilę później
zorientował się, że siedzi okrakiem na biodrach Billa, przypierając go <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>za szyję do tkaniny oblekającej siedzenie.</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-30357507143685019642016-12-22T21:47:00.001+01:002016-12-22T21:47:37.580+01:0018, część 2 <div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 36.0pt;"> Rozdział XVIII, <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 28.0pt;">część II.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Carmen? – zagrzmiał, bez mrugnięcia okiem wpatrując w piękną kobietę przed
sobą. Przecież nie mógł zapomnieć jej twarzy, lunatycznie odwiedzała go w snach
niemal każdej nocy. Przyczyna jego zagłady i może małe pragnienie…? Może jej
fizyczność oddziaływała na niego w zły sposób, może wyzwalała w nim uśpione
żądze, które jego męskość podświadomie pragnęła ugasić? Może, ale… Wiedział
przecież kogo tak naprawdę kocha i jak wiele zniszczył poddając się złym
podszeptom umysłu. Musiał być silniejszy, nie pozwolić, aby historia zatoczyła
koło. Miał przychylność Billa, ba, nawet pozwolił mu się dotknąć, całować, więc
teraz kiedy ta cienka nić porozumienia ledwie została odbudowana, ma to
zniszczyć? Po jego trupie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Już nie pamiętasz? – zdziwiła się sztucznie, układając pełne usta w dzióbek. –
Cóż, zbyt bystry nigdy nie byłeś… - zadrwiła, podpierając się dłońmi w talii.
Jej cyniczny uśmieszek doprowadzał go do szału! Miał chęć złapać ją za te
sztuczne, czarne kudły i wyszarpać, dopóki fałszywe kosmyki nie odkleją się od
skóry jej głowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Co tu robisz? Ty w takim miejscu? Myślałem, że to porządna impreza i nie
wpuszczają dziwek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Muzyka
dudniła w jego uszach, kolorowe światła zlewały w jedną całość, zabrakło w
płucach tchu. Coś mówiło mu, że wszystko zostało ukartowane i to, że spotkał
się akurat teraz z nią twarzą w twarz nie jest przypadkiem. Byłby zdolny
uwierzyć w to, gdyby wcześniej nie przyuważył Billa opuszczającego imprezę z
jegomościem, któremu dziwnie patrzyło z oczu. A może tylko mu się wydawało? W
końcu jego twarz widział jedynie z daleka, nie był w stanie powiedzieć zbyt
wiele…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Nie dość, że mało bystry, to jeszcze cham! – Wydęła usta, zmieniając pozycję.
Przez chwilę zniknęła Tomowi z pola widzenia, a następnie zlokalizowała się tuż
za nim, opierając drobne dłonie na jego umięśnionych barkach; poczuł jak długie,
wystylizowane paznokcie wbijają się w jego skórę przez materiał marynarki. –
Ale za to wciąż seksowny… - Przybliżała się, by zagryźć płatek jego ucha między
zębami, odurzała wonią słodkich, ciężkich perfum. Jeszcze mocniej zakręciło mu
się w głowie, złość wezbrała w jego wnętrzu niczym fale na wzburzonym oceanie.
Czuł obrzydzenie, niechęć, pragnienie mordu, uduszenia tej poczwary! Nie, on
tego nie wytrzyma… Ten dotyk palił i to bynajmniej nie w dobrym guście. Palił,
bo czuł się brudny. Czuł się ohydny i obdarty z godności, honoru, własnego ego.
Czuł, że jeżeli tego nie przerwie, coś obumrze w nim bezpowrotnie i kto wie?
Może żeby wyzbyć się tych uczuć, byłby zgoła gotów znów rzucić się w wir
przygody i nie daj Boże, przelecieć ją przy ludziach?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Tom odwrócił się prędko i złapał ją za
nadgarstki, odsuwając od siebie na bezpieczną odległość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Szmaty nie są w moim guście. – wycedził przez zaciśnięte zęby, a następnie
odepchnął ją szorstko. Zachwiała się na własnych nogach, drżącymi kończynami
zataczając się o parę metrów w tył, po czym upadła na twardą posadzkę. Od razu
uniosła się na łokciach, obrzuciwszy go jadowitym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Tak teraz traktuje się kobiety?! Ochrona?! Gdzie jest ochrona! Proszę go
wyprowadzić! To… to! To jest jakiś…! - zachłysnęła się powietrzem, celując w
Toma palcem wskazującym. – Znęca się nade mną! Próbował mnie molestować i
zgwałcić! Naruszył moją nietykalność cielesną!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Sam wyjdę. – Skinął głową w stronę nagromadzonego wokół nich tłumu ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
-
Dewiant! Zboczeniec! PEDAŁ!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Jednak
nie zdołał tego usłyszeć, myślami był daleko stąd… Błądził i potykał się przez
to, czego nie wiedział. A chciał wiedzieć… Chciał wiedzieć gdzie jest Bill,
uwolnić go, odebrać, zdobyć. Był wściekły, nie wiedział co bardziej go dręczy;
żal, że mógł z własnej woli wybrać innego, czy złość, że ktoś to wszystko
ustawił…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Podświadomie
czuł, że dzieje się coś niedobrego…<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 72.0pt;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> </i><i>Ogień przeszył moje ciało, gdy zamknęły
się za nami drzwi przypadkowego, luksusowego, hotelowego pokoju. Byłem
zamroczony pożądaniem, a mój świat zniknął, zawęził się do tego pomieszczenia,
tego ułamka wszechświata, na który składaliśmy się my, w tej chwili – razem,
jako jedna całość idealnie dopełniająca luki powstałe przez upływ czasu. W
końcu, po tylu latach czekania, w końcu był mój! Bardziej niż chętny i
podniecony, wręcz spragniony.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Szukał wargami moich
warg, lunatycznie błądził po
odznaczającym się na szyi zgrubieniu patetycznie nazwanym jabłkiem Adama. Przygryzł
skórę podbródka, a następnie wpił się w moje usta jak zwodzony uzależnieniem
lekoman. Całował zapamiętale, szalenie, jakby brakowało mu pożywienia,
zapomniał czym w istocie jest rozsądek. Chwyciłem dłońmi jego wąskie barki i
przesunąłem palcami wzdłuż ramion, zacisnąłem w dłoniach skórę na jego biodrach
i bez skrupułów rzuciłem bezwładne ciało na śnieżnobiałą pościel. Machinalnie
uniósł się na łokciach i zdmuchując rozwichrzone włosy z twarzy, rzucił mi
wyzywające spojrzenie. Na jego ustach czaił się złośliwy uśmiech, a w oku
zabłysnął podstępny ognik. Szybko skonfrontował się z rzeczywistością i usiadł
w siadzie skrzyżnym; schwyciwszy poły mojej marynarki, gwałtownie przyciągnął
do siebie, otarł torsem o mój wciąż skryty za białą koszulą od garnituru i
pociągnął na siebie, oplótłszy uda wokół moich bioder niczym ośmiornica schwyciwszy
swą ofiarę. Poczułem jak wsuwa dłonie pod materiał na moich plecach i kluczy
długimi, zziębniętymi palcami po ich powierzchni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> A więc chciał się
bawić…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> - Nie drażni się lwa,
przebywając z nim w jednej jaskini – zaśmiałem się – To moja jama, będzie tak,
jak ja chcę. – Mój ton sam w sobie oświadczał, że nie życzę sobie żadnych
sprzeciwów. Posłusznie zwrócił mi wolność, odrzucając ramiona za głowę.
Wyprężył swe ciało, przymknąwszy powieki koniuszkiem języka lubieżnie przesunął
po konturach swoich warg.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Gwałtownie
wciągnąłem powietrze, zsuwając marynarkę ze swoich ramion; odrzuciłem ją za
siebie. Byłem podekscytowany, chciałem go, chciałem jak najprędzej pozbyć się
zbędnego materiału, który wciąż okrywał moje ciało. O czym, do kurwy, myślałem,
ubierając się? Powinienem wiedzieć lepiej, nie pozwolić, aby takie szczegóły
zabierały mój cenny czas w chwilach jak ta!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Ułożył
dłoń na moim karku, między palcami drugiej zaciskając materiał białej koszuli
na moim torsie; furiacko przyciągnął mnie do swojego ciała, przechylił głowę i
z łatwością odnalazł powrotną drogę do moich ust. Wpił się w nie, pochłonął
jakby jego ciało smagał głód, a warg nie całował nikt, od dawna. Poczułem ich
miękkość, strukturę, każdą, nawet najmniejszą zmarszczkę na ich powierzchni.
Poczułem chłodny metal kolczyków utkwionych po obu stronach jego warg, gdy
niecierpliwie poruszał nimi, chcąc zdobyć więcej, wpić się głębiej, złączyć
swoją ślinę z moją śliną. Parsknąłem śmiechem w ten pocałunek, przejmując
inicjatywę; przesunąłem wierzchem palców od jego wystającej grdyki przez
załamanie łączące szyję z głową, następnie ująwszy jego podbródek między kciuk,
a palec wskazujący, przechyliłem jego twarz w prawo, dając sobie lepszy dostęp
do jego słodkich ust. Rozchylił je ulegle, wpuszczając mnie do środka, łakomie
czekał na tą chwilę. Czułem to. Elektryczność przepłynęła przez pion mojego
kręgosłupa, docierając do zwieńczenia kości ogonowej, co spowodowało, że każdy
z drobnych włosków obrastających moje ciało stanął dęba, a skóra pokryła się
grubą połacią dreszczy. Eksplorowałem wnętrze jego ust językiem, nie dając
Billowi możliwości, żeby odpowiedział na jego pieszczotę. Zresztą, nie chciałem
tego. Chodziło tylko i wyłącznie o moją przyjemność, o to, że teraz jest mój i
miałem głęboko w dupie, że coś może być dla niego przykre, czy nieprzyjemne.
Zasłużył na tą odrobinę cierpienia za wszystkie upokorzenia jakie musiałem
przez niego przejść, zasłużył.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Wepchnąwszy
mu język niemal do gardła, schwyciłem w garście koszulkę na jego piersi i
niemal ją rozdarłem, w końcu podciągając materiał pod same pachy; wtedy
rozłączyłem nasze usta, dając mu odetchnąć, a prozaiczna, licha bokserka poległa
jak żołnierz na polu bitwy, tuż obok naszych stóp. Ledwo łapał oddech,
trzymając dłonie na moich barkach; narkotyk działał coraz mocniej, niwelując
prawdopodobieństwo, że kiedy będzie już po wszystkim, zapamięta cokolwiek z
tego, co mu zrobiłem. Uśmiechnąłem się złowieszczo, szarpiąc się ze sprzączką
jego paska, która – po chwili – wraz ze spodniami i bielizną jaką miał na sobie,
upadła obok wcześniejszego materiału.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Oderwał
swoje plecy od materaca, a moje dłonie wsunęły się pod załamania jego kolan,
podsadzając, aż oplótł mnie udami wokół bioder. Jego nagie ciało wyglądało
cudownie w połączeniu z moim – wciąż – całkowicie ubranym. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Uniósł
ramię, zanurzając długie, smukłe palce w czerni włosów na głowie; pociągnął,
dopóki peruka nie odczepiła się od siateczki przykrywającej jego naturalne, nie
za długie blond włosy, odrzucił ją w kąt sypialni, czyniąc to samo z lichym
materiałem odgradzającym kosmyki od jej sklepienia. Rozwichrzył je dłonią, a
przez co kilka pojedynczych opadło mu na oczy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Nie
mogłem się powstrzymać; obłożyłem jego twarz milionem muśnięć, liźnięć,
przygryzień. Przesunął językiem po konturach warg, wzdychając ponętnie. Paznokcie
Billa wczepiły się w skórę na moich plecach żłobiąc na niej krwiste smugi,
korytarze, którymi rwie się rzeka zrodzona z rozkoszy i pragnień,
niecierpliwości umysłu strawionego przez post.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm;">
<i> Jego
ciało… Idealnie wyrzeźbione, gładkie i szczupłe, delikatne acz szorstkie.
Męskie, a miejscami dziewczęce. Tak smaczne, tak spragnione, jakby nigdy nie
zaznało magii dotyku… Chętne by mnie poznać, poznać każde zgrubiałe przez czas
wybrzuszenie na moich dłoniach. Jedną z nich objąłem jego gorący policzek;
wręcz palił żywym ogniem, przewiercał się przez mięso i rozgrzewał mą kość.
Wtulił twarz w jej płaszczyznę, a ja zachwyciłem się jak idealnie pasuje do jej
wielkości, kształtu. Zupełnie tak, jakbyśmy zostali stworzeni dla siebie, a
ktoś, niepostrzeżenie, postanowił zabić naszą miłość w zalążku. Przymknął
powieki, a następnie rozwarł je, wpatrując się we mnie kusząco. Musnął
wilgotnymi wargami skórę na mojej dłoni.<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 72.0pt;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wróciłem do niego odziany jedynie w bokserki,
z opakowaniem prezerwatyw w ręku. Z pulsującym, nabrzmiałym członkiem i ogromną
chęcią, by w końcu go posiąść, a on… Rozwalony na wszystkie strony świata, z
lekko przechyloną w lewo głową, po prostu spał. Wątła, naznaczona wieloma
tatuażami klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo, a z ust, ze świstem,
wypuszczał nagromadzone w płucach powietrze. Wyglądał jak anioł, który spadając
z wysokości połamał skrzydła, a w efekcie je stracił. Był taki piękny…
Nieskazitelny, delikatny, cudowny… Zapomniałem jak się oddycha i przysiadłem na
skraju łóżka, odkładając odnaleziony wcześniej w torbie przedmiot na satynową
pościel. Miałbym go teraz budzić…? Niszczyć ten idealny obraz, dzieło natury,
jej idealny wręcz oddźwięk? Nie miałbym serca… W sumie i tak go nie mam. Ale
też nie zamierzam informować go o tym, że do niczego nie doszło. Jak na razie
musiałem pocieszyć się tym, że widziałem go takiego, jakim stworzyła go natura,
w okowach nagości i grzechu, że pokazał mi na co go stać i jaki jest wtedy,
kiedy wodzi nim pragnienie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ułożyłem się bokiem do niego, podpierając
głowę na ręce zgiętej w łokciu. Wierzchem wolnej dłoni przesunąłem wzdłuż
odznaczającej się kości policzkowej uśpionego kochanka, zjechałem na szyję,
wyczuwając jego puls – był szybki, pędził niczym rwące, górskie potoki, choć
przecież uśpiony winien być spokojny. Najwidoczniej alkohol ma na niego zły
wpływ. Albo wycieńczony organizm.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ale zaraz, Theo, od kiedy przejmujesz się tym
co wolno, a czego nie wolno? Możesz po prostu go zerżnąć i odebrać należne
sobie, wziąć i nie patrzeć za siebie. Więc co cię powstrzymuje? Czyżby nagle
odezwało się sumienie? Od kiedy, kurwa, przejmujesz się czy ktoś jest zdrowy,
czy chory? Straciłeś rozum? Ogarnij się!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Odwróciłem się tyłem, zaciskając mocno
powieki.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wyciszyć głosy, te dręczące szepty, nakazy
podświadomości! Zasnąć, zatracić się w nicości, rozpłynąć się w czerń.
Zapomnieć. Nie istnieć. Być jak kropla wody wsiąkająca w piasek, tak istotna, a
jednocześnie zauważana przez niewielu. Być, ale nie być. Być. I zdechnąć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wsłuchałem się w swój oddech, w jego oddech.
Odwróciłem się gwałtownie i zagarnąłem jego ciało w objęcia silnych ramion,
pozwalając sobie na dotyk. Więcej miał nie będę. Tyle czekałem, dam radę
poczekać jeszcze dłużej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Teraz liczy się jego zapach, jego spokój,
jego obecność… Moja miłość do niego, która rozkwita niczym kwiat na pustyni,
tuż po deszczu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nigdy nikogo tak nie kochałem…<o:p></o:p></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 72.0pt;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Był
jak nadciągający wicher. Niespokojny i niezrównoważony, pełen agresji i głęboko
skrywanej urazy. Jego oczy, piękne i dzikie, naturalnie czekoladowo-orzechowe,
teraz zasnuły się błękitem szaleństwa i smutku, gdzie miejsce czarnych nici
tęczówki zajęły perliste krople deszczu. Kim się stał, jeżeli nie potworem
niszczącym wszystko, co spotka na swej drodze? Kim…? Stał się wszystkim, czym
nie chciał się stać; tym, czego się wyrzekł. Na drodze donikąd stracił
umiejętność odczuwania, która miała go chronić. Samego siebie obdarł z
niewinności i wrażliwości, a na świat spoglądał nieczułym, martwym okiem.
Czując, machinalnie zabijał nagromadzony żal w zalążku. Nie chciał, nie mógł,
nie potrafił być słaby – nie potrafił nikomu ofiarować możliwości, by go
zabito, zdeptano, podtarto nim buty. Przecież już kiedyś na to pozwolił… I
tylko on wiedział jak bardzo wtedy cierpiał…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Przetarł
twarz miękkim ręcznikiem i podtrzymując go w linii kości policzkowych, spojrzał
na swoje oblicze w lustrze. Zmęczone, podkrążone oczy, z nielicznymi
zmarszczkami i sino-purpurowym zabarwieniem tuż pod nimi. Puste, matowe,
pozbawione iskry. Smutne. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Odwrócił
wzrok i wyszedł z łazienki, odrzucając ręcznik na podłogę. Trudno, gosposia i
tak posprząta rano. Nie chciało mu się martwić o coś tak błahego jak kawałek
materiału niedbale rzucony na panele. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Wina
wypalała piętno na jego sercu, choć był pewien, że został pozbawiony skrupułów
przez to, czego nauczyło go życie. Tymczasem czuł do siebie wstręt i niechęć,
niechęć tak silną, że gdyby mógł, roztrzaskałby w drobny mak wszystko, co tylko
przypominało mu o samym sobie. O tym, co zrobił. W końcu zawsze winił Toma za
to jakim był skurwysynem i jak to go zdradził, a tymczasem co zrobił…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Schlał
się jak ostatni cep i pozwolił, by zerżnięto go jak sukę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Czuł
się jak dziwka. Ostatnia kurwa, niewarta złamanego centa; ktoś, kto powinien
skończyć w rynsztoku, a nie między zdrowymi ludźmi. Tymi uśmiechniętymi
twarzami, rzucającymi mu pogardliwe spojrzenia, skryte pod maską ogólnej
serdeczności. Rzygał tym i rzygał tymi, którzy okazywali wobec niego choć
odrobinę fałszu. Wolał szczerość choćby tę najgorszą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Jeżeli
podczas świąt miał komuś życzyć zdrowia, choć szczerze życzył mu śmierci… Wolał
wspomnieć o swej nadziei apropos rychłego opuszczenia tego świata. Dlatego
nienawidziła go rodzina, nienawidzili go wszyscy, którzy jakkolwiek mu
podpadli. Wszak wiedział, że owa ludzka niechęć pochodzi jedynie z faktu, że
nie potrafią radzić sobie z prawdą, są przyzwyczajeni do kłamstwa i obłudy.
Takich jak on – szczerych i bezpośrednich – skazywało się na potępienie i życie
w samotności. Jako ta czarna owca, jako ten, który tu nie pasuje i nigdy nie
pasował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Musiał
porozmawiać z Tomem. Tylko jak ma do cholery to zrobić, skoro nie odbierał
połączeń od niego, nie odpowiadał na smsy…? Coś było nie tak, musiał o czymś
wiedzieć. Odnalazł swój telefon na szafce w przedpokoju, uprzednio przewracając
ciężką donicę wraz z rosnącą w niej rośliną. Przez chwilę patrzył żałośnie na
podłogę ubrudzoną ziemią, a następnie odwrócił się od całego tego bałaganu i
wszedł do salonu, gdzie rozwalił się w wygodnym fotelu i po raz kolejny wybrał numer
do tego, którego kocha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
Jeden
sygnał, drugi… Trzeci, czwarty, piąty…<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>„Hej, tu Tom. Jeżeli nie odbieram jestem
cholernie zajęty, więc zadzwoń później, pa”. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 8.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-70060695080450504242016-08-21T15:44:00.000+02:002016-08-21T15:44:07.935+02:0018, część 1<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 28.0pt;">Rozdział XVIII, <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 22.0pt;">część I.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-size: 10.0pt;">„Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. <o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-size: 10.0pt;">Miłość bez cierpienia nie jest miłością”.</span></i><i><span style="font-size: 10.0pt;"> </span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-size: 8.0pt;"> Jan Twardowski<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zostałem oślepiony blichtrem osobistości
plotkujących wokół mnie i blaskiem lamp zawieszonych na bogato zdobionych,
kryształowych żyrandolach zwisających z ociekającego złotem sufitu. Każdy z
reprezentantów wyższych sfer mienił się niźli diamenty w promieniach słońca,
strumień światła przechodząc przez pryzmat rozszczepiał się na siedem kolorów
tęczy, które promieniowały w każdy kąt pomieszczenia, niemal zalewały parkiet ulegając
zjawisku iryzacji. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Od całego tego przedstawienia zaczęły boleć
mnie oczy; oparłszy opuszkę kciuka i wskazującego palca o nasadę nosa,
przymknąłem oczy i wsłuchałem się we własny oddech, bicie serca, szum krwi
pędzącej żyłami. Hałas z wolna krył się za kurtyną ciszy, wyimaginowanego
spokoju. Byłem sam w pomieszczeniu pełnym ludzi i szczęścia, sam we własnym królestwie
zbudowanym z cegieł szarości i frasunku. Znalazłem się w świecie który dobrze
znałem, gdzie nic ani nikt nie był mi obcy. Nie czułem, że jestem z innego
świata, że odstaję od reszty. Odzyskałem nieskazitelność myśli i odczuć,
pożerającą mnie pustkę, która doprowadzała niemal do euforii.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wyprostowawszy plecy poluźniłem splot
krawatu pod szyją, następnie rozejrzałem się uważnie wokół siebie. Wzrok
leniwie przebiegał po roześmianych twarzach zgromadzonych gości, aż nagle,
niezauważenie, tuż pod moim ramieniem zlokalizowała się drobna azjatka ubrana w
granatową, obcisłą sukienkę do połowy uda. Między jej piersiami błyszczały
niewielkie, złote guziki, a do pukli hebanowych włosów przytwierdzony miała
kwiat, sztuczny, którego nazwy nie potrafiłem sprecyzować. Przebiegłem wzrokiem
od jej oczu, szerokiego nosa, pełnych, poprawionych chirurgicznie ust, na szyję,
ramię, bark i przedramię,
dopóki nie dostrzegłem okręgu tacy i trunku wypełniającego smukłe, wysokie
naczynia. Mienił się złotem, przerywany gdzie niegdzie pęcherzykami powietrza,
które pragnęły wyrwać się z gęstwiny cieczy i połączyć z cząsteczkami w
atmosferze.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Ma pan może ochotę? – zaszczebiotała, a
jej angielski akcent pozostawiał wiele do życzenia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Nie chcąc być niegrzeczny, ani zwracać na
siebie większej uwagi, ująłem między palce wąską nóżkę i podziękowałem
skinieniem głowy. Już odchodziła, jakby speszona, a wtedy przypomniało mi się,
że mogę tę kobiecinę wykorzystać do zdobycia potrzebnych mi informacji.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Przepraszam… Nie wiesz może, czy Bill Trümper
już się pojawił? – uśmiechnąłem się szarmancko, zawężając uścisk na jej
ramieniu. Zmarszczyła brwi i wydawało się, że się nad czymś zastanawia. Minęła
minuta, może dwie. Kobieta zacisnęła wargi i uniosła wzrok na mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Bill… Tak tak, on pojawi się tutaj. To
nasza gwiazda wieczoru – Zawahała się czy mówić dalej jakby właśnie zdradzała
największą i najlepiej strzeżoną tajemnicę w swoim życiu, ale po kilku chwilach
uśmiech rozlał się na jej twarzy, rozjaśniając ją i czyniąc przyjemniejszą dla
oka. – Ma być o ósmej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Dziękuję… - spojrzałem na plakietkę, którą
miała przytwierdzoną do uniformu. – Ria. Możesz odejść. – Wykorzystała okazję i
odeszła, a zanim to zrobiła, skorzystałem z możliwości i porwałem jeszcze
jednego drinka. Trzymając go między palcami obróciłem się i przytknąłem krawędź
drugiego kieliszka do ust, zwilżając ich powierzchnię słodkawym, rześkim
szampanem, w którym wyczułem kwiatową nutę, smak brzoskwiń i chyba miodu, acz
tego ostatniego stuprocentowo pewny nie byłem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Kątem oka spojrzałem na szeroką tarczę
zegarka na swoim nadgarstku dostrzegając, że godzina, o której mówiła azjatka –
prawdopodobnie Koreanka z domieszką innej, obcej krwi – dawno już minęła.
Krótsza wskazówka ułożyła się niemal dokładnie na godzinie ósmej, podczas gdy
dłuższa, żywsza, bardziej ruchliwa, spoczywała na nieruchomej, pozbawionej
życia trójce. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zrobiłem kwaśną minę.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Musi gdzieś tu być, musi… Musi! Może nawet
obok mnie, a ja jestem tego zupełnie nieświadomy? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zaczęły pocić mi się dłonie. Czuję lepkość
między palcami, zimny pot oblewający pion kręgosłupa. Lodowate dreszcze
biegnące autostradą połączeń nerwowych, docierające do cebulek włosowych, które
unosząc się uwypuklały wzgórki dreszczy i płaszczyznę niewzruszonej skóry
między nimi.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wycisz myśli, wycisz je! Wycisz, wycisz, wycisz…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Pum pum, pum pum, pum pum! <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Uspokój się…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dum dum, dum dum, dum dum!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Niech to dudnienie ustanie… Te głosy, które
słyszę, które mówią do mnie; echo słów rozbija się o ściany mojej czaszki
doprowadzając do obłędu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Cisza, kurwa! – Nie zorientowałem się, że
zaciskam głowę w dłoniach w których wcześniej spoczywały kieliszki; upadłszy na
ziemię, rozkruszyły się na tysiące drobnych, iskrzących drobinek pochowanych w
wilgotnej mogile resztek trunku zaburzającego koordynację psychoruchową. Mój
krzyk przybrał formę fizyczną, co również umknęło mojej świadomości. Kilkoro
gości spojrzało na mnie zdziwionych, jeden nawet parsknął pod nosem, ale owe
zdarzenie nikomu nie wydało się na tyle poważną fanaberią, żeby fatygować
służby specjalne.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ot, zwykły, naćpany człowiek – pomyśleli,
puszczając zaistniałą sytuację w niepamięć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>A ja pobladłem, zrozumiawszy jak poważny
popełniłem błąd i jak fatalne może mieć skutki. Nie przewidziałem napadu lęku,
paniki, które chronicznie powracały, dając mi wolną drogę w poszukiwaniu wrót
piekieł. Jasna cholera, że akurat teraz, kiedy jestem tak blisko! Teraz, kiedy
zaledwie krok dzieli mnie od…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Uniosłem wzrok w kierunku marmurowych
schodów, którymi – nonszalancko trzymając się oszlifowanej poręczy – schodził
Bill, wysyłając wszystkim cudowny, szeroki uśmiech i machając otwartą dłonią w
bliżej nieokreślonym kierunku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zauważyłem coś dziwnego… To był ten sam
Bill, którego poznałem w szkole, którego pragnąłem i pokochałem. Choć dziś był
już starszy, nałożył na głowę perukę o kruczoczarnych, półdługich włosach,
które miękko opadały na jego szczupłe ramiona. Nie zauważyłem odznaczającego
się kilkudniowego zarostu na jego twarzy, co oznaczało tyle, ile to, że
specjalnie na tą okazję musiał się go pozbyć kilkoma sprawnymi pociągnięciami
maszynki. Z tej odległości nie potrafiłem ocenić jak wielka jest jego
metamorfoza, aczkolwiek niepodważalnym faktem była także czarna obwódka oczu i
błyszczące, pełne, niewinnie różane, usta.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Był nieskazitelnie piękny. Jego uroda
dopełniła atmosferę syntetycznym ogniwem, który wyparł tlen z płuc wszystkich
tu zgromadzonych. Wyglądał jak senne marzenie, spełnienie najskrytszych
pragnień… Poczułem jak moje wnętrzności zawiązują się na supeł, w gardle
powstaje gula, a podbrzusze oblewa potężna, zniewalająca fala gorąca. Członek w
moich spodniach machinalnie stwardniał napierając na materiał bielizny; czułem
dyskomfort, potężny i nieznoszący sprzeciwu. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Musiałem go zdobyć i zmusić, aby ulegle
wyprężył się pode mną; ukazał kształt nagich pośladków, pleców; objął wargami
jego główkę; stękał jak posłuszna suka. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zbiegł po ostatnich kilku stopniach, od razu
zostając porwany w okrąg życzliwych mu osób; kilkoro mężczyzn i kobiet z
potężnymi, ciężkimi lustrzankami biegało wokół nich starając się o jak
najlepsze ujęcie dla swoich zdjęć. Przycupnąłem przy jednym ze stolików,
zaczepiwszy tą samą dziewczynę z obsługi, poprosiłem o szklankę wody z cytryną.
Musiałem całkowicie zniwelować działanie alkoholu, – choć jego ilość w moim
organizmie była znikoma – aby przystąpić do działania. W ukrytej kieszonce
garnituru, odziana w foliową torebkę z zatrzaskiem, spoczywała tajemnicza broń
jaka miała ułatwić mi wydostanie się z tej imprezy wraz ze swoją ofiarą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Którą przerżnę tak, aż zedrze sobie gardło
od krzyków.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Ofiarą, której pozbawię resztek niewinności,
resztek wolnej woli…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>W obscenicznym akcie przemocy, wyuzdania,
części ciała idealnie dopasowujących się do siebie. Urywanych oddechach.
Wiotkości mięśni, siły muskularnych ramion, pchnięć bioder i wilgotnych
odgłosów oddzielających się od siebie fizyczności.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Czekałem jak sęp górujący nad padliną, jak
noc tęskniąca zmierzchu, żeby przykryć nieboskłon granatem zapomnienia. Czaiłem
się, ostrzyłem zęby, warowałem jak wygłodniały pies nad kością. A okazja
nadarzyła się kilka godzin później, kiedy Bill, już nieco wstawiony, podszedł
do niedawno otwartego baru, gdzie każdy mógł zamówić drinka, jakiego tylko
mógłby sobie wymarzyć. Od kolorowych margherit, przez orzeźwiające mojito,
złocistą whiskey, aż po mocny, szybko uderzający do głowy absynt. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Prędko, uważając by pozostać niezauważonym
jak lampart obserwujący swoją kolację zza zeschniętych traw, przeszedłem przez
parkiet i zlokalizowałem się tuż obok niego. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Wsparł się łokciami o dębowy kontuar,
wpatrując zawzięcie w zbiór alkoholi. Widać było, że ma trudności z wyborem
odpowiedniego napoju… Był tak pochłonięty przez własne myśli, że nawet mnie nie
zauważył!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i> Punkt
dla mnie. Pora, aby działać. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Tik, tak. Tik, tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Zegar śmierci ruszył.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Czerwień świateł musnęła mocno zaznaczoną
kość policzkową Billa rozlewając się na jego
całą powierzchnię; lubieżnie zsunąwszy się na łuk wystającego obojczyka dosięgło
obnażonego barku. Lubił kusić, uwodzić, zniewalać. Stąd zmiana kreacji na
obcisłe, skórzane spodnie i jasną, ściśle przylegającą do skóry bluzkę. Jakby
robił to specjalnie, jakby robił to dla mnie, jakby chciał należeć do mnie i
nigdy nie złamać – jeszcze niewypowiedzianej – obietnicy o… przynależności.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Niby przypadkiem trąciłem łokciem literatkę
wypełnioną płynem stojącą tuż obok jego ręki; szkło zachwiało się
niebezpiecznie, przechyliwszy się na lewo opadło na drewniany blat z głuchym łoskotem.
Złocista ciecz, zorientowawszy się, że nie ograniczają jej już żadne granice,
że brak przezroczystych, wysokich, szklanych ścian zwraca jej wolność, znalazła
drogę ujścia i pobiegła ciurkiem prosto na ubranie mojego towarzysza, obficie
je zwilżając. Z jego gardła wydobył się krzyk, a może pisk tak głośny, że przez
chwilę zdołał zagłuszyć wypełniającą przestrzeń muzykę. Musiałem zdusić w sobie
chęć roześmiania się w niebogłosy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Och… Przepraszam – wydusiłem zdławionym
głosem. Moja twarz zastygła w wyrazie szczerego pożałowania dla swojego
ślamazarstwa. – Poproszę chusteczkę – rzuciłem do barmana, który pospiesznie
podał mi jakąś – niezbyt czystą – szmatę, jaką, bardziej niż chętnie, zacząłem pocierać
koszulkę na jego piersi; w zamyśle płyn miał przeniknąć z włókien jednego
materiału na włókna drugiego, ale, oczywiście, na niewiele się to zdało. Czułem
pod opuszkami palców gorąc jaki bił od jego skóry przez ubranie, co wypełniło
moje myśli sennymi wyobrażeniami na temat tego, jaka jest w dotyku w
rzeczywistości. Czy jest gładka i śliska jak jedwab, szorstka i chropowata,
jakby zaniedbana? Czy pachnie olejkiem kwiatowym, kokosem i migdałami, a może
to inny, bardziej orientalny zapach? Pragnąłem zanurzyć nos w jego włosach,
polizać je, skosztować koniuszkiem języka smaku skóry za jego uchem. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Uważaj kurwa co robisz, kretynie – warknął
rozwścieczony i nim zdążyłem się zorientować, wyrwał skrawek materiału z moich
dłoni. Odetchnąłem w duchu, uciszając potwora, który chciał po prostu złapać go
za gardło, przyprzeć do blatu, zsunąć spodnie do połowy ud i pozwolić męskości
wsiąknąć w niego niemal tak, jak whiskey wsiąkała w jego ubrania. Ugh… Wspominałem
już, że nawet w takim stanie rozpalał moje zmysły? Doprowadzał mnie do obłędu,
och, gdyby tylko wiedział…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Przepraszam za swoją ciamajdowatość…
Powinienem bardziej uważać. – Odezwałem się po paru minutach spędzonych na
wlepianiu wzroku w jego poczynania. Starannie dobierałem słowa, przywołując na
usta ton skruszonego człowieka. Zawiesiłem spojrzenie na swoich pustych
dłoniach, po czym poluzowałem splot krawatu pod szyją i uśmiechnąłem się do
niego kątem ust. – Czy mogę zreflektować się za to niefortunne wydarzenie
zamawiając ci kolejnego drinka? W końcu...<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Nie pieprz, tylko to zrób. Zmarnowałeś mój
alkohol. – Uniósł brew i kącik ust w wyzywającym geście. Pewne było, że w jego
organizmie krąży już dość etanolu by przeciążyć system, a mokre ubranie stało się tylko
niekomfortowym dodatkiem o którym zapomni, gdy znów obejmie wargami kant
szklanki i zanurzy usta w trunku.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- To mi się podoba – zaśmiałem się i
skinąłem dłonią na mężczyznę stojącego za kontuarem, który w tej chwili
obsługiwał innych gości. Nienawidziłem czekać nawet, jeżeli innego wyjścia nie
miałem.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Zrujnowałeś mój ubiór i dobry humor, masz
jeszcze czelność się śmiać? – łypnął na mnie spode łba, odchylając się na
krześle. Wsparł się łokciami o jego oparcie, zawzięcie świdrując wzrokiem ludzi
bawiących się nieopodal nas.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Człowiek widać, że zmęczony życiem zjawił
się przy nas; spojrzałem przenikliwie w jego oczy, ciemne sińce pod nimi,
zastanawiając się – co go aż tak złamało? Kłótnia z żoną? Samotność? Głowa
pełna marzeń, które nijak mają szansę na spełnienie? <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Co podać? – zapytał, wycierając ręce w
szmatę przewieszoną przez szlufkę w roboczych spodniach. Westchnął
zniecierpliwiony, wystukując o blat tylko sobie znany rytm.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- Dwa razy to samo, na co ma chęć ten pan. I
rad byłbym… - wyjąłem z kieszeni spodni portfel, szukając banknotów o
odpowiednim nominale. W końcu znalazłem kilka studolarówek, zgiąłem je i
uważając, aby nikt nie zauważył, przesunąłem przez blat w jego kierunku. –
Gdyby obsługa była częściej na naszą wyłączność. Zgodzisz się? – Wbiłem w niego
wyczekujący wzrok. Czekałem, nie zniżając spojrzenia choćby o milimetr, byłem
wymagający i nieustępliwy. W końcu ugiął się, skinąwszy lekko głową.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Dostawszy do rąk swoje drinki, pozwoliliśmy
ciszy przejąć kontrolę. Ale trwała tylko krótką chwilę, bo Bill ponownie
uraczywszy własne zmysły alkoholem, nakręcił się jak katarynka, nie przestając
mówić. Paplał i paplał, gadał po to, żeby gadać. Wspominał o tym, co robił wczoraj,
o swoich sercowych rozterkach, choć nie wychwyciłem trzech liter, które
układały się w imię jego miłości. To śmieszne… Gdyby tylko wiedział, że wiem o
nim samym być może więcej, niż on sam… Czy bałby się mnie? Czy wciąż siedziałby
u mojego boku tak beztroski, wyluzowany, uśmiechnięty? Zdawało się, że
zapomniał o drobnym incydencie, który spreparowałem bezczelnie, ażeby mieć
wymówkę do rozmowy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Bill stawał się coraz bardziej wstawiony
podczas, gdy mnie omijało zgubne działanie alkoholu. Powoli sączyłem wciąż tego
samego drinka, którego zamówiłem na początku; udawałem jednak, że biorę ich
więcej, a chłopak był tak zaaferowany rozmową, że nie zorientował się nawet, iż
moje słowa nijak nie trzymają się prawdy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>Sięgnąłem dłonią za pazuchę marynarki,
sięgając palcami do małej kieszonki po jej wewnętrznej stronie; chwyciwszy małą
torebeczkę ledwie koniuszkami szybko schowałem ją między uda. Wciąż byłem
czujny, aby jego wzrok nie przesunął się z mojej twarzy na ręce, ale szczęście
mi dopisało, bo gdy wyciągałem zawartość z opakowania, odwrócił się, żwawo
wymachując rękoma. Połowę jego słów zagłuszała głośna muzyka wydobywająca się z
wysokich kolumn, jakimi obwieszone były ściany. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- … i wtedy ja mu mówię… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- … ja bym tego nie założył nawet, gdyby
zaproponował mi to sam Yves Saint Laurent…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- … taki byłem pijany…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- …
chcę się pieprzyć…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i> -
… haha, zobacz w co ona się ubrała…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i>- …
gdzie jest Tom?… <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i> To
imię… Wściekłem się. Czułem, jak każdy nerw w moim ciele napina się, jak
wstrząsa nim sztorm, a ja tracę panowanie. Drżały mi dłonie i podbródek, nie
potrafiłem opanować swojego ciała, to, co się działo wprawiało mnie w coraz
większe zakłopotanie. W końcu przymknąłem oczy, głęboko wciągając powietrze,
mentalnie błagając nieistniejącego Boga o spokój. Nie odpowiedziałem, aby nie
zdradzić nerwowości w swoim głosie i, z udawanym uśmiechem, podałem mu kolejną
porcję ulubionej, krwistej Margherity. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i> Z
satysfakcją patrzyłem jak opróżnia szkło o rozszerzającej się czaszy z cieczy,
która miała zetrzeć mu jego imię z ust, na długo.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" style="width: 100%px;">
<tbody>
<tr>
<td><!--[endif]-->
<div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
<!--[if !mso]--></td>
</tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal">
<v:shapetype adj="18900" coordsize="21600,21600" id="_x0000_t65" o:spt="65" path="m,l,21600@0,21600,21600@0,21600,xem@0,21600nfl@3@5c@7@9@11@13,21600@0e">
<v:formulas>
<v:f eqn="val #0">
<v:f eqn="sum 21600 0 @0">
<v:f eqn="prod @1 8481 32768">
<v:f eqn="sum @2 @0 0">
<v:f eqn="prod @1 1117 32768">
<v:f eqn="sum @4 @0 0">
<v:f eqn="prod @1 11764 32768">
<v:f eqn="sum @6 @0 0">
<v:f eqn="prod @1 6144 32768">
<v:f eqn="sum @8 @0 0">
<v:f eqn="prod @1 20480 32768">
<v:f eqn="sum @10 @0 0">
<v:f eqn="prod @1 6144 32768">
<v:f eqn="sum @12 @0 0">
</v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:formulas>
<v:path gradientshapeok="t" o:connecttype="rect" o:extrusionok="f" textboxrect="0,0,21600,@13">
<v:handles>
<v:h position="#0,bottomRight" xrange="10800,21600">
</v:h></v:handles>
<o:complex v:ext="view">
</o:complex></v:path></v:shapetype><v:shape adj="14135" id="AutoShape_x0020_2" o:allowincell="f" o:gfxdata="UEsDBBQABgAIAAAAIQC2gziS/gAAAOEBAAATAAAAW0NvbnRlbnRfVHlwZXNdLnhtbJSRQU7DMBBF
90jcwfIWJU67QAgl6YK0S0CoHGBkTxKLZGx5TGhvj5O2G0SRWNoz/78nu9wcxkFMGNg6quQqL6RA
0s5Y6ir5vt9lD1JwBDIwOMJKHpHlpr69KfdHjyxSmriSfYz+USnWPY7AufNIadK6MEJMx9ApD/oD
OlTrorhX2lFEilmcO2RdNtjC5xDF9pCuTyYBB5bi6bQ4syoJ3g9WQ0ymaiLzg5KdCXlKLjvcW893
SUOqXwnz5DrgnHtJTxOsQfEKIT7DmDSUCaxw7Rqn8787ZsmRM9e2VmPeBN4uqYvTtW7jvijg9N/y
JsXecLq0q+WD6m8AAAD//wMAUEsDBBQABgAIAAAAIQA4/SH/1gAAAJQBAAALAAAAX3JlbHMvLnJl
bHOkkMFqwzAMhu+DvYPRfXGawxijTi+j0GvpHsDYimMaW0Yy2fr2M4PBMnrbUb/Q94l/f/hMi1qR
JVI2sOt6UJgd+ZiDgffL8ekFlFSbvV0oo4EbChzGx4f9GRdb25HMsYhqlCwG5lrLq9biZkxWOiqY
22YiTra2kYMu1l1tQD30/bPm3wwYN0x18gb45AdQl1tp5j/sFB2T0FQ7R0nTNEV3j6o9feQzro1i
OWA14Fm+Q8a1a8+Bvu/d/dMb2JY5uiPbhG/ktn4cqGU/er3pcvwCAAD//wMAUEsDBBQABgAIAAAA
IQCxuQjoRwIAAKEEAAAOAAAAZHJzL2Uyb0RvYy54bWysVNtu1DAQfUfiHyy/s9lrC1GzVbWlCKlA
pcIHeG1nY3A8ZuzdpHx9x0663ZY3RB6suR7PzPHk4rJvLTtoDAZcxWeTKWfaSVDG7Sr+4/vNu/ec
hSicEhacrviDDvxy/fbNRedLPYcGrNLICMSFsvMVb2L0ZVEE2ehWhAl47chZA7Yikoq7QqHoCL21
xXw6PSs6QOURpA6BrNeDk68zfl1rGb/VddCR2YpTbTGfmM9tOov1hSh3KHxj5FiG+IcqWmEcXXqE
uhZRsD2av6BaIxEC1HEioS2gro3UuQfqZjZ91c19I7zOvdBwgj+OKfw/WPn1cIfMKOKOMydaouhq
HyHfzOZpPJ0PJUXd+ztMDQZ/C/JXYA42jXA7fYUIXaOFoqJmKb54kZCUQKls230BReiC0POk+hrb
BEgzYH0m5OFIiO4jk2Q8W6w4k2RPQsIW5VOaxxA/aWhZEipep4ekNoBOY4YXh9sQMyNq7Euon5zV
rSV+D8KyxXJ1lvkn0DGYpCfY3CpYo26MtVnB3XZjkVFqxW/yN1YUTsOsY13FF7PzVa7ihS8/an0E
if0sx9h9S6MZgFdT+hKuKMlMT/eVmSo8ouRxvLgAYe9UTk6EfBzlKIwdZMq2bmQokTKQG/ttT0mJ
qS2oB+IKYdgT2msSGsA/nHW0IxUPv/cCNWf2syO+P8yWy7RUWVmuzuek4Klne+oRThJUxSNng7iJ
wyLuPZpdQzcN83CQXmBtYiL8uapRoT3IjY87mxbtVM9Rz3+W9SMAAAD//wMAUEsDBBQABgAIAAAA
IQBIjtUe1QAAAP8AAAAPAAAAZHJzL2Rvd25yZXYueG1sTI9Pa8JAEMXvhX6HZQq91U17qBqzkSII
peBB7aW3MTv5g9nZkB1j2k/f1YteHgzv8d5vsuXoWjVQHxrPBl4nCSjiwtuGKwPf+/XLDFQQZIut
ZzLwSwGW+eNDhqn1Z97SsJNKxRIOKRqoRbpU61DU5DBMfEccvdL3DiWefaVtj+dY7lr9liTv2mHD
caHGjlY1FcfdyRnYd2Uynf9tvrbljz9iI5vhs7LGPD+NHwtQQqPcwnDBj+iQR6aDP7ENqjUQH5Gr
Xj11uCR0nul77vwfAAD//wMAUEsBAi0AFAAGAAgAAAAhALaDOJL+AAAA4QEAABMAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAFtDb250ZW50X1R5cGVzXS54bWxQSwECLQAUAAYACAAAACEAOP0h/9YAAACUAQAACwAA
AAAAAAAAAAAAAAAvAQAAX3JlbHMvLnJlbHNQSwECLQAUAAYACAAAACEAsbkI6EcCAAChBAAADgAA
AAAAAAAAAAAAAAAuAgAAZHJzL2Uyb0RvYy54bWxQSwECLQAUAAYACAAAACEASI7VHtUAAAD/AAAA
DwAAAAAAAAAAAAAAAAChBAAAZHJzL2Rvd25yZXYueG1sUEsFBgAAAAAEAAQA8wAAAKMFAAAAAA==
" o:spid="_x0000_s1026" strokecolor="gray [1629]" strokeweight=".25pt" style="height: .05pt; margin-left: 0; margin-top: 0; mso-height-percent: 0; mso-height-percent: 0; mso-height-relative: page; mso-position-horizontal-relative: right-margin-area; mso-position-horizontal: left; mso-position-vertical-relative: bottom-margin-area; mso-top-percent: 70; mso-top-percent: 70; mso-width-percent: 0; mso-width-percent: 0; mso-width-relative: page; mso-wrap-distance-bottom: 0; mso-wrap-distance-left: 9pt; mso-wrap-distance-right: 9pt; mso-wrap-distance-top: 0; mso-wrap-style: square; position: absolute; v-text-anchor: top; visibility: visible; width: .05pt; z-index: 251660288;" type="#_x0000_t65">
<v:textbox>
<!--[if !mso]-->
<!--[endif]--></v:textbox>
<w:wrap anchorx="margin" anchory="margin">
</w:wrap></v:shape> Odepchnął od siebie zaprawioną w trupa kobietę,
wykrzywiając usta w grymasie obrzydzenia. Za każdym razem pojawiając się w
takich miejscach, wśród tłumu wprawionego w rytm tańca za sprawą alkoholu,
zastanawiał się: co ja właściwie tu robię? Tom miał wrażenie, że jego mózg
wpada w odrętwienie i zapomina, że podobne zabawy nigdy nie wpasowywały się w
kanony jego gustu, a wręcz irytowały. Wewnętrznie spalał się z nerwów i
wrogości wobec każdej zgromadzonej tu osoby. Dotarłszy do rzędu stolików
stojących po prawej stronie sali, opadł na jedno z krzeseł i zaczerpnął głęboki
haust powietrza, czując, jak tlen wypycha nagromadzony w pęcherzykach płucnych
dwutlenek węgla, uspokajając go i napełniając dziwną, euforyczną przyjemnością.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Tak, jakby wetknęli mu głowę pod
taflę wody w jeziorze i przytrzymali, a następnie ktoś podał mu akwalung,
dzięki któremu powietrze na nowo podrażniło jego nozdrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Odebrał od drobnej kelnerki
kieliszek z jakimś cudacznym, kolorowym drinkiem, od razu prosząc o filiżankę
mocnej, czarnej kawy. Od tego hałasu zaczynała boleć go głowa, a i tak był
tutaj tylko z jednego powodu: by go ujrzeć, wesprzeć, podążyć za nim gdy zgasną
światła i otulić płaszczem muskularnych ramion. Czy da mu szansę…? Czy wybaczy
mu te kilka dni milczenia, to, że praca zwaliła mu się na łeb, że jedynym, na
co miał siłę gdy z niej wracał, było położenie się z rozmachem – jeszcze w
ubraniach – na kanapie i natychmiastowe odpłynięcie do krainy snów? Czy
wysłucha go, czy porozmawiają? Co do tego, że wpierw wymyślnie zwyzywa go i
znieważy, nie miał nawet najmniejszych obiekcji.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Obrócił w palcach szkło,
przyglądając się szczegółom, które ktoś wygrawerował na nim wprawną ręką. Były
piękne, choć proste. Niczym niewyróżniające się wzory splatały się wspólnie,
rozwidlały w wąskie płatki na wzór kwiatów, obrastały każdą krzywiznę i
wybrzuszenie jak trujący bluszcz. Tak, to było dość szczególne dzieło ludzkich
rąk i aż zdziwił się, że akurat jemu przypadło raczyć się alkoholem z naczynia,
które w jego mniemaniu winno być schowane za szkłem w kredensie – po to, żeby
je podziwiać, a nie po to, żeby z niego pić.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Z drugiej strony, właśnie dlatego
nienawidził snobów. Zaopatrywali się w piękne, drogie przedmioty, wcale ich nie
szanując. Zapominali o wartości pieniądza, a także o wartości tego, czego za
pieniądze kupić nie można.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Uniósł wzrok znad zajmującego go
widoku, skupiając się co rusz na innej twarzy. Tłum przerzedził się, a mu
wpadło na myśl, że musiał się spóźnić, przeoczyć wielkie wejście największej
gwiazdy wieczoru. Zaklął siarczyście pod nosem, nie bacząc na to, że ktoś może
spojrzeć na niego krzywo, czy też się obruszyć. Gdzieś miał maniery i dobre
wychowanie: był wściekły na samego siebie! Na pracę! Na to, co go przetrzymało!
A może na to, że źle zapisał w swoim terminarzu godzinę tego eventu, ze
zwykłego, ludzkiego zmęczenia.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Zależało mu na tym, żeby pojawić się
o czasie, aby Bill go zauważył i wiedział, że znalazł się tu specjalnie dla
niego. Nie dla drogich drinków, nie dla towarzystwa. Dla niego. Chciał patrzeć na
niego i podziwiać go, pożerać wzrokiem i pragnąć w ciszy, cieszyć się jego
sukcesem. W końcu zawsze był dla niego, wspierał go na tyle, ile starczało mu
sił. Kłócili się, ale ludzie zawsze kłócą się wtedy, gdy zależy im na sobie.
Zdrowy związek potrzebuje burzy, deszczu, który zwilży zeschnięte ziemie i
przygotuje grunt dla roślin, dla kwiatów, by mogły rosnąć. Tak, jak żywa
materia nie potrafi żyć bez wody, tak związki rozpadają się bez drobnych
wybuchów złości, bez kontrastów i tej pojedynczej nici porozumienia, która
warunkuje, czy będziecie trwać przy sobie przez wieczność, czy rozpadniecie się
po krótkim czasie, lekko i bez wyrzutów sumienia. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Może to pech… A może miłość to tylko
złudzenie.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Oderwał się od swoich myśli,
łapczywie opróżniając szkło z wypełniającego je alkoholu. Poczuł jak gorycz
szczypie go w język, ostrość rozpala przełyk, jak pali i trawi<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>
żywym ogniem jego trzewia, jak dreszcz wypełnia każdą komórkę jego skóry,
stawiając włoski na jego ramionach w pionie. Wzdrygnął się i skrzywił,
ocierając usta wierzchem dłoni.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Wtedy zamarł, z dłonią wciąż
zastygłą przy miękiszu jego warg.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Rozpoznałby tę sylwetkę wszędzie,
rozpoznałby jej właściciela… Te włosy, ubrania, sposób, w jaki się poruszał.
Kątem oka spostrzegł profil jego twarzy, biel zębów wyszczerzonych w uśmiechu i
spojrzenie wlepione w swojego kompana. Oczy szybko przesunęły się na człowieka
u boku Billa. Był jakiś dziwny… Wysoki, o brązowych, rozwichrzonych włosach i
ostro wyciętych wargach. Omiatał opuszkami palców mocno zarysowaną, kwadratową
szczękę pokrytą kilkudniowym zarostem, pilnując blondyna – teraz zresztą
czarnowłosego za sprawą peruki – jak oka w głowie. Dosłownie, warował przy nim
jak pies nad kością, chcąc upewnić się, że wszyscy doskonale wiedzą z kim Bill
opuszcza dzisiejszego wieczoru lokal.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
W Tomie wezbrała wściekłość. Zacisnął
dłonie w pięści i rąbnął nimi o blat stolika, machinalnie unosząc się do pionu.
Serce waliło w jego piersi prędko jak dzwon, przepływ krwi dźwięczał w uszach,
a pomieszczenie, w którym przebywał, zamarło. Lodowata cisza przepływała w
zdeprymowany umysł w chwili, gdy nogi ugięły się pod nim w kolanach, a Tom na
powrót opadł na krzesło. Co, do jasnej cholery, sobie myślał przychodząc tutaj?
Że uda mu się załagodzić sytuację, zniwelować ból i odepchnąć od siebie
tęsknotę, która doprowadzała go do szaleństwa? Wzrok leniwie przesunął się po
ścianach, zsuwając orzechowe zwierciadło z powrotem na nich. Jego umysł chyba
zaczął płatać mu figle, bo był zdolny przysiąc, że oczy człowieka, który
posiadł Billa na tę noc, wpatrują się z niego z drwiną i wyraźną satysfakcją. </div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Chciał się podnieść i podejść do
nich, odebrać mu to, co należało do niego, ale zabrakło mu siły. Bill wydawał
się taki szczęśliwy, ale jak…? Schował twarz w dłoniach, przymykając powieki.
Niepotrzebnie pił, nie odnosiłby wrażenia, że traci panowanie nad swoim życiem.
Miał go chronić, miał przy nim być, nie pozwolić, aby ktoś go dotknął… Ale nie
potrafił sprzeciwić się swoim morałom, swoim przekonaniom i temu, że był
zagorzałym przeciwnikiem wszystkiego, co choć w małym stopniu zakrawało o
egoizm czy hipokryzję.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
Jego serce rozpadało się na pół,
jednak, wbrew swoim myślom, przekonaniom i ogarniającej go słabości, wstał.
Zaczął przedzierać się przez tłum w ich kierunku, w uszach dudniła mu muzyka,
woń ocierających się o niego ciał doprowadzała do obłędu, jednak adrenalina
trzymała go przy zdrowych zmysłach, nie pozwalała się zatrzymać. Teraz dotarło
do niego, że Bill z własnej woli nigdy nie zgodziłby się na opuszczenie lokalu
z kimś, kogo nie zna… O ile go nie znał, oczywiście…</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
I wtedy, gdy był już niemal u celu,
u wyjścia z tego całego koszmaru i dogonienia ich, ktoś zagrodził mu drogę,
uśmiechając się bezczelnie. Bystre spojrzenie przebiegło po jego przystojnej
twarzy, po każdej drobnej zmarszczce, którą przyozdobił ją czas.</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
- Szmat czasu, Tom… </div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-30571578633301729572016-07-29T16:11:00.000+02:002016-07-29T22:35:37.093+02:0017<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-size: 24.0pt; mso-ansi-language: EN-US;">Rozdział XVII<o:p></o:p></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 11.0pt; mso-ansi-language: EN-US;">“Hold me like you never lost
your patience,<br />
Tell me that you love me more than hate me all the time,<br />
And you're still mine”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Rzęsiste łzy spływały kaskadami na jego zapadłe, blade
policzki, mamił go ból rozrywający klatkę piersiową, ale paradoksalnie, wcale
nie czuł się samotny. Odniósł wrażenie, że jego starsza, silniejsza wersja stoi
tuż przy nim, obejmując mocnym uściskiem dłoni jego kruche ramiona, wtula w
siebie. Głaszcze rozwichrzone, czarne włosy, szepcząc do ucha uspokajające
słowa pocieszenia; „ciii, to już koniec, już nie musisz się bać…”. Ile dałby,
żeby jego wyobrażenia mogły być prawdziwe! Och, jak bardzo chciałby! Jednak
prawda była inna, dużo bardziej dobijająca, przenikliwa i upadlająca. Jakim
cudem pozwolił, żeby tak go poniżono…? Przed jego oczami wciąż rozgrywał się
dramat tamtych dni, wyświetlał wyraźnie jak klatki filmowej adaptacji książki,
a on, żałośnie słaby i nieporadny, nie mógł zatrzymać ich w miejscu. Z
człowieka pełnego energii stał się ledwie robakiem pełznącym po wilgotnej ziemi
tuż po deszczu. Dlaczego żadna mądra głowa nie skonstruowała jeszcze wehikułu
czasu? Zawróciłby wtedy bez wahania i wybrał inną drogę. A może jednak… może
jednak znów popełniłby ten sam błąd, zwiedziony obietnicą lepszego jutra i
kogoś, przy czyim boku będzie mógł rozkwitnąć, jak kwiaty magnolii obrastając
suche, łyse gałęzie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Był tylko człowiekiem, a człowiek stanowi zarówno zagadkę,
jak i cud biologicznej inżynierii. Dzieło życia matki natury; był machiną pełną
wad, wewnętrznych konfliktów, krytycznych błędów i… wyjątkowych talentów. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Jego talent do niszczenia samego siebie był jak śpiew
feniksa, zdolny niszczyć, ale i leczyć. Posiłkując się różnorakimi narzędziami
wybierał jaki rodzaj krzywdy woli, choć, najlepiej radził sobie z zabijaniem w
sobie tego, co dobre, dotąd niewinne. Stawał się upiorem, człowiekiem bez zasad
moralnych i duchowych, był nikim. Pusty jak pozbawiona tlenu kosmiczna przestrzeń,
jak niepotrzebny odłamek meteorytu, jak ciało niebieskie po kolizji z o wiele,
wiele większą planetą. Był katastrofą ubraną w ludzką skórę, był… Życiem wśród
śmierci, śmiercią wśród życia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">I tylko on sam wiedział jak bardzo pragnął umrzeć,
jednocześnie chcąc żyć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt;">Jeżeli śmierć nie jest śmiercią dla duszy, brak
miłości na pewno nią jest.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Miłość
usycha gdy niepielęgnowana, mimo, że wciąż żywa, pełna kolorów i przyjemnych
zapachów. Posiniaczona niewprawnym dotykiem szorstkich, mało delikatnych dłoni
traci siebie, obraca się w pył. Wyrywa serca, rozpoławia je, rzuca człowiekiem
o dno, gardzi nim. Jako wymagająca kochanka zwraca na siebie uwagę: „Hej!
Jestem tutaj! Zajmij się mną! Potrzebuję wody, potrzebuję światła, potrzebuję
jedzenia…”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Gdy w
końcu orientujesz się, że jej nie ma… Budzisz się pusty i wybrakowany, jakbyś
stał w pokoju wypełnionym przez błyszczące, żywe światło, a ktoś nagle je
wyłączył. Zapominasz o strachu, o tym, co dobre i co było złe. Nie żyjesz, a
ledwo wegetujesz, próbując wmówić sobie, że najwidoczniej tak musiało być.
Walczyłeś, zrobiłeś co mogłeś, aby zatrzymać ją przy sobie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Nie
udało się. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Najwidoczniej
nikogo nie można zmusić do miłości, obojętnie jak wielka by nie była twoja
wiara w szczerość wyznań i uczuć. Gdy zajmujesz się nią nieumiejętnie, odpłaci
się, zabijając wewnątrz ciebie to, co było w tobie największą cnotą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Przestaje
ci zależeć. Na życiu, na pieniądzach, na karierze. Marzysz o powrocie do
dawnych dni mimo, że logiczne jest, iż nigdy nie powrócą. Jesteś ty i ścieżka,
którą obrałeś; zimna, poczerniała, zapomniana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Zostałeś
sam w tajemniczym ogrodzie utkanym jako wasze przytulne gniazdko; jesteś tu
sam… Błądzisz między ścieżkami obrośniętymi z obu stron przez wysokie trawy, a
każdy szczegół przypomina ci o tym co robiliście, gdy przechadzaliście się nimi
razem. Największa błahostka wbija szpile w twoje serce, wyciska łzy z oczu,
choć myślałeś, że już nie potrafisz płakać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> A
później pojawia się nadzieja. Mały promyk światła wśród całego tego chaosu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Wiesz,
że jesteś stracony i nie zważając na swoją dumę, biegniesz w tamtym kierunku.
Tylko po to, aby wpaść prosto na gruby mur, który – wydaje ci się – wyrósł spod
ziemi, bo przecież wcześniej go tutaj nie było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Blokada.
Przeszkody. A miłość śmieje się z ciebie, śmieje się ozięble i przerażająco,
obnażając długie, ostre kły w ironicznym uśmieszku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> „<i>Jeszcze nie skończyłam, nie…”, </i>szepcze.<i> </i>Budzisz się zlany potem, w dobrze
znanym ci miejscu, z człowiekiem, którego nie znasz. I zastanawiasz się; jak
długo ma to jeszcze trwać…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> W
taki sposób obudził się Bill, jakiś czas
po feralnym wydarzeniu na dachu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Wsparł
się łokciami o satynowe prześcieradło, nieprzytomnie rozglądając na boki.
Pierwszym co zauważył był jego obnażony tors, dwa drobne sutki wyłaniające się
spod puszystej kołdry, jeden z nich ozdobiony okrągłą, metalową ozdobą.
Zmarszczył czoło, następnie uniósł brew, przesuwając wzrok na wybrzuszenie
pościeli tuż obok niego i – centralnie – usta rozdziawiły mu się ze zdziwienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <i>„Kto to kurwa jest?”,</i> pytał nieprzytomnie
własnych myśli, <i>„Ile musiałem kurwa
zaćpać, żeby tego nie pamiętać…?”.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-size: 13.0pt;"> </span></i><span style="font-size: 13.0pt;">Nieświadomy człowiek chrząknął przez sen, odwracając się plecami do
Billa. Podłożywszy dłonie złożone jak do modlitwy pod głowę, zapadł w głęboki
sen.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Zdrętwiał,
oblało go przeraźliwe zimno i strach. Jak ma się teraz wytłumaczyć przed Tomem?
Zresztą… Czy miał jakiekolwiek podstawy, zobowiązania wobec niego, aby zacząć
snuć zawiłą sieć wyjaśnień? Przespali się ze sobą, owszem, było zajebiście…
Nie, zajebiście to słowo zbyt błahe i proste, to, co mu ofiarował porównać
można z wybuchem tysiąca bomb wodorowych, z witaniem świtu w obcej galaktyce
oglądając inne słońca, inne gwiazdy, inne planety. Tom miał energię, Tom był
przystojny, Tom był… Jasna cholera. Tom był po prostu Tomem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Jedynym
w swoim rodzaju, niepowtarzalnym. Nieważne jak bardzo starałby wmówić sobie, że
go nienawidzi, jak bardzo nie chce go znać i widzieć, gdzieś tam w głębi serca
zdawał sobie sprawę, że jest jego jedyną, prawdziwą miłością. Tą, o której śnił
i powtarzał każdemu napotkanemu człowiekowi o ideach, jakie w sobie kryje. Tą,
którą wzgardził, pogrzebał w wiecznej zmarzlinie arktycznego lądu i ani myślał,
by zbierać szczątki tego, co zdążyło się rozłożyć i zamienić w składniki
odżywcze dla roślin.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Ale…
Przecież żywa materia nie zdoła zgnić na mrozie, ale hibernować, aby któregoś
dnia wpuścić w ziemię korzenie i odrosnąć jako piękniejsza, zdrowsza i
odurzająco pachnąca roślina.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Powoli
zsunął kołdrę ze swojego ciała, zorientowawszy się, że bokserek także na sobie nie
posiada, a nie znajdują się też nigdzie w zasięgu jego wzroku. Przeklął w
myślach własny idiotyzm, zachowując pozorny spokój już miał wstawać, ale obce
palce, niczym intruz, okręciły się wokół jego smukłego nadgarstka.
Spetryfikowało go jeszcze mocniej, jak gdyby właśnie znalazł się w rzece pełnej
krwiożerczych bestii które tylko czekają na to, aby zatopić ostre kły w jego
ciepłym i smacznym mięsie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - A
ty gdzie mi uciekasz…? – Zachrypnięty i jeszcze zaspany głos zawibrował w
przestrzeni. Bill napiął się jak struna, gotowy wystrzelić z tego pomieszczenia
choćby nago, teraz, zaraz. – Nigdzie nie uciekniesz… - Obnażył białe, proste
zęby w ohydnym uśmiechu. Blondyn odniósł wrażenie, że jego żołądek zaraz
wywinie fikołka, a żrąca ciecz przeznaczona do trawienia pokarmów wyleje się
przez przełyk prosto na drogi dywan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Wiedział,
że zachowa się jak totalny skurwysyn opuszczając nowo poznanego kochanka zaraz
po upojnej nocy – której nawet nie pamiętał – ale, egoistycznie, nie widział
dla siebie innego ratunku. To było jedyne. Wyjść stąd, zapomnieć i mieć
nadzieję, że wydarzenia tej nocy zostaną jedynie permanentną wizją jego umysłu.
Czcze nadzieje…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Zapomniałem, że mam sesję, muszę uciekać – wywinął się małym, niewinnym, białym
kłamstewkiem. Przecież nie może udowodnić mu, że łże jak z nut, nie…? A nawet
jeśli, miał to gdzieś. Mężczyzna którego ze zdziwieniem odkrył w łóżku w którym
spał był tylko przygodą, przeszłością, zabawą. Substytutem bliskości,
elementem, który mógł ofiarować mu namiastkę przyjemności. Powinien to
wiedzieć, że tacy jak on są niezwykle trudni do zatrzymania, a wręcz graniczy
to z cudem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Wczoraj twierdziłeś, że nic cię nie ogranicza, że możesz ze mną zostać… Billy…
- mówił miękko, czule, z wyraźną nutą smutku w głosie. Bill skrzywił się na sam
dźwięk swojego imienia padającego z ust mężczyzny, a raczej jego zdrobnienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - Nie
masz prawa mówić do mnie mnie per „Billy” – warknął. – Lepiej, żebyś to prędko
przyswoił. - Wyszarpnąwszy rękę ze
zniewalającego uścisku wstał z łóżka. Wyciągnął prześcieradło spod przygodnego
kochanka i oplótł się nim w pasie, tym samym odgradzając wygłodniały wzrok od
dolnych rejonów swojego ciała. Sposób, w który na niego patrzył palił jego
skórę i potęgował wyrzut niechcianych myśli w głowie, krzyk zranionego
sumienia, o ile jeszcze takowe posiadał. Przeszywającym spojrzeniem
przestudiował całą powierzchnię podłogi sypialni, nie znajdując swej garderoby,
przeciągnął poszukiwania na korytarz. Tam, tuż obok drzwi wejściowych, znalazł
wszystko; białą, poszarpaną koszulkę (nie przypominał sobie, aby w oryginale
tak wyglądała… „<i>Byłem tak nagrzany? Boże…”</i>,
jęknął w myślach), spodnie, bieliznę. Ubrał się w ułamku sekundy, a wtedy,
zupełnie nagi, podszedł do niego ten, którego chciał jak najprędzej pozbyć się
z pola widzenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Zmierzył
go wzrokiem, a ochrypły śmiech wydobył się z jego krtani; był tak chłodny,
przeraźliwy… Wszystkie włoski na karku Billa stanęły dęba, przestraszył się.
Nie wiedział z kim ma do czynienia. I nagle poczuł jak te dłonie, które niedawno
wsparł na biodrach, zostają uniesione ponad jego głowę, a jego plecy dociśnięte
do płaszczyzny ściany za nim. Czuł na swoim udzie pokaźną erekcję, ciepły
oddech na odsłoniętej skórze szyi, jego gorący tors ocierający się o jego
ciało. Zadrżał, nie wiedząc czy dana sytuacja bardziej go podnieca, czy
przeraża. To było chore, niemoralne, nie znał tego człowieka… Ale działał na
niego. Działał tak bardzo, że w wystarczyło jego zdecydowanie, żeby znów
zechciał prężyć się pod nim, zostawić krwawe pręgi na jego łopatkach i zedrzeć
gardło, krzycząc z rozkoszy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Tom…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> To
imię, niechciane, pojawiło się w jego umyśle i nagle, jak gdyby nigdy nic,
zalały go potworne wyrzuty sumienia. Co może robić, czy myśli o nim? Czy
zastanawia się jak spędził noc? W końcu tyle się nie widzieli, żaden nie miał
czasu się odezwać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Tamtą
noc spędzili razem, kochając się wśród nocy na dachu. O poranku przenieśli się
do jego łoża, a później, nie mogąc spać, zaparzyli kawę z ekspresu i raczyli
się nią w milczeniu, wspólnie. W południe rozstali się gdy pager Toma zaczął
niemiłosiernie piszczeć, wzywając go w pilnej sprawie do szpitala, w którym
pracował.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> I
nastała cisza… Dokładnie ten rodzaj ciszy, który występuje przed burzą. Nie
napisał smsa, nie zadzwonił, nie szukał z nim kontaktu. Czyżby to było to? Może
zdobył to, co chciał i już nie chciał go widzieć? Czy mógł być aż takim
draniem…? Potraktować go tak bestialsko, doskonale wiedząc jakie wywołuje na
nim wrażenie? Nie chciał w to wierzyć, nie mógł… Sama myśl o tym, że to czysta
zagrywka sprawiła, że powieki zaczęły palić go od niechcianych łez, ale
przełknął gorzko ślinę, przeganiając je w oka mgnieniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Można
powiedzieć, że w powolnym zabijaniu siebie posiadł tytuł mistrzowski.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Do
porządku doprowadziły go zęby zagłębiające się w skórze szyi; syknął z bólu
machinalnie odciągając głowę w bok, jakoby chcąc dać kochankowi lepszy dostęp
do siebie. Ten wsunął dłoń pod jego kolano, opierając udo na swoim biodrze.
Przesunął opuszkami palców od zgięcia, przez wewnętrzną część nogi po samą
pachwinę. Bill jęknął, choć jednocześnie chciał wyć z rozpaczy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Słuchaj, naprawdę muszę iść… Byłem wczoraj nawalony, zapomniałem o tym. Zapisz
mi swoje imię i numer telefonu na kartce i zadzwonię jak będę wolny, obiecuję –
mruknął markotnie. Kłamał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Mężczyzna
zmierzył go wzrokiem, lecz nie zmienił swojego położenia. Zamiast tego wsparł
się czołem o jego czoło, opuszkę palca zatrzymując na jego dolnej wardze.
Pozwolił palcu wniknąć głębiej, zahaczając o zęby, a później koniuszek języka
Billa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Jeżeli tego nie zrobisz… Znajdę cię… - nachylił się nad jego uchem, lubieżnie
przeciągając językiem po jego chrząstce. Zagryzł zęby na jego płatku, po czym
wniknął jego wnętrza, zwilżając śliną. – Pachniesz mną… Masz w sobie moje
nasienie… - kontynuował – Jesteś mój i choćbyś zapadł się pod ziemię, wyciągnę
cię spod niej i przerżnę jak małą dziwkę. Zrozumiałeś? – Opuścił dłoń i
zakleszczył jego pośladek w dużej dłoni, zaciskając ją tak mocno, że Bill był
pewien, że zostały na nim czerwone smugi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
T-t-tak – powiedział posłusznie, samemu dziwiąc się skąd w nim taka potulność.
Zawsze był tym wyszczekanym, niepozwalającym się zastraszyć… Cholera, on się
bał. Był podniecony i przerażony. Co za chora sytuacja.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - Co
tak? Mów pełnym zdaniem… Billy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - Nie
nazywaj mnie tak! – krzyknął buńczucznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Schwycił
go za policzki, wpijając palce w ich miękką skórę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Powtórz: zrozumiałem i zadzwonię do ciebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - Nic
nie będę ci powtarzał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Palce
mocniej wcisnęły się w skórę, a jego głowa odskoczyła na bok. Syknął z bólu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Mów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Nie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Już.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - Nie
znam cię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> - To
poznasz. Gadaj, albo cię zabiję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Zimny
dreszcz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Strużka
potu spływająca ze skroni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Szybsze
bicie serca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Panika.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> -
Obiecuję, że zadzwonię.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Wychodził
z jego mieszkania z małą, białą karteczką w dłoni i pakunkiem w drugiej. Skąd
wziął czas, aby go skombinować…? Nie wiedział, ale może to po prostu jakaś
pamiątka, artefakt, który znalazł w swoim mieszkaniu i zapragnął, aby miał go
przy sobie. Jedyne, co było pewne to świadomość, że jego stopy więcej nie
postaną w tym miejscu, że choćby owy gość był ostatnim mężczyzną stąpającym po
ziemi, nie wróci do tej jaskini lwa. Nigdy. Zrobi wszystko, żeby nie musieć tu
wracać, by przepaść jak igła w stogu siana nawet, gdyby musiał wyprowadzić się
na obcą planetę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Nie
wiedział tylko, że karuzela śmierci zaczęła się kręcić, a on, krwawym
pocałunkiem, przypieczętował pakt z samym diabłem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Zmiął
zwitek w dłoni i wyrzucił na chodnik po przejściu kilku przecznic. Nie
zauważył, że zdążył się rozwinąć, a na jego białej powierzchni, napisane smolistym
atramentem, ujawniły się litery układające w imię, ciąg cyfr i koślawo
narysowane serce przebite strzałą. Jednak nie było to serce, które rysują
dzieci w swoich malutkich zeszycikach; było to anatomiczne serce, takie, które
tłucze się w człowieczej piersi, z każdym uderzeniem przybliżając dzień w
którym ciało zostanie złożone do grobu w którym będzie miało spocząć już na
całą wieczność.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Nie
miał pojęcia co go czeka i, zupełnie nieświadomy, że wciąż jest obserwowany
przez całkiem znajomą mu parę oczu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-size: 13.0pt;"> Gdyby
tylko był bardziej uważny, zauważyłby kobietę, która zwiastowała początek
końca, koniec początków. Gdyby uważał, wiedziałby, że sznur na jego szyi zaciska
się coraz mocniej, ciaśniej, że dzielą go sekundy od zawiśnięcia na stryczku.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48.0pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Listy piętrzyły
się na kuchennym blacie, a on nie żywił większej potrzeby, żeby czytać je od
deski do deski; kilka z nich wybiórczo przejrzał i odłożył, czując, że zaczyna
być chory przez swojego stukniętego prześladowcę. Tygodnie upływały im na
bezsensownym nieróbstwie. Wprawdzie Tom miewał dyżury prawie każdej nocy, to i
tak – nawet w czasie ich trwania – Bill znajdował sposób, aby prześliznąć się
niezauważenie wśród strzegących korytarzy pielęgniarek i wpasować się w szparę
w drzwiach od gabinetu Toma, aby choć chwilę z nim porozmawiać. Patrzeć na
niego. Przebywać w jego towarzystwie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Jego głowa
myślała inaczej, niż reagowało ciało. Sam nie był pewien, czy zdoła dotrwać i
zrealizować pragnienia umysłu, te zakwitłe podczas pierwszego, przelotnego
spojrzenia w tłumie, wtedy, w tym klubie, do którego wybrał się całkiem
spontanicznie. Tamtym razem pragnął go zabić, a teraz? Teraz chciał się po
prostu kochać, oddychać nim i nie oddalać choćby na krok. Potrzebował Toma jak
powietrza, bez którego życie nie mogłoby istnieć. On, koegzystował z nim w
symbiozie, leczył jego niestabilne emocje, paradoksalnie zabliźniał stare rany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Nie zdołał
jednak wyplenić kilku rzeczy… Wyrzutów sumienia po pamiętnej nocy, gdy pozwolił
sobie na zatracenie i oddał swoje ciało mężczyźnie, który w najmniejszym
stopniu nie przypominał Toma. Żałował nocy, których nie pamiętał. Był pełen strachu
i miłości, która rozrosła się do niebotycznych rozmiarów, <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>rozmiarów
tak wielkich, że Bill mógłby zacząć histeryzować, ale nie chciał robić z siebie
większej ofiary, niż rzeczywiście był.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Mimo każdej
negatywnej myśli, był także wdzięczny sile wyższej za to, że spotkał go
ponownie. Ten dar od losu uszczęśliwił go i tchnął nadzieją żywą jak czerwień
maków w polu zeschniętej na złoto pszenicy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Leżał wpatrzony
w sufit na sporej, obitej szarym, porządnym materiałem, wersalce. Gabinet Toma
należał do tych nowoczesnych i schludnych, gdzie każdy okruch miał swoje
miejsce, a tłusty odcisk dłoni na nieskazitelnej powierzchni gładkiego,
lśniącego biurka wywoływał odrazę. Okręcił wokół palca kosmyk włosów,
wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia. Gdzie on, do cholery, polazł?
Siedzi już tu z pół godziny albo i lepiej, a Toma wciąż nie widać, ani nie
słychać. Czyżby źle zrozumiał? Czy miał dzisiaj wolne? Ale nie, wtedy drzwi
tego pomieszczania byłyby hermetycznie zamknięte, a on nie znalazłby sposobu,
aby się tu wśliznąć. Więc, jeżeli to nie było przeoczenie, w takim razie co?
Jakiś nagły wypadek? A może…? <i>„Nie, Bill,
przestań, musisz mu zaufać, przecież nie chciałby cię na nowo, gdybyś był
jakimś tam dodatkiem, tanią zabawką, którą można wyrzucić na śmietnik, bo z
brzuszka zaczęła wychodzić wata, a oczko odpadło… Prawda? A może jednak?”, </i>panikował.
W końcu, zmęczony swoimi rozmyśleniami, poderwał się z twardej powierzchni i
podszedł do korkowej tablicy wiszącej za biurkiem. Przebiegł wzrokiem po
poszczególnych pozycjach, ale nie zauważył żadnej wskazówki, która mogłaby
naprowadzić go na właściwy tor rozumowania. Opadł więc zrezygnowany na wysoki,
biurowy fotel i wsparł łokcie o blat biurka, opierając dłonie na swoich
skroniach; palce wsunęły się między włosy, drapiąc zawzięcie skórę głowy.
Westchnął z ciężkim sercem, bo choć nienawidził czekać, innego wyjścia nie
miał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 13.0pt; mso-bidi-font-family: "Times New Roman";">Niestety.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-51274383067133712382016-06-24T16:33:00.000+02:002016-06-24T17:03:00.442+02:0016<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: -70.85pt; margin-right: -70.85pt; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 20.0pt; line-height: 115%;">Rozdział XVI<o:p></o:p></span></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -21.3pt; margin-right: -1.0cm; margin-top: 0cm; text-align: right; text-indent: 21.3pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">“Every day, step by step, we dare to love again,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: -21.3pt; margin-right: -1.0cm; margin-top: 0cm; text-align: right; text-indent: 21.3pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">And if we lose our grip, meet you at the end”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://youtu.be/YvGp4yA2NgQ" target="_blank">https://youtu.be/YvGp4yA2NgQ<o:p></o:p></a></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 10.0pt; margin-left: -70.85pt; margin-right: -70.85pt; margin-top: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Uniósł
jego nadgarstki ponad głowę, więżąc je w uścisku swoich dłoni jak w pułapce.
Zniewolił go, odebrał wolność wyboru, podporządkował sobie. A on, Bill, z
lubością ulegał jego władczemu stylowi, chciał tego… Tutaj, teraz, opętany
splotem jego miłości był w stanie zapomnieć o wszystkim. Liczył się tylko
ogień, te iskry, które wybuchały w jego oczach, tworząc na niebie konstelacje
różnokolorowych figur geometrycznych. Złapawszy między zęby kolczyk w wardze
Toma, pociągnął go w swoją stronę, dopóki starszy na powrót nie złączył ich ust
w pocałunku. Otarł się zmysłowo o jego ciało, prężąc jak kot.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;"> - Przestań… się… ze mną… drażnić… -
wysapał Bill. Wyswobodził ręce spod krępującego je uścisku, po czym uklęknął
przed nim. Tom oparł się plecami o ścianę, jednocześnie obracając ich położenie
o trzysta sześćdziesiąt stopni. Teraz on był poddanym, a Bill był tym, który
kontrolował sytuację. Jednak podobało mu się to… To, jak mógł patrzeć na niego
z góry, podziwiać i obejmować wzrokiem każdy skrawek jego – wciąż ubranego, ale
nie na długo – ciała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;"> Helikopter nieustannie krążył ponad
ich głowami, śmigła hałaśliwie przecinały powietrze, aby nie opaść z hukiem na
ziemię, dzięki prozaicznym prawom grawitacji. Adrenalina krążyła w ich żyłach
jak obezwładniający narkotyk, potęgowała doznania, siała zamęt w ich umysłach.
Im bardziej czuli, że ktoś może ich przyłapać, tym mocniej pragnęli to zrobić.
Oddać się pierwotnym instynktom bez reszty, pieprzyć jak zwierzęta, koniuszkiem
języka spijać ślinę spływającą z kącika ust na brodę. Szarpnął za sprzączkę
jego paska i obluzował jej nacisk, rozpiąwszy guzik u spodni sprawił, że ich licha
konstrukcja opadła do kostek, odsłaniając silne, muskularne nogi i czarny materiał
bokserek ciasno opinających uda. Uśmiechnął się do siebie chytrze, przylegając
wargami do wyraźnej wypukłości w bieliźnie; nie uwalniając jego bioder od
zbędnego balastu, obdarowywał męskość kochanka wygłodniałymi, wilgotnymi
muśnięciami, delikatnie chwytał zębami. Wsunął dłonie pod jego koszulkę drapiąc
krótkimi paznokciami podbrzusze i twardy, umięśniony brzuch, osiadły dopiero na
piersiach, w które się wbiły. Mocne przeciągnięcie palców po miękkiej skórze
pozostawiło na niej nabiegłe krwią, czerwone pręgi, dowód jego obecności.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Tom
przymknął powieki i odchylił głowę w tył, oblizując prężnie spierzchniętą
powierzchnię warg. Wydał z siebie chrapliwy pomruk, wplatając palce między
rozwichrzone włosy Billa. Masował opuszkami palców naskórek między puklami na
jego głowie, pociągał lekko skręcone kosmyki, aż w końcu odciągnął ją w tył, żeby
spojrzeć prosto w dwa roziskrzone, czekoladowe punkty – jego oczy. Tęczówki poczerniałe
z podniecenia… To podobało mu się coraz bardziej. Czy można być bardziej
podnieconym…? Bardziej… spragnionym? Czy można odczuwać szczęście silniejsze
niż to, które płynie w ciele jak czysta, nie zakłócona niczym energia? Odniósł
wrażenie, że jest lawą przepływającą przez wulkaniczne żyły, pragnącą wydostać
się na powierzchnię, żeby spalić zielone źdźbła traw, wypalić je całkowicie,
pozostawiając jedynie zwęglone zgliszcza. To już nie był on… On był
drapieżnikiem, który pochwycił swą ofiarę w kleszcze ostrych jak brzytwa zębisk
i nie miał zamiaru puszczać, choćby od tego zależało jego życie. Jego
reputacja. Jego imię. Miał wszystko gdzieś! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Liczyła
się tylko ta chwila… Tylko ona… Tylko ten moment, to, co ofiarował im los.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Weź go do ust. – A Bill, potulnie, wsunął kciuki za gumkę jego bokserek i
powoli, nie spiesząc się, zsunął je do połowy ud. To, co stanie się z nimi
później nie było ważne, teraz… Teraz chciał go smakować, czuć na języku każdą,
wybrzuszającą się żyłkę. To, jak pod wpływem jego pieszczot twardnieje i
rośnie, zdradzając, że wszystko, co robi, działa na niego równie mocno, jak w
jego, wyobraźni. W końcu największa rozkosz mężczyzny to ta, w której wie, że
jego dłonie dają przyjemność; wielką i nieokiełznaną, która jak rozszalałe fale
zatapiające potężne statki podczas sztormu, doprowadza do wybuchu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Ujął
podstawę męskości Toma w dłoń; wciąż wpatrzony w twarz kochanka, zanurzył sam
czubek jego penisa we wnętrzu swoich warg. Okrążył językiem jego główkę,
obrysował kształt odcinający ją od trzonu, po czym odciągnął od ust niemal
przypierając do podbrzusza. Przesunął wilgotną miękkością od podstawy, aż do
ujścia cewki moczowej, którą podrażnił srebrzącą się pośrodku języka kuleczką,
która go ozdabiała. Tom zawył z rozkoszy, niespokojnie wybijając biodra w
przód, przez co jego członek na powrót wbił się w usta Billa; ten zacisnął
mocno powieki, jednak nie protestował. Czuł, że zaczynają targać nim torsje,
ale wytrzymał. Wytrzymał dla niego, starając się przełknąć ślinę, żeby
spotęgować poczucie ciasnoty. Spojrzał w górę załzawionymi oczami, na jego
szyję, odznaczające się jabłko Adama, wyraźny, pokryty kilkudniowym zarostem podbródek…
Rozchylone usta… I czuł, że jego bielizna zwęziła się nagle o kilka kolejnych
centymetrów, żar własnej fizyczności niemal rozerwał je na strzępy.
Potrzebował, żeby…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Światła
zbliżyły się do nich, znajdowały się ledwie o kilka centymetrów dalej od ich
rozgrzanych, opanowanych przez szaleństwo, ciał. Tom chwycił go pod pachy i
pociągnął w górę, przypierając do ściany tuż obok jakichś drzwi, teraz zupełnie
nieistotnych i zbędnych. Chciał, aby zapadli się pod ziemię, a policja –
czegokolwiek, czy kogokolwiek by nie szukała – dała im święty spokój.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Tom
rozdygotanymi rękoma zadarł jego koszulkę pod same pachy, schylił głowę i
zassał się wokół jego sutka ozdobionego metalowym kolczykiem. Chwytał między
palce każdy skrawek jego skóry jaki zdołał schwycić; był głodny jak wilk
polujący na owcę. Chciał go pożreć, zostawić tylko kości, wyssać z nich szpik,
przesiąknąć nim bez reszty i nie pozwolić, aby ktokolwiek inny go dostał… Ten
człowiek doprowadzał go do szaleństwa, sprawiał, że włosy stawały na baczność,
hipnotyzował, zniewalał, uwodził go. Bill wsunął dłoń między uda Toma,
przesunął palcami po delikatnej skórze jąder, a następnie objął nimi
najintymniejszą część jego ciała; pieścił jego męskość posuwistym ruchem,
czując jak pulsuje, jaka jest gorąca. Czuł jak jego napletek wilgotnieje przez
pojedyncze krople preejakulatu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Wszczepił
palce w skórę na jego karku i przyciągnął jego głowę bliżej swojej twarzy.
Otarł się wargami o gorący policzek Toma, okręcając nogę wokół jego pasa, żeby
przyprzeć go do siebie mocniej. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Chcę cię bliżej, mocniej, we mnie, głęboko, teraz, zerżnij mnie Tom! – mówił
prędko niemal krzycząc, jak w gorączce. Jego głos był niewyraźny, schrypnięty,
drżący, pełen emocji. – Jestem twój, tylko twój, weź mnie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Poczuł,
jak silne szarpnięcie obraca go twarzą do ściany, a mocne pociągnięcie odsłania
jego pośladki i uda – poczuł między nimi obce dłonie, biegnące po miękkiej
skórze coraz wyżej i wyżej. Wspinały się po nich jak po drewnianych szczeblach
drabiny, brały co chciały, a on mógł jedynie pasywnie pojękiwać i wzdychać.
Cicho, ulegle, zaraz to głośno, nawet wrzeszczeć. Wypiął je w tył, przylegając
ich miękkością do miednicy Toma. Jego męskość idealnie wpasowała się w cienką
linię między pośladkami, a on krzyknął. Poczuł chłód na jednym z ud, a zaraz ta
sama dłoń, która je opuściła, zatkała mu usta, żeby nie zdradził nikomu ich
położenia, żeby już przestał krzyczeć i zachowywać się nieodpowiedzialnie. Tak,
jakby nigdy nie uprawiał seksu i zapomniał, że wraz ze zwiększającą się temperaturą
ciała, zmniejsza się racjonalizm w głowie. Zdrowy pogląd na świat zanika, a
wszystko to, co dotąd wydawało się niemożliwe, staje się możliwe. Nawet, jeżeli
mowa o staniu na palcach, żeby opuszkami dotknąć gwiazd. Ze złością wgryzł się
w wewnętrzną część zakrywającej jego usta dłoni, jednak Tom zdawał się to
ignorować, jak gdyby wcale nie czuł bólu. Jakby nie był duszą w okowach mięśni
i skóry, a tytanowym potworem, którego konstrukcji nie chwyta rdza, który nie
topnieje pod wpływem niebotycznie wysokiego gorąca.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Zamknij się – warknął mu prosto do ucha, lubieżnie oblizując jego chrząstkę.
Zagryzł jego płatek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Zwilżył
opuszki palców własną śliną, po czym, między jego pośladkami, odnalazł ciasne,
skurczone wejście w jego ciało. Jego twarda męskość wbijała się w jeden z jego
pośladków; napęczniała, gotowa, aby spenetrować jego ciało. Wypełnić go
szczelnie sobą i zabrać w podróż, w której to oni sterowali statkiem sunąc po
oceanach rozkoszy. Jak on go chciał, tak bardzo… Tak szalenie… Ale jeszcze
moment, chwilka, wytrzyma przecież…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Wiedział,
że jest na granicy, a wycie syren jedynie wzmagało pośpiech. Ich krew była
gęsta ze stresu, buzowała w nich adrenalina, endorfiny docierały do mózgów i
siały w nich spustoszenie. Tak, jakby rozległa, elektryczna sieć neuronów
przestała istnieć, jakby stały się dziurawe jak sito przesiewające złoto z
ziemi. Ale, co ich obchodziło zdrowie psychiczne, kiedy wszystko było tak
intensywne, tak silne, tak prawdziwe i mocne…? Wdzierało się w nich i nie
dawało spokoju, nie mogło odejść niezaspokojone.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Masował
okrąg mięśni strzegących jego wnętrza samymi opuszkami palców, wpierw
delikatnie i wręcz ze strachem; z każdą chwilą był bardziej pewny siebie,
napierał na kurczące i rozkurczające się włókna coraz mocniej, przedarłszy się przez
ich straże, wdarł w jego środek. Czuł jak zadrżał w jego ramionach, on sam już
nie wiedział kim jest i jak się nazywa. Wgryzł się w skórę na karku młodszego
mężczyzny, a powstałą bliznę załagodził ciepłem i wilgocią języka. Rozchylał
palce na boki i wnikał głębiej, rozpracowywał go i przygotowywał na siebie,
ocierał się o miękkie ścianki, wchodził i wychodził, dopóki dłonie Billa nie
schwyciły jego pośladków i nie docisnęły do siebie. Takiej siły się po nim nie
spodziewał, a kolejna lawina dreszczy przetoczyła się przez pion kręgosłupa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Wykorzystując
wolność swoich ust, Bill sapnął;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Pieprz mnie… - Tom nie oponował, nie zawahał się nawet na chwilę. Splunął na
swoją dłoń i rozprowadził ślinę wzdłuż całej długości swojego penisa, po czym
główką odnalazł jego wejście. Powoli wniknął w niego, do oporu, po samą linię
jąder. Zatrzymał się na chwilę, pozwalając uległemu ciału przywyknąć do uczucia
wypełnienia, bycia czyimś. Czuł, że spiął się i mimo tego, że przygotował go na
siebie, wciąż czuł ból. Zaczął obcałowywać jego ramiona, barki i łopatki,
jednocześnie wprawiając własne biodra w ruch. Wilgotne odgłosy ich namiętności,
westchnienia Toma i coraz głośniejsze jęki Billa wypełniły przestrzeń wokół
nich, nie byli nawet zdolni zauważyć, że światła niemal muskają ich po stopach.
Byli zbyt zajęci sobą, zbyt prędko pragnęli dobiec na szczyt, który przecież
czekał na nich od dawna i poczekałby jeszcze, gdyby tylko nie byli tak
napaleni, tak złaknieni siebie, tak zwariowani i zdesperowani.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Głębiej… - westchnął, wychodząc naprzeciw ruchom jego bioder. Tom oparł dłonie
na jego biodrach, wbijając się w niego coraz mocniej i głębiej, coraz szybciej,
aż bolały go płuca, nie mógł zaczerpnąć oddechu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Jesteś tak ciasny… - wycharczał, oplatając jego szyję palcami, którą zaś
docisnął do swojego silnego ramienia. Skubnął jego usta swoimi, nie zwężając
nacisku dłoni, wolnym ramieniem objął go wokół pasa. To był silny uścisk,
zaborczy, pokazujący do kogo należy i, że będzie w stanie zabić każdego, kto
tknie go choćby czubkiem malutkiego, niewinnego, ptasiego piórka. Niemal wbił
go w ścianę w porywie swojej stanowczości, a głuchy plask bioder obijających
się o pośladki podrażnił ich słuch. – Teraz, mały… Dojdź, teraz, dla mnie… -
szeptał mu na ucho, zawzięcie bawiąc się jednym z wielu kolczyków, którym je
ozdobił. – Tak wilgotny, tak… Gorący… Oddaj mi siebie ostatecznie… - I Bill nie
wytrzymał. Zniknął świat jaki znał, zniknął zgiełk i strach, że ktoś mógł ich
zobaczyć. Były tylko fajerwerki, był ogień, byli oni – spalający się, płonący,
odrywający stopami od ziemi, aby szybować wśród niebios jak nieskrępowane
niczym istoty… Po chwili poczuł jak jego wnętrze zalewa ciepły, lepki ejakulat,
jak ostatnie pchnięcia i skurcze zdobywają jego ciało, jak cienka stróżka
spermy wypływa z jego ciała, spływając na udo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Nie
myśląc wiele, odwrócił się przodem i – bezczelnie – zebrał dowód uniesienia
swojego kochanka palcem; ten zaś wsunął do ust, oblizał i połknął, bezczelnie
wpatrując się w jego twarz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Na
wschodzie niebo zaczęło zabarwiać się w żywy róż przecinany wąskimi paskami
fioletu wpadającego w żółć i pomarańcz, który zaś wiązał się z błękitem
pierzchającej przed dniem, nocy. Ich nagie plecy spoczywały na twardej
powierzchni dachu; ciała noszące na sobie ostatnie dowody niedawno przeżytej
ekstazy oddychały spokojnie i miarowo, tak, jakby nic się nie stało. Jakby
przed chwilą nie oddali się sobie jak dwójka wariatów, gdzie szaleństwo gra
pierwsze skrzypce i potęguje miłość w sercach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Nie
wiedział ile czasu minęło, jak to się stało, dlaczego…? Dlaczego jego serce
biło tak mocno, jak gdyby chciało wyrwać się z piersi i ulecieć do tego
tłukącego się w klatce piersiowej tuż obok…? Chciał zjednoczyć się z nim w
całość, tak, żeby już nigdy nie byli osobnymi figurami w grze o marzenia, a
jedną całą. Przyłapał się na tym, że przestaje myśleć w kategorii: „ja”, „on”,
a oba te słowa zastępuje prozaicznym „my”. Zganił się za to w myślach. Chyba
postradał zmysły…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Obrócił
się na bok, podpierając głowę na ręce zgiętej w łokciu. Wpatrzył się w spokojną
twarz Toma, który założył za głowę zgięte ramiona. Miał przymknięte powieki,
jednak gdy wyczuł parę oczu wpatrującą się w niego, otworzył je nagle i
zamrugał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Co…? – zapytał śpiąco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
Nic… Chyba powinniśmy wracać – wzruszył ramionami, po czym wyszczerzywszy zęby
w uśmiechu, na powrót opadł na plecy. – Wow, to było szalone.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">-
I na pewno nie ostatnie Bill, nie ostatnie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Płuca bolały mnie od
wysiłku, ale nie przestawałem biec. Ubranie szeleściło smagane wiatrem,
oblepiało moje ciało w najdrobniejszym milimetrze, tworząc coś na wzór
sztucznej, materiałowej skóry. Przeskoczyłem zgrabnie przez murek, opadłszy
stopami na miękki, wypielęgnowany trawnik, rzuciłem się do ucieczki przez
ciemność, która stała się moim azylem. Dobrze, coraz dalej od blasku ulicznych
latarni. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Zwolniłem bieg, idąc
szybkim marszem. Rzęziło mi w płucach, charczałem i ledwo łapałem oddech. Nie
jestem w stanie przypomnieć sobie ostatniego razu, kiedy przebiegłem sprintem
tyle kilometrów, z duszą na ramieniu i stresem wgryzającym się w mój mózg, jak
wypustki kół zębatych wpasowujące się do swoich odpowiedników w mechanizmie
zegara. Wsparłem się ramieniem o twardą, kostropatą korę drzewa, osuszając
dłonią czoło zroszone kroplami potu. W świetle księżyca lśniły jak perły.
Zaśmiałem się.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">To wszystko nie mogło
być tak banalnie proste… Bo gdy było zbyt proste, okazywało się, że robiłem coś
nie tak i niestety, skazywałem całe przedsięwzięcie na klęskę. Nie mogłem
pozwolić, aby mój chytry plan ujrzał światło dzienne – jeszcze nie teraz, teraz
był czas jedynie na drobne, nieszkodliwe wskazówki. Wsunąłem dłoń w kieszeń
spodni, odnajdując pod opuszkami palców szorstki, zmięty zwitek papieru, którym
owinięty był cenny przedmiot.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Udało się… Zdobyłem to;
dla niego.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Carmen czekała na mnie
na werandzie tuż przed domem, siedząc z nogą założoną na nogę na jednym z
bujanych, drewnianych foteli obłożonych miękką, owczą skórą. Jej opalone ciało
kontrastowało z rozkloszowaną, białą sukienką na ramiączkach, a wydatne piersi
odznaczały się wyraźnie znad płaskiego, wyrzeźbionego brzucha. W takich
chwilach zastanawiałem się, czy nie zmienić obiektu swoich zainteresowań i nie
zacząć knuć jak zdobyć swoją siostrę… Ale nie, on był ważniejszy. Był
gloryfikacją najgłębiej skrywanych pragnień.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Nikt nie był taki, jak
on. Prowokujący, zmysłowy, tajemniczy. Pełen zwierzęcego magnetyzmu, erotyzmu…
A poza tym był chłopcem. Mężczyzną. Komuś takiemu, jak mi – czoła może stawić
jedynie drugi mężczyzna, ktoś silny i wyuzdany, a jednocześnie na tyle kobiecy,
aby nie psuć mojego dobrego wizerunku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">- Cześć, Tess –
rzuciłem od niechcenia, wolno wdrapując się po niewysokich schodach na ganek.
Odciągnąłem moskitierę odgradzającą drzwi apartamentu od świata pełnego
insektów i wtedy zatrzymałem się w bezruchu. Carmen celowała do mnie z czarnej
beretty kalibru dziewięciu milimetrów. Zdziwiłem się. Unosząc wysoko brwi, niedbale
oparłem się o elewację domostwa, splatając ramiona przed klatką piersiową. Skupiłem
wzrok na smukłej sylwetce broni; idealnie wygrawerowanych bokach, metalowej
obręczy lufy, na wystającym spod palca srebrnym języku spustowym. – Dobra, Carmen, ukradłaś mi pistolet i co
teraz? Chcesz mnie zastrzelić? A magazynek chociaż naładowałaś, haha? – Mój
śmiech był chłodny, zimny jak góry lodowe wypiętrzające się z morza Baffina.
Muszę przyznać, że to, co zrobiła Carmen, odebrałem jako niezły żart. - Proszę bardzo, celuj, powodzenia, tylko nie
połam sobie tipsów i nie zapomnij, że nawet tak mała broń ma niezły odrzut. To
chyba za dużo jak na twoje wątłe, kobiece ramionka, ha? Wyluzuj! Zapomniałem,
że nie lubisz tego przezwiska, a teraz schowaj tą spluwę, bo zrobisz sobie
krzywdę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Nie odzywała się,
mierząc mnie wzrokiem, po czym jak gdyby nigdy nic, uniosła sukienkę i schowała
broń do kabury, którą nosiła przypiętą do paska od pończoch. Ta kobieta nigdy
nie przestanie mnie zadziwiać.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">- Następnym razem
lepiej, jakbyś pomyślał dwa razy. – fuknęła obrażona.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">- Zawsze możesz wrócić
do Hiszpanii… Bez nogi, albo dwóch – zachichotałem złowieszczo, po czym
otworzyłem drzwi i gestem zaprosiłem ją do środka. – Byłabyś na tyle miła?
Plany się zmieniły, mamy trochę do omówienia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Wahała się przez
chwilę, ale nie zaprotestowała. Z właściwą dla siebie godnością wstała,
otrzepała sukienkę z niewidzialnego – i pewnie wyimaginowanego – kurzu, po czym
nie czekając na zaproszenie, wepchnęła się przede mnie i zniknęła w mroku,
dopóki pstryknięcie włącznika nie przerwało niezręcznej ciszy, a jasny hall nie
oblał strumieniem halogenowego światła. Dumny z siebie zamknąłem dom na
wszystkie cztery zamki mechaniczne i dwa łańcuchowe.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Nalałem sobie
szkockiej, nie myśląc o tym, czy może też by się napiła. Rozsiadłem się na
kanapie jak pan i władca, włączyłem telewizor, żeby nikt nas nie podsłuchał, po
czym wstałem i ruszyłem do gabinetu. Snuła się za mną jak cień.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%;">Ostrożności nigdy nie
za wiele, nie?<o:p></o:p></span></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-18254994614495421022016-06-17T10:18:00.000+02:002016-06-21T14:52:27.616+02:0015<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;">Rozdział
XV <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif;">„Można przetrwać traumę, ale niewiele
więcej. <o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , serif;">Ona człowieka zabija, jednocześnie
pozwalając mu nadal żyć”.</span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; mso-fareast-language: PL;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 406.5pt right 16.0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;"> -
James Frey<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 406.5pt right 16.0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 406.5pt right 16.0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: 28pt;">_________</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Z chęcią czytam książki poświęcone kryminalistyce, uwielbiam także naukę
jaką jest człowiecza anatomia, choć lenistwo pożałowało mi godnego statusu
studenta medycyny.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Ja, zgodnie z wyolbrzymioną ambicją, jestem studentem wszystkiego i
niczego. Studiuję rozległą sieć własnych zainteresowań, zagłębiam w hobby, jak
w nędznej imitacji życia. Cóż, przynajmniej mam z niego to, co chcę, a nie to,
za czym biegną inni.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Według nich, nie mam niczego. Według mnie, mam więcej niż oni.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Otwarcie przyznaję, że jestem sumą nastoletnich błędów i porażek jakie za
sobą pociągnęły, ale mam mózg. Mam logikę. Umiem myśleć, a myślenie zdradza, że
najciemniejszy punkt zawsze znajduje się pod latarnią.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Jeżeli twoim pragnieniem jest złapanie mordercy, musisz zacząć myśleć jak
psychopata.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Będąc psychopatą musisz myśleć jak przedstawiciel prawa, aby nie zdołało
cię dosięgnąć.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Jeżeli chcesz umknąć, przepaść jak kamień w wodę, musisz przestać żyć.
Zaszyć się samotnie wśród leśnej gęstwiny i sczeznąć tam, niczym szczątki
roślin i zwierząt z wolna zmieniające się w cuchnący śmiercią torf.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Z satysfakcją odpaliłem papierosa, odciągając pomarańczowy filtr od ust.
Papier chroniący tytoń wypalał się szybko, żar popielił wnętrzności,
pozostawiwszy po sobie tylko szczątki roślinnych źdźbeł zeschniętych na wiór.
Ponownie objąłem ustnik wargami, przymknąłem powieki, czekałem. Dym szybko wyparł
tlen z drobnych pęcherzyków płucnych, ostudziwszy niepohamowaną złość, nakarmił
mnie błogim odurzeniem.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Jak mogłem przeoczyć tak istotny szczegół…? Jak mogłem nie zauważyć,
że uczucie, które miałem nadzieję obrócić w proch, wciąż żyje i dąży do mojej
zagłady?! Wcześniej winien byłem spostrzec, że im dwojgu zależy na sobie zbyt
mocno, żebym mógł strawić tą miłość ogniem nienawiści. Może uknułem sprytny
plan, ale człowiek jest tak nieprzewidywalny, iż niemożliwością jest pozwolić,
aby chytre strategie przestały ewoluować.</span></i><i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Gdy niszczysz, musisz bezwzględnie niszczyć wszystko, co spotkasz. Bez
litości, z zimną krwią, bez wyrzutów sumienia. Gdzie dwóch się bije, tam jeden
musi umrzeć.</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Musiałem bezsprzecznie, natychmiastowo, w tej chwili, porozumieć się z moją
„ukochaną” siostrą!</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 28pt;">_________</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Chciał coś powiedzieć, ale głos utknął mu w gardle. Wsparłszy się barkiem o
drewnianą futrynę drzwi, kontemplował w ciszy obraz przed swoimi oczami. Było w
nim coś majestatycznego, przyciągającego, wręcz narkotycznego.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Na zmiętym prześcieradle, tuląc do piersi grubą kołdrę z pierza, spoczywało
bezwładne ciało. Teraz wydawało mu się najbardziej bezbronnym człowiekiem na
świecie. Takim, przy którym chcesz budzić się o poranku i zasypiać o północy,
kiedy, zmęczeni atrakcjami fundowanymi przez codzienność, będziecie opowiadać
sobie o minionym dniu. Choć sam zostawił go tutaj ledwie przed paroma
godzinami, od dobrych kilkunastu minut wpatrywał się w niego tak, jakby wpadł w
odwiedziny, a on zaskoczył go swą senną nieobecnością.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Ech… - westchnął sam do siebie, wiedząc, że jedynym odbiorcą swoich myśli
jest on we własnej osobie. Nikt więcej. – Zaczynam szaleć.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Z tymi słowami na ustach, potarł otwartą dłonią o skroń. Zamknął oczy,
wsłuchując się we własny przyspieszony oddech i bicie serca, które pędziło
niczym ekspres swoim ciężarem wprawiając żeliwne tory w drżenie, tłukąc się i
szamocząc chaotycznie, dawało znać o fakcie istnienia. O bezcennym darze życia,
które, choć warte więcej niż wszystkie pieniądze świata, dla niektórych
stanowiło ciążący na barkach balast.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Życie… Czymże było, jeżeli nie płomieniem gasnącym w jego dłoniach…? Jeżeli
nie sercem kołaczącym się w klatce żeber, wcześniej rozwartej kleszczami?
Jeżeli nie organem tłoczącym krew, jak samochodowy silnik paliwo? Czy zależało
od ilości krwi w żyłach, a może jego istota została zagłębiona w dalej
rozumianych pojęciach? Może jest swoistym transferem między tym, czego nie
rozumiemy, a kruchością starzejącego się ciała. Może ono, ciało, z czasem ulega
degradacji, podporządkowuje się dominacji rozmaitych chorób, ale dzięki
przyszłym umiejętnościom, człowiek zamieni się w wielki, szeleszczący komputer,
oferujący życie wieczne.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- To-oom… - wymamrotało uśpione ciało, sapnęło, chrząknęło, przekręciło się
na drugi bok i ucichło, uprzedzone głębokim zaczerpnięciem powietrza do płuc.
Uśmiechnął się. Ciekawe o czym śni…? Co roi się w tym młodym umyśle, skoro
lunatycznie wypowiada jego imię? Postanowił zapytać go o to później, gdy już
się przebudzi. O ile nie zatai przed nim faktów, twierdząc, że jego sny zostały
w pamięci, jako bezdenna, ziejąca pustką przepaść.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Nie, nie… Nie krzywdź mnie… - Bill gawędził dalej, trzęsąc się przez sen
jak w febrze. Ułożył się na wznak, a na jego czole uwypukliła się głęboka
zmarszczka w kształcie litery V. Zacisnął mocniej dłonie na kołdrze, którą
wciąż trzymał w ramionach, rozpaczliwie kręcąc głową na boki. Zesztywniał
nagle. – Nie, nie… Tom… Uratuje…</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Poderwał się gwałtownie, otworzywszy szeroko oczy. Wlepił wzrok w ścianę, a
sińce zakwitłe pod narządem umożliwiającym widzenie zdradzały, że wciąż jest
zaspany. Siedział tak i po prostu patrzył, nie kojarząc faktów i nie pamiętając
co właściwie się stało i jakim cudem znalazł się w łóżku, w dodatku zlany
zimnym potem. Dygotał na całym ciele, choć w pomieszczeniu nie panował chłód.
Wypełnił się lękiem głębokim jak spad rowu Mariańskiego, tak głębokim, że z
tego wszystkiego, zapomniał o obecności Toma.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Zły sen? – Usłyszał nagle głos, dochodzący z oddali. Był spetryfikowany
ze strachu. Ujrzał jak Tom odrywa się od drewnianej framugi, przysiada na łóżku
i wpatruje się w niego zmartwiony. Wpierw nie rozpoznał go, śledząc jego ruchy,
jakby poruszał się zwolnionym tempie. Dopiero gdy z ciemności wyłoniła się
znajoma twarz, oświetlona srebrną poświatą księżyca, rozpoznał go. Tom jak
gdyby nigdy nic sięgnął po jego dłoń, a on, słaby i pozbawiony sił na obronę,
poddał się. Na tę krótką chwilę pozwolił mu dotrzeć głębiej, niż normalnie
pozwoliłby. „<i>Ale tylko ten jeden raz”</i>, przysiągł sobie w myślach.
Mężczyzna chwycił jego rękę, bawiąc się smukłymi palcami, dopóki nie splótł ich
ze sobą.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Bill uśmiechnął się półgębkiem, zażenowany obracał między palcami kosmyki
grzywki niedbale opadającej na czoło. Westchnął, jakby zrzucił ze swoich ramion
ogromny ciężar. Było to westchnienie pełne ulgi, wolności, której niewprawny
obserwator nie zdołałby zobaczyć. Tylko ten, co go znał, wiedział jak reaguje w
stresujących sytuacjach.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Nie, nie… A może – powiedział niemrawo, plącząc się w swoich własnych
myślach. Przywarł opuszkami palców do miękkości ust, przygryzając ich
koniuszki.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nie musisz być sam.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Przeszył go podejrzliwym spojrzeniem.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Wiem.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Czuł jak jego zmarzniętą dłoń przenika ciepło drugiej dłoni. Obcej,
niezależnej, złączonej z ciałem innego człowieka. Temperatura wnikała przez
pory w jego skórze, przedzierała się przez warstwę mięśni i ścięgien,
przenikała przez kość, docierała do krwiotwórczego szpiku. To było takie miłe
uczucie… Odniósł wrażenie, że serce oplecione stęchłą pajęczą siecią wyrywa się
z okalających je drobnych nitek, nabiera potężny oddech świeżej krwi, dławi się
nią, tonie w niej. Poderwało się do galopu, przypominając o bólu i o wszystkim,
co niegdyś czuł.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Ten ból był czymś nowym. Ten ból przypominał mu, że istnieje coś poza
obojętnością w którą wpadł, żeby uchronić się przed niepotrzebnym
wylewaniem łez w samotności.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Przez ułamek sekundy pomyślał nawet, że lepiej czuć ból, niż nie czuć
kompletnie niczego.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Wyszarpnął rękę.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Przysunął się do krawędzi łóżka i wstał, wygładzając dłońmi zmiętoszone
ubranie. Przez chwilę nie mówił nic, gestem nakłaniając Toma, żeby ruszył jego
śladem.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Chodź – rzucił konspiracyjnym szeptem; obracając się wokół własnej osi, z
roześmianą twarzą i głową w chmurach, wniknął w ciemność wypełniającą korytarz.
Szmer dłoni błądzących po ścianach wtłoczył się w przestrzeń, dłoni
dotykających przypadkowych obiektów, dłoni poszukujących włącznika światła.
Cichym stukotem bosych stóp o parkiet. W końcu odnalazł właściwą wypukłość,
niewyraźny pomruk zmienił w ledwo słyszalne kliknięcie. Pomieszczenie zalał
strumień ciepłego, przydymionego, żółtego światła sączącego się z halogenowych
żarówek wbudowanych w ściany.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Coś ty wymyślił o drugiej nad ranem? – jęknął niepocieszony Tom,
przecierając kłykciami nieprzyzwyczajone do jasności oczy. Bill zdążył już
okryć ramiona ciepłą, utkaną z wełny narzutką i uzupełnić resztę brakujących
elementów garderoby. Usta rozciągnął w złośliwym uśmieszku.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Zobaczysz – Otworzył najbliższe drzwi. Nie kwapił się nawet, aby zapalić
światło, po prostu przeszedł przez nie, a po chwili do uszu Toma doszło
szczęknięcie otwieranego okna, szelest wiatru, warkot przypadkowego,
ruszającego z miejsca samochodu. Słyszał jak firana furkocze w porywach
wprawionego w ruch powietrza; przeszył go gwałtowny niepokój, poczucie
opuszczenia, coś, co pojawiało się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy człowieka nic
nie ogranicza, jest całkiem sam.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Cały w nerwach wszedł do salonu, w którym przed momentem zniknął Bill.
Rozejrzał się, w prawo i w lewo, nie wyczuwając niczyjej obecności, jakby ten
cholerny gówniarz rozpłynął się w powietrzu!</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Co do kurwy… - zaklął szpetnie, podchodząc bliżej otwartego na oścież
okna, a wtedy, zza jednej ze ścian wyłoniła się jego blond czupryna. Uśmiechał
się jak szaleniec, którego właśnie przyłapano na gorącym uczynku. – Do chuja,
pogrzało cię już na maxa?</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Nie zachowuj się jak stary dziad, tylko przełaź póki się nie rozmyśliłem.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Zgodnie z poleceniem, jakoś udało mu się wydostać z mieszkania na schody
pożarowe, o których – o ironio – wcześniej nie miał pojęcia, ale może dlatego,
że znajdowały się po drugiej stronie budynku i nigdy nie wpadł na genialny
pomysł, aby obejść go i sprawdzić jak wygląda. Przez okno też niespecjalnie się
wychylał, w końcu w przeciągu ostatnich lat Bill kilkukrotnie zmieniał miejsce
zamieszkania, dopóki nie osiadł w tym, w którym znajdowali się teraz. Może
właśnie ta obietnica wolności, te schody, które pozwalały mu wymknąć się
niezauważenie o każdej porze dnia i nocy, były dla niego przyciągającym
elementem, wręcz nakłaniającym do tego, aby więcej się nie przenosić. Aby osiąść
i więcej nie zmieniać miejsca, które potocznie nazywamy swoim domem.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Drobne włoski na jego przedramionach zjeżyły się przez zmianę temperatur,
wysepki dreszczy pokryły skórę, a w policzki uderzył ziąb. Potarł dłońmi o
przedramiona, spoglądając na Billa trochę nieufnie, ale postanowił zawierzyć mu
swoją wiarę i iść za nim choćby w ciemno, na koniec świata. Był mu to winien za
wszystko złe, co zrobił, za swój egoizm i brak opanowania, gdy przychodziło do
spraw cielesnych.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Wspięli się żelazną konstrukcją na sam szczyt, a wtedy Bill wychylił się za
barierkę, stawiając stopy na wąskim parapecie, stanowiącym jedyne przejście na
dach sąsiedniego budynku, nieco niższego, wciśniętego między dwa wysokie,
nowoczesne bloki.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Tylko pamiętaj, żeby nie patrzeć w dół – upomniał go i lekko, jakby stąpał
po puchowej połaci chmur, przebiegł pozostałą drogę. Wsparł się dłońmi o
podłoże dachu i dźwignął na sile własnych ramion, po chwili stojąc już
wyprostowany na równej, płaskiej powierzchni. Spojrzał na niego wyzywająco,
jakby chciał dać mu do zrozumienia, że skoro on potrafił, to co dla kolesia tak
bardzo hej do przodu, jak Tom?</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Srali muchy będzie wiosna – fuknął pod nosem pewien, że nikt go nie
usłyszał, po czym powoli jak żółw - o wiele wolniej, niż zrobił to Bill –
drobnymi kroczkami przemierzył kilkumetrową ścieżkę. Tuż przed samym finiszem
nie omieszkał się spojrzeć w dół, a wtedy zakręciło mu się w głowie i musiał
zamknąć oczy, wbijając wewnętrzną część dłoni w chropowatą elewację budynku.
Zdawało mu się, że ostre wypustki przebijają się przez jego skórę i ranią go do
krwi, ale teraz nie miał głowy, żeby się nad tym zastanawiać. Wszystkie myśli
skierował ku stłamszeniu ataku paniki w ciasnej klitce, tak, aby nie zdołała
przejąć nad nim kontroli, powoli robiącą z mózgu sieczkę. Adrenalina krążyła w
jego żyłach, strach potęgował panikę i wiedział też, że nie ma wyjścia.
Przecież nie będzie zawracał, kiedy do mety brakuje mu mniej, niż zajęłaby
droga powrotna.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Jak tam dojdę, zamorduję cię, wykastruję i wypatroszę, zamienię w świeże,
mielone mięso – odgrażał się, tym samym dodając sobie odwagi. Dosłyszał rechot
Billa, tak histeryczny i szczery, że sam uśmiechnął się pod nosem mimo całego
tego zamieszania. To było warte zachodu nawet, jeżeli ze stresu i przerażenia
omal nie narobił w gacie. Nikomu się nie przyzna, że jego odwagę przebiło coś
tak błahego, jak lawirowanie na krawędzi przepastnej, miejskiej dziczy.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 48pt;">~</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Usiadł w siadzie skrzyżnym na pokrytej blachą połaci dachu. Serce wciąż
biło mu prędko, ale zdążył już uspokoić się na tyle, by wyłączyć wyobraźnię
tworzącą coraz to nowsze, przeraźliwe w skutkach, obrazy ich chwilowego
szaleństwa. Zdążył odzyskać spokój i powagę, a wtedy, jakby trochę nieśmiało,
Bill uklęknął przed nim. Nie mówił nic, wsparłszy się dłońmi o jego kolana,
uparcie wpatrywał w brąz jego oczu, który teraz wydawał się czarny,
nieprzenikliwy. W ich odbiciu migotały iskry, tańczyły jak smukłe języki ognia,
upewniając chłopaka w przekonaniu, że naprawdę jest we właściwym miejscu i
czasie. Z właściwą dla niego osobą.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">A może to po prostu wpływ chwili i tej żałosnej słabości, której się
poddał…?</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Niech się dzieje wola nieba, niech szaleństwo pochłonie go bez reszty.
Niech dzieje się magia, niech się iskrzy! Niech emocje płyną jak wartkie rzeki,
niech odbierze mu dech… Chciał tego, znowu. Jak kolejnej dawki opium, jak
czegoś, czego szukał od dnia narodzin, a znalazł dopiero po kilku dekadach
swojego życia.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Nie odzywali się, milczeli, bytowali. Każda sekunda trwała jak millenium;
niezniszczalna niczym wykuty w skale posąg, wyrzeźbiona w kamieniu sylwetka.
Noc rozpostarła nad nimi swe czarne skrzydła i okryła szczelnie, niwelując
strach i gorycz. Orzeźwiający wiatr igrał między kosmykami blond włosów, omiótł
zaróżowione z napięcia policzki, musnął wargi i zniknął. Był lekki, niezbyt
porywisty, pachniał cytrynowo-słodkim zapachem czarnego bzu i wysuszonej na
wiór trawy.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Tom wysunął rękę i objął dłonią policzek Billa. Czuł pod palcami każdą
nierówność jego skóry, każde zagłębienie. Jej teksturę i napięcie, gdy
wpijające się w nią opuszki tworzą drobne wklęśnięcia; znak, że jest prawdziwy,
a nie wymyślony. Odpłacił mu się słodkim, jakby nieśmiałym uśmiechem i
przymknięciem powiek. Oczyma wyobraźni znów zobaczył tamtego chłopca, który –
podobnie jak teraz – pewnej nocy oddał mu swoje ciało, uwiódł i doprowadził na
skraj szaleństwa…</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Zawrzało. Spokój zamienił się w dziką, szalejącą burzę z piorunami, gdzie
wyładowanie elektryczne przemienia się w kolejne i jeszcze następne.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Bill, jakby wyczuwając następującą zmianę, odsunął się. Wsparł rękoma o
podłoże za nim, wyzywająco rozchylił szczupłe nogi, rzuciwszy namiętne
spojrzenie spod przymrużonych powiek. Tom oparł dłonie o jego kolana i
zaborczym ruchem przesunął aż do pachwin, skąd trafił na biodra i przyciągnął
bliżej siebie.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">- Oszalałeś… - zaśmiał się blondyn, a jego głos przyjemnie drażnił wrażliwy
narząd słuchu tego drugiego. Już miał się odezwać, gdy nagle bańka mydlana
wokół nich pękła poprzez furkot helikopterowych skrzydeł przecinających
powietrze.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Tom zaklął szpetnie, reagując instynktownie. Wstał i wyprostował się,
pociągnąwszy młodszego pod jedną ze ścian. Przylegli plecami do nierównej
powierzchni, obserwując, jak niebo rozbłyska światłem jasnych lamp. Starali się
zachowywać jak najciszej, pragnęli prywatności i nawet, jeżeli ich sumienie
było czyste, nie chcieli wydać się ze swoimi schadzkami przed kompletnie obcymi
ludźmi. Starszy mężczyzna zmrużył oczy, uparcie wpatrując się w maszynę pokrytą
niebieskim, błyszczącym lakierem – teraz wydawał się czarny – z białym,
przecinającym go paskiem, na którym zaś litery układały się w jakieś słowo.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Policja.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Czegoż oni, do kurwy nędzy, szukają o tej porze? I to w dodatku w dobrej
dzielnicy…? Niespodziewane wiadomości miały nadejść rankiem kolejnego dnia.</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12.5pt;">Teraz jednak nie chciał zawracać sobie głowy rzeczami tak błahymi. Szmer
powoli cichł, światła oddalały, a ich na powrót objęła nieprzenikniona noc.
Stanął bokiem do wciąż wpatrzonego w niebo człowieka; przesunął opuszkami
palców wzdłuż ramienia, ześlizgnął na miednicę, następnie pewnym chwytem złapał
za udo i założył na swoje biodro. Nie zwlekał ani chwili dłużej… Owiał gorącym
oddechem spierzchnięte wargi kochanka, a kontrast temperatur skroplił się w
atmosferze w postać lekkiej mgiełki. Przywarł ustami do jego ust i niemal
wepchnął język do gardła, pragnąc łakomiej i bardziej… Pożądanie jak trucizna
zainfekowało jego umysł i ciało, wiedział, że nic nie powstrzyma go od zerwania
zakazanego owocu ukrytego w samym środku raju…</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-5789302310167938332016-06-11T22:59:00.000+02:002016-06-21T13:38:31.622+02:0014<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div align="center" class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;">Rozdział XIV<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin;">„I'll be waking up in the
morning probably hating myself,<br />
And I'll be waking up feeling satisfied, but guilty as hell”.<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span></i><i><span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--></span></i><i><span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: EN-US;"><o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
O co mi chodzi?! To ty powinieneś wiedzieć! – krzyczał, dźgając go paznokciem w
pierś. Tom, zaskoczony jego zachowaniem, zresztą sprzeczającym się z treścią
wiadomości jaką dostał, objął palcami nadgarstki Billa i rozłożył jego ramiona
na boki, ażeby nie wyrządził mu dotkliwej krzywdy. Musiał zachować spokój i
wyciągnąć z rozwrzeszczanego chłopaka o co tak naprawdę się wścieka, a jeżeli i
on by się nakręcił, pewne było, że nic by nie osiągnął. Westchnąwszy ciężko w
duchu naparł ciężarem ciała na to lżejsze, po czym przyparł je do przeciwległej
ściany. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Nie
chciał być nadto brutalny, ale zarazem pozostać na tyle silnym, żeby poczuł
respekt i przestał zachowywać się jak nastolatka przed okresem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Zawęził
uścisk na jego nadgarstkach, dociskając zniewolone ręce Billa do płaszczyzny po
obu stronach jego głowy. Nozdrza drgały mu nerwowo, a wargi zacisnął tak mocno,
że zamiast nich, na jego buzi pojawiła się jedynie cienka kreska. Gdyby
sytuacja była inna, zapewne zacząłby się głośno śmiać z wyrazu jego twarzy.
Jednak nie tym razem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Musisz zrozumieć, że nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi. – rzekł
spokojnie, jednak dało się wyczuć, że jest spięty i wkłada wręcz nadludzki
wysiłek w trzymanie nerwów na wodzy. A Bill, jak gdyby nigdy nic, był jeszcze
bardziej rozwścieczony. Czy nie widział jak wielką walkę musiał ze sobą
stoczyć? Owszem, pragnął zdobyć go na nowo i wrócić do tego, co było, ale jego
zachowanie doprowadzało go do szewskiej pasji. Prosił wszystkie bóstwa świata i
te nienależące do niego o choć krztynę cierpliwości, która mogłaby wybawić go z
opresji i jednocześnie tchnąć nadzieją, która jak oddech o poranku, wypędziłaby
go z ciemnych, mrocznych korytarzy, w których zagłębiał się, tonąc w złości jak
kamień wrzucony do jeziora.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Instynktownie,
uścisk na jego nadgarstkach zwęził się jeszcze bardziej, niemal krusząc ich
delikatne kosteczki. Bill syknął z bólu starając się wyrwać ze zniewalającego
go uścisku; oplótłszy dłońmi jego przeguby, oparł kciuki na wystających
punktach kości łokciowej i wpił krótkie paznokcie w jego skórę, rzucając
starszemu jadowite spojrzenie. Tom ani drgnął, choć – gdyby to od Billa
zależało – od dobrych paru minut leżałby już martwy z rozcięciem na szyi, które
sięgałoby kręgosłupowych kręgów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Nie myśl, że nie wiem, że te głupawe listy i jeszcze gorsze prezenty nie są twoją
sprawką. – wypalił, zawzięcie studiując wyraz jego twarzy, gdy zdążył wyciągnąć
karty na stół. Podjął spontaniczną decyzję, chcąc wyłożyć kawę na ławę i już.
Dosyć niedomówień, bo pojawiając się doprowadzały do ślepej furii, której
zawsze ulegał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Taka
była prawda. Nie wiedział ile minęło czasu odkąd dotarł do niego pakunek z
kluczem w środku, a korespondencje nie przestały napływać. Dostawał je każdego
dnia, nawet po parę razy. Jedne były dłuższe, drugie krótsze, a każda treść
zdradzała co innego. Niekiedy pisał o pogodzie i o tym, co robi, innym razem
budziła się w nim zaborczość i tęsknota, – nie, żeby się przejmował, ale czuł
się wtedy lepszy, jakby miał władzę i mógł opleść go sobie wokół najmniejszego
palca u dłoni – wtedy pisał o tym jak go podziwia i jak wiele oddałby za
szansę, aby go tulić. Jednak ten, który odpieczętował dziś, przeraził go, choć
nie wytrącił z równowagi. Pytał, czy zdołał znaleźć zamek, do którego pasuje
podarowany klucz. Przyznał w duchu, że na śmierć zapomniał o tym i nawet nie
wiedział, gdzie go położył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Ale
gorsze przyszło trochę później, w odstępie może dwóch, trzech godzin od
felernego pytania.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Usłyszałem dzwonek do
drzwi, a po chwili szmer czegoś wsuwanego w szparę między nimi, a podłogą.
Skonsternowany, wyłapawszy dźwięk obcy jak dla tej godziny, natychmiast
zwróciłem się w tamtym kierunku. Zapaliłem światło w korytarzu i marszcząc
brwi, wlepiłem swój wzrok w szarą, makulaturową kopertę leżącą na panelach.
Uklęknąłem, podparłszy się dłonią o parkiet, oględnie przeanalizowałem jej
wygląd.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Była niezapieczętowana
i wystawał z niej kant jakiejś fotografii. Aż usiadłem wrażenia splatając nogi
w siadzie skrzyżnym. Uniosłem korespondencję do poziomu oczu, wpierw
zniesmaczony, ale i dziwnie zaintrygowany. Okazało się, że miałem żałować tego
przez dłuższy czas.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">- Co to może być? –
wymamrotałem sam do siebie, przyglądając się rzeczy spoczywającej w moich
dłoniach. Zaczęło zmierzchać, a ja wciąż nie wiedziałem co ze sobą począć.
Byłem wypluty z życia, przeżuty i nawet nadtrawiony przez soki żołądkowe –
innymi słowy, początkowa faza śmierci zdążyła przeniknąć mnie i rozłożyć na
czynniki, z których powstałem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">- Jakieś takie dziwne –
dodałem po chwili, miętosząc papier. Nie chciałem tego otwierać, bo zupełnie
mnie to nie interesowało nawet, jeżeli tożsamość anonimowego wielbiciela była
dla mnie ciekawa i podbudowująca, przyjemnie uświadamiając o atrakcyjności mego
ciała. – Nigdy nie wysyłał mi zdjęć – ciągnąłem, przekonany, że na tej
fotografii, znajduje się właśnie on. Co najśmieszniejsze nie miałem żadnego
punktu zaczepienia, żeby choć odpisać i podziękować. Bo – po początkowej fazie
obojętności i furii – ogarnęła mnie typowa już próżność i narcyzm, duma z
samego siebie. A on nawet nie napisał swojego adresu na odwrocie, więc nijak
nie miałem gdzie zaadresować swoich myśli. Podejrzewałem Toma, bo tylko on miał
takie pochromolone pomysły; zresztą, jako lekarz – co prawda chirurg, który
tylko kroi ciała i wycina ludzkie serca, ale co tam – miał szersze pole do
popisu, był bardzo inteligentny i cwany. Jednak w stosunku do mnie, jeszcze
przed zdradą, zawsze odnosił się z szacunkiem; największą wadą było to, że tak
bardzo lubił mnie wkurwiać! Flirtować na moich oczach i sprawdzać co chwilę,
czy czasem nie patrzę! Przybierał wtedy na usta jeden z tych swoich złośliwych
uśmieszków i śmiał się, dopóki kaliber ostrych słów nie dotknął jego duszy na
tyle, by zechciał umrzeć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Cóż, mógł liczyć się z
moim zdaniem, nie? Mógł, ale jednak tego nie robił. A później znalazł pizdę,
którą zerżnął jak prosię w rzeźni, tłumacząc tak abstrakcyjnie, że na jego
podstawie można by stworzyć dobry podkład dla scenariusza opery mydlanej. Ale
dość o Tomie, na tą chwilę powinienem przestać o nim myśleć. Tak, właśnie tak.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Wracając do koperty.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Mogłem po prostu zmiąć
ją i wyrzucić do kosza wraz z zawartością. Jednak nie zrobiłem tego, zbyt
ciekawy, aby móc odpłynąć myślami w innym kierunku. Chwyciłem palcami wystający
skrawek i pociągnąłem…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">A później krzyknąłem. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Głośno, zachrypniętym
głosem, który w końcu uwiązł mi w gardle. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Podniosłem się
szybciej, niż trwa przesuwająca się po tarczy zegarowa wskazówka, drąc zdjęcie
na kilkadziesiąt maleńkich części. Nie chciałem tego widzieć, bo to było
straszne i wręcz niepojęte, a ten, który wysyłał mi takie rzeczy, to jakiś
potwór!<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Z zamachem otworzyłem
drzwiczki szafki, za którymi ukrywał się kubeł na śmierci i wrzuciłem tam
wszystko, co trzymałem w dłoniach. Jeszcze przez chwilę – zanim ich nie
zatrzasnąłem – wpatrywałem się w tę część, na której znajdowało się moje oko;
poczerwieniałe, wybałuszone, z krwawą łzą biegnącą z kącika.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
O jakich listach mówisz? Ja pierdolę, może trochę jaśniej? – zirytował się.
Zagryzł wargę i zlustrował Billa uważnym spojrzeniem. Te mądre oczy nie mogły
kłamać… Ale jednak, młodszy wciąż nie był przekonany co do jego prawdomówności.
Musiał zebrać więcej faktów i ułożyć je w całość. Trochę ochłonął, zelżał także
napór paznokci na skórę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Dostaję je od jakichś dwóch tygodni, może dłużej, może krócej. Każdy jest inny;
łączy je jedynie papier, koperta i fakt, że nigdy nie są napisane odręcznie.
Oprócz jednego wyjątku. Czasem to zbitek liter powycinanych z gazet, czasem
napisany jest na maszynie. Nie, nie na komputerze i mógłbyś mnie puścić, bo
bolą mnie ręce – Zdenerwował się, jednak Tom nie poruszył się ani na centymetr,
wciąż na niego patrząc, więc kontynuował: - No na takiej sto lat za murzynami,
które widziałeś choćby w „Upadku”, reżyserii Oliver’a Hirschbiegel’a. Czasem
opowiadają o pogodzie i… - zawahał się, czy mówić prawdę - … o wielu sprawach.
– Postanowił, że fakt, że w większości są zachwytem nad nim, przemilczy.
Przynajmniej na razie. – Czasem autor jest zdenerwowany, a czasem pogodny i
wesoły, ale na Boga, jeżeli to ty, przestań robić sobie ze mnie żarty. To
ostatnie zdjęcie z poderżniętym gardłem i dziwnie wybałuszonymi oczami, było
straszne! Nie wiedziałem, że jesteś aż tak dobry w obsłudze Photoshop’a.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Bill, na Boga, przysięgam… Powinieneś zgłosić to na policję, mogę pójść do
kościoła i przysięgać przed wszystkimi świętymi, że nie mam z tym nic
wspólnego. Bardzo się o ciebie boję.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Na policję mam leźć z jakimiś moimi podejrzeniami? Poza tym, kurwa, jestem
osobą publiczną. My ciągle musimy mierzyć się z czymś takim, więc nie widzę w
tym nic nadzwyczajnego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
To przestało być śmieszne w chwili, w której dostałeś zdjęcie. Nie powinieneś
być chociaż sam, a jeżeli to nie umilknie, powiadomić odpowiednie władze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
I co? Zamierzasz być moją niańką na pełny etat? – sarknął, unosząc wysoko lewą
brew. To przechodziło już ludzkie pojęcie, bo co jak co, ale niewolnika nie
pozwoli z siebie zrobić. Ani teraz, ani później. Nigdy. Zbyt mocno cenił sobie
niezależność, żeby zaryglować się w mieszkaniu na cztery spusty i nie
wyściubiać z niego nosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Poza
tym, to, że dostawał te wszystkie listy, nie znaczy wcale, że znalazł się na
celowniku jakiegoś psychopaty, który chce go zgwałcić, wypatroszyć, a później
wypchać i zawiesić jego zwłoki na ścianie w formie girlandowej ozdoby.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Dobrze wiesz, że nie. Sugeruję tylko…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Więc skończ. – uciął prędko. - Bo nie zamierzam pozwalać ci na zbyt dużo. Skoro
to nie ty, to jakiś czub chce mnie nastraszyć i tyle, nic mi nie grozi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">-
Tego nie wiesz. Ile sław zostało zamordowanych, bo zbagatelizowały właśnie
takie rzeczy? To, że nie występujesz w hollywoodzkich produkcjach nie znaczy
wcale, że jesteś mniej narażony. – stwierdził dobitnie Tom. Zamilknął.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Samo
w sobie brzmiało to tak absurdalnie, że chciał zacząć się śmiać, ale dziwnym
trafem jego gardło zawiązało się na supeł i nie mógł wydusić z siebie choćby
najlżejszego dźwięku. Czuł, że zaczyna hiperwentylować, trząść się, a umysł
wypełniać pustką. Super, w takiej chwili brakowało mu tylko tego, aby wpaść w
panikę i zrobić z siebie idiotę na oczach tego, który był ostatnią osobą jaką
chciał oglądać w takiej sytuacji. A raczej, żeby ona oglądała jego, ale nic nie
mógł na to poradzić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Wypuścił
jego nadgarstki z objęć i wsunął dłonie między ścianę, a jego plecy; oparłszy
je na łopatkach, przysunął do siebie i objął w żelazny uścisk umięśnionych
ramion jego drobne – jak dla Toma – ciało. Obrócił się i wsparł o ścianę,
zsunął wzdłuż jej płaszczyzny i posadził Billa na swoich kolanach, zaparłszy
stopami o ziemię. Kołysał powoli jego bezwładnym ciałem, kojąc go i
niewerbalnie dając znać, że jest bezpieczny. Bill nie poruszył się, jakby
zapadł w trans, ale wiedział, że potrzebuje teraz opieki i wsparcia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Schylił
się, aby ucałować jego bark. Na lewo zauważył otwarte drzwi od kuchennego
pomieszczenia, w dali majaczyło otwarte na oścież okno, a za nim zaczęły zbierać
się czarne jak smoła, wrony. Gdyby sytuacja była inna, nie przejąłby się tym.
Ale teraz nawet róż zaczął blednąć i szarzeć. Ptaki były jak zły omen,
zapowiedź ciężkich dni i niebezpieczeństwa. Nigdy nie wierzył w symbolikę, ani
magię, tym bardziej w fakt, że krzątanina ptaszysk mogła być oznaką
nadciągającej apokalipsy. Tym razem jednak, przeraził się na dobre.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Nie
pozwoli, aby był sam, choćby ten zapragnął pozbawić go wszystkich włosów z
głowy, a na końcu oddzielić skalp od sklepienia czaszki. Za bardzo zależało mu
na jego bezpieczeństwie, aby niefrasobliwie, wykazać się ignorancją.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Już
raz to zrobił. Wtedy wydawało mu się, że stracił go na zawsze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Umęczony
zasnął w jego ramionach. Tom uniósł się z nie lada wysiłkiem, włożywszy
wcześniej ramię pod zgięcia jego kolan i pachy, by zanieść go do sypialni i
ułożyć bezwolne, pogrążone w sennych wyobrażeniach ciało na zmiętej pościeli.
Zauważył, że nie zdążył zaścielić łóżka wcześniej, ale nie przeszkadzało mu to.
Miał poważniejsze tematy do rozważań, a wokół mógł panować harmider, którego –
wstrząśnięty – nie zauważyłby, przekonany, że w mieszkaniu jest idealnie czysto
i porządnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Przez
chwilę siedział na jego skraju i wpatrywał w spokojną, uśpioną twarz, a gdy
przekonał się w stu procentach, że nic mu nie grozi i jest bezpieczny, wstał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Przeciągnął
się i ziewnął szeroko, nie kwapiąc się nawet, by zasłonić usta dłonią, kto go w
końcu tutaj oglądał? Byli sami, w dodatku zmierzch zdążył przykryć już niebo i
nawet upstrzyć je migoczącymi z oddali gwiazdami. Nie było powodu zamartwiać
się brakiem prywatności, kiedy mieli jej aż nadto. Chciał parsknąć, że właśnie
teraz, kiedy powoli zaczynało się układać, znów zaczęło się psuć. Tym razem
zgnilizna nie zaczęła trawić jego stóp, a dobierać się do wrażliwej duszy tego,
którego sobie ukochał. I zastanawiał się, czy czasem wydarzenia sprzed lat nie
mają z tym wszystkim jakiegoś związku; były niebywale podobne, a podchody
niemal takie same. Może jednak to tylko zbieg okoliczności, a on niepotrzebnie
się martwi?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;">Włączył
ekspres do kawy i odpalił papierosa, których paczkę nosił w kieszeni. Tak,
wiedział jakie są skutki palenia, ale nie potrafił sobie odmówić tej krótkiej
przyjemności. Zdąży umrzeć, a na co, zależało tylko od jego woli. Gdyby chciał
położyłby się na torach kolejowych i czekał na nadjeżdżający pociąg. „<i>Jeszcze nie teraz”</i>, pomyślał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"> Oparł się łokciami o parapet,
czekając aż maszyna skończy pracować i zaserwuje mu dawkę kofeinowego
narkotyku. Dziś będzie tu spał, korzystając z okienka, jakie posiadł między
wczorajszym, a jutrzejszym dyżurem. Wiedział, że nie będzie mógł spędzić tu
każdej nocy, bo najzwyczajniej w świecie nie pozwalała mu na to praca. A może
zatrudni do tego Georga? Bill chyba nie byłby aż tak zły, choć z jego pokręconą
osobowością, nigdy nic nie wiadomo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"> Zgasił jarzącą się końcówkę peta o
elewację budynku, a następnie wyrzucił go, by opadł na trawnik, tuż pod oknami.
Szybował wolno, wciąż lekko się dymiąc, aż finalnie spadł między ulubione
kwiatki jednej z sąsiadek.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 17.3333px; line-height: 19.9333px;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"><div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 13pt; line-height: 115%;">Wrócił do mieszkania nie
zdając sobie sprawy, że zza przyciemnionych samochodowych okien, wciąż śledzą
go czyjeś oczy. W kimś narastał gniew, a dłonie zaczęły niepokojąco drżeć;
rzucił lornetkę na siedzenie pasażera, po czym wsparł się o oparcie własnego
fotela z siłą, która wprawiła w ruch całe auto. Zaklął pod nosem siarczyście,
wlepiając wzrok w drogę przed sobą.</span></div>
<o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"> Gdzieś w oddali szczekał pies, a
przed oczami mignął czarny kot.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 13.0pt; line-height: 115%;"> „<i>Więc
jeszcze z nim nie skończył?” – </i>pomyślał
ponuro, wkładając brązowe cygaro do ust. Podpalił je wysokim językiem ognia,
zapadając się w somnambulicznym letargu.<o:p></o:p></span></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-28375898923779631742016-06-05T14:03:00.000+02:002016-06-21T13:38:41.492+02:0013<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 18.0pt; line-height: 115%;">Rozdział XIII<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">“If we are born to die, and we all die to live, <o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">then what’s the point of living life if it just
contradicts?”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoListParagraph" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; margin-left: 54.0pt; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; mso-add-space: auto; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;"><a href="https://youtu.be/rgWr2nln83s" target="_blank">https://youtu.be/rgWr2nln83s</a><o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Patrzyłem
przed siebie, sparaliżowany, nie czując koniuszków palców u stóp. Nie miałem myśli,
ani nie miałem życia. Trwałem, wpatrzony w obraz przed sobą.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Szedł
korytarzem obejmując w ramionach podręczniki i może nawet zeszyt, ale nie
widział nikogo, ani niczego. Nie widział mnie. Nie słuchał szeptów, jakie
rozbrzmiewały wokół, kiedy tylko się pojawiał. Jedne pełne zachwytu, drugie
sprośne i wręcz obrzydliwe, ale on zdawał się ich nie słyszeć. Był ponad tym.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Podziwiałem
hart jego ducha, bo ja, w przeciwieństwie do niego, za bardzo się bałem. Bałem
się być sobą i bałem się przeciwstawiać. Byłem popychadłem, z którego
początkowo się śmiano, a później, znudzeni brakiem jakichkolwiek reakcji,
przestali. Ale on był inny. Gardził wszystkim wokół siebie i głupotą tych,
którym przeszkadzała czarna kreska jaką podkreślał oczy. Docinali mu, że farbuje
włosy. On odpowiadał im środkowym palcem, szydząc, że, cytuję: „wstyd, żeby
taki pedał jak ja miał większego chuja od ciebie”, i nie uciekał nawet, jeżeli
silniejsi od niego spuszczali mu łomot. Przyglądałem się niejednej z tych scen,
gryząc wyrzutami sumienia, że jestem zbytnim tchórzem, aby go obronić. Jak
teraz o tym myślę, nie przypominam sobie nawet, żeby pojedyncza łza zrodziła
się w kąciku jego oka, zwilżając blade policzki. Nie płakał, nigdy. Był dla
mnie idealny.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Fascynował
mnie. Każdą rzeczą, której się podejmował. To, jak bardzo kobiecy był na
zewnątrz, jak delikatny i kruchy, kiedy jego umysł stanowił całkowitą tego odwrotność.
W którymś momencie zorientowałem się, że mój afekt zaczął zmieniać się w
obsesję, ale nawet chory z miłości do niego, nie zamierzałem przestawać. Było
mi z tym dobrze. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tamtego
dnia, chciałem mu zaimponować. Topiąc swój strach jak niechciane niemowlę w
mętnych wodach, przełykając dumę i narażając własne bezpieczeństwo. Zrobiłbym
dla niego wszystko, o co tylko by mnie poprosił, choćby tą prośbą było
czyszczenie mu butów własną szczoteczką do zębów.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Pokręciłem
głową, wyrywając się z sennych wyobrażeń. Otwierał właśnie szafkę, opierając
dłoń o smukłych palcach z wypielęgnowanymi paznokciami muśniętymi czernią
lakieru o zielone, żelazne drzwiczki. Odłożywszy książki na miejsce zamknął ją,
po czym przeciągnął wyciągając ramiona ponad głowę; jego koszulka uniosła się o
kilka centymetrów, eksponując opaloną skórę na podbrzuszu, a wtedy zauważyłem
ją. Pięcioramienną gwiazdę tuż obok wystającej kości miednicy, czarną jak
smoła, kuszącą jak sam diabeł. Przełknąłem ślinę, tak mi się gorąco zrobiło.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nagle,
spod przeciwległej ściany, do czarnowłosego podeszła zgraja szkolnych lalusi,
typowych figo-fago, z rodzaju tych co to nie oni. Jeden z nich, którego z
imienia nie znałem, ułożył dłoń na drzwiczkach tuż obok jego głowy, po czym
chwycił go za kark i gwałtownie odciągnął na środek korytarza, szczelnie
okręcając ramię wokół jego wąskiej talii. Zamarłem z duszą na ramieniu, nie
wiedząc, czy chcą go skrzywdzić, czy po prostu napędzić strachu. Obserwowałem
tę scenę okrągłymi oczami, bezradny, bierny jak zawsze. Zacisnąłem dłonie w
pięści, aż pobielały mi kłykcie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> I
wtedy zrobiłem coś tak głupiego, o co nie śmiałbym siebie samego podejrzewać.
Miłość zmienia ludzi. A moja wypełniła mnie pewnością siebie i dziwną dozą
siły, nawet, jeżeli moje - cienkie jak pajęcze nogi - ramiona wzbudzały raczej
śmiech, a nie strach.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Zostaw go! – krzyknąłem ile sił w płucach, a koleś, zupełnie wytrącony z
równowagi, nieprzytomnie rozejrzał się wokół. Nawet sam Bill patrzył na mnie
jak na przybysza z innej planety. Patrzył na mnie! Zauważył mnie! Po raz
pierwszy na mnie patrzył! Obezwładniło mnie szczęście, jeszcze większa
motywacja do walki, więc ciągnąłem swój monolog. – Zostaw kurwa, albo będziesz
miał do czynienia ze mną! – Tak. Dojebałem jak łysy glacą o beton.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Z tobą…? – zakpił. Śmiejąc się szyderczo puścił swoją wcześniejszą ofiarę, aby
podejść bliżej mnie. Przewyższał moją osobę o jakieś dziesięć centymetrów wzwyż
i z pięćdziesiąt wszerz.
Mimo to, nie czułem strachu, a w moich żyłach buzowała adrenalina. Niech mnie
skrzywdzą, ale jego zostawią w spokoju. – Zobaczymy, może taka pokraka jak ty,
tak niezauważalna i nic nie warta, jest odporniejsza na ból niż nasza laleczka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przełknąłem
ślinę, przyjmując pozycję obronną. Kątem oka zauważyłem, że Bill zniknął nie
zaszczyciwszy mnie nawet spojrzeniem! A przecież to wszystko dla niego, ja go
obroniłem, byłem wybawcą, a on… On po prostu poszedł, nie rozpaczał nad moim
losem, nie obszedłem go. To bolało gorzej, niż to, co nadeszło później.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Czułem
wzbierające pod powiekami łzy, gdy, skulony gdzieś pod szkolnymi szafkami,
czułem uderzenia butów o swój brzuch. Czułem, jak lepka krew wypływa z kącika
moich ust i biegnie wzdłuż podbródka, na szyję, brudząc parkiet. Żaden z tych
ciosów nie bolał tak, jak bolało serce, jak bolała moja dusza, jak bolała jego
ignorancja.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zemdlałem.
To był pierwszy raz, kiedy zapragnąłem umrzeć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bezwiednie
mieszał widelcem w głębokim talerzu z dawno już wystygłą zupą. Dopadły go
wspomnienia, obrazy tak rzeczywiste, które przesuwały się przed jego oczami jak
filmowe klatki. Był z siebie jednak dumny, że teraz, w przeciwieństwie do tego,
co czuł wcześniej – lubił ból dawnych dni. Każda zła chwila motywowała go, aby
iść przed siebie i chwytać każdy dzień jakby był tym ostatnim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Brunetka o ciemnej karnacji i
wyjątkowym, lazurowym odcieniu tęczówek, spoglądała na niego badawczo. Widać
było, że coś nie daje mu spokoju, a dowód stanowiło choćby to, że jego obiad pozostał
nietknięty, a zamiast łyżki, trzymał w ręku widelec. Ubrany był jednak
nienagannie; biała koszula, której kilka pierwszych guzików rozpiął, skrywszy
się pod czarną marynarką, odsłoniła skrawek opalonej skóry na torsie, a jego
umięśnione nogi oplatały spodnie z ciemnego jeansu. Musiało układać mu się w
życiu - jak zauważyła na pierwszy rzut oka -
ponieważ wszystkie ubrania zostały uszyte z dobrego materiału, najpewniej
zaprojektowane przez jednego z wybitnych kreatorów dzisiejszej mody. W jego
oczach tliło się coś dziwnego, złowrogiego, choć na nią patrzył, zdawał się jej
nie zauważać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Theo, zupa ci wystygła – rzuciła,
wycierając kąciki karminowych ust równie krwistą chusteczką. Zmięła ją i
odłożyła na pusty już talerz, przywołując kelnera, aby zebrał brudne naczynia.
Minęło dopiero parę godzin odkąd wylądowała, a on zagwarantował, że jeden z
jego ludzi odwiezie jej bagaże do apartamentu, jaki będą teraz wspólnie
zajmować. Nie kwestionowała jego obietnicy, zaufała mu na ślepo. Jakie zresztą
miała wyjście, będąc sama w obcym mieście? Znała tylko jego, nikogo więcej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie jestem głodny. – Uniósł dłoń w
górę i pstryknął palcami na obsługującego ich mężczyznę, wskazał swój
nietknięty obiad i rzucił chłodno: - To też zabierz. – Był impertynencki i
pretensjonalny. Lodowaty odcień jego głosu nie wróżył niczego dobrego, stąd facet
w służbowym uniformie bez słowa wypełnił jego żądanie. – I przynieś rachunek, a
jak będę na niego zbyt długo czekał, wyrżnę twoją rodzinę w pień.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Theophil! – zagrzmiała kobieta,
gromiąc go wściekłym spojrzeniem. Byli rodzeństwem, więc czemu robił jej teraz
taki wstyd? Ludzie będą zgodni pomyśleć, że przyszła tutaj z chłopakiem
psychopatą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Kobiety głosu nie mają, nie
denerwuj się tak… - uśmiechnął się, złośliwie dodając: – Siostrzyczko.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wyszli z restauracji, nie odzywając
się do siebie. Zresztą, ich kontakty nigdy nie były zbyt dobre, ona –
wychowywana przez matkę w Hiszpanii, on – przez ojca w Stanach. Spotykali się
raz na kilka lat, wymieniali mailami, czasem dzwonili. Tymczasem on, jej
braciszek, po kilkudziesięciu miesiącach milczenia, tak nagle zaprosił ją do
siebie, do sławetnej, gorącej Californii, gdzie lazur nieba przecinają
finezyjne korony palm kokosowych, plaża o złotym piasku przyciąga ludzi
łaknących ukojenia od prażącego słońca. Ułożyła na czubku głowy granatowy
kapelusz z szerokim rondem przepasany wokół białą wstążeczką, a oczy ukryła za
czarnymi, dużymi okularami by ochronić ich wrażliwość przed palącą jasnością
dnia. Wygładziła dłońmi czerwoną, ołówkową sukienkę za kolano, z wąskim
rozcięciem u dołu na jej tyle, idealnie dopasowaną do ciała, by uwypuklić atuty
jej kobiecości. Czuła jak asfalt topnieje pod obcasami jej trzewików, w głowie
miała zagwozdkę, co też powodowało nim, aby ją tutaj ściągnąć. Oczywiście, nie
oponowała. Od małego była uczona uległości i dobrych manier, tego, jak
kokietować, gotować, sprzątać, by w przyszłości być dobrą żoną i kochanką.
Zdawała sobie także sprawę ze swojej urody – pukle czarnych włosów sięgały jej
talii, smukła sylwetka zaokrąglona w tych miejscach, w których trzeba
przyciągała uwagę, a śliczna buzia o wyjątkowo błękitnych oczach nie mogła
pozostać niezauważona zbyt długo. Oglądając stare zdjęcia wiedziała jak bardzo
przypomina swoją babkę z czasów młodości, były niemal identyczne. Szkoda, że
tak prędko zmarła.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Mało kto wiedział, że tak, jak każdy
człowiek, miała także swoje demony. Swoją ciemną stronę, którą – jak jej się
zdawało – pokonała.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Skryli się w cieniu jednej z palm,
przysiadając na ławce. Wpatrzyła się w przechodniów, którzy przecinali ulicę.
Byli tacy beztroscy, szczęśliwi… Dzieci jadły lody, które topniały pod wpływem wysokiej
temperatury, a jedno z nich płakało straszliwie, bo jego smakołyk upadł na
ziemię. Krzyczał, wił się, krokodyle łzy leciały ciurkiem z jego oczu, dopóki
jego – najprawdopodobniej – rodzicielka nie zaproponowała, że kupi mu nowego,
większego i lepszego. Uśmiechnęła się współczująco, rozczulona do granic. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Zdejmij te kurewskie okulary,
kiedy ze mną jesteś Carmen. Jak mam z tobą rozmawiać, skoro ukrywasz te swoje
zakłamane oczęta pod jakimiś musztardówami – Oparł kostkę nogi o kolano, dłońmi
obejmując swoją łydkę. Obojętnym wzrokiem przeciągnął wzdłuż ulicy, patrząc na
tych samych ludzi, których widziała ona, ale w przeciwieństwie do niej – nie
wydawał się rozczulony. Ba, on był pełen pogardy, wściekły i nieczuły.
Pulsowała mu żyła na skroni, jakby zaraz miał wybuchnąć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie po to cię tutaj przyciągnąłem,
żebyś była zbędna jak wrzód na dupie – kontynuował, a ona ulegle zdjęła z nosa
wadzącą mu rzecz, układając ją na swoim podołku. Chwycił jej podbródek między
kciuk, a palec wskazujący i przyjrzał się uważnie jej twarzy. Zacmokał ze
smakiem trzy razy. – Gdybyś nie była moją siostrą, zerżnąłbym cię, taka jesteś
śliczna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Przestań, Theo – rzuciła cicho,
czerwieniąc się jak pomidory w sierpniowym słońcu. – Wygadujesz bzdury. –
dodała jeszcze, czując się co najmniej niezręcznie. – Po co więc tutaj jestem?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Family business – odpowiedział
rzeczowo, puszczając ją, wrócił do poprzedniej pozycji. Tym razem jednak
zamiast oprzeć dłonie o łydkę, objął nimi oparcie ławki, wystukując o metalową
konstrukcję tylko sobie znany rytm. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie rozumiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Musisz kogoś uwieść. – Zmarszczyła
brwi, przyglądając mu się jakby był tak szkaradny jak dzwonnik z Notre Dame;
była pewna, że postradał zmysły, przecież już dawno przestała praktykować w tym
fachu. Fakt, kiedyś zarabiała tak na życie, próbując samodzielnie utrzymać się
w Ameryce, ale kiedy na powrót osiadła w ojczystej Hiszpanii, skończyła z tym
na dobre. Nie zamierzała wracać do starych nawyków, bo gdy pozwalasz truciźnie
na powrót zagnieździć się w twoim organizmie, tym trudniej ją później wyplenić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Skończyłam z tym. – odparła
chłodno, gotowa zabrać swoją torebkę i wrócić się na lotnisko. Więc tylko o to
mu chodziło? Żeby zrobić z niej ździrę?! Żałowała, że mu uległa i przyjechała
najprędzej jak mogła. Klęła w myślach swoją matkę i jej beznadziejne
wychowanie! Gdyby nauczyła jej asertywności wobec mężczyzn, nie znalazłaby się
w tak beznadziejnej sytuacji! <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Obiecuję, że będziesz zadowolona…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Teraz spojrzała na niego badawczo,
zaciekawiona. Złość sprzed chwili zastąpiła intryga, a gęsta, gnijąca krew
wyparła z krwioobiegu tę czystą, bordową jak dojrzałe czereśnie. Wiatr rozwiał
jej włosy, tańczyły szaleńczo przed jej oczyma oblepiając twarz. Theophil
nachylił się, aby zebrać je palcami i założyć za ucho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Twoim zadaniem jest Tom Kaulitz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zabiło
jej serce. Wypełniło euforią i szaleństwem, tym, które wykrzywiło jej wargi w
szeroki uśmiech, obnażający dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. Ona nie zapomniała…
Nie chciała zapominać o mężczyźnie, którego uwiodła i zniewoliła, nie
zapomniała o przerażonych oczach ani o piekle, które rozegrało się później.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Już
wiedziała, że pobyt w Los Angeles będzie wisienką na torcie w jej, ostatnio,
nudnym życiu. Wyprostowała się z godnością, wzdychając.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Jednak nie ma w życiu nic za darmo, mój Theo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Kurwa – syknął, ocierając wierzchem dłoni krople krwi, które zakwitły na jego
skórze, gdy złe ułożenie maszynki zraniło ją. Przeklinając w duchu własną
głupotę i beznadziejną koordynację ruchów, płynnie pociągnął urządzeniem po
ostatnim skrawku pozostałego zarostu, strzepując pianę z drobnymi włoskami do
zlewu. Odkręcił kurek z zimną wodą i obmył twarz, następnie rozcierając w
dłoniach odrobinę wody po goleniu, zrosił swoje oblicze, odczuwając
natychmiastową ulgę. Tak, przynajmniej to miał za sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Skrył
twarz w miękkości ręcznika frotte, rozpływając się w chwilowym braku zmartwień,
po czym, odziany jedynie w bokserki wrócił się na korytarz, zbierając
wczorajsze zakupy i zanosząc tam, gdzie ich miejsce. Do kuchni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nie
pamiętał jakim cudem udało mu się zasnąć. Gdy się ocknął, przerażony,
zrozumiał, że nie zaryglował drzwi na zamek, a więc całą noc i pół dnia dał
włamywaczom możliwość zdemolowania mu mieszkania i wyniesienia stąd co
cenniejszych przedmiotów. Zamiast tego, na stoliku tuż przed swoimi oczami,
znalazł kopertę. Nie przypominał sobie, aby leżała tam wcześniej, stąd,
skonsternowany po nią sięgnął; gdy przeleciał szybko po smolistych literach,
nie poczuł niczego. Ot, prędzej swoje odczucia nazwałby mianem rozbawienia, niż
rzeczywistej trwogi, czy innych, negatywnych odczuć. Jednak, każdego kolejnego
dnia, niespodzianek było coraz więcej. Starał się jednak żyć tak, jakby nic się
nie stało, a nadawcę wszystkich dziwactw stworzył jego własny umysł. Wciąż
wstawał rano, szykował się, pił kawę. Wywiązywał się z obowiązków, imprezował,
pił wysoko procentowe drinki i palił, przyłapawszy się na tym, że owych
wiadomości zaczyna po prostu wyczekiwać. A po tej, którą odkrył po dłuższym
czasie w okolicach południa, nie potrafił już zignorować i być tak samo
nieczuły, jak nieczuły był przedtem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Od razu pobiegł na korytarz, upadając na
posadzkę kolanami; dopadł swoją torebkę i grzebał w niej tak długo i
zachłannie, dopóki nie znalazł telefonu. Wystukał sms’a do człowieka, który
zajmował pierwsze miejsce na jego liście podejrzanych, po czym zajął się tym,
czego nie zdążył zrobić wcześniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czekał
nad kubkiem parującej kawy i dymem unoszącym się znad papierosa. Czekał
cierpliwie na stukot kostek dłoni o drzwi. Czekał. Czekał, a sztorm jakim jest
wściekłość, zawładnął jego istnieniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Minuty
mijały wolno, wiły się w przestrzeni jak obrzydliwie długie, splątane ze sobą
dżdżownice. Irytujące tykanie kuchennego zegara wibrowało w jego uszach,
wwiercało się we wrażliwy mózg, więc starał się zagłuszyć je nucąc spokojną
melodię pod nosem. Zabawne, że choć cały wrzał, potrafił zachować jako-taki
spokój. Przynajmniej dopóki jest sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ubrał
się niespiesznie, wybierając przypadkowo kolejne elementy garderoby. Wszystko
było mu jedno, a wcześniejsze szczęście ulotniło się jak kompozycja zapachowa
tanich perfum. Zrosiło skórę tylko na moment by zaraz wyblaknąć, przypominając
długie, samotne noce i ciągły szum za dnia. Wtedy, kiedy biegł przed siebie na
oślep, trafiając tylko na zamknięte drzwi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">W
końcu ciszę mieszkania przerwało pukanie do drzwi, a on, wykorzystując
wszystkie ze swoich aktorskich zdolności, wykrzywił swoją twarz w przerażeniu.
Doszedł do wejścia w mniej niż minutę i wpuścił swojego gościa do środka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tom
gnał do niego co tchu, przeskakując po dwa stopnie na raz. I tak wyrzucał
sobie, że jechał zbyt długo, że potrzebował go, a jego nie było obok. Przecież
obiecał sobie, że nigdy więcej nie popełni dawnych błędów…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tymczasem,
zamiast przestraszonego, biednego chłopca, zauważył rozjuszone zwierzę,
zastraszonego drapieżcę. Zdziwił się, gdy chwycił za <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>poły
jego grafitowej marynarki i z siłą, jakiej się po nim nie spodziewał, przyparł
go do ściany tak mocno, aż obraz zawieszony na niej zadrżał i upadł na
posadzkę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! – wrzasnął, a Tom spojrzał na niego zszokowany.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
O co ci chodzi…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-30850788467672155922016-05-31T23:34:00.000+02:002016-06-21T14:54:08.930+02:0012<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
XII<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;">“You say you wander your own land,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;">But when I think about it, I don’t see how you can;<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;">You’re aching, you’re breaking and I can see the pain
in your eyes”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<a href="https://youtu.be/Zx4Hjq6KwO0"><i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;">https://youtu.be/Zx4Hjq6KwO0</span></i></a><i><span lang="EN-US" style="color: #1f497d; font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 48pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Może…
Może, po prostu, czasem człowiek wypełnia się goryczą smutku. Wiesz, to ten
dziwny ból rodzący się przy każdym skurczu serca… Może właśnie wypełnił go głęboki
żal, tak płynny i docierający do centrum człowieka, potrafiący zmyć resztkę
uśmiechu i sprawić, byś zjednoczył się z ciemnością jak z bratem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ciężko
przyznać się do własnych słabości, kiedy nienawidzisz być tym bezbronnym,
podatnym na zranienia. Sam sobie stajesz się spokojną przystanią, siłą,
epicentrum wszechświata. Cierpiąc, gdy obce ramiona już dłużej nie potrafią
ukoić bólu, pomocy szukasz przede wszystkim w potencjale swego umysłu. Zdarza
się, że za dużo myślisz, zbyt często kwestionujesz czyjąś prawdomówność i
szukasz drugiego dna, zatartych śladów, czegoś, co wpaja się twojemu mózgowi, byś
czuł się dobrze. Po to, aby nie sprawić przykrości, bądź nie zawieść prawdą.
Sęk w tym, że każda nieścisłość intensyfikuje tą groteskową sytuację, żłobi
coraz głębsze korytarze, które porywają ze swym nurtem zawiłe myśli, zmieniając
w porywiste potoki, rozwidlające się rzeki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">„Niestety, nieważne jak
bardzo bym chciał, rytm naszego życia zawsze pozostanie rzeczą kontrastującą ze
sobą”</span></i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">, pomyślał z żalem, wiodąc opuszką palca po
szorstkich krawędziach pudełeczka. Spoczywało na białym blacie jego biurka, tuż
obok rzeczy ważnych i ważniejszych, listów i innych korespondencji. Jego wzrok
zatrzymał się na tym sześcianie, resztę myśli i ludzi wokół niego zamiatając
pod dywan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tom
był dniem, światłem, radością, kiedy Bill stawał się upiorem, stworzeniem nocy,
ciemnością. Żyjąc obok siebie dopełniali się, chronili przed fatalnymi
aspektami osobowości, lecz rozłączając, wszystkie obietnice odchodziły do
lamusa, wypuszczając z więzienia ich dusz najlepiej strzeżone demony. Ale
kiedyś, dawno temu, nawet szatan był aniołem. Pięknym, inteligentnym i mądrym,
który rozważał każdą kwestię świata i znajdował nieścisłości w miejscu, gdzie boski
plan nie został dokładnie sprecyzowany. Bóg docenił go, oferując piekło jako
własne królestwo, którym będzie mógł zarządzać według swoich zasad. I tak oto
zaczęła się wojna dobra ze złem, zła z dobrem, gdzie głupcy sprzeczają się ze
sobą pragnąc władzy, a nie mając jej nawet nad sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ale
gdyby nie istniało cierpienie, głód, niedola… Gdyby nie istniały światy
przeciwstawne do siebie, nikt nie zdobyłby się na odwagę, by wyciągnąć dłoń ku
temu, co piękne, ale najeżone ostrymi kolcami. Spójrz na różę – jej
krwistoczerwone płatki przyciągają wzrok, słodki, duszący zapach kusi zmysły,
dopóki nos nie zagłębi się wokół ich jedwabnej struktury… Pragniesz jej,
pragniesz obiektu swego pożądania, więc sięgasz do smukłej szyjki, wyginając
wątłą konstrukcję w bok, jednocześnie odrywając łodygę od korzeni. Jej zasilania,
źródła życia. A ona, w zemście za czyn tak haniebny, wżyna się kolcami w twoją
skórę przerywając sieć naczyń krwionośnych, dopóki linie na jej wierzchu nie
pokryją się szkarłatnym płynem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Miłość…
Miłość jest jak ta róża, która może wiele dać, a jeszcze więcej odebrać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Często
tracisz przez nią rozsądek i cierpisz, ale tylko jej płomień może zapewnić
komfort termiczny i utrzymać przy życiu. Człowiek winien na chwilę zapomnieć o
swoim ego, własnej dumie, pozwalając ogniu stać się swoim sprzymierzeńcem,
oddając mu należną wdzięczność, w każdej chwili, zanim zdąży pochłonąć go
kompletnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Chwycił
pakunek w dłoń, ważąc go niczym na szali, po czym chwycił w drugą,
zastanawiając się jak dobrać się do
zawartości, nie niszcząc przy tym opakowania. Najpierw wysilał się by starannie
odwinąć papier, dopóki nie stracił cierpliwości i nie rozerwał go na strzępy,
gniotąc w ręku i celując rzutem do kosza na śmieci; nijak udało mu się,
ponieważ zwitek makulatury poturlał się obok niego, finalnie kończąc w kącie
między jedną, a drugą ścianą. W jego ręku pozostało jedynie pudełko w odcieniu
brudnej szarości; nie zdradzało co może kryć się w jego wnętrzu, ale także nie
uśpiło czujności…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Olivia
ulotniła się w którejś z chwil, dając Billowi odrobinę prywatności, której
potrzebował zagłębiając się w tajemniczych zakamarkach swoich wspomnień,
wpływających na teraźniejszość. Był jej za to wdzięczny. W końcu, kto mógł znać
lepiej jego przyzwyczajenia niż osoba, która zbierała go z podłogi, gdy był
zbyt naćpany, aby samodzielnie iść?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Drżące
dłonie powoli, powolutku, wolniej, niż trwa sekunda w filmie slow-motion, otworzyły
prezent. Ozdobne pudełeczko zostało zapieczętowane srebrną klamrą, z którą
rozprawił się niewyszukanym ruchem palców. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wziął
głęboki oddech, przymknął powieki. Jego klatka piersiowa wypięła się, trwała,
aby finalnie opaść i uwolnić nagromadzony dwutlenek węgla.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wpierw
otworzył jedno oko, później włączył zmysł tego, pod którego powieką panowała
przenikliwa czerń. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Na
satynowym materiale, opierając się o obiekt, którego jeszcze nie spostrzegł,
spoczywała mała, zgięta w pół karteczka. A może na więcej części…? Ale po jakie
licho Tomowi ta szopka, skoro mógł po prostu wysłać mu sms-a? Nudzi się? A może
stwierdził, że będzie zabawnie, gdy dostanie coś fizycznego, namacalnego, co
będzie mógł mleć w palcach bez końca i nosić przy sobie. Odłożył list na bok,
chcąc jak najprędzej dostać się do dalszej części niespodzianki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> To był srebrny klucz.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Brązowowłosy mężczyzna przecinał
właśnie ruchliwą ulicę. Stanął na światłach, których jarząca się czerwień
nakazywała czekać, a on przecież nigdy nie był cierpliwy! Zagryzł wargę, ze
złością wpychając dłonie w kieszenie obszernej bluzy, która idealnie
dopasowywała się do jego silnego, twardego, muskularnego ciała. Dbał o siebie,
ćwiczył regularnie i codziennie przechodził tędy, aby zobaczyć osobę, która
zdobyła jego myśli i pożądanie. Która, żyjąc po prostu, zawładnęła nim tak,
jakby był opętany. Chciał go tylko dla siebie. Musiał go mieć. A jeżeli nie
odda mu się po dobroci, weźmie go siłą. Po to codziennie wyciskał z siebie
siódme poty, aby spojrzał na niego inaczej niż te kilka lat temu, wtedy, gdy
taksował go spod uniesionej brwi i roześmiał w głos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> To była jego motywacja, aby się nie
poddawać. Bo tylko ciężką pracą nad sobą mógł zmienić się ze słabeusza o
nędznych, chuderlawych ramionach w kogoś, kto będzie trzymał go blisko siebie;
będzie kimś, kto wypełni go pulsującym podnieceniem w ich wspólnym łożu,
wsłuchując się w westchnienia, jęki i krzyki wydobywające się z jego krtani.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Ale nie zaszkodzi wcześniej pobawić
się z nim trochę, napędzić strachu. Zaszantażować i uprzykrzyć życie, by poczuł
ten ból, który rozrywał go miesiącami. Gdy na zmianę był załamany i wściekły,
gdy szczęście wyciekało z niego jak powietrze z dziurawego balonika, a on sam
nie wiedział już czy jest warzywem, a może martwą duszą w żywym ciele. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wszystko było jasne, a plan idealny.
Udręczony, w końcu znajdzie ukojenie w nim. Wtedy marzenia się spełnią, a jego
cierpienie w końcu nabierze sensu. Cierpieć w imię wyższej idei znaczy nie
cierpieć na darmo, cierpieć z miłości, znaczy być gotowym do poświęceń. A jego
sekret zostanie bezpieczny we wnętrzu jego głowy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Rozmarzył się tak mocno, a jego
uwadze uszło, że zieleń zaczyna zastępować szkarłat. Ale jak? Kiedy zdarzyło mu
się tak mocno odlecieć? Mając w poważaniu każdą niezapisaną zasadę, przebiegł
sprintem przez pasy i zatrzymał dopiero przy rogu budynku, o którego ścianę
wsparł się dłonią, zgiął w pół, drugą przytrzymując za kolano. Oddychał prędko
jakby go gonili albo właśnie przebiegł maraton, a przecież pokonał tylko marne
kilka metrów. Musi rzucić palenie, bo umrze na niewydolność płuc. Uniósł
podbródek, a wtedy go zobaczył. Szedł zamyślony, z torbą przerzuconą przez
ramię. Najwyraźniej spieszył się gdzieś, może… Zmarszczył brwi, zauważając
błyszczący przedmiot w jego ręce. Uśmiechnął się złośliwie kątem ust.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przesyłka została dostarczona.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">„</span></b><i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;"><o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Znajdź
moje przeznaczenie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przywołaj
myśli, które porwały mnie jak wartka rzeka, a odnajdziesz miejsce, w którym
skrywam swój sekret.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zegar
tyka.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">xyz<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<b><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">”<o:p></o:p></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nie znał tego charakteru pisma, nie
znał zapachu, którym pokryły się nierówności papieru. Był skonsternowany, ale
zamiast strachu, czuł wypełniającą go obojętność. Jego żyły zamarzły jak
lodowce skąpane w Arktycznych oceanach, a myśli, zamiast lawirować wokół
sprawcy zamieszania, biegły jak szalone w kierunku Toma. Chciał się z nim
spotkać, teraz, natychmiast! Choćby pod pretekstem tego dziwnego pakunku. Może
kazał komuś pisać za siebie, żeby nie nabrał podejrzeń? To byłoby całkiem
zabawne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wybrał dziś dłuższą drogę do domu, w
międzyczasie wstępując jeszcze do sklepu spożywczego zrobić niewielkie zakupy i
zaopatrzyć się w papierosy, których – szczególnie teraz – bardzo mu brakowało,
żeby móc ukoić skołatane nerwy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Przeklęty Tom – warknął pod nosem,
podtrzymując torbę między udami, gdy szukał w niej klucza do drzwi. W końcu go
znalazł, wsunął w zamek i przekręcił. Wszedł do swojego mieszkania, rzucił swój
bagaż wraz z zakupami niedbale na podłogę, a sam – ubrany od stóp do głów – z
rozmachem rzucił się na skórzaną sofę w salonie, od razu podciągając jedną z
poduszek pod brodę. Objął ją ramionami i zamknął oczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Miał dość na dziś. Musiał odpocząć i
zebrać się w sobie, by nie zacząć panikować nad rzeczami błahymi i
nieistotnymi. W końcu był silny, nie? Bardzo silny. Utrzymał się na
powierzchni, gdy do kostek u nóg przywiązano mu żelazne obciążniki, a on sam
nigdy nie umiał pływać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Na wszystko przyjdzie czas. Ale może
jeszcze nie dzisiaj… Dzisiaj spał spokojnie, pogrążony w czerni kamiennego snu,
okryty materiałem ubrań, których z siebie nie zrzucił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nie słyszał nawet dźwięku swojego
telefonu, nie słyszał pukania do drzwi. Na okrągłej tarczy Rolexa na jego
nadgarstku, wskazówka goniła wskazówkę. Bezustannie odmierzały czas, były jak
wiszący nad nim wyrok, który postanowił kompletnie zignorować. Zmarszczył nos i
sapnął przez sen, przekręcając na bok. Podkulił nogi i przyciągnął ramiona do
swojej, rytmicznie wznoszącej się i opadającej, klatki piersiowej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Kiedy spał, wyglądał tak bezbronnie…
Był niewinny. Delikatny, subtelny, namiętny. Był piękny, był… zjawiskowy… Był
wszystkim.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nie poczuł jak jego policzek muskają
obce palce, jak spływają wzdłuż wgłębienia na szyi, dotykając ramienia. Nie
zdawał sobie sprawy z przekleństw rzucanych w czyjejś głowie, że nie jest nagi.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wyciągnął zza pazuchy kopertę,
której nie zapieczętował, układając ją na szklanym stoliku, w dość widocznym
miejscu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Na wszystko przyjdzie jeszcze
czas, mój piękny… - Ciszę wypełnił szept, tak czuły, że gdyby ktoś oglądał tę
scenę z boku, stwierdziłby, iż stęskniony kochanek – rozczulony widokiem jaki
przed sobą zastał – kieruje je do niego w trosce. Nawet w bieli kryje się
czerń.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wymknął się przez okno, wprawnie jak
jeden z wybitnych kaskaderów. Z mieszkania nie zniknęło nic oprócz kolorowej
apaszki przesiąkniętej zapachem Billa i nie został żaden ślad, oprócz tej
białej koperty na stole.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Spał spokojnie, niewzruszony,
cierpliwy i zrelaksowany. Spał, nie wiedząc o niczym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Otworzył
oczy. Wszystko wokół było zniekształcone, a obrazy falowały rytmicznie,
zmieniając się wraz z każdym ruchem niezależnym od niego. Wypuścił z palców koniuszek
nosa i zacisnął powieki, mocno odbijając stopami od wyłożonego niebieskimi
kafelkami dna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Czubek jego głowy przebił się przez
taflę wody, a uszy wypełnił szmer ludzkich rozmów. Potrząsnął nią, zrzucając z
włosów nadmiar wody i wziął w płuca głęboki haust powietrza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Odkąd pamiętał, zawsze lubił pływać.
Siedząc samotnie na dnie – jakiegokolwiek – zbiornika wodnego, czuł się
wyzwolony. Lepiej mu się myślało, łatwiej, tutaj rozwiązywał problemy nie do
pokonania, leczył wyrzuty sumienia po odebranych ludzkich życiach, rozważał,
opanowywał się. A przede wszystkim myślał o Billu. Te ostatnie myśli należały
do jego ulubionych.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom wciąż nie mógł uwierzyć we
wszystko, co się stało w przeciągu ostatnich paru dni. Wszak nie widział go od
tamtego czasu, ale jednak… Gdyby uczucia zniknęły, ich spotkanie zakończyłoby
się na paru rozmowach, a nie sesji wyczerpującego seksu. I, kurwa… Było
znakomicie. Dokładnie tak, jak zapamiętał, nawet lepiej! Jego namiętność
przerodziła się w pożar, jego energia w huragan, a ciało, niegdyś delikatne i
chłopięce, teraz rozniecało go jeszcze bardziej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Podpłynął bliżej barierek i chwycił
ich metalowe pręty, aby wydostać się z basenu. Krople wody osiadły na opalonej
skórze Toma, a grawitacja ciągnęła je w dół, przez co przyjaciel obserwujący go
z boku, zagwizdał ironicznie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - No, no, bo zaczynam żałować, że
nie jestem na miejscu Billa – zaśmiał się, podając mu ręcznik. Wytarł w niego
twarz, po czym, z materiałem wciąż przyciśniętym do rumianych policzków, rzucił
mu rozbawione spojrzenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Z kutasem się na głowy zamieniłeś
– pokręcił z politowaniem głową, a następnie obaj udali się do szatni, gdzie
zmienili kąpielówki na czystą bieliznę, a nagą skórę ukryli za ubraniami. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie wiem jak ty, ale ja bym coś
zeżarł – Georg poklepał się po brzuchu, wyginając usta w podkówkę. No tak, ten
to zawsze lubił sobie podjeść… Pamiętał jak przyłapał go na maczaniu krakersów
w bitej śmietanie, zagryzaniu ich korniszonem, a następnie popijając tę
mieszankę sokiem pomarańczowym. Tom na jego miejscu na pewno dostałby torsji i
przez miesiąc nie mógł w ogóle spojrzeć na jedzenie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Żarłok – Wystawił mu język.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie wiem jak ty, ale taki
mężczyzna jak ja musi porządnie zjeść. Chodź na te kebaby na rogu, podobno są
zajebiste.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Miażdżyca też jest po nich
zajebista – uniósł brew, ponieważ niejednokrotnie już zetknął się z
otłuszczonymi sercami, których naczynia wieńcowe posiadały zerowy prześwit, bo
ich światło zatkały trójglicerydy i cholesterol. Cóż, nie w jego kwestii leżało
uświadamianie go. Właściwie, nie zależało mu na tym, na co umrze. Musiał dbać o
siebie sam, bo on, Tom, dbał tylko o Billa. Ciekawe co robi o tej porze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wybrał jego numer na dotykowym
panelu swojego telefonu, pozwalając Georgowi prowadzić go w stronę wspomnianej wcześniej
knajpy. Próbował jeszcze kilka razy, aż w końcu wysłał mu sms’a, zmartwiony.
Nie chciał go widzieć…? Czy znów będzie walczyć o choć krztynę jego uwagi…? Czy
to wszystko było udawane, czy to była zemsta?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jedząc, nawet nie czuł w ustach
smaku jedzenia. Równie dobrze mógłby jeść trawę, smakowałaby tak samo. Zawiesił
głowę w dłoniach między ramionami, wpatrując się w czarny ekran swojego
smartphone’a leżącego na drewnianym blacie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nagle jednak rozświetlił się, a
sygnał oświadczył, że dostał wiadomość tekstową. Jego serce od razu zerwało się
do galopu; porwał urządzenie, odblokował i dotknął odpowiedniej ikony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> „Tom, mógłbyś… mnie odwiedzić? Boję
się…”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zamarł. Zapomniał o oddechu. Nie
chciał wyolbrzymiać, nie chciał pozwolić myślom kreować czarnych scenariuszy,
które tak, jak prawdziwe, mogą pozostać tylko wytworem wyobraźni. Nie wiedział
nawet kiedy palce, nie słuchając mózgu, wystukały:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> „Będę najprędzej jak mogę”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Możesz zjeść moją porcję. – Zerwał
się z miejsca jak oparzony, pozostawiając zdziwionego Georga samemu sobie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Dzię-łki stał-ły – wyjąkał z
ustami pełnymi jedzenia, jednak Toma już nie było. Usłyszał tylko trzask
zamykających się z impetem drzwi. <o:p></o:p></span></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-26347764101010905402016-05-25T20:51:00.000+02:002016-06-21T14:54:01.626+02:0011<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
XI<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";">„<i>A gdy przyjdzie brzask,<o:p></o:p></i></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif";">Co było w naszych sercach kiedyś,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif";">Kiedyś jak świecący diament,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif";">Cały straci blask”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span></i><i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czułem jego usta na swojej skórze.
Spragnione, dążące do celu bez skrępowania, nie pozwalające wykonać
jakiegokolwiek ruchu. Byłem bezwolny jak marionetka, poddawałem się każdemu
muśnięciu jak udręczony abstynencją alkoholik. Teraz należałem do niego...
Byłem tylko jego. On mnie miał, nikt więcej. A mój masochistyczny duch
rozpływał się pod dotykiem jego palców jak topniejący wosk w świecy.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Chyba
zwariowałem. Całe moje życie zawęziło
się do tej niewielkiej przestrzeni między nami. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tylko,
kurwa, dlaczego tak łatwo się poddawałem? Dlaczego nie potrafiłem wyznaczyć
między nami granicy? Czy byłem już takim emocjonalnym degeneratem? Nie… Ja
kochałem. Kochałem całym sobą i mimo upływu czasu, nie potrafiłem przestać. Nie
chciałem przestawać.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Kiedy
odszedł, krucha konstrukcja stabilności jaką miał mój umysł, zawaliła się. Moim
niebem wstrząsnęła burza z piorunami; srebrne języki lizały moje rany,
elektryczność przeszywała mnie na wskroś nie pozwalając sercu pracować.
Zatrzymywało się, biło szaleńczo, umierało, wybijało leciutki, prawie
niewyczuwalny rytm. Moje oczy straciły wzrok, moje uszy przestały słyszeć, moje
serce było puste. Wypełniła je czerń, pustka. Zadomowiła się w nim, odebrała
mi… Właściwie, czemu znowu się nad sobą użalam? Poniekąd to moja wina.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nie potrafiłem sprawić,
aby kochał tylko mnie, chciał tylko mnie. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Szukał dla siebie
czegoś lepszego, nie chciał żyć z popieprzonym małolatem, który z nienawiści do
samego siebie, niszczył i jego. Więc zostałem sam.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Sam ze swoim bólem. Sam
ze swoimi problemami. I jako samotny człowiek musiałem nauczyć się żyć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pech chciał, że nijak
mi się to nie udało, a za fasadą uśmiechu skrywałem człowieka obdartego z
życia. Pokruszonego jak kawałki szkła po zderzeniu z pięścią rozjuszonego
wojownika.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Skąd w nim nagle
wezbrało się tyle uczuć? Każdy pocałunek przesiąknięty tęsknotą i żalem. Każdy
dotyk, nawet najlżejszy, jest jak podpisanie kontraktu z diabłem, zaprzedanie
mu swojej duszy. W zamian za co? Za to, że opuścił mnie, człowieka, który
kochał go ponad wszystko, co mu najdroższe? Śmiechu warte…<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Gdybym był nim, a nie
byłem, ale gdybym jednak był… Nie pozwoliłbym, aby ktokolwiek cierpiał przeze
mnie. Schowałbym się przed ludzkim wzrokiem i nie wyściubiał nosa ze swojej
bezpiecznej norki, dopóki ludzkość nie zaczęłaby egzystować w podziemiu, a ja
nie zostałbym na powierzchni całkiem sam.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">I może dlatego, że moja
głowa jest nieuleczalnie chora, chora z miłości i zawiści, udręczona obrazem
ukochanego ciała związanego z obcym ciałem… Postanowiłem grać. Obojętnie jak.
Grać na zwłokę, grać na nerwach, igrać z pragnieniem, prześmiewczo patrzeć na
dobroć. Nie dostanie prawdziwego mnie. Teraz moja kolej, aby się bawić i
obserwować jak gnuśnieje w objęciach moich dłoni. Jak jego kolory bledną, a ja
staję się królem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Królem zniszczenia,
władającym królestwem niedoli i cierpienia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ale… Czy będę
dostatecznie silny, by sprzeciwić się swoim pragnieniom? Niech czas wypowie się
zamiast mnie, bo to on jest pisarzem, a ja szmacianą kukiełką w jego ręku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czasem myślę, patrząc
na bestialskość ludzkiego gatunku, że wolałbym być zwierzęciem. Mają więcej
empatii, są… Bardziej ludzkie niż my, ludzie. Owszem, jedno zabija drugie, by
przeżyć, ale nie ma wśród nich kretyńskich wojen. Nie ma rozbojów w biały
dzień, nie ma kleru, nie ma hipokryzji, egoizmu, kłamstwa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">A co ze zwierzętami,
które łączą się w pary na całe życie, dopóki ostatni skrawek sierści nie
pokryje się siwizną? Są wierne, lojalne, prawdziwe. My, ludzie, jesteśmy dla świata trucizną, codziennie emitujemy
miliardy metali ciężkich do atmosfery i dziwimy się, że klimat się zmienia,
lodowce topnieją, ziemia zamarza, to znów nagle się ogrzewa. Początek końca,
koniec początków. Apokalipsa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Powietrze poruszyło
koronami drzew, które drgnęły niespokojnie, chwiejąc na wietrze. Czerń ogarnęła
poszarzałe niebo, a pojedyncze migoczące gwiazdy usłały jego płaszczyznę.
Firana, wcześniej spoczywająca w bezruchu zafalowała gwałtownie, a ich ciała
objął przyjemny chłód wieczornego oddechu natury; pagórki dreszczy wybrzuszyły
na ich skórze, stawiając drobne włoski w pionie. Bill odchylił głowę w tył,
wsparł dłońmi o kolana kochanka i przymknął zmęczone powieki. Odetchnął, biorąc
w płuca głęboki haust świeżego powietrza. Przełknął ślinę, przez co grdyka
uniosła się o parę centymetrów i powróciła po chwili do wcześniejszego stanu;
kropelki potu zrosiły brzoskwiniową skórę, przyciągane siłą grawitacji spływały
ku ziemi, tworzyły wilgotne ścieżki, co dla mężczyzny o czarnych włosach było
widokiem hipnotyzującym. Tak, zdecydowanie był zahipnotyzowany przez tę piękną
istotę, która stała się dla niego namacalna, fizyczna, była czymś więcej, niż
sennym wspomnieniem z przeszłości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Billa wypełnił błogi
spokój, jakaś radość, której nie potrafił jednoznacznie określić. Spełniony,
kochany, wrócił do przeszłości… Do swojej idylli, idealnej krainy, w której nie
istnieje cierpienie ani złość, nie istnieje zdrada, ani oziębłość innych dłoni.
Tutaj należał do niego, a on w podzięce ofiarowywał mu bezpieczeństwo i swoją
miłość. Gwarantował, że wszystkie pragnienia są ich własnością, a zagubione
żądze znajdą swoje miejsce w czasie, aby się urzeczywistnić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Jeszcze – mruknął gardłowo,
opadając torsem na tors Toma. Skóra spotykając się z nagą skórą drugiego
wyzwoliła impuls elektryczny, który pognał wzdłuż ich kręgosłupów,
doprowadzając ich ciała do stanu gotowości. Miał ochotę śmiać się i płakać, w
końcu… Może to było totalne szaleństwo, coś, czego nie spodziewał się po samym
sobie… Ale czy kompletny nonsens nie może być powodem naszego szczęścia?
Zazwyczaj na całokształt składają się drobne cząstki, elementy układanki,
których kształty wpasowując się w siebie, tworzą całokształt. Obraz, który
cieszy oczy przez stulecia, a czasem przez całe ery.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Przez twój popęd
seksualny zmienię się w suszoną śliwkę – stwierdził Tom z przekąsem, jednak
zaraz roześmiał się, opierając dłonie na szczupłych biodrach Billa. Opuszki
zagłębiły się w miękkiej skórze, a dla jego oczu coś tak błahego było piękne,
jakby przybyłe z innego świata. Pchnął go w tył, jednocześnie znajdując miejsce
między jego udami, które ten drugi zdążył rozchylić na tyle, aby wygodnie się
między nimi zmieścił. Oparł dłonie na karku Toma, gładząc opuszkami palców
drobne włoski pokrywające jego strukturę. Jednym z nich pognał na szyję, wzdłuż
pulsującej żyły wybijającej rytm jego serca, po czym wsparł opuszek na jego
dolnej wardze, leciutko wnikając we wnętrze ust kochanka. Jego nogi oplotły się
wokół bioder silniejszego mężczyzny niczym macki ośmiornicy, unieruchamiając go
i nie pozwalając wykonać żadnego ruchu. W końcu to miał być ich czas, czas,
który naładuje akumulatory w ich ciałach i pozwoli na dalszą walkę z okrutną
rzeczywistością. Bo żaden z nich nie wiedział co zdarzy się jutro, pojutrze, za
tydzień, rok, dwa…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Kochaj mnie… -
szepnął, zmysłowo okrążając kontur warg językiem. Cały drżał z niecierpliwości,
z pragnienia, z ochoty, by znów zagłębił się w nim… Wziął! Na kolanach, pod
ścianą, przywiązanego do łóżka, obojętnie! <i>„Niech
mnie już weźmie, teraz, natychmiast…”</i>, błagał w myślach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tom
spoglądał na niego spod wachlarza ciemnych rzęs okalających jego oczy. Słyszał
wyraźnie te dwa, krótkie słowa. Kuszące jak wąż w raju, namawiający niewinną
jeszcze Ewę na skosztowanie rajskiego jabłka. Wraz z pierwszym gryzem światem
zawładnął grzech, fala nienawiści, która przetoczyła się wzdłuż wszystkich
kontynentów i ugrzęzła w ludzkich sercach. Błąd jednej osoby zdołał zniszczyć
dobroć całej populacji, choć nieliczni rodzą się bez grzechu pierworodnego,
niewinni niczym anioły ubrane w ludzką skórę. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przesunął wierzchem dłoni wzdłuż
kości policzkowej Billa; jego skóra była gorąca, rozpalona wręcz, a on zdawał
się nie mieć dość. Chciał tego ze swojej własnej, nieprzymuszonej woli. By
znalazł się w nim, kolejny raz… A pokusa była zbyt silna, by móc się jej
przeciwstawić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wplótł
obie dłonie w jego włosy i odchylił głowę kochanka w tył, wiodąc ścieżką
stworzoną z lekkich muśnięć wzdłuż linii szczęki. Dotarł do drżącego podbródka,
wysunął język, który wspiął się wyżej i otarł o miękką powierzchnię dolnej
wargi. Przygryzł ją, pociągnął w swoją stronę, zassał; czuł, jak tęsknota
rozpiera każdą cząstkę jego jestestwa, a męskość nabrzmiewa, przypominając o
nowo zrodzonych pragnieniach. Wpół rozchylił usta, gestem mówiąc, by nie
krępował się i wniknął głębiej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ich
języki splotły się ze sobą jak pnącza trującego bluszczu oplatające korę
drzewa; zahaczały o siebie, uciekały, to znowu spotykały łącząc w uścisku.
Bezwładne ciało pokryte narzutą utkaną z obcego ciała, drgnęło gwałtownie, a
zęby zagłębiły się w dolnej wardze Toma, raniąc ją do krwi. Ten syknął,
spijając szkarłatną ciecz, nachmurzył się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Ciebie całkiem jeb… - Bill nie pozwolił mu
skończyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Pieprz mnie, zerżnij w końcu! – zażądał. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że
przed chwilą prosił o coś zupełnie odrębnego, błagał o łagodny akt, ale czując
go, czując tę pieszczotę, zmienił zdanie. Chciał pozbyć się ciążącego mu
pragnienia, zmyć z siebie brud, a jedynym oczyszczeniem dla spopielałej duszy
było spełnienie w tych silnych ramionach. Kolejne z rzędu. Im mocniejszy ból
czuł, tym bardziej wyzwolony się stawał, im głębiej czuł go w sobie, tym
czystsza była jego skóra. Wsparł się na przedramionach o materac łóżka,
posyłając Tomowi prowokujące spojrzenie. Poluźnił splot na jego biodrach,
uwalniając nogi i wymykając spod ciążącego nad nim kochanka. Ten, zaskoczony
nagłą zmianą, nawet nie zorientował się, gdy Bill wtulił wątły tors w jego
plecy, oplatając jego sylwetkę ramionami. Nachylił twarz nad jego uchem, wiodąc
koniuszkiem języka wzdłuż jego chrząstki, po czym szepnął;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Weź mnie, jestem twój… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">W
Tomie zagotowało się po raz kolejny tego wieczoru. Odkąd zmienili miejsce
pobytu z sypialni Georga na tą, która należała do niego, Bill zamienił się w
dzikie zwierzę, które łaknie wiecznej uwagi, mocnego dotyku i jeszcze
gwałtowniejszych aktów. Zawsze potrafił go zaskoczyć, ale teraz, jego wyuzdanie
przeszło jego najśmielsze oczekiwania… Co dla niego samego było zaskoczeniem,
nakręcił się tą sytuacją niemal do czerwoności. Gdyby było to możliwe,
wybuchnąłby… I wybuchnie, posługując się chętnym, młodym ciałem jak narzędziem rozkoszy.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Choć
wydawało mu się to niesmaczne i godzące w dumę tego drugiego, nie mógł się
powstrzymać. Sam podsunął mu się prosto pod nos, a on, jako drapieżnik, nie
zaoponowałby nawet wtedy, gdyby od tego sprzeciwu zależało jego życie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Warknął,
wymykając się spod rozgrzanego ciała Billa i wstał, górując nad – wciąż
spoczywającym na pościeli – młodym mężczyzną. Ten uśmiechnął się złowieszczo,
wlepiając pociemniałe tęczówki w twarz Toma. Rozchylił uda i uniósł pośladki,
eksponując jeszcze więcej siebie, tylko dla jego oczu. Chciał jego
zdecydowania, siły, aby go poniżył, jednocześnie wielbiąc i pragnąc,
podniecając się nim… Nie był pewien swojej wartości, grał, udawał, a swoją rolę
w obecnym akcie upatrywał jako akt w największej teatralnej roli swojego życia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Chwycił
go silnie za biodra, i przysunął bliżej krawędzi łóżka, przez co młodszy
stracił stabilność i poczucie równowagi, zagłębiając twarz w kołdrze. Zanim
zdążył się wyprostować, poczuł dłoń na swoich plecach, która znakomicie
uniemożliwiała mu wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Był zniewolony, zdany na
łaskę albo niełaskę tego, którego zwał oprawcą swoich uczuć, zabójcą
„wrażliwego ja”, myśliwym kochających serc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Później
był tylko ból. Rozrywający go na cząstki, wnikający w jego istnienie i
odbierający oddech. Ściskał w dłoni białe prześcieradło, a kostki na jej
wierzchu pobielały z wysiłku. Czuł jak jego własne ciało, niezależnie od niego,
przemieszcza się po pościeli. Jego włosy oblepiły kark, jego własne gardło, nie
pytane o zgodę, wypełniało przestrzeń gamą różnorakich jęków i westchnień,
należącego do ucieleśnienia jego pragnień imienia, rzucanego w chwilach, gdy
każde z pchnięć bioder wywoływało w nim ekstazę. Wsparł wolną dłoń o jeden ze
swoich pośladków zagłębiając w nim paznokcie; poczuł, jak Tom kładzie na niej
własną, zagłębiając się w nim do granicy własnych możliwości, jak kończy w nim,
w tym samym momencie wypełniając go swoim nasieniem, a umysł zabierając ponad
to, co metafizyczne, ofiarowując świat pozbawiony wad. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Bill! Mówię do ciebie – warknęła kobieta, machając dłonią przed oczami swojego
przyjaciela. Choć obecny fizycznie, wydawał się odbiegać myślami do innego
świata, gdy wpatrzony w obraz za oknem, nie zauważał góry piętrzących się przed
nim gazet i zleceń. Coś się zmieniło, a ona, Olivia, zauważyła to od razu,
odkąd tylko spojrzała na jego twarz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Od
razu zorientowała się, że coś musiało się wydarzyć. Jego poszarzała skóra
nabrała koloru, a w głębi niegdyś martwych oczu, tlił się wesoły płomień.
Oczywiste było, że cieszyła się jego szczęściem, ale chciała wiedzieć co się
wydarzyło, że jego stan zmienił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Była gotowa
kupić nowego Mercedesa S-klasy temu, kto zdołał przywrócić do życia jej
przyjaciela, jej biednego, zagubionego Billa. Czasem czuła się jak jego matka,
opiekowała się nim, kiedy on sam miał siebie dość i nie potrafił dojść do ładu
ze swoim bólem, pakując się w coraz to nowsze kłopoty. Ona widziała wszystko i
wiele więcej, ale i tak kochała na swój sposób. Ten przyjacielski, oczywiście.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Przepraszam, mówiłaś coś? – zapytał, starając się przybrać swój zwyczajny,
nieczuły ton głosu. Sprawiało mu to niemałą trudność, bowiem nie chciał, aby
ktokolwiek zauważył jak wielka zmiana w nim zaszła i jak musiał zapomnieć o
swojej złości, by pozwolić się dotknąć. Jednak tylko on wiedział, że w końcu
sam sobie je odbierze, chcąc zemsty. O ile zemsta nie przyjdzie sama,
odbierając im obu więcej, niż te kilka, ponownych chwil szczęścia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Od dobrych dziesięciu minut gadam i gadam, a ty jak ta sroka gapisz się za okno
– Uniosła brew, wykrzywiając usta w grymasie, który początkowo miał być
uśmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
No chyba śnisz Olivia, po prostu za dużo gadasz, więc po dwóch minutach
straciłaś mnie kompletnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Yhy, jasne, skowronku. Przyznaj się, coś wyprawiał w nocy? I z kim? Musiało być
nieźle skoro jesteś taki… Wesoły. – zażartowała, zakładając kosmyk jego blond
włosów za ucho.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill
poczerwieniał, od razu zmieniając temat rozmowy na taki, który dotyczył
kolejnego z ich wspólnych zleceń. Ostatni raz kiedy pracowali ze sobą na planie
przybierając przed obiektywem najróżniejsze z dziwacznych póz, minęło sporo
czasu. Nawet nie wiedział, czy zdoła zachowywać się naturalnie w jej
towarzystwie, w końcu było to trudne, szczególnie teraz. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Gdy
Bill odstawił kubek kawy na blat, do ich uszu dobiegło pukanie do drzwi. Najpierw
ciche, a później bardziej naglące. Mężczyzna uniósł brew, wymieniając zdziwione
spojrzenie razem z Olivią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Któż
to może być o tej porze? Tom nawet nie wiedział gdzie teraz urzęduje, gdzie
znajduje się jego agencja. Wprawdzie mógł wpisać to w Google i z łatwością
wyszukać, ale szczerze wątpił, aby mu się chciało. Zapewne miał dyżur i zero
czasu, aby napić się choćby kawy czy odetchnąć, więc do cholery, nachodziłby go
teraz? Prychnął w myślach i byłby się zaśmiał, gdyby nie głos najbliższego
człowieka, kobiety, którą zdołał do siebie dopuścić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
No powiedz, żeby wchodził. – Szturchnęła go w ramię. Odchrząknął i powiedział;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Proszę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Do
pokoju wszedł młody chłopiec, miał góra dziewiętnaście lat, a na piersi
widniała plakietka popularnej firmy kurierskiej. Spojrzał na dwójkę przyjaciół
spod uniesionej brwi, po czym zobojętniał i oficjalnie oznajmił;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Do Billa Trumpera. - spojrzał na Billa
jako na odbiorcę paczki ze względu, że był jedynym mężczyzną w pomieszczeniu. -
Proszę podpisać tutaj. – Podszedł bliżej i zaoferował swój długopis.</span> <span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ten
wziął go między smukłe palce, podpisując papier pokrętnym zawijasem, po czym
wcisnął go z powrotem w jego dłoń. Młody mężczyzna, ba, jeszcze nastolatek,
podał mu niewielki pakunek owinięty w niezbyt piękny, brązowy papier,
przewiązany szarym sznurkiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill
wpatrywał się w owy prezent przez kilka minut, dopóki kobieta nie wyprosiła
gościa i nie ponagliła;<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
No dalej, otwieraj, jestem ciekawa co to jest!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przełknął
ślinę. Był pełen obaw odnośnie zawartości tego małego pudełka, ale zrozumiał,
że jest także podekscytowany, a jego serce bije radośnie w piersi. Złapał za
koniec jednego z cienkich sznureczków i pociągnął…<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-391434265674040202016-03-25T14:53:00.000+01:002016-06-21T14:53:52.409+02:0010<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 26.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ X<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">„Everywhere
I go I feel you,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">Can you
feel me? Why can’t I just forget you?<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">I wanna
shed my skin to remove you,<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">Can you
hear me?”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "french script mt"; font-size: 72.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Uczucia
są jak złoto; drogocenne, rzadkie. Wydobywając je z głębi serca trzeba się
natrudzić, włożyć sporo wysiłku, by eksploatacja okazała się opłacalna. Często
znikają chwiane wiatrem, zawieruchą obcych ciał. Ludzką głupotą, która wzbudza
w nas grzeszne pragnienia, zaś te sprawiają, że tak nagle, jeden człowiek
przestaje być naszym całym światem. Wszystko rozpływa się w nicość. Zapewnienia
o wieczności, o byciu tym jednym, jedynym. Wszystko, co miało trwać zawsze
staje się chwilą, nic nieznaczącym epizodem. W takim razie, czy można wierzyć
przyspieszonemu biciu serca? Czy odnajdując nadzieję, warto brnąć wciąż w
przód, aby jej nie stracić? Aby delikatne sukno nie utraciło na wartości, aby
nie wypłowiało wystawione na działanie promieni słonecznych…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Rozkojarzonym
wzrokiem wodził po jego twarzy tak, jakby pragnął odnaleźć w jego oczach
zapewnienie, że wciąż go kocha. Jakby chciał, żeby zmył brud z jego ciała,
poradził sobie z rozchwianą psychiką, która zdążyła skamienieć jeszcze bardziej
podczas wszystkich tych dni, w których wypełniała go samotność. Samotność,
która pochłaniała go niczym ciemność, infekując wrażliwe serce mrokiem. Czuł
się wyizolowany, jakby stracił kontakt ze wszystkim, co ludzkie, co moralne i
wartościowe. A może, po prostu, w głębi serca czuł się bezwartościową,
szmacianą lalką, która buduje swój autorytet na podstawie wmawiania innym, że się
liczy i jest kimś. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">„Pięknie, Bill”,</span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">
pomyślał z rezygnacją, pozwalając powiekom odciąć jego oczy od umiejętności
widzenia. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">„Krzyknij mu w twarz, żeby
spierdalał, a później płacz, że za tobą nie goni”</span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">,
odpowiedział jakiś cichy głosik, który zrodził się we wnętrzu jego chorego
umysłu. Sumienie Billa było okrutnie szczere, tak szczere, że aż bolało. W
głębi serca wiedział, że zachowywał się jak kretyn pragnąc jego uwagi, jednocześnie ją odtrącając. Więc teraz, kiedy
jego otępiały alkoholem umysł pracuje wolniej, może udałoby się...? Może
udałoby się coś z tym zrobić, aby później, ewentualne wyrzuty, zwalić właśnie
na tą substancję. Wszak ludzie pod wpływem robią dziwne rzeczy; pobierają się,
zdradzają najskrytsze tajemnice, nie boją się prawdy. Tak teraz on, Bill, pełen
uczuć które wezbrały w nim niczym fale podczas sztormu, wpatrywał się w Toma
niczym w greckiego boga, kogoś, kogo stawia na piedestale i wielbi ponad
wszystko. Bezwiednie wysunął dłoń w kierunku jego twarzy, omiatając szorstki
policzek ledwie koniuszkami palców. Wyczuł każdą nierówność, twardość zarostu,
ciepło skóry… Tak odległe, tak bliskie, tak dobrze znane, tak nieznajome…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Otworzył
oczy, spoglądając w te, które nie traciły go z pola widzenia przez cały ten
czas, gdy błądził we własnych myślach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Ja… No Bill ja tak – wymamrotał nieskładnie, chrząkając. – Tak, to ja. – dodał
pospiesznie poprawiając poprzednie, pozbawione sensu zdanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Lepiej
być nie mogło. Tyle mu nagadał, traktował jak najgorszego wroga, a teraz
zachowuje się w jego towarzystwie niczym nowoorleańska dziewica, która na sam
dźwięk słowa „penis” chowa głowę w piasek. Jak struś, bądź inne tałatajstwo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Bill ty tak jak? – zaśmiał się
Tom, kręcąc głową. Lekkość dotyku, jaką naznaczył go chłopak leżący pod nim
sprawiła, że poczuł przyjemne ciepło wewnątrz swojego serca. Coś zrodziło się w
nim, coś, czego nie potrafił jednoznacznie określić… Czuł się szczęśliwy, że
nie ruga go za sam fakt istnienia, pragnąc więcej i zastanawiając się, co
nadejdzie później. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bill odjął swą dłoń od jego policzka
i przytknął do własnej piersi, ściskając w garść, a tę zaś objął tą, która
wieńczyła ramię wcześniej spoczywające luźno wzdłuż jego tułowia. Czuł
dyskomfort z powodu mokrej koszuli i chciałby ją zmienić, ale coś, a raczej
ktoś, doskonale uniemożliwiał mu ruch. Westchnął znów, naprężył mięśnie i już
miał się uwolnić spod krępującego go ciężaru, kiedy obaj usłyszeli rumor w
pomieszczeniu obok, a chwilę później na korytarz wylał się hałas, ludzkie
śmiechy, tupot stóp i brzdęk szklanek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nagle zapadła cisza, a wszystkie
oczy utkwiły się w nich dwóch. Zastygłych jak marmurowy posąg w dość
dwuznacznej pozycji.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Co tu się odpierdala? – zagrzmiał
jeden z nich, całkiem rozbawiony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Gwałci go?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Sam się zgwałć – warknął Bill,
uwalniając się zgrabnie spod mężczyzny. Czuł, że palą go policzki ze wstydu i
wściekłości, co złączone w jedność, było mieszanką równie wybuchową, co koktajl
Mołotowa. Co prawda chciał trochę prywatności, czasu spędzonego z nim sam na
sam, gdzie mógłby wrzeszczeć do woli i dowiedzieć się czegoś konkretnego…
Postanowił jednak, że zachowa to w tajemnicy do czasu, w którym całe
towarzystwo nie spije się na umór, dając im okazję do odrobiny intymności. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wyprostował się, otrzepał ubranie z
kurzu i innych paprochów, które zdążyły się do niego przylepić, zakasał rękawy
i ruszył w kierunku, który jako pierwszy przyszedł mu do głowy. O ile dobrze
pamiętał, tam miał szansę zająć się sobą i po cichu poprosić Georga, aby
wypożyczył mu jedną ze swoich niezbyt modnych bluzek. Wszystko było lepsze, niż
włóczenie się wśród obcych ludzi niczym miss mokrego podkoszulka, a to, co było
jeszcze gorsze, to pałętanie się tak przy osobniku, który gdyby mógł, pożarłby
go jak zwierzę, uprzednio pozbywając każdego skrawka materiału, pod którym
ośmielił się schować swoją nagą skórę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Ale właściwie, czy przeszkadzałoby
mu jakoś bardzo, gdyby skonsumowali ten wieczór właśnie w ten sposób…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Opadł na łóżko, które najpewniej
należało do Georga, po czym zakrył twarz dłońmi. Odsunął je o kilka
centymetrów, by móc wpatrzyć się w kształty nocy malujące finezyjne wzory na
ciemnym suficie. Co się właściwie stało, i jak…? Tom, tutaj? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Alkohol coraz mocniej odbierał mu
rozsądek, a świat wokół kręcił się wokół własnej osi. Jakby wsiadł na karuzelę
i obracał się coraz szybciej, i szybciej… Światła zlewające się w całość,
zapach mocnych, pieprzowych perfum, które tak dobrze znał…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Bill… - usłyszał głos tuż obok
swojego ucha, ale kiedy, jak…? Nie słyszał kroków, nie widział nikogo. Z oddali
doszło do niego szczęknięcie drzwi wpasowujących się w futrynę, a tuż za nim
zgrzyt przekręcanego zamka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Odejdź, Tom – rzucił od
niechcenia, odwracając wzrok i przybierając tym samym nieczuły wyraz twarzy.
Ten jednak zamiast się zniechęcić, zmaterializował się tuż przed nim. – Czego
chcesz?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Możemy porozmawiać? – usiadł na
krawędzi łóżka, a Bill obrócił się bokiem, podpierając głowę na ręce zgiętej w
łokciu. To pewnie przez te procenty, ale kurwa, tak go pragnął, teraz…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie pieprz, że chcesz teraz gadać?
– wypalił, prędko siadając na krawędzi łóżka, a później przełożył nogę przez
jego uda, dosiadając go okrakiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nie wiedział kiedy ich usta złączyły
się, kiedy ślina zmieszała ze śliną. Kiedy ubrania opuściły w popłochu ich
ciała, ukazując nagość, a głośne westchnienia wypełniły przestrzeń wokół nich.
Wszystko działo się tak prędko, zbyt prędko… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "verdana" , "sans-serif"; font-size: 6.0pt; line-height: 115%;">poranek
następnego dnia<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Oddychał
spokojnie, dzień dopiero się zaczął, a jego duszę wypełniała ciekawość tego, co
może się przydarzyć. Coś czaiło się w powietrzu, coś na tyle wyraźnego, że
gdyby zagarnąć przezroczystą materię w objęcia ramion, objawiłaby się teraz w
namacalnej postaci. Był zaintrygowany mnogością doznań, które czuł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Może
szalał? Może wszystko, co uważał za chore wizje, to prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Chłonął
ciepło jego ciała, sycił się nim. Miał wrażenie, że sekundy ciągną się w
nieskończoność, bo teraz, odurzony, nie potrafił odciągnąć wzroku od uśpionego
kochanka. Dla niego świat przestał się kręcić, a zegary stanęły w miejscu,
zupełnie tak, jakby jakimś dziwnym trafem ktoś przechytrzył prawa fizyki i
nauczył się panować nad siłami, nad którymi nikt wcześniej nie posiadł władzy
absolutnej.</span><span style="font-family: "french script mt"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zostawił
pogrążonego w głębokim śnie Toma pośród śnieżnobiałej pościeli, stąpając po
jasnych panelach cichutko jak myszka. Nie chciał go zbudzić, wszak pogrążony w
swoich sennych marzeniach wyglądał niewinnie i tak… tajemniczo. Przystanął na
moment, obejmując ramionami wokół nagiej talii, a usta wykrzywił w błogim
uśmiechu. Nie rozumiał tego uczucia, które wpięło się w jego duszę, budząc
uśpione serce do życia. Czuł, jak lodowata krew płynąca jego żyłami zostaje
zastąpiona przez tę gorącą i gęstą, tak, jakby nagle przypomniał sobie co to
jest życie i co w ogóle znaczy „żyć”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Irracjonalną
złość zastąpiła miłość, ta, której podświadomie pragnął i o której nie potrafił
zapomnieć. Miłość szalona jak wartka rzeka, jak pierwsze, letnie dni. Jak
romanse trwające jedną noc, by zniknąć o świcie, pozostawiając w pamięci
najlepsze ze wspomnień.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czy
warto było trwać w nicości tyle dni…? Długich, ciągnących się w nieskończoność,
zabierających czyste powietrze. Schylił się, ujmując w smukłe palce białą
tkaninę przydługiej koszuli, którą zgrabnie zarzucił na ramiona, zapinając jej
trzy ostatnie guziki. Tak, aby zakryła co nieco, ale jednocześnie odsłoniła
odrobinę ciała i zgrabny tył ud. Tak na wszelki wypadek, gdyby kochanek
postanowił zbudzić się przed jego powrotem do łóżka i przyszpilić go w kuchni
podczas przygotowywania smacznego poczęstunku na dzień dobry. Może to tylko
jego senne mrzonki, a może marzył o tym, aby pokazał mu swoją władzę, to, że
wciąż potrafi go zniewolić i puścić w niepamięć całą tą gamę niewybrednych
określeń, którymi do niedawna go dręczył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ociągał
się jak tylko mógł, pragnąc zapisać w pamięci każdy najdrobniejszy szczegół
dzisiejszego poranka. Nie mógł robić tego do wieczora, toteż z donośnym
sapnięciem, powłóczył się do przestronnej kuchni.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Uchylił
okno, wpuszczając do pomieszczenia świeże powietrze, a wypuszczając smród
papierosów i opary alkoholu. Musiał zachowywać się cicho, jeżeli nie chciał
wybudzić Toma. Wyjrzał na opustoszałą ulicę przez szybę, dostrzegając, że jak
na tą godzinę ruch jest raczej niewielki, a przecież o tej porze zawsze roiło
się tu od ludzi. Co, do cholery? Postanowili wziąć sobie wolne? A może jest
jakieś święto, o którym Bóg raczy wiedzieć, zapomniał? Wszystko było mu jedno,
bo teraz nie liczyło się nic oprócz tego, że miał przy sobie drugą połówkę
swojej duszy, tę brakującą część, o której śnił i marzył, którą świadomie
odtrącał i wyrzucał ze swojego życia wiele razy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ale
to, że czuł się szczęśliwy nie oznaczało wcale, że zapomniał o jego
przewinieniach, że wyrzucił je z pamięci i nie będzie do nich wracał. To, co
zrobili było jak początkowe, powolne topnienie czubka góry lodowej. Pozostawało
jeszcze wiele pracy przed nimi, aby móc choć patrzeć na siebie bez grama goryczy.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Serce
pokiereszowane ostrzem kłamstwa nie potrafi zasklepić krwawiących blizn
dotykiem czułych słów. Nie potrafi ufnie przylgnąć do tego, które kradnie
samotność, wpuszczając do skromnego mieszkanka powiew wiosny. Nie zaufa, kiedy
choć raz zostało zdradzone. Drżąc ze strachu, zastanawiając się nad słusznością
swoich poczynań, skryje się w cieniu czekając na dowód wierności… Choć
najmniejszy, który rozwieje wątpliwości, a niedowierzanie zamieni w pewność. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jeżeli nie spróbuje, nigdy nie zdoła
się dowiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tylko próbując, mogą odzyskać
siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tylko polegając na sobie, mogą
tchnąć w swoje dusze oddech miłości. Bill – bezwarunkowego oddania, Tom –
opiekuna, dzielnego towarzysza, silnych ramion gotowych bronić go za wszelką
cenę, bez zwracania uwagi na przykre konsekwencje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wyciągnął z lodówki wszystkie
potrzebne mu składniki; wszak nigdy nie był jakimś wprawnym kucharzem, ale coś
tak błahego, jak przygotowanie smacznych kanapek i jajecznicy wychodziło mu
całkiem nieźle. Jeżeli nie chciał umrzeć z głodu, albo wydać fortuny na
jedzenie w przydrożnych knajpach, musiał nauczyć się radzić sobie całkiem sam.
Nawet, jeżeli początkowo jego palce przypominały zarżniętą świnię zwisającą z
rzeźniczego haka. Wzdrygnął się, bo samo wyobrażenie martwych ochłapów mięsa,
które jeszcze niedawno było oddychającym zwierzęciem, wywołało w nim
obrzydzenie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Z szafki wyjął ulubiony nóż z
szerokim, lśniącym ostrzem i czarną rączką z wgłębieniami, które sprawiały, że
mógł trzymać go pewnie i bez obawy, że przy którymś ruchu wyślizgnie mu się z
rąk, upadając na posadzkę. Chociaż… Z jego dość szczególnym talentem, nie
zdziwiłby się wcale, gdyby właśnie tak się stało. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "bell mt" , "serif"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pogrążony we własnych myślach i niezwykle
skupiony na pokrojeniu ogórka w jednakowe, cieniutkie plasterki, nie usłyszał
szumu, który dochodził z któregoś z pokojów. Wpierw niezadowolone, lecz ciche
mruknięcie, skrzyp podłogi uginającej się pod ciężarem czyjegoś ciała. Kroki.
Ktoś skradał się w jego kierunku, podczas gdy on, Bill, niewinnie lawirował po
bezdrożach swoich niepewnych myśli, swojego nieskończonego strachu i brakiem
możliwości, by podjąć jakąkolwiek decyzję. Jedno wiedział na pewno – muszą dokończyć
to, co zaczęli wczoraj. To, zanim jakimś cudem usta jednego wpiły się w te
drugie, wzajemnie sycąc utęsknionym smakiem śliny. Właśnie tak… W tamtej chwili
był szaleńcem, który niczym udręczony narkotykowym głodem, zrobi wszystko dla
kolejnej dawki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Poczuł nagle, jak jego ciało okrąża węzeł
muskularnych ramion, a jego szczupłe biodra zostają wciśnięte w krawędź
kuchennego blatu. Podskoczył ze strachu, wypuszczając z dłoni nóż, który z
donośnym brzdękiem potoczył się po kruchych kafelkach. Znikł z jego pamięci
prędko, był przerażony… Zapomniał zamknąć drzwi? Przecież Tom śpi! To nie ma
prawa być on!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Dlaczego się wymknąłeś? – do jego uszu dotarł
głos pełen pretensji, ale był uradowany, że dobrze znał ten głos. To jednak on,
Tom, więc nie musi obawiać się o własne życie. A może jednak powinien…?
Przecież to mógł być zupełnie inny człowiek niż ten, którego poznał kilka lat
temu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Chciałem… - zawahał się. – I tak wszystko
zepsułeś. – fuknął zezłoszczony, kończąc swoją wypowiedź. Obce dłonie pewnie
przesunęły się w dół jego ciała połowicznie ukrytego za koszulą, poczuł jak
jego podbrzusze oblewa obezwładniające gorąco; te same dłonie zsunęły się na
uda, które kurczowo zacisnął, wniknęły między nie, zmuszając, aby rozstawił je
szerzej. Podniecenie zaczęło brać nad nim górę, dlatego zacisnął zęby na dolnej
wardze, gdy ten drugi, nic sobie nie robiąc z jego zażenowania, powoli sięgał
palcami tam, gdzie pragnął skończyć tą ekscytującą grę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Co ty wyprawiasz, Tom? Jest poranek, nie masz
prawa…! – zaczął Bill, jednak poczuł chłód na jednym z ud, a długie palce
mężczyzny wsunęły się we wnętrze jego własnych ust, skutecznie go uciszając.
Przesunął nosem wzdłuż długiej, pachnącej szyi aż do wystającej kostki
obojczyka; wysunął język, znacząc wilgotną ścieżkę w górę, wracając na szczyt
swej wędrówki. - … Tt-ooo-łm… - zaskomlał, jednak z wypełnioną buzią jego
argumenty i sprzeciw brzmiały raczej śmiesznie, niż odstraszająco.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Co chciałeś powiedzieć? Nie słyszałem –
drażnił się Tom, odejmując dłoń od jego ust tylko po to, aby wniknąć nią pod
rozchylony materiał koszuli; zahaczył opuszką palca o nabrzmiały sutek,
następnie pocierając go między palcem wskazującym, a kciukiem. Bill cicho
jęknął, a reflektując się co właśnie zrobił, niemal zwyzywał się od zboczonych
kretynów, napaleńców. Był wszak facetem, który w dodatku niesamowicie lubił
seks… Nie minęła sekunda, kiedy wyrwał się z żelaznego uścisku niesfornego
kochanka; opierając płaszczyznę dłoni na silnych ramionach odepchnął go od
siebie, wpychając na przeciwległą ścianę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jak pokonał tą drogę umknęło mu z pamięci, tak,
jakby był zamroczony. Przestał już myśleć, a dolna część jego ciała dyktowała
mu warunki. Ta, która zapragnęła być pieszczona, ta, która zapragnęła, by Tom
zabrał go na wyżyny ludzkiej przyjemności. Billowi wydawało się, że to, co
przeżywali razem można określić mianem „boskie”, a nie „ludzkie”. Bo to, co
ludzkie zwykle jest nietrwałe i znika, a winny wynajduje najgłupsze sposoby na
uniknięcie cudzej złości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Czarnowłosy mężczyzna roześmiał się
cicho, śledząc poczynania blondyna. Właśnie o to mu chodziło… Aby nie mógł się
oprzeć, oddając mu swoje ciało jak na tacy. Tylko to było zbyt proste, przecież
teraz nie był zamroczony alkoholem. Czy to możliwe, że wszystko, co się działo,
działo się z jego własnej, nieprzymuszonej woli?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Poczuł jak drobna dłoń zaciska w
garści jego męskość, a następnie wnika za gumkę bokserek, przeciągając palcem
wzdłuż całej długości. Przymknął oczy. Odchylił głowę w tył i przełknął ślinę,
przez co jego grdyka uniosła się o parę centymetrów, uwydatniając podbródek i
szyję okrytą kilkudniowym zarostem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Mieliśmy dokończyć rozmowę… -
wypalił nagle, przez co Kaulitz zbaraniał. Teraz, w tej chwili? Teraz, kiedy
każda cząstka jego ciała błaga o to, by zatopić się w obezwładniającej
ciasnocie jego ciała…? To chyba jakieś żarty! I on, Tom, nie pozwoli na to
choćby za cenę własnego mózgu rozbryźniętego na ścianie za swoją potylicą!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Możemy robić to podczas seksu –
odpowiedział niecierpliwie, obejmując jędrne pośladki towarzysza, swoimi
dłońmi. Ścisnął je, po czym rozchylił, zahaczając opuszkami palców o okrąg
mięśni, które strzegły tej rozkoszy, w której pragnął się zatopić. Wniknąć,
spenetrować, wypełnić sobą, pozostawić ślad po sobie, tak, aby nikt nie ważył
się tknąć tego, co należało do niego. Tego ciała przesiąkniętego jego zapachem,
ciała pokrytego śladami jego zębów, jego własnym DNA…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie – Bill był taki pewny siebie,
że Tom zapomniał języka w gardle. Te trzy litery dźwięczały w jego głowie,
obijając się o ścianki jego czaszki. Wnikając między zwoje mózgu, docierając do
nefronów, rozciągając jego sprzeciw w czasie, tak, jakby czekał na kilka słów
zmieniających to wszystko w żart. Odsunął się od niego, podszedł bliżej szafek
i podniósł nóż z podłogi, odkładając go do zlewu. Wyciągnął czysty, wracając do
poprzedniego zajęcia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Prawda była taka, że był rozpalony,
spragniony i niewyżyty. Resztkami silnej woli wyzwolił się spod
obezwładniającego czaru tego, który przewyższał go doświadczeniem i siłą. Ale
nie musiał tego wiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zrezygnowany Tom, westchnąwszy,
przysiadł na blacie stołu układając łokcie na umięśnionych udach, a dłonie
spuścił między kolanami. Wyczekująco wbił wzrok w sylwetkę Billa, który teraz
zajął dość dwuznaczną pozycję, grzebiąc między poszczególnymi półkami w
lodówce. <i>„Jasny szlag… Specjalnie się tak
ubrał…”</i>, myślał Tom, kontemplując piękno nagich pośladków nieśmiało
przebijających się przez tę „szmatę”, jak nazwał jedyną odzież, którą odgrodził
jego oczy od swego negliżu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Więc? – ponaglił go, chcąc, by zaczął
temat i jak najprędzej mieli to za sobą. Jeszcze kilka dni temu dałby odciąć
sobie głowę za możliwość, by chciał go wysłuchać, ale teraz, mając go przed
sobą i to w dodatku… Jest coś w stwierdzeniu, że człowiek dostając palec,
pragnie całej ręki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Dlaczego, Tom? – odwrócił się
nagle, celując w niego łodygą selera naciowego. Odłożył ją na blat wraz z
kubkiem jogurtu i czegoś jeszcze, czego nie zanotował wzrokiem, bo odwrócił się
przodem opierając dłonie po obu stronach swojego ciała. Widać było, że się
denerwuje, bo aż pobielały mu kostki od ściskania marmurowej krawędzi mebla. –
Miałeś mnie, rzekomo też kochałeś, więc dlaczego poleciałeś na jakąś siksę?
Pokazała ci cycki i nie potrafiłeś się powstrzymać? To takie męskie. – szydził.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Musiał się zastanowić, żeby nie
powiedzieć zbyt wiele, a zarazem nie narazić ich kruchego rozejmu na
pochłonięcie przez nicość. Spojrzał na swoje dłonie, nagie uda pokryte siecią
czarnych jak smoła włosków. Westchnął, przełknął ślinę. Zwrócił wzrok na sufit,
później na przezroczyste szkło odgradzające ich od świata zewnętrznego. Po paru
dłużących się sekundach wlepił go w te oczy, które należały do jego miłości. Jego
Billa. Tego, którego zdradził, okradł ze wszystkich najlepszych cech
osobowości… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Ta kobieta… Ona… - zająkał się,
przez co przypominał bezbronne dziecko przyłapane na gorącym uczynku. –
Wydzwaniała do mnie od miesięcy, Bill. Osaczała mnie. Szykanowała. Chciała mnie
zniszczyć, zniszczyć moją karierę… Miała obsesję na moim punkcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - I to tłumaczy fakt, że wsadziłeś
jej kutasa do pochwy?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie! Nie bądź tak ordynarny Bill,
ja…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Ty, co? Nie mam racji? Właśnie to
zrobiłeś, nazywajmy rzeczy po imieniu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> W Tomie zagotowało się ze złości,
stąd wstał, zaciskając dłonie w pięści. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie
łatwa, ale im bardziej w nią brnął, tym gorzej się z tym czuł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Wiesz co czułem później? Jakbym
był największym złoczyńcą na świecie, jakbym kurwa stracił cały swój świat!
Pragnąłem wrócić czas, albo chociaż nie skazywać cię na to, żebyś to widział… Ale po prostu
uciekłeś, nie dałeś mi dojść do słowa! A ona?! Śmiała się, że osiągnęła cel!
Byłem pijany! Przyćpany! Nie wiem! Pamiętam tylko drobne szczegóły.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Aha, uważaj, że w to uwierzę –
rzucił sarkastycznie Bill, nie mogąc patrzeć dłużej na jedzenie. Nagle żółć
zalała jego żołądek i zachciało mu się wymiotować, a z racji, że nic nie jadł,
nie mógł sobie na to pozwolić. Okrył się szczelniej prowizoryczną narzutką,
pragnąc ukryć nagie ciało przed jego osaczającym wzrokiem. Poczuł wyrzuty
sumienia, które wryły się w jego duszę i zniewoliły, bo przecież… Oddał mu się…
Oddał mu się, mimo, że miał świadomość, że usta, którymi go całował dotykały
innego ciała. Obrzydzenie do samego siebie wzmogło jeszcze mocniej, jego
żołądek skurczył się gwałtownie, potęgując mdłości. Osunął się na podłogę,
opierając plecami o drzwiczki szafki; kolana podciągnął pod brodę i oparł na
nich podbródek, wlepiając natarczywy wzrok w Toma. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Jak boga kocham, kochałem tylko
ciebie, a to… Nie odczuwałem wtedy tego tak, jak teraz. Nie wiedziałem, że to
złe, a może nie chciałem tak myśleć. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przeciągnął palcami wzdłuż burzy
jasnych włosów, delektując się ich jedwabistą miękkością. Starał się, wciąż o
siebie dbał… Był piękny, a jego skóra nieskazitelna. Więc co miała ona, czego
nie miał on? Dlaczego…? Dlaczego, do jasnej cholery?! Potrafiła kochać
mocniej…? Bardziej się starała…? Przepraszała, kiedy on tego zapragnął? Czy
mógł mieć ją bardziej, niż on kiedykolwiek mu pozwolił? Czy jej psychika nie
była równie skomplikowana, co jego? Dlaczego go odrzucił? Dlaczego, kurwa, ktoś
zasłużył na jego miłość, a on nie…? Jego Toma? Tego, któremu zaufał, który go
uratował, z którym chciał się zestarzeć. Kochał go tak bardzo, że bolało go
serce; w jego towarzystwie czuł się lepszym człowiekiem, a jego dusza wręcz
ulatywała do nieba. Był tak szaleńczo zakochany, to była prawdziwa miłość, a
nie jakieś tam nastoletnie mrzonki… Może był młody i niedoświadczony, ale czuł
to głęboko w kościach. Tak, jakby urodził się ze świadomością, że właśnie ten
człowiek jest mu przeznaczony i nawet, jeżeli będzie mu dane być z kimś innym,
do grobu, martwy, zostanie złożony z lodowatym pocałunkiem tej miłości na
ustach. Był pewien, że nie zdoła pokochać mocniej, lepiej, oddać siebie w
większej części. Tom zabrał mu duszę, a później oskalpował ją z przezroczystej
skóry. Ukradł mu serce, które pokroił, zdewastował i rzucił wilkom na pożarcie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A teraz stoi tu przed nim, korząc
się i niemal błagając o przebaczenie. Życie potrafi być zabawne, nieprawdaż?
Tyle razy odtwarzał tą scenę w myślach, a teraz, mając ją namacalną przed
oczyma, nie potrafi się cieszyć. Może to dlatego, że jego serce wciąż krwawiło,
teraz jeszcze mocniej, niż na samym początku. Chciał krzyczeć, wrzeszczeć,
wyzywać go, kazać, aby spierdalał gdzie pieprz rośnie, ale nie potrafił. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wbił paznokcie w skórę na łydkach,
przeciągając nimi w kierunku kostek, przez co pokryła się krwistymi
żłobieniami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom widząc, że młodszy traci
panowanie nad swoim ciałem, przycupnął przed nim i okrążył jego nadgarstki
własnymi palcami. Ten uniósł podbródek, obserwując go niewidzącym wzrokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Proszę, wybacz mi… - powiedział
cicho, przyciągając drżące dłonie do swoich ust, musnął miękkimi wargami ich
zziębnięty wierzch. Jego serce szalało, miał wielką nadzieję, że przyjmie jego
przeprosiny i da mu szansę na coś więcej niż ten krótki, przelotny seks. –
Błagam, Bill… Wybacz mi, idiocie, który rozumie swój błąd i chce go naprawić…
Daj mi szansę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bill wciągnął powietrze głęboko w
płuca, a pojedyncza, jakby zagubiona łza zrodziła się w kąciku jego oka i
pognała po bladym policzku, spływając na szyję. Bolało go serce, tak bardzo
bolało… Nie wierzył swoim uszom, nie ufał zmysłom, wydawało mu się, że śni i
to, co się dzieje, nie dzieje się naprawdę. Że to piękny sen, a jednocześnie
najgorszy koszmar. Był szczęśliwy, ale i dobity, bo nie wiedział, jak ma sobie
z tym wszystkim poradzić. Chciał dać mu szansę, ale jednocześnie wiedział, że
nie może, bo co się stanie, jeżeli znów wykorzysta tę naiwność przeciwko niemu?
Jeżeli za kilka tygodni, miesięcy, lat, stwierdzi, że to wcale nie to? Że
potrzebuje przygód, kogoś nowego, jakiegoś szaleństwa, a stagnacja nie jest
jego sposobem na życie? Bał się, a strach go paraliżował, odbierając zdolność
mówienia. Oddychał szybko, niespokojne. A serce przepełnione ołowiem dyktowało
swój własny rytm, biło mocno i tętniło życiem, pompowało krew, a wszystko to
dlatego, że chciało zgrać się z muzyką, jaką tworzyła ta miłość. Biło dla
niego, tylko dla niego… Ale czy na pewno? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tom, widząc ten obraz, niepewnie zbliżył się do
jego szyi i spił słoną ciecz, podczas gdy drobniejszy mężczyzna wciąż
zastanawiał się nad odpowiedzią.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> „Nie popuszczę mu tak łatwo… Dostał szansę, lecz nie musi
o niej wiedzieć. Jeżeli mu na mnie zależy, jeżeli rozumie swój błąd, jeżeli
przeanalizował go i wie, na co się pisze… Pominie moje milczenie i będzie się
starał”, </span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">pomyślał, przełykając gorzko ślinę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Postanowił, postawił kropkę nad „i”
odpowiadając Tomowi milczeniem. Wyrwał drżącą dłoń z uścisku Toma, wszczepiając
się w jego kark paznokciami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Pocałuj mnie – zażądał, nie ciągnąc dłużej tematu.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-20392793806962327552016-01-16T15:25:00.001+01:002016-06-21T14:53:44.879+02:009<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 24.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
IX<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 115%;">„Już nie pamiętam prawie jak w dobrym wstać humorze,<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 115%;">I coraz częściej kłamię, i sypiam coraz gorzej.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 115%;">Łatwiej mi, nic nie mam, więc nie tracę nic”.<span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nabrał
powietrza głęboko w płuca, ledwie przesuwając opuszkami palców po twardych okładkach
książek. Spoczywały na półkach niczym polegli żołnierze, zapomniani i
niechciani. Wytrwali w walce o kraj, o wolność, stanowczy aż po kres.
Zastanowił się przez chwilę, coś wpadło do jego głowy, wywołując chaos. Znów
czuł się jak szmaciana lalka; tracił siebie, a wszystkie myśli, które miał
uciekały tam, gdzie nie powinno ich być. Chwycił pierwszą lepszą pozycję, tą,
która akurat znalazła się pod jego palcami, po czym zapadł się w miękkim,
skórzanym fotelu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Trzymając
ją w rękach, przymknął na chwilę oczy, przypominając sobie chwile, które Tom
spędził z nim w czeluściach szpitalnej sali. Był taki czuły, wydawał się
martwić o niego, a on…? Potraktował go podle, jak największego złoczyńcę.
Denerwował się na własny brak zdecydowania, na chwiejny umysł i fakt, że
wszystko w nim zmieniało się tak, jak obrazy w kalejdoskopie. Własny mózg
fundował mu przejażdżkę kolejką górską, w której zepsuły się hamulce i nie
mogła się już zatrzymać…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Otworzył
książkę mniej więcej w połowie, zauważając złożoną kartkę, która zasłaniała
większą część tekstu. Uniósł brwi w górę, dziwiąc się, skąd się tu wzięła, ale
kiedy otworzył ją i przesunął wzrokiem po pierwszych literach, zrozumiał… To
jego własne myśli, nauka życia bez niego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zaczął
czytać, ciekaw własnych upadków, własnego bólu, własnych łez i tego, jak
okrutny potrafił być, cierpiąc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: right; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 8.0pt; line-height: 115%;">Los Angeles, 13.08.13<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jak
smakują uczucia? Jak gorycz kawy? Jak pierwsze czereśnie zrywane prosto z
drzew? Czy miłość to potęga, która zniewala i poprawia jakość życia, a może
studnia bez dna, która obdziera człowieka ze wszystkich wartości...? Może
żyjemy po to, by każdego dnia umierać po trochu; nie fizycznie, a duchowo,
kiedy każdy krok w przód równa się kilometrom w tył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Czasem
przegrywam walkę sam ze sobą, toczę zawziętą bitwę z demonami wewnątrz mojej
głowy. Przemierzam sekretne korytarze oglądając obrazy malowane wspomnieniami,
a nogi kierują ku nowym horyzontom. Lądom, których dotąd nie zwiedziłem.
Emocjom, które drzemią uśpione, dawno zapomniane, odległe, nieistniejące.
Niczym przerażona sarna wychylają się zza cienkiej kurtyny, nieśmiało idą w
przód, przenikają przez opór i stal, docierają do najwrażliwszych struktur
duszy, wnikają we mnie, pożądają mnie, pożerają jak górujące nad ofiarą sępy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Często
się boję samego siebie, przerażam wizją, jaką kreuje umysł. Nie uważam się za
złego człowieka, uważam jednak, że jestem człowiekiem owładniętym przez szał i
ideę potęgi, dominacji, stąpania po wyżynach, bycia tym jednym, jedynym,
niepokonanym. Mieć świat u stóp i dyrygować nim według własnych zasad, będąc
związanym samotnikiem, nieumiejącym kochać kochankiem, nieczułym wrażliwcem,
owcą w skórze wilka. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Paradoks. Wojna. Miłość. Pokój. Zwycięstwo. Przegrana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Brakuje mi go, czy jednak nie chcę
go znać? Czym dla mnie jest? Bolesnym wspomnieniem z dawnych lat, a może
ingerującym w rzeczywistość problemem? Ile dałbym, aby zniknął, przestał
dręczyć, aby więcej nie zabiegał o moją uwagę. Chciałbym ruszyć dalej i
przestać rozpamiętywać, zostawić go za sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A co, jeśli nie umiem? Jeżeli
każdego dnia toczę ze sobą zawzięty dialog, z którego nie wynika nic? Jeżeli,
niczym burza z piorunami, przetacza się przeze mnie pragnienie jego ciała, jego
ust na swojej skórze? Jeżeli jestem owładnięty szaleństwem, które mogłoby
doprowadzić jego geniusz do granic wytrzymałości – czy warto? Czy mógłbym
pozbawić człowieka życia w chwilach, w których ogarnia mnie szał?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tylko podobni do mnie wiedzą, jak
męczące jest bycie rozchwianym emocjonalnie, niezdecydowanym, silnym, ale
jednocześnie słabym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nie chcę go. Nie za to, co zrobił.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Ależ
chcesz, Bill, doskonale wiesz, że chcesz.</i> Podpowiada cichy syk w mojej
głowie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> To tylko chwila. Zapomnienie,
niepamięć, powrót do przeszłości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Która
mogłaby trwać, może się zmienił? Może jego duch przeszedł detoks, może wciąż
cię kocha, a jest zbyt nieśmiały, aby wykonać pierwszy krok?<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Och, zamknij się już, głupi mózgu.
To, co było, nie ma prawa wydarzyć się nigdy więcej. Możemy być idealni jako
para przyjaciół, możemy udawać, możemy odegrać rolę życia, będąc przy sobie.
Przyjaciele, których połączyło łóżko i miłość, nigdy nie będą przyjaciółmi.
Pozostanie między nimi wyrwa i strach, ból i dystans. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A wiesz, co jest najgorsze, potworze
drzemiący w moich trzewiach? Kiedy kochasz i nie umiesz zapomnieć, kiedy
kochasz, ale wiesz, że jesteś w tym sam. Nic tak bardzo nie niszczy ducha i
dobroci, nic tak bardzo nie wpędza w szaleństwo. Więc, jeżeli jesteś głosem
mojego sumienia, odwal się. Bo ja nie będę już czuł, pozwoliłem emocjom odejść,
jestem wolny i niewzruszony. Możesz istnieć w innym wymiarze, możesz być ciszą.
Zachowuj się jakbyś nigdy nie istniał, spraw, bym zapomniał, jaki smak ma twój
głos.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Kochasz
go.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Niech cię trafi szlag.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Spojrzał w lustro zauważając
zmęczone spojrzenie i ciemne sińce pod oczami. Ile nocy już nie spał, bo
zamartwianie się spędzało mu sen z powiek…? Przecież to życie, a ono nigdy nie
jest proste, zawsze trzyma w zanadrzu coś, co może doprowadzić nas na skraj
rozpaczy. Wypluł nagromadzoną pianę z ust i przepłukał je ciepłą wodą nabraną w
dłonie, zaraz opróżniając ich zawartość. Musiał być silny, musiał być facetem,
musiał zrobić to, czego oczekiwał od niego świat nawet, jeżeli miał przypłacić
za to zdrowiem psychicznym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jedynym superlatywem dzisiejszego
dnia zdawało się spotkanie z przyjacielem i jego przyjaciółką, która rzekomo
trzymała w zanadrzu ciekawe informacje. Nie byłby sobą, gdyby świadomie odmówił
poszerzania wiedzy. Ta rozwijała go, ciekawiła, dawała chorą przewagę nad tymi,
którzy nie rozumieli jej potęgi. Tym się różnił. Podczas gdy reszta świata
podążała w kierunku rozrywki, on zaczytywał się w różnorakich sensacjach i
historiach ludzi, nowinkach i starych odkryciach. To było jego życie, jego
pasja, a plany tego, który spróbowałby zniszczyć jego przekonania, spłonęłyby
na panewce.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wbrew pozorom, bycie panem swojego
świata bywa ciężkie, wypełnia go tajemnicą. Słodkim zapachem migdałów i szybką
śmiercią, bądź odwrotnie; kwaskowatym aromatem wiśni i powolnym obracaniem się
w nicość. Zresztą, gdzie podziało się jego pozytywne myślenie? Zawsze był realistą
z optymistycznymi poglądami, a tymczasem zachowywał się jak typowa nastolatka z
problemami emocjonalnymi w okresie napięcia przedmiesiączkowego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Narzucił na siebie byle co i w
ostatniej chwili postanawiając, że samochód zamieni dziś na podróż komunikacją
miejską, wyszedł z domu. Pamiętał o zamknięciu drzwi na oba zamki, aczkolwiek
jakby mogło być inaczej, gdyby nie wracał się dwa razy po to, by upewnić się,
czy na pewno dobrze zabezpieczył swe mieszkanie przed nieproszonymi gośćmi.
Czuł się dziś tak, jakby żywcem wyrwano go z „dnia świra”, czy jakiejś innej,
groteskowej produkcji. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Mijał
ulice bez słów, a każda kolejna przywodziła na myśl poprzednią. Obserwował
świat zza szyby autobusu wciąż czując się co najmniej dziwnie, jak połączenie
pękniętej, rowerowej dętki i drogiego klejnotu. Wysiadł po paru przejechanych
przystankach i przemknął się przez ruchliwą ulicę. Pokonał barierę stworzoną z
żeliwnych pali furtki, która ku jego zdziwieniu była dziś otwarta. Wszedł do
pobliskiego budynku, wolno wspiął się po schodach nie spiesząc nigdzie. Stanął
w końcu przed drzwiami swojego przyjaciela, zawahał się, czy czasem nie wybrać
bardziej ustronnego miejsca, gdzie mógłby się napić piwa i nie musieć rozmawiać
z nikim, lecz zanim zdążył zapukać, otworzyły się szeroko, poczuł dłonie
wciskające się w skórę na jego barkach, świst powietrza, brak kontroli nad
sytuacją i został bezczelnie wciągnięty do środka. Gdy zdezorientowanie minęło,
jedyne, co zauważył w polu widzenia, to twarz Georga wykrzywiona w głupkowatym
uśmiechu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Cześć, stary! Myślałem, że zapomniałeś już o swoim przyjacielu – huknął,
szczerząc się przy tym jak głupi do sera.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Taaa, nawet jakbym chciał, to chyba niemożliwe – Tom podrapał się po prawym
łuku brwiowym, po czym uwolnił od wierzchniego okrycia. Przeszli do salonu,
gdzie przy drewnianym, niskim stoliku siedziało kilka kobiet i mężczyzn, z
czego jedna z nich wydawała mu się dziwnie znajoma, ale skąd ją kojarzył, tego
już nie potrafił przywołać w pamięci. – Czy nie mieliśmy być tylko ja, ty i
Eve? – zwrócił zdenerwowany wzrok w kierunku przyjaciela, bijąc się w myślach
czy przyłożyć mu już teraz, czy jednak jeszcze zaczekać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie marudź jak stary dziad, pomyślałem, że przyda ci się trochę rozrywki w
towarzystwie pięknych kobiet – tutaj skinął głową w ich kierunku, zwracając
rozbawiony wzrok z powrotem na Toma. – Rozgość się, a ja, pozwolisz, że zrobię
ci coś mocniejszego na rozluźnienie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Jesteś jeszcze gorszym przygłupem, niż byłeś – westchnął. Przeszedł przez tę
część salonu, która oddzielała go od roześmianych ludzi i zajął miejsce bardziej
na uboczu, żeby obserwować. Żadna z nich nie była szkaradna, ale żadna nie
miała w sobie iskry, „tego czegoś”, co zdołałoby skusić go i doprowadzić do
zaniku części mózgu odpowiedzialnej za procesy myślowe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> On
wypełniony był kimś innym, kimś odrębnej płci, kimś, kto wydawał się wyrwany z
ziemskiej rzeczywistości. Był inny, ale i cudownie zwyczajny; chłodny, ale i
gorący jak sierpniowe słońce, gorzki jak kawa i słodki jak czekolada
rozpływająca się w ustach. Miał w sobie coś, czego nie miał nikt inny i choć
wiele razy próbował ruszyć dalej, zawsze przyłapywał się na tym, że wszystko
kończy się tam, gdzie zaczęło. Przy Billu. Tym niesfornym, okropnie wrednym,
podłym, czułym i wrażliwym, twardym jak stal, z której wykonano ostrze noża i
kruchym jak chińska porcelana.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Georg
otworzył drzwiczki zamrażalnika, aby wyjąć z niego butelkę idealnie zmrożonej
whiskey; wypełnił grube szkło kruszonym lodem, zalał gęstym jak krew syropem
wiśniowym. Trzymając wybrzuszenie łyżeczki nad naczyniem, powoli wlał
bursztynowy trunek, a całość przyozdobił słodką, koktajlową wisienką. Był dumny
ze swoich barmańskich zdolności, wszak żaden z jego znajomych nigdy nie
narzekał, że serwuje niedobre drinki. Robił to bardziej z pasji niż
konieczności, lubił to, uspokajał się przy tym, a uśmiech rozanielonych twarzy
był dla niego lepszą zapłatą, niż wszystkie pieniądze tego świata.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wrócił
do salonu, gdzie wcisnął w dłoń Toma swoje dzieło, zauważając, że jest
nieobecny duchem i choć patrzy na niego, choć uśmiecha się kątem ust i rozmawia
normalnie, nie ma go tutaj. Błądzi myślami, dryfuje w odległych zakamarkach
własnej pamięci, zapewne myśląc o nim. O tym pieruńskim, bezczelnym Billu,
który napsuł tyle nerwów jak i jemu, Georgowi, jak i Tomowi, a na koniec wypiął
się tyłkiem na nich obu przez jeden, jedyny błąd, który popełnił. Westchnął
bezgłośnie, zastanawiając się, jakby podkręcić tu atmosferę, a wtedy… Wtedy
wpadł na genialny plan, plan złośliwy jak złośliwa potrafi być pogoda, jednak
zdawało mu się, że jego przebiegłość pomoże Tomowi. Gdyby nie seria zbiegów
okoliczności, nigdy nie spotkaliby się, dalej trwali w zawieszeniu… A przecież
mimo wszystkich trudności, uwielbiał ich obu. Ich miłość, która powoli stawała
się legendą, czymś, o czym zwykli śmiertelnicy mogli ledwie marzyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Po
cichu wyszedł z pomieszczenia i zamknął się w łazience, wcześniej puszczając
muzykę na tyle głośno, by była w stanie zagłuszyć ton jego głosu. Wyjął komórkę
z przedniej kieszeni spodni, odblokował ekran, po czym wybrał numer, który po
kilku długich sygnałach połączył go z osobą, do której chciał zwrócić się
bezpośrednio i upewnić się, że go nie zignoruje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Słucham – beznamiętny głos po drugiej stronie telefonu zmroził go niczym wiadro
lodowatej wody wylane prosto na głowę. Słyszał w jego drganiu beznadzieję,
smutek i dystans, jakby dokuczała mu samotność, a emocje wezbrały na sile.
Czyżby powoli wracał do siebie…? A może to tylko jego imaginacja, w końcu to
Bill, człowiek, po którym można spodziewać się wszystkiego.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> „Nawet tego, że w szale poderżnie ci gardło”</span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">,
pomyślał z trwogą, jednak po chwili zaczął pogodnie swoją przemowę, wcielając w
życie szatański plan.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Cześć, Bill, dawno nie rozmawialiśmy – powiedział na początek, a gdy jedyną
odpowiedzią była cisza, ciągnął dalej: - Tak sobie siedzę i myślę, nie
chciałbyś do mnie wpaść? Teraz, bo nie mam nic do roboty. Posiedzielibyśmy
sobie, pogadali, wyjaśnili parę spraw.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Georg… Zdajesz sobie sprawę, że dochodzi jedenasta w nocy? Jestem już w łóżku,
zanim dotrę, będzie pierwsza. – rzucił zgryźliwie Bill, nie mając ochoty
nigdzie wychodzić. Czuł się dobrze kryjąc się w swojej nieczułej skorupie,
czując dużo, nie okazując nic. Chciał tego odrętwienia, w spokoju dokończyć
resztkę wódki spoczywającej na dnie sękatej butelki. Bez dodatku niepotrzebnego
towarzystwa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Masz dopiero dwadzieścia sześć lat, a zachowujesz się jakbyś miał najmniej
dziewięćdziesiąt – nie poddawał się Georg. – No dawaj, zaszalej choć raz. Nie
możesz być wiecznie sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Samotność mi nie przeszkadza.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Zrobię ci twojego ulubionego drinka…? Nakarmię orzeszkami w karmelu? Przeleję
odpowiednią opłatę na twój rachunek bankowy za tak doborowe towarzystwo? –
mówił żartem chcąc go przekupić ulubionymi smakołykami, a lód w sercu Billa
zaczął powoli topnieć. W końcu jego przyjacielowi zależało na nim, więc
westchnął i odpowiedział jedynie krótkim, urywanym śmiechem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Więc jak będzie…? – chłopak usiadł na brzegu wanny, wpatrując się w klamkę,
która właśnie zaczęła niebezpiecznie się poruszać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
No nie wiem… Łóżko wydaje mi się dobrą opcją na ten wieczór.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Dorzucę do tego sex taśmę Angeliny Jolie i Brada Pitt’a.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Och, nie pierdol już, będę w przeciągu godziny. Do zobaczenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Pospiesznie
schował telefon w ostatniej chwili, gdy do pomieszczenia wszedł Tom, z wysoko
uniesionymi brwiami. Czuł się tak, jakby ktoś przyłapał go na złym uczynku, na
podkradaniu świątecznych ciastek, czy objadaniu choinki z czekoladowych ozdób.
Nie potrafił kłamać, mimika jego twarzy zawsze zdradzała fakt, że coś
przeskrobał. Niemniej jednak z całych sił starał się zachować pozory, to miała
być niespodzianka dla nich obu. I wszystko było dobrze, dopóki wysoki mężczyzna
nie wypalił:<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Coś znowu zrobił? Kolejną laskę chcesz tu sprowadzić? – jednak, z ulgą
przyznał, że myśli Toma nie odgadły jego rzeczywistych zamiarów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie no co ty, mamy ich chyba komplet, nie? Chciałem zamówić pizzę, pomyliłem
numery, a kiedy już się prawie dodzwoniłem, przeszkodziłeś mi – wywinął się
zwinnie, paplając pierwsze, co przyszło mu do głowy. Każdy wiedział o jego
miłości do pizzy z dużą ilością czarnych oliwek, więc chociaż nie posądzą go o
kłamstwo.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Idź zamawiać ją gdzie indziej – zaśmiał się. – Chyba, że chcesz towarzyszyć mi
w chwili, w której oddaję się przyjemności zwracania naturze wody zbędnej
mojemu organizmowi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Georg
nie odpowiedział już nic i po prostu wyszedł, w duchu zacierając ręce. „To
będzie długa noc”, myślał, „Długa, nieprzewidywalna i przyszłościowa”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wlepił
wzrok w sufit i zastanawiał się nad tym, co najlepszego właśnie narobił.
Zgodził się dotrzymać towarzystwa komuś, kto przypominał mu o bolesnej
przeszłości, kto był przyjacielem osoby, która nie powinna mieć zielonego
pojęcia o rzeczywistym stanie jego psychiki. Tego, jaka jest krucha, cienka jak
pajęcza nić, czarna jak materia wypełniająca przestrzeń międzygwiezdną. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Klnąc
w duchu na własną bezmyślność, zwlókł się z łóżka i odświeżył szybko. Ubrał w
szeroką koszulę, która zakrywała jego nieco wyrzeźbiony już tors, ciemne,
jeansowe spodnie, które idealnie oblepiały skórę na jego nogach. Uwypuklały zalety,
jednocześnie kryjąc drobne niedoskonałości, a szerokie paski wyciętego
materiału tuż nad kolanem pokazywały odrobinę jego bladego ciała, jednocześnie
zasłaniając całą resztę przed natarczywym wzrokiem przechodniów. Wybrał jeszcze
czarny kapelusz z szerokim rondem, wokół nadgarstka zapiął gruby pas złotego
zegarka; do przepastnej torebki od Louis Vuitton wrzucił najpotrzebniejsze
dokumenty, portfel, kilka kosmetyków, perfumy, butelkę ulubionego szampana, a
nawet znalazł miejsce na ciepłą, podszywaną kożuszkiem bluzę „hoodie”.
Zadzwonił po taksówkę, która miała go zawieźć na miejsce, choć tak szczerze,
wciąż nie był do końca przekonany o słuszności swoich czynów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jednakże,
odnalazł w tym wszystkim jakiś plus. Właśnie zrobił krok na przód, aby pokonać potwora,
który zagościł w nim, który okradł go z przyjaciół i uczynił cynicznym
samotnikiem, dopuszczającym nielicznych do jaskini, w której drzemało jego
dobre serce. Nigdy nie był idealny, wiedział o tym, wiedział o swoich
problemach ze sobą i z tym, że potrafi wyrządzić dotkliwą krzywdę. Nie, nie tą
fizyczną, bo nigdy nie bił się z nikim innym, niż z własnymi myślami… Jego
bronią były słowa, sztylet gorzkiej, wypływającej na wierzch prawdy, słabości
przedstawionych w jak najgorszym świetle.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zamykał
drzwi, wciąż będąc sam na sam ze sobą, przywitał się z kierowcą taksówki
sztucznym uśmiechem. Podał mu nazwę ulicy, na której mieszkał Georg, jednak na
wszelki wypadek, gdyby jednak się rozmyślił, podał numer klatki o kilka numerów
wcześniejszej. W taki sposób nikt nie będzie mógł go dostrzec, więc, gdy nie
przybędzie, Georg przynajmniej nie będzie rozczarowany. Może pomyśli, że upił
się tak bardzo, że zasnął?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Dręczyło
go nieprzyjemne uczucie w piersi, strach zawiązywał gardło na supeł, a im
bliżej celu się znajdował, tym bardziej drżały mu dłonie. To było nienormalne,
bo przecież będąc wśród znanych sobie ludzi, a nawet tych, których nie znał,
nie reagował aż tak histerycznie. Coś musiało w tym być, to musiał być znak.
Omen, w dodatku niezbyt dobry. A może jednak powiedzieć kierowcy, żeby
zawrócił…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zanim
zdążył podjąć konkretną decyzję, podjechali na miejsce. Starszy, siwiejący
człowiek jasno określił sumę, jaką musi zapłacić za przejazd, jednak on, będąc
z natury hojny i dobry dla ludzi, którzy mają mniej niż on sam, wręczył mu byle
jaki banknot o zbyt wysokim nominale.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Proszę pana, miało być dziesięć dolarów, nie sto – upomniał go, jednak on
skinął głową, rozbawiony.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Bez reszty. – odpowiedział krótko i wyszedł, nieco zbyt energicznie trzaskając
drzwiami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Chłód
uderzył go w policzki, gdy stanął w świetle ulicznej latarni, rozglądając się
na boki. Było cicho, oprócz tego, że z któregoś z okien sączyła się głośna
muzyka, gwar i ludzkie śmiechy. Nie zastanawiał się czyje to okna i kto może
zaburzać spokój tej jakże uroczej okolicy, bo przecież Georg miał być sam.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bo
miał być sam, prawda? Nic nie wspominał o trwającej imprezie, alkoholu lejącym
się hektolitrami, ani przed tuzinem napalonych wariatek czyhającym w każdym
kącie jego domostwa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Szczelniej
otulił się chustą wokół twarzy, po czym wetknął zziębnięte dłonie w kieszenie
swojego płaszcza w cytrynowo-brązowym odcieniu, przeplatanego krzywizną
czarnych linii, które razem tworzyły kombinację barw dodających mu seksapilu.
To, co jeszcze lubił w tym płaszczu to fakt, że sprawiał, że wcięcie w jego
talii wyglądało kobieco; ostatnia pozostałość po dawnych, chłopięcych dniach,
gdy jego włosy spływały kaskadami na chude ramiona, oczy spoglądały spod
kurtyny smolistych rzęs, a powieki zdobiły drobinki iskrzącego cienia w
monochromatycznych barwach.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Szedł
raz prędko, raz wolno, aż w końcu dotarł do bram, strzegących klatkę schodową
przed niechcianymi gośćmi. Nacisnął przycisk z odpowiednim numerem i odczekał,
aż furtka ustąpiła, a on wniknął w przestrzeń za nią. Zaraz dotarł do
odpowiednich drzwi i ruszył w górę klatki schodowej, omiatając ciekawym
wzrokiem poszczególne kondygnacje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nastroszył
się, gdy zrozumiał, że muzyka, którą usłyszał na zewnątrz dochodziła właśnie z
tego mieszkania, przed którym teraz stał. Co to do cholery ma znaczyć? Czy
właśnie został bezczelnie oszukany…? Nie… Nawet nie chciał w to wierzyć, to
byłoby zwyczajne świństwo, a on odwróciłby się na pięcie i po prostu wyszedł.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nagle
wszystko ucichło, a on postanowił śmiało zapukać do drzwi, przybierając zacięty
wyraz twarzy, choć we wnętrzu cały drżał. Smagany strachem, złością, sam nie
wiedział czym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zza
drzwi wyłoniła się burza brązowych włosów Georga, a zaraz gestem <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>zaprosił go do środka. Przeszedł przez próg i z nonszalancją
oddał mu swój płaszcz, równocześnie zdejmując ze stóp buty. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Dobrze, że zdecydowałeś się przyjść – uśmiechnął się do niego, oplatając
żelaznym uściskiem silnych, umięśnionych ramion. Do Billa dotarło, że zapomniał
jak to jest, gdy ktoś go przytula… Trzyma tak kurczowo, pewnie, jakby cały
świat stanął w miejscu. Tak, jakby ktoś mógł go odebrać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Zwyczajnie stwierdziłem, że jesteś głupi i potrzebujesz, żeby ktoś zaczął
działać ci na nerwy – puścił mu oczko, po czym odsunął się na bezpieczną
odległość, nawet nie oddając uścisku. – Więc gdzie obiecany mi drink?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Chodź do kuchni, przedstawię cię Tili Tequili.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Idąc
korytarzem, Georg denerwował się, że Tom przez przypadek wylezie z salonu i
zderzy się z Billem czołowo, jednak dla jego własnej ulgi, nic takiego nie
miało miejsca. Blondyn zajął miejsce na wysokim krześle przy wyspie kuchennej,
a łokcie oparł o jej blat, uparcie wpatrując się w kolegę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie jesteśmy tu sami, nie? Wyraźnie słyszę głosy – dobitnie stwierdził Bill,
jednak na chwilę obecną nie miał mu tego za złe. Przed chwilą się pieklił i był
gotów obedrzeć go żywcem ze skóry za to, co zrobił, ale kiedy już znalazł się z
nim twarzą w twarz, nie potrafił. Całą jego złość diabli wzięli, a on poczuł
się przyjemnie zrelaksowany. Tak, jakby nic złego nigdy się nie wydarzyło.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Masz rację… Są nasi znajomi, nawet Olivia skusiła się, żeby wpaść.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Moja Olivia? – zdziwił się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
We własnej osobie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Jesteś nienormalny, Georg – zaniósł się śmiechem, trzymając ulubioną, krwistą
margheritę w dłoni. Zanurzył usta w palącej przełyk toni, a gdy je odciągnął, na
jego wargach osiadły pojedyncze kryształki cukru. Oblizał je koniuszkiem
języka, zupełnie nieświadomy, że znajduje się w pomieszczeniu pełnym
drapieżników. Hien, które gotowe są rozszarpać go na strzępy, by dosięgnąć do
najsmaczniejszych partii jego istnienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Chciałem, żebyś przestał
zachowywać się jak palant, to tyle – wzruszył ramionami. Bill nie odpowiedział
już, tylko wstał, tym razem nie z kieliszkiem który zdążył już opróżnić, a z
czymś o większej pojemności. Tym razem zażyczył sobie mojito, czuł się jak
król, którego nikt nie zniszczy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wyszedł z kuchni i wpatrując się w
obrazy zawieszone na ścianach, skierował do salonu. Jednak zanim tam dotarł,
poczuł, jak traci stabilność, jak szkło trzymane w dłoni wypada z niej i tłucze
o zimne panele, poczuł ból w kręgosłupie i obce ciało, przyciskające go do
podłogi. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>„Kurwa
mać, jeszcze tego mi brakowało”</i>, bluzgał w myślach wymyślnie jak szewc, a
gdy zdezorientowanie minęło, oparł dłonie o barki nieznanego mu napastnika i
mocno od siebie odepchnął. Świetnie. Teraz nie dość, że wyszedł na łamagę, to w
dodatku miał mokry bok koszuli.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Bill…? – usłyszał szept, tak
cichy, że ledwie wyczuwalny w powietrzu. Rozpoznał ten głos, a jego serce
zabiło szybko; czuł, że muska klatkę jego żeber delikatnie jak płatki róż, a
jednocześnie tak prędko, jak trzepoczą skrzydła kolibra. Podniósł nieśmiało
wzrok, wbijając go w odbicie oczu, które przecież doskonale już znał…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-9407242887693741092016-01-01T21:40:00.000+01:002016-06-21T14:53:36.801+02:008<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 22.0pt; line-height: 115%;">Rozdział VIII<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-top: 6.0pt; mso-margin-bottom-alt: auto; text-align: center;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-size: large;">“Vows are spoken to be broken,<br />
Feelings are intense, words are trivial,<br />
Pleasures remain, so does the pain.<br />
Words are very unnecessary, they can only do harm”.</span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin: 6pt 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=AoNdzm_OhAg"><span style="font-size: xx-small;">https://www.youtube.com/watch?v=AoNdzm_OhAg</span></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> </span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czuł piasek pod
powiekami i suchość w gardle, a jego myśli dryfowały w przestrzeni podobnie, jak statki na wzburzonym oceanie. Był niczym połączenie chmury gradowej i ciepłego,
letniego deszczu. Spokój i szał wypełniały go, gdy próbował transmutować chaos
w porządek; paradoks, który niejednego doprowadziłby na skraj rozpaczy. Jednak
on nie poddawał się, szukał złotego środka, normalności tam, gdzie nie
dostrzegał najmniejszego jej okruszka. Wszystko spadło na niego
niespodziewanie, był święcie przekonany, że teraz rozumiał dokładnie strach władający
wielkimi gadami tuż przed tym, jak z nieba spadł deszcz meteorytów. Ten, który
przykrył grunt grubym kocem ognia, a ten zaś zwiastował zagładę każdej
oddychającej istocie, która nie zdążyła odnaleźć kryjówki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Od
ostatniej rozmowy z Tomem minął przeszło tydzień, a on wciąż nie mógł
dowiedzieć się kiedy upłynie ostateczny termin jego pobytu w szpitalu. Wciąż
wyrzucał sobie w duchu to, co spotkało Olivię, ale po rozmowie ze śledczymi
ciężar spoczywający na jego barkach odrobinę zelżał. W końcu nie mógł nic na to
poradzić, to nie on był kierowcą, który niemal wjechał w nich z naprzeciwka.
Pozostawała jeszcze kwestia tego, że gdyby posłuchał jej i gdyby oboje
pozostali tamtej nocy w domu – nic złego by się nie stało. A on nie musiałby
przeżyć tylu traumatycznych chwil, nie musiałby być ofiarą. Nienawidził
poczucia bezsilności i oddałby cały swój dorobek, gdyby mógł wrócić i usłuchać.
Ale nie, przecież on zawsze musiał zrobić po swojemu, był buńczuczny,
zwariowany i zbuntowany. Gdy ktoś mówił mu, co ma zrobić, jedyne, co było pewne
to fakt, że zrobi dokładnie na odwrót. Nienawidził zakazów i nakazów, uważał,
że skoro urodził się wolny, a jego nadgarstki nie zostały skrępowane grubym,
żelaznym łańcuchem, ma do tego prawo. I nikt nie jest w stanie zabronić mu
bycia sobą.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przyłożył
dłoń do chłodnej szyby w szpitalnym oknie, opuszkami palców przebiegając drogą,
którą tworzyły krople deszczu ciągnięte w dół przez siłę grawitacji. Ironia
losu… Kochał być wolny, a jednocześnie podstawowe prawa fizyki oplatały go
niewolniczymi mackami.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Miał
mnóstwo czasu na to, żeby dojść do ładu ze swoją nienawiścią i bólem, który
nosił w sercu. Teraz, z perspektywy czasu, wydawało mu się, że zareagował zbyt
nerwowo. Tom miał prawo powiedzieć mu o tym co czuł, a on, jako człowiek
inteligentny, zrozumiałby przecież, że jego miłość się wypaliła. Wolałby
usłyszeć prawdę wtedy, zanim zobaczył to wszystko na własne oczy… Wolałby
odejść i nie oglądać go nigdy więcej, wylizać rany w samotności, a później
wrócić do świata żywych i może znaleźć kolejną miłość? Tymczasem czuł się jak
przybysz z innej planety, czuł, że nie potrafi już kochać, a wszystko to, co
dotychczas wyprawiał, robił dlatego, żeby zagłuszyć wycie zranionej duszy. Tego
odgłosu nie można było nazwać płaczem, ponieważ gdyby nauczyć ludzkie uszy
słyszeć więcej, a oczy widzieć to, czego nie możemy dostrzec; kwilenie
przerodziłoby się w żałosne zawodzenie, płacz w ryk, słowa w krzyk. Od tamtego
dnia jego twarz nie wyrażała nic konkretnego. Kiedy się uśmiechał, robił to sztucznie.
Kiedy się śmiał, jego śmiech przypominał ujadanie wściekłego psa, a nie radosny
odgłos. Kiedy żartował, robił to w sposób podły i dokuczliwy. Kiedy chciał się
rozpłakać, bo świat rzucał mu kłody pod nogi – robił najbardziej zaciętą minę
ze wszystkich, którymi operował i zamiast pozwolić sobie na łzy, rzucał
przekleństwami na prawo i lewo tak, jakby były niczym, jakby w głębokim
poważaniu miał uczucia innych osób.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Był
mężczyzną, a mężczyźni nie płaczą. Ktoś go kiedyś zranił, więc dlaczego inni nie
mogą czuć tego samego, co on? Świat zasłużył na cierpienie, a ludzie na
nienawiść. Na tych ostatnich też miał ograniczoną tolerancję, a nawet stojąc
pięć minut w kolejce do kasy irytacja budowała w nim napięcie tak silne, iż był
gotów rzucić się innym klientom do gardeł i rozszarpać skórę, dopóki
niebieskosina tętnica nie ujrzy światła dziennego. Jednak, chwilę potem,
reflektował się, że jego myśli są złe. Jego nastawienie jest złe. A to, co go
otacza to zwyczajne życie i przez sam akt narodzenia nie ma prawa dyktować
nikomu żadnych warunków. Natura zaprogramowała świat tak, aby przetrwali
najsilniejsi, choć człowiek od zarania dziejów buntował się przeciwko tej
niezapisanej regule i robił co mógł, aby stać się panem życia i śmierci.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Odwrócił
się od okna i westchnął. Był szczęśliwy, że mógł już chodzić po korytarzach i
nawet zejść do szpitalnego bufetu, aby zamówić kawę i w spokoju wypić ją w
jakimś zacisznym kącie. Dlatego teraz zarzucił na barki sweter, kierując się we
wspomnianym wcześniej kierunku. Gdyby dłużej stał w miejscu, oszalałby przez
natłok myśli i trafił do wariatkowa. Takich doświadczeń przeżył aż nadto,
dlatego robił wszystko, aby ustrzec kruchy umysł przed zatraceniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">W jego głowie błąkało się wiele
myśli. Od najbardziej szalonych, jak i tych błahych, które niepozornie
zdobywają ludzkie serce pozostając w nim na dłużej. Pragnął stworzyć nowe
wspomnienia, takie, które są dla człowieka tym, czym woda dla roślin. Niezbędne
do życia i rozkoszne, gdy tęsknota rozpościera się nad horyzontem niczym
promienie słoneczne podczas świtu. Jego
życie było poukładane i można by rzec, że nigdy niczego mu nie brakowało, lecz
dopiero teraz poczuł, że naprawdę żyje. To było to. Świeży, wiosenny maj w jego
sercu i palący, letni sierpień w jego duszy. Był przepełniony miłością niczym
dzban, z którego krawędzi wylewa się krwistoczerwone wino. Żył. Żył życiem,
którego zawsze pragnął, a nigdy nie wierzył, że uda mu się pokochać kogoś
bardziej, niż kochał samego siebie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <i>Westchnął
głośno, zaciskając mocniej palce wokół obręczy kierownicy. Od wyznaczonego celu
dzieliły go ostatnie kilometry, a tam, na miejscu, wiedział, że zobaczy jego.
Tyle było słów i pragnień wyznawanych sobie wzajemnie pod osłoną nocy, tyle
szeptów, które wydobywając się z ust trafiały w nieprzenikniony ekran telefonu.
Bądź, wypływały spod palców, przelewając całe uczucie i myśli w słowa, które za
pomocą prozaicznego przycisku „enter” były dostarczane do tego, który podbił
jego serce. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo ten drugi wariuje na jego punkcie,
jak bardzo uzależnia go od siebie… Dostrzegłby, że staje się to niebezpieczne i
gdy jemu coś się odwidzi, ten drugi może wyrządzić sobie dotkliwą krzywdę. To
nie było ważne, ponieważ liczyło się tylko to, co jest tu i teraz, cała reszta
pozostawała w tyle i była niczym. Teraz nadszedł czas, aby cieszyć się chwilą i
korzystać z niej, a to, co przyniesie jutro jest nieistotne. Zdawał sobie
bowiem sprawę, że każdy moment z Billem umili mu walkę z rzeczywistością tak,
jakby była senną marą, która zostanie pokonana przez blask dnia.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Zatrzymał
się na parkingu nieopodal opuszczonej od dawna knajpy i był rad, że oprócz
niego nie ma tu żadnego samochodu, w którego wnętrzu znajdowałaby się
jakakolwiek istota złożona z krwi, kości i bytu niematerialnego. A nawet jeśli,
nie chciał zawracać sobie tym głowy, bo wiedział, że nikt nie może przeszkodzić
mu w kontemplacji uczuć, które zrodziły się w jego wnętrzu. Dziwne uwielbienie
przeplatane wstęgą fascynacji, która niczym woda spływająca z klifu tworzyła spienione
bałwany na tafli jeziora; stres, który wypełniał żyły trwogą, ale i
podekscytowanie, jakoby każda sekunda oczekiwania gładziła po brzuchu potwora
ukrywającego się gdzieś w jego trzewiach.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Z
zadumy wyrwało go ciche stukanie o szybę. Nieprzytomnie rozejrzał się wokół, a
gdy wzrok przedarł się przez ciemność zauważając szczupłe nogi odziane w
obcisły materiał, przestał myśleć. Uchylił drzwi do samochodu, po czym
rozpostarł je szeroko, aby opleść dłonią nadgarstek tajemniczego człowieka i
wciągnąć go do środka. Uprzednio odpowiednio manipulował wolną ręką, tak, aby
usiadł okrakiem na jego silnie umięśnionych udach.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wiedział
kim był. Wiedział, że ten, którego bez precedensów przyciągnął do siebie to
Bill. Nikt inny nie mógł wiedzieć o tej schadzce, a cała noc należała do nich.
Z całym jej pięknem zaklętym między drgającymi atomami powietrza.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Myślałem, że ten moment nigdy nie nadejdzie… - wyznał czule, ściszonym tonem
głosu. Silne ramiona Toma oplotły ciasno jego ciało, tak ciasno, jakby zamykał
go w żelaznej klatce, od której klucz wyrzucił za okno. Wetknął nos między
kosmyki ciemnych włosów, racząc się ich słodkawym zapachem, który mógłby
przysiąc, że czuje po raz pierwszy w życiu. Zresztą, odkąd pierwszy raz poznał
smak i zapach jego ciała wiedział już, że mógłby rozpoznać go w tłumie pośród
setek obcych mu twarzy. Należał do niego, więc już samo to czyniło go
wyjątkowym i niepowtarzalnym.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom
posiadał pewną blokadę przed okazywaniem uczuć. Wolał udowodnić je czynem, niż
słowem ponieważ w przeszłości ludzie mówili mu, że słowa to tylko słowa, a
liczy się nie to, co mówimy, a to, co robimy. Wydawało mu się, że widzieli go
jedynie przez pryzmat słów, jakie wypowiadał, nie wierzyli, że miłość ma
odzwierciedlenie w rzeczywistości. Toteż nauczony błędami przeszłości, w ten
związek pragnął wcielić więcej, starał się bardziej, mocniej mu zależało…
Jednak gdzieś tam, w oddali, paliła się lampka ostrzegawcza, którą starał się
zignorować. Przecież zaangażowanie to rzecz całkiem normalna, nieprawdaż…? Nie
ma w tym nic złego, kiedy pozwolimy sobie na zależność od drugiej osoby, kiedy
pozwolimy jej stać się całym naszym światem. Niemniej jednak wiedział, że jest
jeszcze dość młody i także musi się wiele nauczyć. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Bez ciebie każda sekunda jest jak wieczność - Bill zaśmiał się przez jego
gwałtowność. Kochał to w nim, to, że jest wiecznie spragniony i tylko sobie
znany sposób pociąga za odpowiednie struny w jego ciele by wydobyć z jego
gardła najpiękniejszą gamę jęków i westchnień. Nie przypuszczał, że seks może być
tak przyjemny, dotykać głęboko, łechtać jego wrażliwość tak lekko, jak stopy
kroczące po dywanie utkanym z delikatnych płatków kwiatów.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Kocham to ciało, jesteś piękny… - Tom mruknął bardziej do siebie, niż do niego,
po czym szybkim ruchem pozbył się materiału, jaki okrywał jego tors. Poczuł
przypływ adrenaliny przez fakt, że ktoś mógł ich zobaczyć – nie martwił się tym
jednak, znajdowali się na totalnym odludziu, zamknięci w czterech ścianach
samochodowych blach… Oparł dłonie po wewnętrznej stronie jego ud i zaborczym
pociągnięciem zsunął je, aż do jego kolan. Usta przyparł do jego szyi, wędrując
wzdłuż tętnicy kryjącej się za bladą skórą, ścieżką pocałunków i drobnych
przygryzień. Oddychał nim, niczym najdroższym opium, uzależniając się i pragnąc
coraz mocniej. Pragnienie nagliło go, stąd wiedział, że nie zdoła powstrzymywać
się zbyt długo. Chciał go mieć, już, teraz, bez grama sprzeciwu! Musiał go
mieć… Jeżeli nie chciał umrzeć z pragnienia jak wędrowiec na pustyni. Zsunął
dotyk warg niżej, po czym okrążył językiem jeden z jego sutków, pociągając w
swoją stronę metalową ozdobę, która w nim tkwiła.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> W
Billu zagotowało się z nadmiaru wrażeń. Znowu mu to robił… Był o wiele bardziej
doświadczony niż on, stąd byle dotyk doprowadzał go do obłędu i był gotów
zacząć krzyczeć, żeby przestał i wziął go jak najprędzej. Wplótł długie palce w
czarne włosy partnera, po czym mocno odchylił jego głowę w tył, by odnaleźć
jego usta i wpić się w nie wygłodniały niczym wilk. Ich języki od razu splotły
się ze sobą pogrążając w namiętnej pieszczocie, a Tom, wykorzystując ten
moment, odpiął sprzączkę jego paska, aby poluzować splot spodni na jego
biodrach. Przesunął dotyk dłoni na jego lędźwie, po czym sprytnie wsunął
opuszki palców za gumkę jego bokserek i spłynął niżej, dopóki nie zacisnęły się
na jędrnych pośladkach, które idealnie wpasowywały się kształtem w jego dłonie.
Bill westchnął prosto w jego rozchylone wargi, wbijając długie paznokcie w
skórę na jego barkach. Jasna cholera, co on z nim wyprawiał…? Budził do życia
te partie jego istnienia, które pozostawały uśpione do momentu, w którym jakimś
cudem trafili na siebie upojeni alkoholem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Poczuł
jak opuszki palców Toma zakradają się w okolice wejścia w jego ciało, jak
nieśmiało muskają pierścień mięśni strzegący przyjemności, którą mógł mu
ofiarować. Jednak jeszcze nie teraz, jeszcze chwila… Bill chciał go nagiego,
chciał go podziwiać i napawać widokiem rozpościerającym się przed jego
powiekami. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Poczekaj… - mruknął, jednak Tom był nieugięty. Jego dłoń sprawiała, że wzdłuż
kręgosłupa młodszego przebiegł silny dreszcz, który zdołał doszczętnie go
zniewolić. Zagryzł z całych sił wargę, a jego determinacja chwilowo przejęła
kontrolę nad męskim podążaniem prosto ku jaskini rozkoszy, którą definitywnie
będzie akt, który zakończy wszystkie przyjemne tortury, jakie Tom dla niego
przygotował. – Poczekaj, mówię.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
A wiesz gdzie to mam? – odpowiedział natychmiast Tom, ale Bill był szybszy. Był
rad, że jego partner wcześniej odsunął fotel kierowcy o kilka centymetrów w tył,
przez co teraz mógł zniżyć się i oprzeć kolanami o podłogę; rozchylił je
kusząco, po czym uniósł ramiona w górę i związał długie, czarne włosy w kucyk,
bez grama wstydu wpatrując się w jego oczy. Ten przełknął głośno ślinę i
zamrugał gwałtownie powiekami, ponieważ wiedział, że to, co się teraz stanie
będzie czymś, co wywoła chaos w jego wnętrzu… Coś, co napędzi machinę do
działania i w żaden sposób nie będzie mógł się zatrzymać. Zresztą, czy już nie
było za późno, aby jakkolwiek móc to zrobić?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Puścił
jego słowa mimo uszu i silnym pociągnięciem rozpiął rozporek jego spodni. Tom
uniósł biodra, przez co jego palce zsunęły niepotrzebny materiał wraz z
bokserkami do poziomu kostek, po czym oparł dłonie o jego kolana, rozchylając
jego uda, by mieć lepszy dostęp do jego nabrzmiałej już męskości. Ujął ją
pewnie u nasady i przesunął w kierunku główki, a kciukiem naparł mocniej na
ujście cewki moczowej. Tom gardłowo westchnął, przymykając na moment powieki i
mocno je rozchylając. Jego erekcja stawała się twardsza z każdą sekundą, a
każdy dotyk bardziej intensywny i przyjemny. Bill schylił głowę i objął go
wargami, docierając koniuszkiem języka w każdą nierówność wrażliwej skóry,
czując ją i pieszcząc intensywnie. Akompaniamentem ich zbliżenia była cisza
igrająca między liśćmi drzew znajdujących się nieopodal, skrzypienie fotela i
jęki rozkoszy, jakie obaj z siebie wydobywali… <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Wsunął
dłonie pod materiał jego koszulki, drażniąc paznokciami skórę na jego
podbrzuszu i pnąc się wyżej, dopóki jego palce nie spoczęły na umięśnionej
piersi partnera. Przesunął nimi wzdłuż jego boków i oparł na szczupłych
biodrach, w tej samej chwili docierając ustami do nasady jego podniecenia.
Tomowi zaczęło szybciej bić serce, a powietrze w jego płucach zdawało wręcz
ciążyć. Tak, jak zawsze był gotów dręczyć go dopóki nie zaskoczy ich świt, tak
teraz wszystko, czego chciał, to osiągnięcie spełnienia w jego wnętrzu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Pociągnął
go na siebie, niecierpliwymi dłońmi klucząc po chętnym, odsłoniętym ciele. Bill
czuł jego erekcję wbijającą się w skórę po wewnętrznej stronie jego uda, z
momentu na moment spalając się w ogniu pożądania. Jak można kochać tak mocno,
jak można pragnąć mocniej, niż zeschnięta ziemia pragnie deszczu…? Wszystko, o
czym wiedział to fakt, że jeszcze moment i rozpłynie się w nicość niczym dym.
Tom pozbył się resztek ubrań oblekających jego ciało, po czym obrócił go tyłem
do siebie, obsypując obnażone ramiona deszczem zwiewnych pocałunków. Dłoń
wsunął między jego uda, skrzętnie omijając sterczącą z wyczekiwania męskość, po
czym spłynął niżej, tam, gdzie najbardziej chciał się teraz znaleźć. Palce
wolnej dłoni wsunął między rozchylone wargi kochanka, a ten ochoczo oplótł się
wokół nich językiem, wbijając jego koniuszek w ich opuszki i okrążając, a gdy
miał dosyć, ponaglił go delikatnym przygryzieniem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Niecierpliwiec… - mruknął zachrypniętym głosem, odnajdując między jego
pośladkami słodką tajemnicę </span></i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">strzegącą</span><i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> niewinności Billa. Ale czy on
kiedykolwiek był niewinny…? Mógłby przysiąc, że za twarzą anioła czai się
diabeł, który gotów jest na wszystko, byleby osiągnąć swój cel. Co najlepsze –
wcale mu to nie przeszkadzało, a intrygowało dziwnie, jakoby byli </span></i><i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">dwiema</span></i><i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> połówkami jednej całości.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bill
nie zdążył skomentować jego zwięzłej wypowiedzi, kiedy poczuł jak niczym intruz
wbija się w jego ciało. Najpierw jeden palec, później drugi, którymi poruszał
na boki i wbijał głębiej, ocierając o wrażliwe ścianki, które powoli zaczynały
robić się wilgotne. Nerwowo zwilżył wargi językiem i jęknął przeciągle,
odchylił głowę w tył i oparł się potylicą o umięśnione ramię Toma. Oplótł
palcami nadgarstek Toma, gdy paznokcie drugiej dłoni wbił w wewnętrzną stronę
jego uda.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Wejdź we mnie… - jęknął błagalnie, wykonując kilka sugestywnych ruchów
biodrami.. – To trwa stanowczo zbyt długo… - Tom nie ociągał się, automatycznie
uwalniając dłoń od poprzedniego zajęcia. Nakierował atut swojej męskości na
jego wejście, wnikając w niego zaledwie jej koniuszkiem.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> A
Bill doskonale wiedział, co ma zrobić. Złączył kolana ze sobą, opierając się
dłońmi o te należące do partnera, powoli nasunął się na niego, dopóki cała jego
długość nie zniknęła w czeluściach jego ciała. Wiedział, że daje mu jeszcze
większą ciasnotę, lepsze schronienie, cudowniejsze doznania… Taniec bioder,
który z każdą sekundą robił się bardziej szalony, a cały akt zakrawał o
zwierzęcą pasję. Docisnął się plecami do klatki piersiowej Toma, zarzucając
ramię za siebie tak, aby wbić paznokcie w skórę na jego karku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Sami
nie wiedzieli ile czasu upłynęło, ile słów padło z ich ust. Ile razy powiedzieli
w myślach: „kocham cię”, choć żaden nie miał odwagi, aby wypowiedzieć głośno
czułe wyznanie… Pędzili ku bramom niebios i miłosnej agonii w zatrważającym
tempie, dopóki uda Billa nie zaczęły drżeć, a Tom nie wyszedł naprzeciw jego
ruchom. Przyspieszone oddechy i dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, światło,
które westchnieniem rozkoszy przykryło ich świat łuną obezwładniającej
przyjemności.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Byli
dla siebie stworzeni i żyli dla siebie, stąd opadając z swojego własnego nieba,
Bill zebrał w sobie całą odwagę jaką miał i wypalił:<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Myślę, że zakochałem się w tobie bez pamięci i… Ja… Ja cię kocham, Tom.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom
uśmiechnął się pod nosem, wolno gładząc go po udzie. Jego serce było lekkie jak
obłok płynący po lazurowym niebie i nie chcąc więcej niedopowiedzeń,
odpowiedział bez ogródek: <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> -
Kocham cię, Bill.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<i><span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Noc zawitała już w jego
rzeczywistości, kiedy leżał w łóżku, tępo wpatrując się w sufit. Pamiętał
wszystko, co się wydarzyło w dniach, w których mógł poszczycić się mianem
szczęśliwego człowieka… Człowieka pełnego marzeń i celów, które pragnął
spełnić. Co się z nim stało, że zaledwie zawód na ukochanym sprawił, że
odechciało mu się starać i zachowywać pozory? Kimże był, że jednego dnia
przepełniała go motywacja do działania, a drugiego nie chciał wychodzić z łóżka
i witać się nawet z tymi, których dopuszczał blisko siebie i których nawet
uważał za przyjaciół? Teraz, kiedy nie miał nic do roboty, a bezsenność męczyła
go niczym kat, zastanawiał się. Gdyby świat inaczej ułożył jego życie, gdzie
znajdowałby się teraz…? Czy nie miałby się gdzie podziać i wynajmował
mieszkanie, pracując w sklepie spożywczym za marne pieniądze? A może, gdyby był
tylko zwykłym człowiekiem, który nie jest ani sławny ani bogaty, mógłby mieć
szczęście w miłości? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Nagle usłyszał, że ktoś wchodzi
do jego sali i cicho zamyka za sobą drzwi. Uważne kroki, które zmierzały wprost
do miejsca, w którym, udając, że śpi rozmyślał nad swoim życiem i tym, czy
zostało w nim cokolwiek z człowieka, którym był wcześniej. Szuranie nóg krzesła
o podłogę, które zamilkło dopiero tuż obok niego. Zamarł. Kto do cholery
przesiaduje tutaj po nocach? Kto ośmiela się przeszkadzać mu, kiedy potrzebuje
samotności? Ukradkiem uchylił jedną powiekę, jednakże ciemność była
nieprzenikniona i nie mógł nic zauważyć. Zaklął wewnętrznie na to, jak
ironiczny jest los, jednak zaprzysiągł sobie, że nie zdradzi się teraz, nie
powie głośno, żeby dana persona odwróciła się na pięcie i wyszła. Zżarła go
ciekawość, stąd udając pogrążonego we śnie, oddychał tak spokojnie jak wcześniej.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Poczuł, jak czyjaś dłoń wodzi
po pościeli tuż obok jego dłoni, po czym łapie ją i splata jego palce ze
swoimi. Chciał przełknąć ślinę, jednakże siłą woli zmusił się do tego, aby tego
nie robić.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Wszystko
będzie dobrze, zobaczysz… Niczym się nie martw, bo to, co się dzieje jest
skutkiem tego, co niegdyś narobiłem. Chciałem dla ciebie wszystkiego co
najlepsze, a wszystko, czego dokonałem to przeciwieństwo pierwotnych zamiarów.
Tyle chciałbym ci powiedzieć, tyle chciałbym naprawić, chciałbym cię odzyskać…
Poczuć smak twoich ust, słuchać twojego śmiechu, denerwować się przez twoje
bzdurne zachowanie. Chciałbym cię chronić, a tymczasem dałem się zmanipulować,
oszukać osobom, które nigdy nie powinny mieć wpływu na to, co czuję do ciebie i
na to, co robię. A teraz, niczym ostatnia łajza przychodzę do ciebie wieczorami
kiedy już śpisz i mówię. Bo co mam zrobić? Tylko nieprzytomny nie jesteś w
stanie wywalić mnie za drzwi. Gdybym mógł wrócić do tamtych czasów,
powiedziałbym sobie samemu, żebym nie robił nic głupiego, bo wszystko, czego
pragnę mam w zasięgu swoich dłoni. Śpij dobrze, Bill… Pójdę już. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Za drzwiami
wybuchło jakieś poruszenie i było słychać hałas. Tom machinalnie puścił jego
rękę i zmarszczył czoło, nasłuchując i nie wiedząc, że Bill jest w szoku tak <a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a>głębokim, iż żadne słowa nie byłyby w stanie wyrazić </span><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">tego</span><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> odpowiednio. Zamarł jak szmaciana kukiełka, jak metalowy słup przyrośnięty do
ziemi. Był wzruszony i wściekły, smutny i szczęśliwy, niepewny i… zaciekawiony.
<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Może to
była odpowiednia chwila, aby dotrzeć do prawdy u źródła, tam, gdzie wszystko
się zaczęło i od kogo się zaczęło. Musiał odnaleźć sprawców i umiejętnie
wyciągnąć każdy, nawet najdrobniejszy szczegół z ich gardeł. A później uda się
ze wszystkim do Toma, aby potwierdzić zasłyszane wersje, albo, zupełnie im
zaprzeczyć. O ile nie zapomni o tym jak już się obudzi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Gdzie
jest ten pieprzony Kaulitz, kiedy go potrzeba?! – usłyszeli, jednakże żadne z
nich nie chciało się ruszyć. Tom jednak podniósł się z miejsca i wyszedł zaraz
po tym, jak gwar i szmer ucichł, pozostawiając Billa samemu sobie. Ten zaś był
pewien, że wszystko to, co się wydarzyło wmówi sobie jako jedno z jego sennych
wyobrażeń. Bo tak do końca nie był pewien czy to, co się stało to prawda czy
może śnienie na jawie, a dużo łatwiej było nie wierzyć i przyjemnie się
zaskoczyć, niż wierzyć i poczuć, jak zawód przecina twoje serce na wskroś i
sprawia, że ufność odpływa w niepamięć jakby była jedynie wytworem wyobraźni
pijanych poetów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-91470258044410656332015-12-29T16:42:00.000+01:002016-06-21T14:53:18.608+02:007<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
VII<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 28.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "arno pro light display" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">“His
window's open anytime he's home, but now it's locked up at last,<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "arno pro light display" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">He gonna
get beaten playing with the dark, innocence under attack.<br />
He was bound to be stabbed in the back, all for some fun in the sack”.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; color: #333333; font-family: "georgia" , "serif";"><o:p><br /></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Do budynku wpadł tak prędko, jak
burza z piorunami. Niczym wściekły byk, taranował po drodze ludzi, których miał
w głębokim poważaniu. Teraz to nie było dla niego istotne, miał inne
priorytety. A największym z nich była wiedza, rozwiązanie zagadki, która
męczyła go i spędzała sen z powiek. Gdyby był mądrzejszy, dowiedziałby się już
wcześniej, ale oczywiście musiał zignorować podszepty rozumu. Tak, jakby
racjonalne myślenie kiedykolwiek go zawiodło… Wszystko, czego mógł się spodziewać
ze swojej strony to ochrona wrażliwych struktur jego duszy, tych, które nie
zapomniały jeszcze jak to jest być człowiekiem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Pchnął
ciężkie drzwi gabinetu swojego przyjaciela, a nie napotykając oporu z ich
strony, przekroczył pewnie próg. Oparł się plecami o drewnianą płaszczyznę i
splótł ramiona przed klatką piersiową, wpatrując się w starszego człowieka
niczym drapieżca w swoją ofiarę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Tom… Czy
ciebie czasem nie powinno tu nie być? – rzucił kwaśno, spoglądając na niego
sponad swoich okularów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Mało mnie
to obchodzi. I nie wyjdę stąd dopóki nie wyjaśnisz mi co tu się do cholery
dzieje!<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - A co ma
się dziać? Oprócz tego, że wpatrujesz się we mnie jak sęp w padlinę? – zapytał
ironicznie, spokojnie przeglądając resztę swoich notatek. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> W Tomie aż
zagotowało się z bezsilnej złości. Jak mógł być tak bezczelny i udawać, że nic
się nie dzieje, kiedy tak naprawdę działo się wszystko, a może nawet jeszcze
więcej? Odepchnął się plecami od twardej powierzchni drzwi po czym podszedł
bliżej; oparł dłonie o blat biurka i nachylił się nad Jonathanem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Mówię o
tym, o czym nie chciałeś powiedzieć mi wczoraj. Słucham.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Jonathan
zadrżał i poluzował splot krawatu pod szyją, po czym westchnął. No tak, nie ma
innego wyjścia, musi powiedzieć… Oparł się wygodnie o oparcie swojego biurowego
fotela, zsunął okulary z nosa i odłożył je na biurko. Potarł kciukami kąciki
oczu, po czym wzdrygnął się i wbił zmęczony wzrok w brązowe tęczówki młodego
lekarza. Nie wiedział nawet jak ma zacząć; od czego zacząć… Jak ma mu wyjaśnić?
Jak ma dobrać odpowiednie słowa, aby ten człowiek nie zrozumiał go opatrznie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Widzisz,
ten drugi wypadek… - zaczął, jednak chrząknął i się poprawił. – Był wypadek,
gdzie ucierpiały dwie osoby. Jedną musieliśmy wprowadzić w stan śpiączki
farmakologicznej, a druga oprócz kilku ran, zadrapań i wstrząsu mózgu, nie
doznała poważniejszych obrażeń. Mówili o tym w wiadomościach, tak przy okazji –
zatrzymał się.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Wciąż
mówisz omijająco. Kto to?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Tom,
słuchaj… Posłuchaj mnie jako przyjaciela, ja wiem, że T-…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Kto?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Bill
Trumper i jakaś dziewczyna – wyrzucił z siebie za jednym zamachem, po czym
zacisnął dłonie w pięści. Bóg jeden wiedział jak bardzo nie chciał mu o tym
mówić, ale z dwojga złego lepiej, że dowiedział się od niego, niż jakby przypadkiem
wpadł na młodego modela na jednym z korytarzy. Poza tym ta sprawa była objęta
ścisłą tajemnicą i nie mógł ot tak powiedzieć, bo wiedział, że mógłby liczyć
się z poważnymi konsekwencjami. Gdyby któremuś z bogatych pacjentów nie
spodobało się wyjawienie sekretu, mógłby zostać pozbawiony prawa do wykonywania
zawodu, a jak łatwo się domyśleć, nie chciał tego. Pomoc i leczenie ludzi było
pasją jego życia, bez tego hobby, przepadłby z kretesem. Zabakarydował w swoim
apartamencie, w fotelu przed telewizorem, z puszką piwa w ręce i pilotem w
drugiej i nie chciałby nawet słuchać o tym, że może prowadzić inne życie od
tego, które widzi w tej chwili.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom zamarł
w miejscu. Przestał się ruszać, nawet powietrze nie znajdowało drogi ujścia z
jego płuc. Wszystkie jego lęki, cały strach… Wszystko znalazło ujście w tej
chwili. Przestrzeń zaczęła zwężać do rozmiaru pudełka po zapałkach, a on czuł
się uwięziony. Uwięziony jednej z cel swojego mózgu, w labiryncie nieporozumień
i niedopowiedzeń. Wiedział jednak, że lepsza najgorsza prawda niż najsłodsze
kłamstwo, stąd zebrał całą siłę jaką w sobie miał, żeby odetchnąć ciężko. Jego
umysł wypełniała pustka, a czasem pustka to nic innego jak multum myśli i
odczuć, których nie sposób ubrać w słowa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Możesz mi
powiedzieć gdzie go znajdę? – zapytał niemal błagalnie. Jeżeli nie dowie się od
niego, znajdzie inny sposób, żeby odnaleźć tą przeklętą salę. Dosyć już
nieporozumień! Dosyć! Musiał go zobaczyć i to jak najprędzej. Życie właśnie
dało mu lekcję, że nie można zwlekać, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy
zawiłość losu sprawi, że wyjaśnienia staną się niepotrzebne. Nigdy nie wiadomo
za którym rogiem czyha śmierć. Z życia trzeba brać garściami, cieszyć się każdą
sekundą i nigdy nie zwlekać. W przeciwnym razie można żałować, że nie miało się
odwagi ku temu, aby spełniać marzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - 114 –
odpowiedział lapidarnie, a zdawać się mogło, że nim skończył, Toma już nie
było.<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Puścił się
biegiem przez korytarz, a kiedy przystanął zorientował się, że ciężko dyszy. No
tak, jego kondycja pozostawiała wiele do życzenia, choć kiedy wyciskał z siebie
siódme poty na siłowni, nigdy nie narzekał. Wiedział, że robi to dla siebie i
dlatego, żeby nie zgnuśnieć podczas dni wolnych, czy wtedy, kiedy nie miał do
roboty nic więcej, ponad wpatrywaniem się w ściany i sprawdzaniem lodówki po
raz siedemdziesiąty dziewiąty tak, jakby jakimś cudem coś ciekawego zdążyło się
w niej pojawić nie mając możliwości zrobienia zakupów. Spojrzał na plakietkę z
numerem, która została zawieszona mniej więcej pośrodku drzwi strzegących
sekretów jednej ze szpitalnych sal. Wiedział, kto znajduje się za nimi,
wiedział, że obraz, jaki ujrzy może być nieprzyjemny. Wyrzucał sobie w duchu,
że nie był w stanie go ochronić… Nie mógł być przy nim w chwili, w której
najbardziej go potrzebował. Może, gdyby zaistniała taka możliwość, role
odwróciłyby się? Może to on, Tom, leżałby za tymi szpitalnymi drzwiami obolały,
a Bill byłby zdrów, w pełni sił. Może. Słowo tak odległe i irytująco
frustrujące. Może. Gdyby tylko mógł zamienić pragnienia w rzeczywistość,
zrobiłby to. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Ułożył dłoń
na klamce i zawahał się przez chwilę. Czy powinien nagabywać go swoją
obecnością, kiedy potrzebuje spokoju…? Przecież wiedział w jaki sposób
podchodzi do jego osoby i, że jego przybycie zostanie przywitane ozięble. Mimo
wszystko postanowił być silniejszy od potworów zamieszkujących we wnętrzu jego
umysłu i zrobił krok na przód. Uchylił drzwi, po czym przekroczył pewnie próg i
omiótł spojrzeniem salę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Dostrzegł
Billa siedzącego na skraju łóżka, wpatrywał się w coś intensywnie, z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zdawał się tak słodko bezbronny, tak kruchy;
idealny, dokładnie taki, jakiego uwielbiał go najbardziej. Ten człowiek, który
jawił się przed nim był niczym wspomnienie. Blada skóra, wąskie barki, szczupłe
ramiona. Oddychał spokojnie, choć jego twarz pełna była drobnych zadrapań i
głębokich skaleczeń. Kto, do jasnej cholery, ośmielił się go skrzywdzić…? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Mógł
odpłynąć łodzią swoich snów dalej, kiedy cierpki komentarz Billa zwrócił go
światu rzeczywistemu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - No nie… Znowu ty? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Postanowił
rzucić jego ton mimo uszu, ruszając w jego kierunku. Milczał jak zaklęty, a
choć zazwyczaj w takich sytuacjach jego umysł wypełniało multum myśli, tak
teraz istniała jedynie pusta przestrzeń złożona z miliardów tajemnic. W dodatku
zapisanych w języku, którego nie znał. Uśmiechnął się delikatnie, po czym
przysiadł obok niego i złożył dłonie w koszyczek zawieszając je między
rozchylonymi kolanami. Chciał mu tyle powiedzieć, ale od czego zacząć…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Jakbyś
zapomniał, jestem tu lekarzem, a ty pacjentem – wywinął się zgrabnie,
automatycznie wyrzucając sobie infantylność. Dlaczego akurat teraz zabrakło
odwagi, aby strzelić czułym wyznaniem, dlaczego? Mógł coś zmienić! Teraz,
natychmiast! A, może, po prostu nie chciał się spieszyć? Może zamiast próbować
coś na nim wymusić, postawi na spontaniczność jednocześnie zmuszając go do
swojego towarzystwa. Choć Bill był wolnym duchem wiedział, że obecność mu
imponuje. Nawet wtedy, kiedy rzuca kąśliwe uwagi i się denerwuje wie, że jest
ważny. I takim sposobem najłatwiej można go do siebie przekonać. Zawsze był
ciężki, ale jeżeli tam w środku wciąż jest coś z młodego chłopaka którego znał,
właśnie znalazł dobry sposób na to, aby do niego dotrzeć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Aha, i co? Mam niby uwierzyć, że
tylko to tobą powoduje? – prychnął, zakładając ręce przed klatką piersiową.
Jego usta wykrzywiły się w grymasie bólu, na co Tom zareagował tak, jak na
lekarza przystało. Oplótł jego nadgarstki palcami i zmusił, aby opuścił ramiona
do poprzedniej pozycji. Z tego, czego się dowiedział po drodze, miał zwichnięty
bark i nie powinien się przemęczać.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> W tym
momencie, dla Billa, świat stanął w miejscu. Gdy poczuł na swojej skórze dotyk
spracowanych dłoni, przez chwilę zapragnął schować się w ramionach silniejszego
mężczyzny i pozostać tam tak długo, dopóki świat nie upomni się o nich. Dopóki
nie będą musieli biec, dopóki mogą rozkoszować się chwilą. To była sekunda, a
może jej ułamek. Bo pragnienie tak prędko, jak się pojawiło – odeszło.
Przegonione przez drzazgę tkwiącą w sercu, która mimo czasu, wciąż potrafiła
sprawić, że kwiliło żałośnie, chcąc rozpłynąć się w nicość i zapomnieć.
Zapomnieć o nim, o wszystkich dobrych i złych chwilach. Tak, jakby to wszystko,
przez co razem przeszli – nigdy nie istniało.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Mam swoje
powody. Pierwsze co przyszło mi do głowy, jak do jasnej cholery się w to
wpakowałeś? – Tom odpowiedział pytaniem na pytanie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - A może ty
mi powiesz? Nie pamiętam zbyt wiele.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Bill
odrzucił na moment gorycz jaką w sobie miał, całą żółć i złośliwość. Musiał się
dowiedzieć nawet, jeżeli oznaczało to spoufalanie się z wrogiem. No i, co stało
się z Olivią?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Moja
wiedza jest ograniczona – skłamał, marszcząc brwi. To nawet nie było kłamstwo,
a niewinne mijanie się z prawdą. Nawet jeżeli chciałby, nie mógł mówić teraz.
Nie teraz, kiedy Bill wciąż był w szoku i mógł zrobić coś głupiego. Tom
wiedział, że jest do tego zdolny, toteż postanowił, że najistotniejsze
szczegóły zostawi na potem, a może do tego czasu zdoła sobie przypomnieć co
nieco. Spojrzał niepewnie na swojego towarzysza. Pierwsze, co rzuciło mu się w
oczy to, że jego wzrok nie wyrażał wrogości po raz pierwszy od dawna, więc może
są na dobrej drodze ku temu, aby wszystko odkręcić…? To, co zobaczył dało mu
nadzieję, ale i siłę, żeby się nie poddawać. – Z tego, co się dowiedziałem
okazało się, że znalazłeś się w tej sytuacji ponieważ utknąłeś wraz z koleżanką
w samochodzie staranowanym przez ciężarówkę. Chyba, o ile moja wiedza nie jest
błędna. Jakimś cudem wyszedłeś z tego bez szwanku, z kilk…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Omijasz
temat, albo czegoś mi nie mówisz, Tom. A może powinienem zwracać się do ciebie
per doktorze Kaulitz? – uśmiechnął się, na co mężczyzna musiał zdusić w sobie
pragnienie, aby się roześmiać. – Co z Olivią? Gdzie leży? Jak się czuje? –
zalał go lawiną pytań, starając się zachować neutralny wyraz twarzy choć
wiedział, że z głowy odpłynęła mu cała krew.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tom poczuł,
że zaczyna się stresować. Nigdy nie lubił przekazywać rodzinom złych
informacji, ponieważ czuł ich ból głęboko w sercu i nie mógł go stamtąd
wygonić. Teraz, zakładając kolejną z masek na twarz, westchnął ciężko. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Bill… -
zaczął łagodnie. – Nie jestem odpowiednią osobą, żeby przekazywać takie
informacje. Musisz odpoczywać i dojść do siebie, później przyjdzie czas na
wyjaśnienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Nie
obchodzi mnie to. Chcę wiedzieć co się stało w tej chwili. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Wciąż
jesteś w szoku i musisz odpoczywać. Zaraz, czy Ty wyrwałeś wenflon? - Tom utkwił
wzrok w kablu zastygłym w niewidzialnej materii, po czym zwrócił go na zgięcie
łokcia młodego pacjenta i zagryzł dolną wargę. Bill nigdy nie lubił kroplówek,
ale takiej niesubordynacji się po nim nie spodziewał… Można było mu wiele
zarzucić, ale nigdy tego, że był głupi czy nie dbał o swoje życie. On kochał
żyć. Nie znał nikogo, kto miałby tyle energii i potrafił rozwiązać każdy
problem. Nigdy się nie poddawał, zawsze zarażał ludzi swoim optymizmem. Więc
co, do jasnej cholery, się stało…? Dlaczego był tak nieodpowiedzialny, kiedy
powinien w spokoju poczekać, aż kroplówka ureguluje poziom elektrolitów w jego
krwi, wzmacniając organizm. Bill obdarzył go ironicznym spojrzeniem, po czym
skinął głową.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Jaki ty
jesteś głupi, nie mam słów. Muszę zawołać pielęgniarkę. – mówiąc napotkał wzrok
Billa mówiący coś, co można było odczytać jak:<i> „Spróbuj mi to założyć. No
spróbuj, skoro wiesz, że nienawidzę kroplówek”</i>. Kontynuując swój monolog,
dopowiedział jeszcze: - Nie stawiaj się choć ten jeden raz. Z powodu współpracy z lekarzem, a właściwie to ze mną,
nie będziesz miał problemów, a możesz wynieść jedynie korzyści.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Wiesz, że
flirtowanie z pacjentami jest surowo zabronione? – uniósł brew w górę,
uśmiechając się wymownie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Jakbym
kiedykolwiek przejmował się przyjętymi normami, poza tym nikt tu nie flirtuje.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - Jeszcze
nie, Tom. Jeszcze nie. – zaśmiał się, wiedząc, że mężczyzna posiada konkretny
cel swojej wizyty i nie podda się dopóki on, Bill, nie wysłucha wszystkiego, co
ma do powiedzenia. Co najgorsza, ten coraz częściej rozważał taką opcję i był
wręcz przerażony, że w końcu się podda. Tak długo był sam, a on był tak blisko,
więc może…? Zdradził go. Nie ma takiej opcji. – Idź po tą pigułę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Dla Toma to
było idealne wyjście z niezręcznej sytuacji. Rzucił szybkie: „poczekaj”, po
czym wyszedł na korytarz, aby poprosić jedną z koleżanek o pomoc przy
niesfornym pacjencie. Pacjencie, który dla każdego był tylko jednym z wielu, a
dla niego był pierwszym i ostatnim… Był tym, który uratował go w chwili, kiedy zaczął
zatracać się w znieczulicy, zgryzocie i niemocy zmienienia tego, co już zostało
zrobione.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "french script mt"; font-size: 48.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Czy ten dzień mógł być lepszy?
Wszystko układało się po jego myśli, odniósł ogromny sukces w pracy i podpisał
kontrakt ze znanym domem mody. Przecież zawsze do tego dążył, a teraz, kiedy
spełniały się jego marzenia, zdawać by się mogło, że nigdy nie było i nie
będzie lepiej. Chciał już wrócić do domu i podzielić się wszystkim z miłością
swojego życia. Wiedział, że czekał na niego. Czekał z otwartymi ramionami, aby
powitać go jednym ze swoich szczerych uśmiechów, czułym wyznaniem i lawiną
pochwał. Był łasy jego uwagi, spragniony jego dłoni, wszystkiego, co miał do
zaoferowania.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wchodząc po schodach,
przeskakiwał po dwa stopnie na raz, aby jak najprędzej znaleźć się u celu
swojej podróży. Wsunął klucz w zamek i przekroczył je pewnie, po czym wyciągnął
słuchawki z uszu i odwiesił płaszcz na metalowy hak znajdujący się w
przedpokoju. Ściągnął również buty i pozostawił je w nieładzie tuż pod
wierzchnim okryciem i skierował się do kuchni, gdzie miał nadzieję znaleźć
Toma. Nauczył się, że mężczyzna ma nawyk przesiadywania w tym pomieszczeniu z
papierosem w ręku, książką, z której mógł wyciągnąć wiedzę odnośnie swojego
lekarskiego kunsztu. Zawsze przyłapywał go w chwili, gdy bezwiednie rozchylał
wargi w całkowitym skupieniu. Był taki przystojny, że aż westchnął pod nosem,
uśmiechając się tajemniczo. Drżał na całym ciele, paliło go pragnienie.
Pożądanie tak silne, iż nie powstydziłby się go król piekieł we własnej osobie.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Jednak gdy przekroczył próg
kuchni, jego wzrok nie odnalazł w nim mężczyzny jego pragnień. Na jego czole
powstała głęboka zmarszczka wyrażająca zmartwienie, bo przecież, skoro nie było
go tu – gdzież mógł się podziewać? Zawsze, ale to zawsze był tutaj. Nie
zdarzył się ani jeden incydent, w którym było inaczej. Nawet jeśli, zawsze
pojawiał się tutaj tuż za nim, ze ściągniętymi ramionami i skruchą na twarzy. A
może zawsze wtedy, kiedy jego oblicze wykrzywiało się w tym dziwnym wyrazie,
miał coś na sumieniu…? Pokręcił głową, bezgłośnie przeklinając samego siebie za
takie irytujące wyobrażenia. Przecież to skandal, żeby podejrzewał kogoś, czyj
duch jest czysty jak kryształ wydobyty z dna jeziora! Nigdy nie dawał mu
powodów do zazdrości, a wszystkie jego wybuchy z jej powodu były raczej jego
omamem, niż rzeczywistym aktem nierządu.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br />
Zdradzić mógł go każdy z kim
wcześniej był w związku, ale nie Tom. Jego Tom był inny i porządny, taki,
jakiego sobie wymarzył. Był snem, który stał się rzeczywistością. Spełnionym
marzeniem. Kimś, bez kogo nie wyobrażał sobie życia i przy kim pragnął się
zestarzeć. Samo wyobrażenie wspólnych chwil sprawiało, że w jego podbrzuszu
rodziło się stado dzikich stworzeń, które ostrymi paznokciami drażniły je od
wewnątrz. Czyż może być coś piękniejszego, niż budzenie się obok miłości
swojego życia? Wspólne wieczory przed telewizorem? Wyjadanie ulubionych
czekoladek kupionych w przydrożnym sklepie spożywczym? Spontaniczne podróże w
nieokreślonym kierunku? Zgubienie się w obcym mieście po to, aby podążać
zapomnianymi już uliczkami, tych, których turyści zwykle nie odwiedzają… Kawa w
kawiarni, o której nie miałeś pojęcia. Trzymanie się za dłonie w chłodne dni.
Skradane ukradkiem pocałunki. Bycie ze sobą nawet wtedy, kiedy wieje wiatr. Nie
poddawanie się słabościom, przeklinanie partnera w duchu za jego głupotę,
gorzkie łzy. Ból. Słowa, których nigdy nie chcieliśmy usłyszeć. To wszystko
składa się na uczucie najpiękniejsze ze wszystkich – miłość. Miłość gorzką jak
żółć, doprawioną nutami pikantnej namiętności i kłótniami wieńczącymi swą
podróż w miękkiej pościeli. Seks. Połączenie doznań duchowych z fizycznymi. Nie
można go porównać do zwykłego, zwierzęcego aktu… Seks z miłości jest tym, czego
każdy z nas powinien spróbować i ba, nie chcieć niczego więcej.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Tłumacząc samemu sobie w myślach to,
co wydawało mu się oczywiste, opuścił pomieszczenie z herbatą w swoim ulubionym
kubku i ruszył w kierunku salonu. Jednak, zanim zdążył wejść głębiej do
pomieszczenia, coś go tknęło. Do jego uszu dotarły dziwne odgłosy, jakieś jęki?
Westchnienia? Trzeszczenie materaca?<o:p></o:p></span></i><br />
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">„Czy
ja, kurwa, mam jakąś schizofrenię?”, zapytał samego siebie w myślach, stając w
miejscu. „Wmawiam sobie? A może jestem pieprznięty? To niemożliwe. Co najwyżej
ogląda pornosa i myśli, że jest sam. To nie dzieje się na serio, to tylko moja
głowa. Właśnie Bill… Twoja zwariowana głowa”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Odłożył
kubek z herbatą na stolik i uśmiechnął się do samego siebie. Będąc święcie
przekonanym o absurdalności jego wyobrażeń, ruszył w kierunku drzwi zza których
wydobywały się tajemnicze odgłosy. Co złego mogło się stać…? Kiedy opowie mu o
wszystkim, zacznie się śmiać, zmierzwi mu włosy i stwierdzi, że z takim zmysłem
detektywistycznym powinien zostać nie modelem, a śledczym w FBI. Musiał
przyznać mu rację. Kiedyś rozważał taką karierę, jednak z czasem wszystko się
zmienia. Tylko nieliczne rzeczy pozostają niezmienione i z reguły to one są
tymi, o które warto walczyć.<o:p></o:p></span></i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przystanął,
przyciskając płatek ucha do płaskiej, drewnianej powierzchni. Usłyszał czyjś
głos, który wyraźnie szeptał o czymś „niesamowitym” i „wyjątkowym. Jednak
dopiero kiedy znajomy jego zmysłom odpowiedział czymś podobnym, serce w jego
piersi zabiło gwałtowniej. Ogarnęła go panika i myśl, że może lepiej udawać, że
coś takiego nie miało miejsca? Ta wiedza zniszczy go, zniszczy ich, zniszczy
jego… Jednak ciekawość okazała się silniejsza, stąd nabierając pewności siebie,
wszedł do środka. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Z ciekawością przesunął wzrokiem po
płaszczyźnie ścian i wypukłościach obrazów zwieszonych na nich, a kiedy nie
zauważył nic podejrzanego, spojrzał w dół. Dwoje ciał pokrytych satynową pościelą
do połowy, dwie pary oczu wpatrujące się w niego. Jedne z niezrozumieniem,
drugie zatrwożone i niepewne. Cała krew odpłynęła mu z głowy, a on poczuł, jak
jego serce skuwa bryła lodu, rozprzestrzeniając się w kierunku wszystkich
członków jego ciała. Jak…? Kim jest ta kobieta? Nie potrafił wydusić słowa z
ust, był w szoku. Wszystkie jego marzenia… Cała wiedza o tym człowieku i
zaufanie do niego, to wszystko runęło jak domek z kart, paraliżując go. Czuł
się jak puste naczynie, z którego ktoś wyciągnął duszę. A przecież przeczuwał,
że źle się to skończy… <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Przestając myśleć, nie będąc pewnym
niczego, zagryzł wargę i o drżących nogach dotarł do kuchni. Słyszał, że ktoś w
pośpiechu się ubiera, a Tom wypowiada jego imię, starając się wszystko
naprawić. Jednak on, Bill, wiedział lepiej. To, co zobaczył wypaliło ziejącą
pustką dziurę w najwrażliwszych rejonach jego istnienia. Teraz, gdy jego żyłami
krążył szok i adrenalina, nie potrafił nic powiedzieć. Nawet nie chciał. Uparł
się, że tym, co boli najbardziej jest obojętność, a przynajmniej na chwilę obecną
tak myślał.<o:p></o:p></span></i></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-81550946699445419162015-12-05T18:29:00.000+01:002016-06-21T14:53:09.121+02:006Dzień dobry, dobry wieczór...<br />
<div>
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, stąd nieważne jaka pora dnia czy nocy, witam!</div>
<div>
Standardowo mam opóźnienie, wiem. Możecie mnie bić, poniewierać, wyzywać - pozwalam. Dziękuję także za wszystkie miłe słowa, za zainteresowanie, za to, że jesteście... </div>
<div>
Zostawiam wam też piosenkę, która była moim natchnieniem podczas pisania: <i><a href="https://www.youtube.com/watch?v=l1b8x-BOWw0" target="_blank">click</a></i></div>
<div>
<br />
Miłego czytania, skarby!</div>
<div style="text-align: center;">
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 18.0pt; line-height: 115%;">ROZDZIAŁ
VI<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia" , "serif";"><br /></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<br /></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;">„Anxiety and pain used to bring me down,<br />
All these skills of late made me now”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></i></div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="font-family: "georgia" , "serif"; mso-ansi-language: EN-US;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Oparł się o uchylone drzwi
lodówki, z ciekawością przemierzając wzrokiem kolejne półki, dopóki nie znalazł
jogurtu naturalnego. Wyjął go, odłożył na blat kuchenny sięgając do jednej z
szafek, z której wyciągnął pełnoziarniste musli i płatki owsiane. Sięgnął po
miseczkę, którą wcześniej sobie przygotował i wypełnił jej dno jogurtem. Wkroił
kilka truskawek, dołożył amerykańskich borówek, malin i posypał mieszanką
nasion, pestek i suszonych owoców w różnych postaciach i proporcjach. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Usiadł przy stole ustawionym
bokiem do okna i już miał zacząć jeść, kiedy przypomniał sobie, że nie wziął ze
sobą kubka z kawą. Westchnął, po czym uniósł się i capnął go z blatu, wracając
na swoje miejsce. Cieszył się, że był na tyle mądry, aby kiedyś pokusić się o
mały telewizor jaki zawiesił na ścianie,
dzięki czemu zawsze mógł obejrzeć poranne wiadomości bez przeflancowywania się do
salonu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Włączył odbiornik przyciskiem w
górnym rogu pilota, po czym ustawił interesujący go kanał i odłożył na bok.
Skupił swoją uwagę na obrazach przesuwających się po płaskim kineskopie, kiedy
raczył się swoim śniadaniem w akompaniamencie głosu spikera, stukotu łyżki o
dno naczynia i siorbaniem kawy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Cienki pasek informacyjny na
samym dole informował o kilku niefortunnych wydarzeniach na jednej z głównych
autostrad prowadzących do miasta, co oczywiście, nie uszło jego uwadze.
Przeżuwając swoje śniadanie, zwiększył głośność, wsłuchując się w nadchodzące
wiadomości. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Zderzenie tira z autokarem
wiozącym nastolatki z bogatym zapleczem finansowym pochłonęło sześć ofiar
śmiertelnych, a szesnastu zostało rannych. – dziennikarz mówił płynnie,
odpowiednio operując barwą głosu. Budował napięcie, a Tom, który jeszcze przed
chwilą zajadał się swoim śniadaniem ze smakiem, odłożył łyżkę na bok i
przełknął głośno ślinę. Nagle zrobiło mu się niedobrze i poczuł, jak krew
odpływa z jego twarzy, pozostawiając ją bladą oraz przerażoną. – Samochód
zderzył się z autem, które próbowało wyprzedzić inne; nie wiadomo wiele na ten
temat, ale z zaufanych źródeł wynika, że są to osoby publiczne.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Poczuł, że zaczyna się w nim
gotować. Żołądek skurczył się do wielkości piłki pingpongowej i wiedział, że
nie przełknie już ani kęsa. Spojrzał na pozostałość jogurtu z owocami i musli z
żalem, po czym zwrócił wzrok na powrót w stronę płaskiego ekranu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przypomniał sobie sytuację z
poprzedniego dnia, a w jego głowie zakwitła pewna myśl. Czyżby to, co się
działo na jego zmianie, miało coś wspólnego z tym? Czy ofiary z tego wypadku
również zostały przetransportowane do miejsca, w którym pracował? Zagryzł
wargę. Nawet jeżeli byłoby tak, jak pomyślał, to do jasnej cholery, dlaczego
zatajano przed nim fakty? Jonathan wiedział, że jego emocje wymykały się spod
kontroli jedynie wtedy, kiedy mówił o Billu. Jako jego mentor i lekarz
nadzorujący staż, musiał pamiętać to, co razem przeszli. A może nie chodziło o
to? Może po prostu się o niego martwił, stąd to dziwne zachowanie? Znowu
przesadzał i wymyślał? A może to, co czuł zaczęło zakrawać o obsesję…?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill był jego obsesją. Bill
wciąż jest jego obsesją. Nawet, jeżeli nie ma do niego żadnych praw.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Przypomniał sobie o tym, o czym
rozmawiali, kiedy przypadkiem odnaleźli się w klubie po latach. Teraz wiedział,
że to nie mógł być jedynie zbieg okoliczności, a coś więcej, coś jak opatrzność
losu na przykład. Coś ciągnęło ich ku sobie, zbliżało do siebie. Nawet, jeżeli
rany wciąż były świeże, a z nacięć sączyła się krew. Mieli się spotkać i
porozmawiać, to znaczy, Bill miał podjąć decyzję, czy w ogóle chce się z nim
widzieć. A on obiecał, że przyjdzie. Będzie czekał. Może zrobi z siebie idiotę
i pozwoli się wystawić, ale jeżeli nie spróbuje, nigdy się nie dowie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wzdychając teatralnie po raz
kolejny tego poranka, odniósł brudne naczynia do zlewu, wyłączył telewizor i
poszedł do łazienki, by wziąć prysznic. Skrócił zarost, który zaczął wymykać
się spod kontroli, uczesał włosy w modny kok na jej czubku, po czym poszedł się
ubrać, nie za bardzo zwracając uwagę na to, co na siebie wkłada. Nigdy nie był
typem człowieka, który zbytnio przykłada się do najnowszych trendów, jednak
braku wyczucia smaku nikt nie mógł mu zarzucić. On po prostu miał to we krwi.
Kilka rozpylonych kropel swojego ulubionego<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a> „Sauvage” od
Diora naznaczyło skórę na jego szyi elektryzującą mieszanką zapachów
rozpuszczonych w alkoholu. Uśmiechnął się łobuzersko do swojego odbicia w
lustrze, po czym przetransportował się do przedpokoju, gdzie wyjął z szafki na
buty czerwone adidasy „Nike” i założył je, narzucając jeszcze skórzaną kurtkę
na tors.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Trzymając klamkę drzwi
wyjściowych w dłoni, przypomniał sobie, że nie wziął kluczy od auta z salonu.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">- Moja skleroza przechodzi dziś
ludzkie pojęcie – burknął do siebie, wracając się, by je wziąć. Tym razem,
upewniając się, że niczego nie zapomniał, wyszedł z domu i skierował się w
stronę podziemnego parkingu pod apartamentowcem, w którym mieszkał.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Dziwiło go, że dzisiejsze
natężenie ruchu na drogach Los Angeles jest tak niskie. Tam, gdzie z reguły
utykał w korkach niezależnie od godziny, dziś panował spokój i dziwna pustka.
Czuł się zaniepokojony tym faktem, tak, jakby w jego wnętrzu mieszkała bestia,
która wyczuwając niebezpieczeństwo wychyla łeb ze swej bezpiecznej kryjówki,
żeby go ostrzec. Nie lubił tego potwora, jak zwykł go nazywać, bo przyprawiał
go o zawroty głowy. Mimo całej siły i dojrzałości, wciąż miał sobie ból z
dzieciństwa, czuł piętno odrzucenia i choć spychał wspomnienia w odległe zakątki
świadomości, ta zawsze znajdowała nieodpowiedni moment, żeby mu o tym
przypomnieć. Może to kwestia tego, że dawno się tak nie denerwował, bo nie
wiedział, co może go spotkać. Nie wiedział. A nieświadomość jest gorsza od
wiedzy ze względu na niepokój, jakim napełnia człowieka to, co dotąd
nieodkryte.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Dojechał na miejsce równo za
piętnaście czwarta, zaparkował samochód przed kawiarnią w specjalnie
wydzielonym do tego miejscu i zastygł w bezruchu, z dłonią wspartą o
kierownicę. Przestrzeń wciąż wypełniały ciche dźwięki jednej z jego ulubionych
piosenek. Muzyka była jak balsam dla jego duszy; uspokajała, wprowadzała w
trans, była zapomnieniem. Czuł ją. Nie potrafił ograniczać się do jednego,
konkretnego gatunku, dlatego słuchał wszystkiego, co wpadło mu w ucho. Od heavy
metalowych zespołów jak AC/DC, do czegoś bardziej błahego i banalnego jak
Enrique Iglesias. Wypuścił nagromadzony dwutlenek węgla z płuc i zastąpił je
głębokim haustem świeżego powietrza. Musiał się uspokoić, jeżeli nie chciał
wparować tam rozdygotany jak topola chybocząca się na wietrze.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Myśli szalały, kotłowały się w
jego głowie, wyprowadzały z równowagi. Instynkt nakazywał ucieczkę, zaś mózg
zarzucał mu tchórzostwo. Właśnie teraz musiał tak reagować…? Kiedy wszystko
miało się wyjaśnić? Kiedy miał uspokoić pesymistyczne wizje pewnością, że
Billowi nic się nie stało? Że to zbieg okoliczności? Zaraz… Przecież to on
wymyślił, że w tajemnicy Jonathana może chodzić o niego. To wszystko działo się
tylko w jego głowie. Nie miało miejsca w rzeczywistości.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Tak przynajmniej starał się
sobie wmówić, kiedy trzasnął drzwiami i zablokował je wciskając przycisk
wbudowany w klucz od auta.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Szedł tak szybko, że nawet nie
zorientował się, kiedy przestrzeń wokół niego zmieniła się, a on zajął miejsce
nieopodal okna, przy stoliku do którego były dostawione dwa, pokryte czarną
skórą fotele. Zapadł się w obezwładniającej miękkości i ukrył twarz za
płaszczyzną dłoni. Usłyszał czyjś głos; ciepły i miły, a w jego sercu wezbrała
nadzieja, że może to Bill…? Jednak gdy odjął rękę od twarzy i spojrzał wzwyż,
poczuł się zawiedziony. To tylko kelner, który jest tu, aby go obsłużyć. <i>„Że
też wszystko musi się sprowadzać do jednego, kurwa!”</i> – pomyślał, po czym
wykorzystując wszystkie swoje aktorskie zdolności, zamówił typową małą czarną.
Młody mężczyzna uśmiechnął się tylko, gdy usłyszał jego prośbę, wracając po
niedługim okresie wraz z płynną używką, której Tom sobie życzył.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wpatrując się w kłęby pary
unoszącej się znad filiżanki z kofeinowym naparem, zawahał się. Siedział tu już
jakiś czas, a Billa jak nie było widać, tak nie widać nadal. Lęk wezbrał w nim
niczym fale na szalejącym morzu, które zbliżają się do brzegu, by zalać ląd
swoją furią…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Piętnaście
minut. Dwadzieścia. Trzydzieści. Godzina. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wciąż nic.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zostawiając kelnerowi spory
napiwek, wystrzelił z kawiarni jak poparzony, wiedząc, że kolejny przystanek na
dzisiejszej liście to: KAISER PERMANENTE MEDICAL CENTER. Musiał wiedzieć, bo
nie zniesie tej nieświadomości! Wyrzucał sobie infantylizm, że nie poprosił
Billa o numer, bo teraz mógłby zadzwonić i po prostu się upewnić. A tymczasem
tkwił w miejscu i nie mógł się ruszyć; ani w przód, ani w tył. Dowie się. Niezależnie od kosztów i to już
niedługo. Nic nie jest w stanie powstrzymać człowieka, którego zżera ciekawość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Padam z nóg – jęknął Bill, kiedy weszli do hotelowego pokoju. Odnalazł łóżko,
na które rzucił się w ubraniach i zapadł w miękkiej pościeli. Uniósł głowę o
kilka centymetrów i odszukał dłońmi poduszkę, którą bezceremonialnie pod nią
wepchnął układając się wygodnie. Przymknął powieki, a jego twarz nie wyrażała
nic ponad nieziemską błogość. Dla zmęczonego człowieka nie istnieje większa
przyjemność niż możliwość położenia się w wygodnym łóżku. A jeżeli ma się pod
ręką osobę, którą darzy się uwielbieniem, mógłby umrzeć w spokoju i nawet nie
zwróciłby na to zbytniej uwagi.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Ja też – odpowiedział krótko Tom, siadając na skraju wypoczynkowego mebla.
Ułożył dłoń obok własnego uda i wygładził pościel jej wewnętrzną stroną. –
Pomyśleć, że jeszcze godzinę temu byłeś gotów iść do klubu i imprezować całą
noc. – dorzucił cynicznie, co spotkało się z odzewem w postaci salwy śmiechu
wydobywającej się z gardła czarnowłosego.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Na to znalazłbym siłę nawet teraz – stwierdził entuzjastycznie, po czym uniósł
się na łokciach wbijając natarczywe spojrzenie w plecy kochanka. Pożerał
wzrokiem jego silnie rozbudowane ramiona i nagle zapragnął zatonąć w ich mocnym
uścisku po raz kolejny. – Tom... – jęknął.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
No co Tom znowu? – zapytał rozbawiony, spoglądając na niego. Iskry, które
tańczyły w jego oczach i róż jaki zakwitł na policzkach zdradziły jego
pożądanie, więc Tom wiedział już, co zaraz usłyszy. Miał zamiar jednak trochę
go podenerwować zanim odbierze swoją nagrodę w postaci chętnego, młodego ciała
wijącego się pod nim.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie wiesz? – Bill wykrzywił usta w podkówkę, wyglądając na zawiedzionego.
Podniósł się do pozycji siedzącej, po czym przylgnął torsem do pleców Toma.
Ramiona zarzucił za jego szyję, oplatając smukłymi palcami własny nadgarstek.
Długie nogi objęły mężczyznę w pasie, krzyżując się na wysokości kostek.
Uwięził go w ciasnej klatce zbudowanej z własnego ciała.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie mam zielonego pojęcia… Powiesz mi? – drażnił się dalej. Wykorzystał
dezorientację kochanka, który już miał zacząć marudzić i protestować, by sięgnąć
za siebie i sprytnie wciągnąć go na swoje kolana. Lubił górować nad nim,
wykorzystywać siłę, którą miał. Przewaga. Dominacja. Te dwie rzeczy były jak
narkotyk za każdym razem, kiedy pomyślał o Billu. Czemu, do cholery, aż tak go
podniecał? <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Chcę się z tobą kochać – wypalił bez chwili zastanowienia, a Tom zbaraniał.
Zawsze na niego działał, ale te słowa były jak iskra, która zniewoliła jego
męskość i sprawiła, że jego bokserki nagle stały się zbyt ciasne.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Zanim
zdążył pomyśleć o kolejnym ruchu, poczuł jak dłonie opierają się na jego
policzkach, a czyjeś wargi wpijają się w jego usta. Pocałunki pełne pożądania,
tęsknoty, ognia, który trawił ich trzewia. Pragnienie, które musieli zaspokoić,
jeżeli nie chcieli spłonąć, umrzeć. Zęby Billa ujęły srebrny kolczyk zdobiący
jego dolną wargę, a on przeciągnął dłońmi wzdłuż jego ud, osiadając na
zgrabnych pośladkach i mocno je ściskając. Chłopak westchnął cicho pod nosem, a
wzdłuż kręgów kręgosłupa przebiegł dreszcz. Silny i obezwładniający. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Uwielbiał
jego pośladki. Były jędrne, ale i miękkie, odpowiednio naprężone i kształtne.
Pod wpływem pieszczoty napinał mięśnie, a gdy się rozluźniał, jego krtań
opuszczała seria pomruków i niemal bezgłośnych jęków. Im większą rozkosz mu
dawał, tym bardziej czuł się podniecony. Jak nakręcająca się spirala, która
dochodząc do pewnego punktu, nie może zawrócić i zmienić biegu wydarzeń.
Oderwał usta od jego warg, sunąc nimi ku podbródkowi; stamtąd linią żuchwy
dopadł do ucha, którego chrząstkę mocno zagryzł. Wysunął koniuszek języka
torując śliską dróżkę po wrażliwej skórze za jego płatkiem, zniżył pieszczotę
na jego szyję i zasugerował się linią jaką wyznaczała niebiesko-sina tętnica
pulsująca pod cienką warstwą cielistego materiału, w który odziała go natura.
Czuł słonawy posmak jego skóry w ustach, a narząd węchu omamił jej niecodzienny
zapach. Tak… Gdy pragnął się kochać, pachniał specyficznie, a atomy powietrza
wręcz drgały, przyciągając go i uzależniając. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Wsunął
niecierpliwe dłonie pod materiał jego koszuli, zagarniając pod ich powierzchnię
jak najwięcej ciała. Dotykał go i pieścił tak, jakby był instrumentem
spoczywającym w jego dłoniach, tak, jakby to, co robił było jedynym sposobem na
wydobycie najpiękniejszych dźwięków z jego gardła. Lubował się w tym i kochał
to, nie potrafił przestać, choćby ceną za jego niesubordynację i demoralizujące
pragnienia była śmierć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Och, Tom… - westchnął Bill, czując jak opuszki cudzych palców zsuwają się
niżej, zahaczając o gumkę bokserek wychodzącą spod spodni. Wiedział, że właśnie
tego pragnął, właśnie teraz, tu, bez grama sprzeciwu… Nie mógł jednak czekać ani chwili dłużej, nie
potrafił się opanować i pozwolić drugiemu, aby nadawał tempo. Był zbyt napalony
i spragniony, musiał dostać w swoje dłonie to, czego szczędzono mu przez kilka
długich dni.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill
oparł dłonie o silne barki Toma i zmusił, aby położył się na wznak. Przesunął
się wyżej, siadając okrakiem na wysokości jego krocza, a jego biodra samoistnie
wykonały kilka sugestywnych ruchów.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Igrasz z ogniem, Bill – warknął Tom, opierając dłonie na wysokości jego
pachwin, a opuszki palców mocno wbiły się w skórę za materiałem spodni. Ten zaś
uśmiechnął się jadowicie w odpowiedzi i schylił się, aby zagryźć jego sutek
odznaczający się na tle smolistej koszulki. Tom westchnął gardłowo i zacieśnił
uścisk, po czym rozpiął rozporek jego spodni, wsuwając dłoń głębiej, tak, aby
podrażnić naprężoną męskość ukrywającą się pod materiałem bokserek.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Oddając
się cielesnym rozkoszom do ich uszu dotarł niesforny dźwięk telefonicznego
dzwonka. Bill zmarszczył brwi, a Tom uniósł jedną z nich w wyrazie zaskoczenia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie odbieraj – poprosił cicho młodszy, wydymając wargi i patrząc na niego
błagalnie. Tom przełknął ślinę, jednak wbrew jego woli zrzucił go z siebie, by
dosięgnąć smartfona spoczywającego na jednej z szafek nocnych. Kiedy spojrzał
na ekran, serce zamarło mu w piersi, a na czole pojawiła głęboka zmarszczka. W
gardle formował się słup, który uniemożliwił mu wydobycie z siebie choćby
najmniejszego dźwięku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Kto to?<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Nie chcesz wiedzieć. – uciął.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
Powtarzam: kto to? – Bill nie dawał za wygraną, kiedy jego ciekawość
przejmowała kontrolę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">-
To ona.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ona…?
Czyżby to była ta, która…? Nie, niemożliwe… To nie może być prawda. <o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Bill
zerwał się z łóżka jak poparzony i uprzednio zabierając swoją kurtkę i
papierosy, wypadł z hotelowego pokoju jak burza, nie wiedząc co myśleć.<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<i><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 36.0pt; line-height: 115%;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Rozchylił lekko powieki, jednak
zamknął je równie prędko, jak otworzył. Oślepiło go jasne światło, sterylny
zapach szpitalnej pościeli i szum na korytarzu. Wyraźnie słyszał zbliżające się
głosy, dyskutowały o czymś namiętnie, jednak nie miał siły się nad tym
zastanawiać. Bolała go każda cząstka skóry, mięśnie wołały o pomstę do nieba, a
w głowie znieczulonej niebotyczną ilością środków przeciwbólowych lekko
szumiało. Jak się tu znalazł? A może dalej śpi, a to wszystko, cała szpitalna
rzeczywistość jest jednym z omamów, które nawiedzają go we śnie?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Uniósł się
o kilka centymetrów, opierając potylicą o miękką poduszkę. Zmusił do otwarcia
oczu po raz kolejny, po czym spojrzał w bok, gdzie w zgięciu łokcia utknął
wenflon dostarczający składników odżywczych potrzebnych jego ciału. Skrzywił
się malowniczo, klnąc wewnętrznie na bezmyślność lekarzy. Czy nikt im nie
powiedział, że nienawidzi kroplówek? Kretyni. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Obolałą
ręką sięgnął do przeszkadzającej mu rzeczy, bez mrugnięcia powieką wyciągając
grubą igłę z żyły. Odrzucił ją na bok, po czym zgiął rękę, aby zatamować
potencjalne krwawienie i przekręcił się tak, aby usiąść na skraju łóżka i
spuścił stopy na zimną posadzkę. Po kilku minutach wsparł dłonie o pościel po
obu stronach swoich ud, zniżając je, gdzie zacisnęły się na krawędzi łóżka.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Spojrzał w
kierunku drzwi i westchnął. Musiał sobie przypomnieć co takiego odwalił
poprzedniej nocy, że wymagało to wizyty w szpitalu. Ostatnią rzeczą jaką
pamiętał była rozmowa z Olivią w drodze do jednego z hałaśliwych klubów na
obrzeżach miasta, a później… Pustka. Wszechogarniająca pustka, która zmieniła
się w rzeczywistość kiedy zorientował się, że znajduje się w takim miejscu, a
nie innym.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> Nagle ktoś
wpadł do sali zziajany, przyciągając jego wzrok.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"> - No nie…
Znowu ty? – jęknął, wbijając zawzięty wzrok na ścianę ponad jego ramieniem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-4227301629395833892015-11-25T17:04:00.000+01:002016-06-24T05:33:43.670+02:005<div style="text-align: center;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span lang="EN-US" style="font-size: 20pt;">Rozdział
V<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 13.5pt;">“Miserable
state of mind”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~</span></i><span style="font-size: 48pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Błysk reflektorów samochodu
nadjeżdżającego z naprzeciwka oślepił go. Wartki strumień krwi płynący żyłami
przeszył wstrząs adrenaliny, a ta wniknęła w czerwone krwinki, torując drogę
przez krwiobieg do każdej komórki w jego ciele. Źrenice rozszerzyły się, nozdrza
drgały nerwowo, a wargi rozchyliły nieco, tak, jakby zamarzł w czasie. Jednak
wciąż żył, wciąż mógł zmienić bieg wydarzeń. Gwałtownie skręcił w bok, z całej
siły napierając stopą na hamulec; okazało się jednak, że jego refleks nie był
wystarczająco szybki by mógł zauważyć, że obrał zły kierunek i zamiast wjechać
w polną drogę, zrobił coś, czego mógł żałować przez resztę życia. Oczywiście, o
ile los pozwoli mu wziąć kolejny, głęboki haust powietrza w płuca. Karmić umysł
świadomością, że wciąż może oddychać mimo tego, że był tak blisko obrócenia się
w proch, z którego powstał.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Do jego uszu dotarł potworny huk. Słyszał
jak szyby rozpadają się pod wpływem uderzenia w drobne cząstki o poszarpanych,
ostrych krawędziach. Czuł jak przedzierają się przez wierzchnią warstwę skóry,
aby dotrzeć głębiej. Aby go zranić. Paradoksalnie, wcale nie czuł bólu. W jego
krwi znajdowało się zbyt wiele adrenaliny, żeby mógł o tym myśleć. Jeszcze nie
teraz. Z paniką w oczach spojrzał na siedzenie pasażera, gdzie znajdowała się
jego droga przyjaciółka. Ta, której obiecał wieczorny wypad do przytulnego pubu
i urżnięcie się w trupa, dopóki któreś z nich nie odzyska samokontroli nad
swoim postępowaniem i nie stwierdzi, że pora zwijać się do domu. Zanim zdążył
zareagować, pomóc, poczuł jak poduszka powietrzna wystrzeliwuje z kierownicy
amortyzując uderzenie, a ból przeszywający go na wskroś nie odbiera możliwości
kojarzenia faktów.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Obrazy zaczęły napływać pod jego powiekami
uwypuklając błędy, które popełnił. Obrazy, które miały pomóc mu zauważyć,
dlaczego to, na czym zależało mu najbardziej rozpłynęło się w powietrzu niczym
bańka mydlana. Wprawdzie miał pojęcie, że postępuje źle oskarżając o wszystko
drugą jednostkę, ale i nie zdawał sobie sprawy z tego, że odejście ukochanej osoby
potrafi tak potwornie boleć. Kiedy na twoich oczach umiera miłość, czujesz jak
serce zamienia się w bezkształtną masę, każdy z jego skrawków przesiąknięty
jest bólem tak dotkliwym, iż najlżejszy dotyk może doprowadzić do infekcji,
która obejmie cały organizm.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Świat rozpłynął się w nicości, jakby
atramentowa czerń była matką jego stworzenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~</span></i><span style="font-size: 48pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;"> -
Myślałem, że się nie pojawisz – uśmiechnął się szarmancko, oplatając ramieniem
wąską talię czarnowłosego. Ten zadrżał lekko, odpowiadając nieśmiałym
uniesieniem kącików ust w górę. Czuł się niezręcznie, ale wiedział, że
wystarczy kilka minut, aby jego zdolność do przesadzania została zamieniona w
czystą przyjemność. Bo za każdym razem, w którym pławił się w uczuciu, jakie
dawało mu jego towarzystwo, przestawał analizować rzeczywistość. Pozwalał jej
być taką, jaką miała być. Nie kusił losu, ani nie starał się odkryć co kryją
kolejne karty na jego drodze.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Prawdę mówiąc sam myślałem, że mi się
nie uda. – zaśmiał się nerwowo, po czym prowadzeni przez Toma, przekroczyli
drewniane drzwi restauracji, urządzonej w rustykalnym stylu.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Tom odsunął przed nim krzesło i pozwolił
usiąść, sam zajmując miejsce naprzeciwko. Kelner pojawił się znienacka, kiedy
niczym uraczeni wpatrywali się w siebie i wyciągnął z kieszeni spodni metalowy
korkociąg. Krótkim nożykiem odciął folię chroniącą szyjkę ciemnozielonej
butelki, podważył korek i pozbył się go, po czym rozlał rubinowy trunek do
pękatych kieliszków wspartych na średniej wielkości nóżce, u podstawy
rozwidlającej się w okrąg. Odstawił wino na środek stolika, odszedł na moment i
wrócił z dwoma kartami menu, które podał każdemu z nich i oznajmił, że
wystarczy, że Tom pstryknie palcami, a przybędzie odebrać zamówienie.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Bill nawet nie chciał myśleć o tym, ile
musiał wydać na ich pierwszy, wspólny wieczór. Pierwszą oficjalną randkę, bo
tej, którą<a href="https://www.blogger.com/null" name="_GoBack"></a> spędzili w łóżku pieprząc się jak
niewyżyte króliki, nie liczył. Wiedział, że namiętność wzbudziła w nim coś
głębszego i bardziej skomplikowanego, jednak nie zawracał sobie tym głowy i
całkowicie poddał magii chwili.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~</span></i><span style="font-size: 48pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Skusisz się na krótki spacer przed tym,
jak odprowadzę cię do domu? – zapytał Tom, wycierając kąciki ust czerwoną
serwetką. Czuł się spokojny i radosny, choć do pełni szczęścia brakowało
mu smaku jego skóry, który dopełni zawarty pakt niczym lampka stuletniego wina
przy posiłku; nada mu charakteru, sprawi, że każdy kolejny kęs stanie się
wyraźniejszy.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;"> </span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Nie będę oponował… - odparł Bill,
starając się nie brzmieć zbyt nadgorliwie. Spacer oznaczał przecież więcej
czasu spędzonego z Tomem.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Nawet jeżeli, to znalazłbym sposób, aby
cię przekonać… - w odpowiedzi puścił mu oczko, po czym pstryknął palcami w
kierunku kelnera, by uregulować rachunek i wręczyć mu suty napiwek za dobrą
obsługę.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Wstali ze swoich miejsc, zasuwając za sobą
krzesła. Tom podszedł do wieszaka stojącego w kącie pomieszczenia i ściągnął
marynarkę z jednego z haków, trzymając ją za kołnierz przerzucił przez ramię.
Uśmiechnął się w kierunku Billa i obaj, ramię w ramię, opuścili budynek. Noc
była dość ciepła, ale skóra drobnego mężczyzny pokryła się kocem dreszczy po
drastycznej zmianie temperatury między zamkniętą przestrzenią, a tą, której
nikt nie odgrodził od świata czterema murowanymi ścianami. Zaczął
żałować, że zapomniał wziąć ze sobą kurtki, która właśnie teraz
zapewniłaby mu potrzebny komfort termiczny.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Ich stopy zstąpiły z betonowych płyt
chodnika na żwirowaną alejkę prowadzącą dookoła średniej wielkości zbiornika
wodnego. Wdychali w płuca powietrze przesiąknięte wonią świeżo skoszonej trawy,
która kontrastowała z mdławym, słodkim aromatem siana. Jeden z pierwszych
paradoksów, które pojawiły się w ich życiu, a przecież miało być ich tak wiele…
Miały doprowadzić do obłędu i zrzucić w bezdenną otchłań, która zrani ich dusze
i wskaże drogę ku upadkowi. Bill oparł dłonie na ramionach uprzednio krzyżując
je przed klatką piersiową, a smukłe palce potarły skórę na nich, pragnąc wyzbyć
się dyskomfortu, jakim był chłód.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Jego zachowanie, oczywiście, nie umknęło
uwadze Toma.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Delikatny uśmiech zakwitł na jego twarzy.
Poczuł jak wzbiera w nim potrzeba zaopiekowania się tym człowiekiem. Chciał
jego szczęścia, pragnął dla niego wszystkiego, co najlepsze. Działając w
konspiracji, zsunął marynarkę z ramienia, po czym okrył nią drobne ciało
towarzysza. Tym gestem sprawił, że ciemny materiał odgrodził jego fizyczność od
chłodu wbijającego się w skórę Billa niczym drobiny tłuczonego szkła. Nie
chciał ofiarować mu możliwości sprzeciwienia się jego decyzji, dlatego gdy
zauważył parę okrągłych, bursztynowych oczu wpatrzonych w niego jak w muzealny
eksponat, zaśmiał się cicho pod nosem.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Nawet nie próbuj nic mówić, Bill.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Ale… A-ale… Tak nie może być, że
będziesz marzł, kiedy mi będzie ciepło – bąknął pod nosem.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Jak widzisz i tak nie miałem jej na
sobie. Poza tym twoja obecność rozgrzewa mnie na tyle, że wcale jej nie
potrzebuję.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Skoro jesteś zgrzany, tym bardziej
możesz się zaziębić – zaoponował. Uniósł brew w górę, zatrzymując się. Zdążyli
przemierzyć spory kawał drogi, wszak czas spędzany wspólnie uciekał tak prędko,
jak ziarenka piasku przeciskające się przez zwężenie klepsydry.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;"> </span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Kroki Toma zatrzymały się tuż za postacią
kroczącą przed nim i wlepił w nią rozbawiony wzrok. Otaczała ich jedynie
ciemność, szum wiatru w koronach drzew. Ciche nawoływanie ptaków ukrytych
między zielonymi liśćmi i odgłos alarmu antywłamaniowego dochodzącego z oddali.
Chwycił pewnie jego podbródek między palce i uniósł w górę, aby na niego
spojrzał. Później objął dłonią jego policzek, napierając kciukiem na dolną,
pełniejszą wargę. Obrysował jej kontur, oddychając przyjemnością, jaką
niewątpliwie była możliwość by znów go dotknąć. Pocałować…</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Zdaje się, że ktoś tu się o mnie martwi…
- wymruczał, sprawiając, że atmosfera wokół nich zgęstniała niczym krzepnąca
krew, a mrok rozjaśniły miliardy iskrzących drobinek, które chybotały się w
szalonych podrygach wiatru niczym świetliki i czekały na odpowiedni moment, aby
wybuchnąć niczym supernowa.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Bill przełknął głośno ślinę, przez co
jabłko Adama na jego szyi uniosło się o kilka centymetrów wzwyż, po czym
wróciło na swoje miejsce wraz z płynem osiadającym na dnie żołądka. Miał
wrażenie, że grzywka przykleiła się mu do czoła, a całą resztę ciała objęła
gorączka; paliły go policzki, drżały dłonie, a nogi zmiękły w kolanach. Tak
bardzo chciał go pocałować, wpić się w pełne wargi; całować zaborczo, do utraty
tchu, do utraty resztek moralności, jakie w sobie miał… Jednak nie wykonał
żadnego ruchu. Zamarł w miejscu, a cały świat wokół przestał istnieć. Pragnął
go tak, jak nie pragnął niczego w życiu. Pożądanie było niczym tatuaż wrysowany
w jego skórę; nie mógł go ukryć, ani pozbyć się bez utraty zdrowia i pieniędzy.
Był głodny jego ciała. I tylko on, Tom, mógł zaspokoić jego głód.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Był tylko on. Tom. Jego Tom. Jego
wybawienie, obiekt adoracji. Był tylko on. Ten, który wziął jego ciało podczas
alkoholowego uniesienia. Był tylko on, był tylko on…</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Wyładowanie elektryczne przeszło wzdłuż
jego kręgosłupa, kiedy poczuł jak znika nacisk na jego dolnej wardze, który
zaraz po tym zostaje zastąpiony naporem czegoś o znacznie lżejszej teksturze.
Rozkosznie miękkie, lekko wilgotne usta objęły jego dolną wargę; poczuł
delikatne przygryzienie, które zmusiło odrętwiałą prawą dłoń do uniesienia się,
by finalnie spocząć na karku Toma. Lewą ułożył pośrodku jego torsu, gdzie pod
mostkiem serce wybijało swój szaleńczy rytm. Zacisnął w palcach biały materiał
jego eleganckiej koszuli, czując, jak jego chwyt zrobił się tak silny, że aż
pobielały mu kostki na dłoniach. Wbił paznokcie we wrażliwą skórę na karku
towarzysza i przechylił głowę w bok, aby pogłębić pieszczotę ust. Wpił się w
rozkoszną otchłań lubieżnie; całował tak, jakby miało nie być jutra, a
wszystko, co mieli, mieli do wykorzystania właśnie w tej chwili. Język wsunął
się bez wahania między wargi starszego mężczyzny, koniuszkiem zahaczając o
zęby, po chwili splatając się ze swoim odpowiednikiem niczym para węży
pogrążona w erotycznym tańcu. Poczuł, jak każdy milimetr mięśni spina się pod
wpływem pieszczoty, a krew odpływa z mózgu w dolne rejony jego ciała.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Tom czuł się zniewolony słodkim posmakiem
jego śliny. Jego ciałem, które w umięśnionych ramionach zdawało się
spetryfikowane. Zduszonymi westchnieniami, które wypełniały jego usta w trakcie
pocałunków… Nie mogąc się powstrzymać, wsunął dłoń pod materiał koszulki
czarnowłosego młodzieńca, na nowo pozwalając palcom lubować się aksamitem,
jakim wydawała się jego skóra pod ich opuszkami.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Stali tak, jakby w przeciągu sekund ich
świat zawęził się do tych kilku milimetrów, które ich dzieliły. Gdy w końcu
oderwali się od siebie, ich oczy błyszczały ze szczęścia, a myśli biegły w
jednym, niezaprzeczalnym kierunku.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Chodźmy do mnie – rzucił głucho Bill, a
Tom nie zamierzał się przeciwstawiać.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~</span></i><span style="font-size: 48pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Plamy na jego fartuchu przypominały pole
pełne poległych żołnierzy. Krew czerwieniła się na jego nieskazitelnej bieli
niczym płatki róż rozrzucone po alabastrowym prześcieradle. Ślady zbrodni, jaką
było ratowanie ludzkiego życia niezależnie od poniesionych kosztów.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Był zmęczony do granic możliwości, kiedy
przekraczał próg dyżurki pielęgniarek, aby opaść na jeden z foteli niczym
szmaciana lalka i otrzeć pot z czoła wierzchem dłoni. Wprawdzie widział już
wiele i przysiągł sobie, że ludzka tragedia nie będzie w stanie wywołać w nim
emocji, ale jednak był tu. W swojej głowie, błądząc między korytarzami myśli,
wysnuwając wnioski i zastanawiając się nad tym, jak kruche jest życie, skoro
coś takiego jak prędkość, siła i czas mogą tak dotkliwie pogruchotać człowieczą
fizyczność.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Zamrugał kilkakrotnie powiekami, zmuszając
się, by przestać analizować. Musiał, jeżeli nie chciał zwariować i dołączyć do
grona pacjentów leczących się z chorób umysłowych. Ba, ci, którzy nie
wykazywali dostatecznej odporności psychicznej, wariowali. Popadali w obłęd.
Obsesję, która zniewalała ich ciała jak trujący bluszcz pnący się wokół
zdrewniałego pnia drzewa. Zmusił się by wstać, po czym zaparzył sobie kawy
gorzkiej jak żółć i modlił w duchu, aby jego zmęczenie nie skończyło się
drzemką podczas całonocnego dyżuru.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Nie przyszło mu zbyt długo cieszyć się
wolnością. Obserwując jak śmietanka tworzy finezyjne wzory w kofeinowym napoju
zmieniając jego barwę z czarnego na beżowy, usłyszał nieznośne pikanie pagera
ukrytego w kieszeni. Kolejna sprawa. Kolejny pacjent, który nie może czekać.
Żyjąca istota, dla której jest ostatnią nadzieją.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Przeklinając w duchu, że nie może napić
się kawy w spokoju, wypadł z pomieszczenia, natykając się na jednego ze swoich
kolegów po fachu. Starszy, siwiejący mężczyzna z okularami na nosie i cerą
pełną głębokich zmarszczek, spojrzał na niego tak, jakby był duchem. Był blady
jak kreda.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Ciebie też wezwali? – zapytał głupio,
przełykając głośno ślinę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Jonathan Strike. Człowiek pełen
empatii i dobra, które kazało ratować ludzkie życie nawet wtedy, kiedy mógł nie
wynieść z tej sytuacji żadnej materialnej korzyści. Był jedyną osobą, z którą
Tom potrafił porozmawiać, wyjawić swoje sekrety z pewnością, że pójdą do grobu
wraz z nim. Ufał mu. I nie miałby żadnych obiekcji, gdyby to od niego zależało
jego życie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Mój pager zaczął jęczeć, więc chyba… To
kolejny wypadek. Powariowali dzisiaj na tych drogach, czy co? – warknął.
Chwytając kostkę nosa między kciuk i palec wskazujący, pokręcił głową z
niedowierzaniem. – Wiesz coś na ten temat, John? Kim są ci ludzie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Tak, jak nigdy go to nie interesowało, tak
teraz wydawało się, że bez potrzebnych informacji nie będzie w stanie wykonać swojej
pracy tak, jak należy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Myślę, że to nie jest odpowiednia pora,
żeby o tym mówić… Powinieneś odpocząć Tom, dużo pracujesz, zajmę się tym
własnoręcznie wraz z pozostałymi – odparł niemrawo, definitywnie coś ukrywając.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Na czole Toma pojawiła się cienka linia,
która wyrażała jego konsternację i świadomość, że pewne fakty są poza jego
zasięgiem. Czy naprawdę się przepracowywał? Czy powinien poprosić przełożonych
o urlop?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Może masz rację… Jestem cholernie zmęczony,
ale mam dyżur i nie mogę go przerwać. Wiesz, że Morgan nie zostawi na mnie
suchej nitki, nie lubi mnie – przyznał, nie chcąc odbierać koledze ciekawego
przypadku. Był jednak zmartwiony, co nie uszło niezauważone, bo usłyszał to, co
właśnie potrzebował usłyszeć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Jedź do domu, rano wstawię się za tobą u
naszej drogiej dyrektor Morgan. Poradzę sobie, a teraz wybaczysz. Czas mnie
nagli, a nie sądzę, aby ci ludzie byli zdolni pokonać prawa śmierci i jej
uniknąć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Pokiwał głową ze zrozumieniem, podążając
wzrokiem za przyjacielem, który kilka minut później zniknął za rogiem korytarza.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Myśl o Billu napłynęła do niego znikąd.
Poczuł jak jego gardło zawiązuje się w ciasny supeł, bo nie mógł powstrzymać
wrażenia, że ma coś wspólnego z tą sytuacją. Trudno, dowie się jutro. Dość
myśli na dziś. Dość ciągłej przejażdżki kolejką górską, nakręcania się
wydarzeniami, które mogły, ale wcale nie musiały mieć miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Jednak, jakby nie patrzeć, Jonathan nigdy
niczego przed nim nie ukrywał. Co mogło być tak złe, skoro nie chciał
powiedzieć wprost? Czy to coś, przez co mógł wpaść w paranoję? Zagryzł wargę
będąc na tyle zdeterminowany, że choćby paliły się mosty, a góry sypały,
odkryje co jest tak ciekawe, że pozostaje poza jego zasięgiem.</span><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-10947745563698791552015-11-14T16:55:00.000+01:002016-06-21T21:47:30.049+02:004<br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span lang="EN-US" style="font-size: 20pt;">Rozdział
IV<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 10pt;">„See,
I’m good on my own,</span></i><span lang="EN-US" style="font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 10pt;">You
need me while I don’t need you…”<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Bill stanął przed lustrem wbudowanym w
drzwi szafy, kręcąc głową z dezaprobatą. Jego ciało było nagie, jedynie cienki
materiał bokserek odgradzał go od bezwstydnego oglądania najintymniejszych
partii własnej fizyczności w srebrzystym odbiciu. Uniósł prawe ramię w górę,
wciskając opuszki palców w wewnętrzną część dłoni tak, aby tylko wskazujący i
serdeczny pozostały w niezmienionej pozycji. Przytknął je do swojej skroni i
wolnym ruchem spłynął na linię żuchwy. Rozchylił nieco wargi, a powieki
zmrużył. Patrzył na swoje odbicie i widział diaboliczne pożądanie we własnym
spojrzeniu, wszak chyba jeszcze nie zapomniał, jak się uwodzi…? Pamiętał, że
ukradkowe zerknięcia mogą wzbudzić w kochanku bestię, która nie czekając ani
sekundy, rzuci się na swoją ofiarę aby z lubością ją skonsumować.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Dotyk przesunął się na długą szyję, zsunął
na obojczyk i podążając drogą jaką kreślił na jego ciele, dotknął lewego barku.
Spłynął wzdłuż ramienia, zatrzymując na kostce nadgarstka i pobiegł w górę, aby
zmienić położenie i podrażnić nabrzmiały już sutek.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Zdążył się nieźle podniecić tą sytuacją, choć najgorsze było to, że jego
wyobraźnia podsuwała mu obraz innej dłoni, niż jego własna.<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Jasna cholera!”</i>, zaklął w
myślach.<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Jak ja mam teraz
gdziekolwiek iść, kiedy zwyczajnie mi stanął?”</i>. Mamrocząc
przekleństwa pod nosem ruszył w kierunku łazienki z zamiarem wzięcia chłodnego
prysznica, choć od ostatniego, który brał minęło nie więcej niż dwadzieścia
minut.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Stojąc pod strumieniem przyjemnie chłodnej wody, zawahał się. Myśli zaczęły
napływać znikąd, a każdy mięsień w jego ciele drżał niespokojnie, jakoby do
jego krtani przyciśnięte było ostrze kuchennego noża, a on sam obawiał się o
własne życie. Wiedział, że jego zachowanie jest niestosowne, że minęło wiele
czasu, że może powinien chociaż go wysłuchać…? Georg miał rację mówiąc, że nie
jest zobligowany do dawania mu kolejnej szansy, więc co stało na przeszkodzie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
„<i>Twoja duma”</i>, usłyszał cichy głosik w głowie, zaciskając wargi tak
mocno, dopóki nie utworzyły wąskiej linii na jego twarzy.<span class="apple-converted-space"> </span><i>„Twoje pieprzone, męskie ego,
którego starałeś się pozbyć, a wystarczyło jedno spojrzenie w jego kierunku,
abyś zbudował wokół siebie mur tak wysoki i gruby, aby nie zdołał go zburzyć”.<o:p></o:p></i><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Tego było zbyt wiele. Wypadł spod prysznica, zdzierając ze szklanych drzwi
kabiny biały ręcznik, po czym wytarł nim mokre kosmyki, które częściowo
oblepiły jego czoło.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> Spieszył się do pracy, musiał zdążyć na dzisiejsze
spotkanie, które będzie miało decydujący wpływ na to, czy zostanie wymarzone
zlecenie, czy może jednak okaże się, że jego nadzieje zawsze były zbyt wysokie,
a on nie starał się dostatecznie mocno. Może spoczął na laurach mając nadzieję,
że jego urok osobisty zdoła załatwić sprawy bez zbyt dużego wkładu pracy w to,
co robił. Wrócił do swojej garderoby, gdzie ubrał czyste bokserki, białą
koszulkę z finezyjnym wzorem na przodzie i parę czarnych, obcisłych spodni ze
skórzanymi wstawkami na wysokości kolan. Uczesał jeszcze włosy, aby odrobinę
ujarzmić artystyczny nieład na głowie, po czym ruszył do kuchni, aby nakarmić
raka w płucach i zjeść śniadanie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt 35.4pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Piątek.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Piątek…<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Piątek!</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
Myśl o tym dniu nie dawała mu spać. Był podekscytowany i przerażony zarazem, a
każda czynność jaką miał wykonać pozostawała ledwie rozpoczęta, bo był zbyt
zdekoncentrowany, aby poważnie się na niej skupić. Znajomi śmiali się z jego
drżących rąk i dokuczali mu, że musiał przeżyć seks życia, skoro pocą mu się dłonie,
wzrok ma nieobecny, a cokolwiek do niego nie powiedzą, wpada jednym uchem, a
drugim wypada.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Chyba nie masz własnego życia, skoro w moje się wtrącasz – warknął w kierunku
jednej z koleżanek z branży. Miała rude włosy spływające falami do pasa,
zadarty, piegowaty nos i elektryzujące spojrzenie w odcieniu soczystej zieleni.
Uwielbiał ludzi o wyjątkowych oczach, stąd zapałał dziwną sympatią do
płomiennowłosej kobiety, choć nigdy nie widział tej znajomości na wyższym
poziomie niż ta koleżeńska.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Bill, Bill, Bill… Kogo ty chcesz oszukać? Na pierwszy rzut oka widać, że
wpadłeś po uszy – zatrzepotała zalotnie rzęsami, opierając łokcie o dębowy blat
toaletki, a światło lamp rozjaśniło jej cerę. Z tej odległości mógł stwierdzić,
że wiele brakowało jej do ideału, a to, czego potrzebowała to dobry makijaż.
Splotła dłonie w koszyczek, aby oprzeć brodę na ich wierzchniej części. – Nie
wiem kto to i nie wiem co ci zrobił, ale prędzej czy później się dowiem co
zrobił z moim Billem. To facet? Dziewczyna? W co się wpakowałeś?</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Olivia! – zagrzmiał, mając dość wtrącania się w jego prywatne życie.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- No dalej, ile mam cię błagać, żebyś mnie olśnił?</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Dopóki grabarz nie przysypie twojej trumny toną ziemi. – odparł, przewracając
oczami. Olivia roześmiała się, przyzwyczajona do tego typu odpowiedzi. Na
początku była zdziwiona, ale z czasem zdążyła polubić tego chłopaka, więc nic
sobie nie robiła z tego, że czasem bywa niemiły.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Mój duch będzie cię nawiedzał, dopóki nie wyznasz prawdy. Dowiem się, choćby
za cenę własnego życia!</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
Na odczepkę rzucił jej twarde spojrzenie, po czym wstał, podążając w kierunku
fotografa, który w czas zdążył przywołać go przed obiektyw swojego drogiego
aparatu.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
Podczas sesji robił dokładnie to, co mu kazano, choć jak można przypuszczać,
tylko jego ciało było obecne na miejscu. Myśli dryfowały w kierunku
czarnowłosego mężczyzny, który splatał włosy w ciasny kok na czubku głowy,
nosił kilkudniowy zarost, a jego ciało było umięśnione i silne. Potrafił
rozbawić go jednym słowem, choć ich znajomość była tak krótka, jakby była
jedynie snem, czymś tak nierzeczywistym, że ciężko było stwierdzić, czy jego
umysł nie wymyślił jej sobie przez przedłużającą się samotność.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
Bezwiednie wsunął dłoń pod szarą bokserkę okrywającą jego tułów podciągając ją
kilka centymetrów w górę, przez co pięcioramienna gwiazda po prawej stronie
jego podbrzusza zdradziła swoje istnienie. Przygryzł dolną wargę i wbił rozmarzone
spojrzenie w nieistniejący punkt gdzieś ponad obiektywem.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
- Idealnie! – krzyknął fotograf, strzelając oślepiającym światłem lampy
błyskowej. – Olivia, podejdź tu proszę!</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">
Ponad dwie godziny później wychodzili razem ze studia, jednak rozdzielili się
niemal natychmiast po opuszczeniu budynku. Każde ruszyło w swoją stronę,
pogrążone w myślach. Bill wiedział, że do piątku pozostało trochę ponad
dwadzieścia cztery godziny. I mógłby przysiąc, że nigdy w życiu nie denerwował
się tak bardzo, jak wtedy.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Puścił się biegiem przez sporej wielkości hall, zawzięcie szukając czegoś w
kieszeniach białego kitla, który przyrósł do niego w godzinach pracy. Stał się
częścią jego wizerunku, jego pasji, tego, na co się składał i w co wierzył.
Teraz jednak był zdenerwowany, a jego myśli szalały. Hiperbolizował każdy
problem jaki się przed nim piętrzył, przez co każdy kolejny zdawał się
wykraczać ponad normę, a on sam uginał się pod nawałem pracy i obowiązków.
Potrzebował urlopu, przerwy, odrobiny czasu dla siebie. Żeby pomyśleć,
odpocząć, przeanalizować obecną sytuację w spokoju i nie pozwolić, aby dręczące
go demony zdominowały jego codzienność i to, co sobie postanowił. Jeżeli chciał
osiągnąć swój cel, musiał przełknąć gorzką pigułkę, jaką była prawda. Przestać
myśleć tylko o sobie i zrozumieć, że zabił czyjeś zaufanie. Odebrał wiarę w
ludzkość i pozostawił zgliszcza w miejscu, gdzie jeszcze niedawno płonął ogień.
Ogień, którego płomienie były tak żywe, tak rzeczywiste, tak ciepłe… Chciałby
przypomnieć sobie jak to jest, kiedy czyjeś oddanie i troska dodaje sił, kiedy
czyjaś miłość jest wszystkim, co utrzymuje cię na powierzchni i nie pozwala
utonąć w mętnych wodach błędów, które popełniłeś.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Przede wszystkim nie chciał, aby jego pełen sprzeczności umysł zaważył na
przyszłości, którą sobie wymarzył. A nie marzył o niczym innym, niż o
wieczności, w której trzyma ukochanego w sile swoich ramion. Cała reszta mogła
skruszeć niczym płatki kwiatów po zetknięciu z ciekłym azotem, aby rozpaść się
pod wpływem najlżejszego dotyku i opaść na skuty lodem grunt rozmywając się w
nicość. Tak, jak odpływają sny, kiedy nieznośny pisk budzika wyrywa nas ze
słodkich wizji, jak i koszmarów.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
- Doktorze? Doktorze Kaulitz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
- Słucham? – odpowiedział, odwracając się na pięcie w stronę jednej z
pielęgniarek. Niedawno skończył staż w specjalizacji chirurgii kardiologicznej.
Teraz, jako młody lekarz przyciągał wzrok kobiet, ale i budził pogardę ze
strony starszych i lepiej doświadczonych kolegów po fachu. Zawsze był dobry w
tym, co robił, przykładał się i co najważniejsze uważał, że jego praca to nie
tylko obowiązek i sposób na dorobienie się majątku. Bycie lekarzem obligowało
do pomocy cierpiącym ludziom, a to zaś sprawiało, że czuł się spełniony. Uniósł
brew w niemym wyrazie oczekiwania, kiedy pulchna kobieta odchrząknęła i
wyrecytowała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
- Potrzebujemy każdej pary rąk do pracy, był wypadek. Stłuczka autokaru z
tirem, albo tir wjechał w samochód, może odwrotnie, albo wszystko na raz, nie
wiem! To ważne, są ranni, potrzebujemy pomocy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
- Trzeba było mówić tak od razu, prowadź, Elaine.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Choć był rozkojarzony przez myśli, które krzątały się po dróżkach jego umysłu,
użył resztek silnej woli po to, aby doprowadzić się do porządku. Wyłączyć. Być
niczym maszyna zaprogramowana do widoku krwi lejącej się z ran strumieniami.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Ludziom może się wydawać, że lekarze przywykli do śmierci swoich pacjentów.
Prawda jednak była inna; każda śmierć oznaczała ból i pogardę dla samego
siebie, że nie mimo starań, nie udało się uratować człowieka, który powierzył
im najcenniejszy skarb, jakim obdarował go Bóg. Śmierć jest ciężka, a zawsze
oznacza jedno. Problemy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Drżał każdy mięsień w jego ciele, gdy
zamknął za sobą drzwi łazienki, aby powoli przygotować się do spotkania, na
które przecież tyle czekał. Kątem oka spostrzegł swoje przerażone spojrzenie w
lustrzanej tafli i gdyby tylko nie był taki zdenerwowany, na pewno zacząłby się
śmiać z ekspresji jaka zastygła na jego twarzy. Mieszanina strachu, dzikiej
ekscytacji, ale i oczekiwania. Jego oblicze zdradzało każdą emocję, jaka w nim
tkwiła, a teraz czuł się tak, jakby mógł latać. Jakby nic nie mogło odebrać mu
szczęścia, które wykiełkowało z drobnego ziarna zasianego tuż pod jego sercem.
Ziarna, które wypuściło silne korzenie i wrosło w mięsień tłoczący krew do
każdej komórki w jego ciele. Nieważne jak krótka była ta znajomość, ważne, że
wiedział już, że nie zdoła się od niej uwolnić. To, co czuł, nie przypominało
emocji, które płynęły wraz z życiową energią – to uczucie było nowe, silniejsze
niż kiedykolwiek. Piękne, ale i przerażające... Wiedział, że może je stracić,
wiedział, że dla tego drugiego może być jedynie pięknym ciałem, które zaspokoi
każde pragnienie… Które ulegnie, które odda się z rozkoszą… Może być jedynie
młodym, niedoświadczonym istnieniem, które miłość dopracuje niczym wirtuoz swą
ostatnią symfonię. Zostanie ulepszony po to, aby świat mógł go podziwiać, gdy
jego krucha psychika zacznie rozpadać się na kawałki, tak, jak szklane
przedmioty spadające na twardy grunt. Nie chciał być jedynie odłamkiem tkwiącym
w cudzym ciele niczym drzazga; nie chciał być bólem. Pragnął być tym, czym
Słońce jest dla Ziemi, czym Ziemia jest dla Księżyca. Chciał być tym, do
którego wraca się po długich godzinach rozłąki, tym, którego chowa się w
silnych ramionach przed całym światem. Chciał… Chciał, aby ktoś go posiadał.
Czuć się wartościowy. Czyjś. Tak po prostu chciał być czyimś całym światem.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Wziął długą, relaksującą kąpiel, uprzednio
wlewając do wanny sporą ilość pachnących olejków pielęgnujących skórę. Dopiero,
gdy woda zrobiła się niemal lodowata opuścił relaksującą toń pełną piany i
podszedł do umywalki, gdzie chwycił w dłoń szczoteczkę do zębów i wycisnął na
nią odpowiednią ilość pasty. Zatracał się, a im mniej czasu mu pozostawało, tym
bardziej przestawał myśleć racjonalnie.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- I co ja mu powiem? Cześć Tom, mam
nadzieję, że znowu mnie przelecisz? – mruknął sam do siebie, po czym rozchylił wargi,
dokładnie czyszcząc ich wnętrze. Po kilku minutach wypluł nagromadzoną w nich
pianę, przepłukując jamę ustną wodą nalaną do niebieskiego kubeczka.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Nie, nie mogę mu czegoś takiego
powiedzieć. To chore… – wyciągnął ramiona ponad głowę, przeciągając się. Każda
myśl o nim potęgowała pragnienie, każda sekunda spędzona osobno wrysowywała
tęsknotę w całe jego istnienie. Był jak chorągiewka na wietrze, przechylająca
się w stronę uczucia, które aktualnie w nim dominowało.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">- Jezus Maria, to już wpół do dziesiątej –
jęknął, gdy stopy zaprowadziły go do kuchni, gdzie na blacie kuchennej wyspy
pozostawił grubą bransoletę w kolorze brudnego złota, budową przypominającą
łańcuch. – Nie wyrobię się, nie ma mowy! Jak ja mam zdążyć, skoro jeszcze
jestem nieubrany?</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Zaczął panikować, a gdy panikował,
histeria przysłaniała mu zdrowy osąd sytuacji. Dlatego też, żeby przestać
hiperbolizować, przesadzać i analizować wszystko, czego się dotknął, czym
prędzej pobiegł do garderoby, aby wybrać odpowiedni outfit. Co prawda zastanawiał
się już wcześniej nad tym, co mógłby ubrać, ale im bliżej była kolacja, tym
bardziej zmieniało się jego zdanie dotyczące ubioru.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">W piersi Toma serce biło tak prędko, że
gdyby nie wiedział co było przyczyną przyspieszonego tętna, pojechałby do
szpitala z podejrzeniem zawału. Był zwyczajnym przedstawicielem męskiej części
społeczeństwa, a tymczasem czuł się jak niedoświadczony nastolatek przed swoim
pierwszym razem. Czy to możliwe, że miłość może tak obezwładniać? Może było
jeszcze zbyt wcześnie, aby to, co czuł nazywać miłością, ale… On wiedział.
Wiedział, że rytm jego serca jest muzyką, jaką wygrywa duch podczas
skomplikowanych procesów chemicznych zachodzących w ludzkim mózgu. Tych, które
przypominają narkotykowe upojenie. Tych, które są tak cudowne, że instynktownie
pragniesz więcej i więcej, nie możesz przestać… Jesteś gotów zapłacić każdą
cenę za kolejną dawkę swojego opium. Za swoje słodkie uzależnienie, które nie
pozwala ci zatonąć tak, jak tonął Titanic po kolizji z górą lodową. Jak to się
stało, że to jemu przytrafiło się takie szczęście? Jak to się stało, że mógł
walczyć o kogoś i widział efekty swoich starań…? Przywoływał w pamięci obraz
młodego, wijącego się pod nim ciała. Echo jego cichych jęków i westchnień
odbijało się od ścian jego czaszki, niemal doprowadzając do nieplanowanej
erekcji… Jeszcze nie mógł, nie teraz. Teraz lubował się w tym, co czuł. A to,
co czuł, było tak smaczne jak ognista whiskey przeplatana miodowymi akcentami.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Oparł się plecami o jasną ścianę budynku,
w którym mieściła się restauracja czując, jak drobne nierówności wbijają się w
jego skórę przez materiał, jaki okrywał jego ciało. Oddał się chwili zadumy,
wbijając wzrok w srebrne refleksje księżycowego światła odbijającego się od
ciemnej tafli jeziora.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Nigdy nie był typem romantyka, ale obraz,
jaki rozpościerał się przed jego oczami definitywnie przypadł mu do gustu.
Pytanie, czy Billowi również się spodoba…? Czy zabraknie tchu w jego płucach,
kiedy poprosi go o krótki spacer po tym, jak zarzeknie się, że odprowadzi go do
domu?</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">To wszystko wydawało się takie proste,
nieskalane grzechem. Wydawało się, że nic nie może stanąć mu na przeszkodzie,
aby sięgnąć po największe pragnienie jego serca. Wiedział, że nie pozwoli mu
odejść, choćby uciekał przed nim, biegnąc ile sił w nogach. Wiedział, że
zdobędzie go swoim uporem. Swoją obecnością. Magią słów. Doświadczeniem. Tym,
że pokazał mu jak smakuje dotyk jego spracowanych dłoni, podczas gdy jego skóra
była nieskazitelnie czysta, trochę blada, ale piękna…</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Wysunął dłoń z kieszeni spodni od
garnituru, który zakładał na specjalne okazje i tylko wtedy, kiedy mu na czymś
zależało. Wiedział, że wyglądał w nim bardziej męsko i nie było mowy, aby
ktokolwiek mógł mu się oprzeć w takim wydaniu. Spojrzał na tarczę zegarka
oplatającego przegub grubym, skórzanym paskiem i zamarł. Licznik czasu wybił
właśnie jedenastą, a on nie wiedział, czy przybędzie. Wtedy, niczym na zawołanie
zauważył na horyzoncie nadciągającą postać, a serce podskoczyło mu do gardła.
Dłonie zaczęły się pocić, w gardle powstała pustynia. Poprawił krawat pod
szyją, po czym poszedł bliżej tego, którego pragnął. Którego chciał. Który jako
jedyny uzyskał dostęp do jego serca i w żaden sposób nie chciał go stracić.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Bynajmniej
na tamtą chwilę był tego pewien.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-90953128925711293372015-11-08T15:25:00.000+01:002016-06-21T21:42:45.068+02:003<br />
<div style="text-align: center;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span lang="EN-US" style="font-size: 20pt;">Rozdział
III<o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<span lang="EN-US" style="font-size: 10pt;">„We got to keep on living,</span><span lang="EN-US" style="font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<span style="font-size: 10pt;">leave the past
behind…”</span><span style="font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Nie spodziewał się takiego biegu wydarzeń.
Przysiągłby, że mógłby przywołać każdy możliwy scenariusz jako permanentny
podkład zwykłej rozmowy z byłym przyjacielem, ale to co się wydarzyło było
niedorzeczne! Nawet nie słuchał, nie potrafił. Najpierw jego oczy rozszerzyły
się ze zdziwienia, a później zwęziły do rozmiaru wąskich szparek. Z
wściekłości, rzecz jasna.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Jeszcze masz czelność się do mnie
odzywać po tym, co zbroiłeś? – zagrzmiał, wbijając paznokcie w wewnętrzną część
swoich dłoni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Bill, pozwól mi chociaż wytłumaczyć… To
nie tak, jak myślisz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- OCZYWIŚCIE! To nigdy nie było tak, jak
ja myślę – zaironizował, trzęsąc się ze złości.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;"> Georg, który przyglądał się z boku
dwójce byłych kochanków, westchnął głęboko. Po chwili odchrząknął znacząco i
postanowił się wtrącić, żeby nieco rozładować sytuację i pomóc im w drodze na
właściwą ścieżkę. Wiedział bowiem, że darcie się i krzyki niczego nie zmienią,
jedynie przyciągną gapiów, którzy niczym sępy zacieśnią wokół nich ciasny krąg
i będą czekać na rozlew krwi. A on, jako dobry przyjaciel, nie mógł do tego
dopuścić. Znał ich obu i wiedział, że kiedy jeszcze byli razem, nigdy nie
widział ich szczęśliwszych.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Przestańcie się na siebie drzeć, tylko
porozmawiajcie spokojnie. Bill, pozwól temu dupkowi choćby się wytłumaczyć,
przecież nie musisz od razu wskakiwać mu do łóżka, a ty Tom, przestań naciskać.
Skoro nie chce to nie. Przyjmijmy, że musi to przemyśleć. Więc umówcie się za,
załóżmy dwa dni, w tej przytulnej kawiarence na rogu Grand Avenue o 16 i przedyskutujcie
to. Nie są wam potrzebni gapie. – wygłosił swój monolog, przełykając głośno
ślinę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Obaj spojrzeli na niego jak na jedno
wielkie nieporozumienie, a on w efekcie uniósł ręce w górę w geście całkowitej
kapitulacji.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Sorry, chciałem tylko pomóc. Nic tu po
mnie, ale rozważcie to. Obaj. Bez tej waszej pieprzonej dumy, której obaj
jesteście pełni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź
uniósł się z niskiego murka i ruszył przed siebie, w końcu całkowicie
rozpływając się w mroku nocy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Kiedy odszedł, spojrzeli po sobie.
Atmosfera zdawała się gęstnieć z każdą upływającą sekundą, a już można było
kroić ją nożem. Krew wrzała w żyłach, gorąca niczym magma wypływająca z
wulkanicznego stożka i wystarczyłoby jedno źle sformułowane zdanie, aby wywołać
katastrofalny w skutkach wybuch.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Georg ma rację. Wiedz, że będę czekał.
Będę czekał, bo jesteś wart więcej niż moja pieprzona duma – powiedział Tom, po
czym podniósł się i zniknął tak prędko, że blondynowi zaczęło się wydawać, że
cała ta sytuacja wcale nie miała miejsca.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Był otumaniony, a serce ukryte w piersi
wciąż drżało niespokojnie. Wiedział, że choćby nie wiem co się stało, nawet
milimetr jego ciała nie postanie w umówionym wcześniej miejscu. Musiał
zrozumieć samego siebie i dojrzeć do tej decyzji, o ile kiedykolwiek jakąś
podejmie. Tymczasem postanowił, że wróci ze swoim życiem do miejsca, w którym
znajdował się jeszcze parę godzin wcześniej. Jak na razie nie miał najmniejszej
ochoty rezygnować ze swoich postanowień. Tak było bezpieczniej i póki co, nie
groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Przecież nie mógł pozwolić sobie na powrót
do nicości, dobrze pamiętał jak to jest, kiedy w zdrowym ciele gnije duch. Jak
umiera nadzieja, jak beznadzieja popycha człowieka do realizacji najgłupszych
pomysłów, na jakie mógłby wpaść. A nie chciał znowu wylądować w szpitalu dla
obłąkanych, podłączony do kroplówki i z diagnozą symbolizującą przypadkową
próbę samobójczą.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Tymczasem Tom przemierzał ulicę pogrążony
w myślach do tego stopnia, iż nie zauważył idącego z naprzeciwka człowieka i
byłby go i staranował, gdyby w ostatniej chwili nie odskoczył w bok.
Przypadkowe spotkanie z Billem pozbawiło go umiejętności skoncentrowania się na
drodze przed sobą, stąd wymamrotał pod nosem szybkie przeprosiny i ruszył
dalej, nawet nie siląc się, aby wysłuchać złorzeczeń pod swoim adresem. Zimne
powietrze wręcz kłuło w policzki, aczkolwiek nie przejmował się tym. Dzięki
temu zdążył odzyskać choć odrobinę jasności umysłu, a to, wbrew pozorom, było
mu teraz bardzo potrzebne.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Co mógł jeszcze zrobić…? Przecież było
widać jak na dłoni, że Bill nie chce go słuchać. Nie chciał żadnych wyjaśnień i
skłamałby, gdyby stwierdził, że jego serce nie było ciężkie jak ołowiany dzwon
zawieszony w kościelnej wieży. Rozrosło się do niebotycznych rozmiarów,
wielkości pełnej miłości i cierpienia, które gdyby tylko mogło, zalałoby cały
świat swoim frasunkiem. Gdyby tylko wiedział, że błaganiem na kolanach coś
wskóra, definitywnie uklęknąłby przed blondynem, objął jego dłonie własnymi i
wył jak zranione zwierzę, aby dostać ostatnią szansę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Jednak ta myśl wydawała mu się tak
żałosna, że odrzucił ją od siebie tak prędko, jak się pojawiła. Bo jak to? On,
Tom Kaulitz, pragnienie wielu kobiet i mężczyzn ma robić z siebie błazna przed
jakimś tam Billem, który wziął się znikąd? Niedoczekanie jego! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Dni mijały jak za smagnięciem
czarodziejskiej różdżki. Sekunda goniła sekundę, a godziny zamieniały się w
minuty. Czas przyspieszył, jakby odstęp między dobą, a dobą zwęził się w
przestrzeni. Życie człowieka jest krótkie, a im starszy się stawał, tym mocniej
docierała do niego bolesna prawda.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Kiedy wszystko zdążyło się tak bardzo
skomplikować?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Poranek przywitał go okrutnym bólem głowy
i suszą w ustach. Kiedy rozchylił powieki zorientował się, że obraz przed jego
oczami jest rozmazany i niewyraźny, a on sam nie wytrzyma ani chwili dłużej,
jeżeli nie ugasi pragnienia.</span></i><span style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">Przekręcił się na bok i z zamkniętymi
oczami próbował sięgnąć do stolika tuż przy jego łóżku, kiedy jego ręka
natrafiła na coś drobnego i szorstkiego, a on zamarł. Uchylił jedną powiekę,
spostrzegając białą karteczkę, na której litery układały się słowa za sprawą
smolistego atramentu. Starał się przywołać w głowie obrazy poprzedniej nocy,
ułożyć konkretny bieg wydarzeń, lecz nie potrafił. Z całych sił skoncentrował
się na krótkiej wiadomości, a w tym momencie prawda spłynęła na niego z siłą
cwałującego konia.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<b><i><span lang="EN-US" style="font-size: 20pt;">„<o:p></o:p></span></i></b></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span lang="EN-US" style="font-size: 12.5pt;">Square
One at the Boathouse, Echo Park. 11 pm, piątek.</span></i><span lang="EN-US" style="font-size: 12.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: right;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">P.S<o:p></o:p>.
Przyjdź, proszę.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<b><i><span style="font-size: 20pt;">”</span></i></b><b><span style="font-size: 20pt;"><o:p></o:p></span></b></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 48pt;">~<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Szklane drzwi wysokiego biurowca otworzyły
się automatycznie, kiedy spora grupa ludzi opuszczała miejsce pracy z wyraźną
ulgą malującą się na twarzach. Zmierzali w tylko sobie znanych kierunkach,
wyzbywając się myśli i problemów, których nie chcieli zabierać ze sobą do domu.
Teraz był ich czas, czas wolności i radości, czegoś, co zniknie w momencie, w
którym budzik zacznie dzwonić o poranku, wyrywając ich z sennych objęć
Morfeusza. Po to, aby stoczyć kolejną batalię z klientami i inwestorami.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Zamieszał w swojej filiżance, wykrzywiając
usta w sarkastycznym uśmiechu. Wszyscy ci ludzie wydawali się tak beztroscy,
jakby każdą zawiłość losu można było rozwiązać zwyczajną ignorancją. W taki
sposób jedyne, co się robiło to upychało problemy głębiej, przez co zaczynały
się piętrzyć, a w efekcie gnić i śmierdzieć. Z doświadczenia wiedział już, że
to najgłupszy z możliwych sposobów na walkę z rzeczywistością. Jeżeli nie ma
się odwagi spojrzeć prawdzie prosto w oczy w momencie, w którym wieje wiatr,
najprawdopodobniej silniejszy podmuch strąci człowieka z nóg i ześle w
najodleglejszy zakamarek piekła, gdzie szatan już ostrzy pazury aby wbić je w
delikatną strukturę skóry. Rozerwie ją, odseparuje duszę od mięśni. Zmieni
człowieka w chmurę brunatno-szarego dymu, którym zaciągnie się z rozkoszą i
sprawi, że nicość i pustka będzie ostatnią rzeczą, jaką zarejestruje umysł
zanim zdąży zniknąć świadomość.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Czy życzy sobie pan czegoś jeszcze? –
ciepły głos drobnej blondynki wyrwał go z letargu; przez pierwsze kilka sekund
wpatrywał się z nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedział, że jest kelnerką
i to jej praca, stąd musi grać głupszą niż jest naprawdę oraz nagabywać
klientów, aby kupili coś jeszcze.<span class="apple-converted-space"> <o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i><span style="font-size: 12.5pt;">„Polityka firmy”</span></i><span style="font-size: 12.5pt;">, pomyślał złośliwie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Spojrzał na złotobrązową plakietkę
przyczepioną do jej piersi, gdzie wygrawerowane litery zdradzały imię kobiety.
Miał zamiar wykorzystać zdobytą wiedzę na swoją korzyść, stąd uniósł kącik ust
i powoli, z rozmysłem, uniósł spojrzenie orzechowych tęczówek wprost na jej
twarz. Była ładna, choć nie idealna. Jej cerę szpeciło kilka krost, których
nawet nie starała się ukryć, a nos był odrobinę zbyt duży, jeżeli porównać go
do reszty twarzy. Za to jej oczy… Przypominały mu o nim. Ich barwa, długie,
ciemne rzęsy pociągnięte subtelnie czarnym tuszem. Ale to nie były jego oczy.
Nie widział w nich ognia, którym szczycił się człowiek z jego snów.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">Prawdą było, że swój ideał odnalazł w
Billu. W każdym milimetrze jego skóry, jego głosie, tym, jak się poruszał. Jak
całował, jak wyglądał. Jak się rumienił, kiedy słyszał komplementy. Westchnął
teatralnie, trącił kolczyk w dolnej wardze koniuszkiem języka, zanim postanowił
się odezwać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Melanie – zaczął niemal niesłyszalnym
głosem, więc odchrząknął i zaraz się poprawił. – Melanie, poproszę dobre
czekoladowe ciastko. I jeszcze jedno americano, żebyś nie musiała się fatygować.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-size: 12.5pt;">- Pana życzenie jest dla mnie rozkazem –
uśmiechnęła się ciepło, po czym odwróciła na pięcie i kręcąc biodrami, zniknęła
za ladą zastawioną mnóstwem słodkich przekąsek.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Tom westchnął głęboko, wbijając wzrok w dłonie, które oparły się na jego
kolanach. Niczym zauroczony wpatrywał się w smukłe palce wszczepiające się w
ciemny materiał spodni, jakoby tym aktem mógł przyspieszyć czas. Płynął tak
wolno, jakby stał w miejscu, a od feralnego spotkania z Billem nie minęła doba,
a co najmniej tydzień. Zagryzł wargę, po czym przeniósł spojrzenie na zdjęcie
wiszące na ścianie tuż przed nim. Oparł się wygodniej o skórzane oparcie
czerwonego fotela i pozwolił, aby myśli przejęły kontrolę nad jego umysłem po
raz kolejny tego dnia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-size: 12.5pt;">
Czy również myślał o nim tak intensywnie, jak on…? Czy rozważał przyjście na
spotkanie i wysłuchanie wszystkiego, co miał do powiedzenia? Chciał mu
wyjaśnić, że oprócz jego głupoty było coś jeszcze, co skłoniło go do podjęcia
takiej decyzji. W końcu nie był tak głupi, aby dać się przyłapać… Nie był tak
głupi, aby nie wiedzieć, jak się ukryć i co zrobić, aby namiętny romans nigdy
nie wyszedł na światło dzienne.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4143059307223766181.post-69349657337021951722015-11-02T12:36:00.000+01:002017-07-06T09:19:33.772+02:002<div style="text-align: center;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: left;">
<u><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Rozdział
II<o:p></o:p></span></u></div>
</div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<span style="font-size: 13.5pt;"> </span><i style="text-align: right;"><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;"> </span></i></div>
<div align="right" class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;">“I
can fix all those lies,<br />
But baby I run, I'm running to you”.<o:p></o:p></span></i></div>
<div align="right" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: right;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72pt;">~</span></i><span style="font-size: 72pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Jego umysł był jak ciemna materia rozpościerająca się w
przestrzeni międzygwiezdnej. Był pusty i mroczny, myśli zawiłe i niezrozumiałe.
Nie wiedział z jakiej racji pozwolił sobie na przebywanie w ludzkim
towarzystwie dłużej, niż tego potrzebował. Miał dość rozpalonych kobiet, miał
dosyć hałasu i zgiełku wokół niego. Chciał po prostu odpocząć, w spokoju napić
się wina, a przede wszystkim po raz kolejny przedyskutować z lustrem w
przedpokoju co powinien zrobić, aby dotrzeć do mężczyzny, którego zawiódł.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Zastanawiał się nad tym wiele razy, ale nigdy nie zdobył na
odwagę, aby wykonać decydujący krok. Pamiętał słowa czarnowłosego chłopaka,
który furiacko wykrzyczał, że nie chce go znać, że ma nie szukać z nim
kontaktu. Że jest bezczelną, zdradziecką szują, a do takich nie ma za grosz
szacunku. Wyrzucił wszystkie jego rzeczy na korytarz i dał bagatela trzydzieści
minut, żeby spakował je do walizek i opuścił mieszkanie. Mimo, że dzielili je
wspólnie, nawet razem kupowali… Wiedział jednak, że to on jest winowajcą i nie
powinien w żaden sposób dyskutować z Billem w kwestii jego wyboru. Nie chciał
go widzieć i już, musiał przełknąć gorzką pigułkę jaką stały się konsekwencje
własnych, haniebnych czynów.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Nie mógł wywierać presji na Billu. Seks z nowo napotkaną
kobietą był jego decyzją. Nie wiedział jedynie, że zniszczy tak wiele, a on sam
będzie niczym ta niezapisana kartka papieru, która spala się w oczekiwaniu na
nieroztropnego pisarza, który zapisze na jej powierzchni jakąś ciekawą historię
ze swojego życia.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Prawdą było, że był zwyczajnym tchórzem. Gdyby nim nie był,
już dawno osiągnąłby swój cel.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Szlag by to – bąknął pod nosem, nie zauważając czyjejś
postaci siedzącej ledwie kilka metrów od niego, przy stoliku, pod czujnym okiem
rosłego ochroniarza. Był zbyt pochłonięty swoimi myślami, stąd zatrzymał się na
moment przy wyjściu z klubu i zamarł. Czy wzrok go zmylił…? Czy to naprawdę
był…?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72pt;">~</span></i><span style="font-size: 72pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Czy pamiętał jeszcze jak smakuje miłość…? Czy pamiętał jak
obezwładniająca potrafi być, gdy wkracza w ludzkie życie zagarniając pod swoje
skrzydła całe jego poprzednie istnienie? Czuł się tak, jakby wspomnienia
zaczęły napływać znikąd, a on sam stał się więźniem własnych myśli i lęków. Był
tylko człowiekiem, co prawda przeżył już wiele rozczarowań podczas wszystkich
lat swego istnienia, ale wciąż czuł się jak niedoświadczony szczeniak. Serce
ciążyło mu w piersi i nie mógł patrzeć na tego, który niegdyś ofiarował mu
niebo, a później tak po prostu mu je odebrał.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Czuł się słaby. Słabszy i bardziej kruchy, niż kiedykolwiek
wcześniej. Był jak marionetka w dłoniach ukochanego sobie człowieka, który
teraz przedzierał się przez tłum nieznajomych mu ludzi, nawet go nie
zauważając. Jak mógł być tak ślepy…? I po co w ogóle tu przychodził? Przełknął
głośno ślinę, po czym nie zastanawiając się dłużej, podniósł od stolika przy
którym kilka sekund temu zajął miejsce i ruszył w kierunku wyjścia. Miał dość.
Musiał ochłonąć. Zaczerpnąć nieco świeżego, chłodnego wieczornego powietrza, a
później, z pustym umysłem i bez serca szaleńczo bijącego w piersi, rozważyć
każde za i przeciw.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Może w nim tkwił problem, że odrzucał każdą próbę
komunikacji z tym człowiekiem…? Może to on zachowywał się zbyt dumnie nie
pozwalając do siebie dotrzeć. Wiedział zaś, że im dłużej tkwił w stanie
zawieszenia, tym mocniej żelazny łańcuch zakleszczał się wokół jego szyi,
odbierając cenne powietrze.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Bill zrobił tak, jak pomyślał. Po opuszczeniu klubu pełnego
kolorowych świateł i odoru etanolu unoszącego się w niewidzialnej przestrzeni,
usiadł na niskim murku oraz wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów.
Wetknął jednego z nich między wargi i odpalił, racząc się trującym obłokiem,
który teraz rozprzestrzeniał się w jego oskrzelach. Zdawał sobie sprawę, że to
pragnienie było irracjonalne i sprzeczne ze wszystkim, co sobie obiecywał, ale
pragnął go… Pragnął, aby jeszcze raz na niego spojrzał w sposób, który
przywróci mu nadzieję i wyrwie z piekła, w którym tkwił od tylu lat.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Przymknął powieki i pozwolił obrazom płynąć.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72pt;">~</span></i><span style="font-size: 72pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i>Oparł dłonie o jasny blat stolika, aby podeprzeć się na
wyciągniętych ramionach i wstać. Zastygł w miejscu, czując jak jego nogi stają
się miękkie w kolanach, a cała siła jaką w sobie miał, odchodzi w niepamięć.
Świat wokół wirował, jednakże człowiek u jego boku zagwarantował, że w chwili
największej słabości zaoferuje mu, zwykłemu śmiertelnikowi, azyl umięśnionych
ramion. Wiedział, że w stanie alkoholowego upojenia łatwo o zatracenie, a jego
wargi już dawno nie smakowały ust innego. Ust, które kuszą jasnoróżową barwą…
Ust, które całując obdzierają człowieczą duszę z najgłębiej skrywanych
tajemnic… Ust, które lekkim muśnięciem odbierają niewinność.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i>Rozejrzał się wokół, próbując wyłapać wzrokiem sylwetkę
swojego kompana. Przesuwał się leniwie po ciałach obcych osób, tych
niewyraźnych, aby na końcu swojej wędrówki osiąść na sylwetce tego, który
zdobył jego zainteresowanie inteligentną rozmową, umięśnioną posturą, gradem
komplementów. Wiedział, że któregoś dnia będzie żałował swojej decyzji,
niemniej jednak nie potrafił odmówić. Nie jemu. I nie teraz, kiedy tak bardzo
potrzebował czyjegoś towarzystwa.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i>Błysk świateł, samochód prędko przemierzający ulicę
pogrążoną w mdłym blasku latarni. Trzask zamykanych drzwi. I jego silne dłonie
zakleszczające w swoich objęciach kształtne pośladki. Zaburzona percepcja i
brak oddechu. Dreszcz oblekający kremową skórę. Jego siła, która odbierała mu
zdolność logicznego myślenia.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i>Poczuł jak jego tors zostaje pozbawiony wierzchniego
okrycia, przez co zadrżał nieznacznie. Stado motyli obudziło się w jego
podbrzuszu mknąc w górę, ocierając delikatnymi skrzydełkami o serce, by znowu
opaść, tym razem mordując dolne partie jego ciała serią bolesnych nakłuć. To
była tortura, kiedy całował go niczym w obłąkańczym transie, jednak… W ułamku
sekundy zdążył zauroczyć się w sposobie, jakim jego zęby zagryzały skórę na
jego szyi, jak przesuwały się w okolicę grdyki po chwili zsuwając się na
obojczyk, który został pokryty wilgotną stróżką jego śliny.</i><o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center;">
<i><span style="font-size: 72pt;">~</span></i><span style="font-size: 72pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
Tak bardzo zatracił się w swojej retrospekcji, że nawet nie poczuł natarczywego
wzroku wbijającego się w jego ciało. Nie wiedział, że w jego kierunku zmierza
ktoś, kogo pragnął, a jednocześnie nie chciał widzieć…<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Przepraszam… - czyjś głos dotarł do jego uszu jakby z
oddali, choć wiedział, że dany człowiek znajduje się raptem kilkanaście
centymetrów od niego. Leniwie uniósł jedną powiekę i zdziwił się nieco, kiedy
zauważył starego przyjaciela, z którym kontakt urwał mu się parę lat wcześniej.
Wtedy, kiedy zdecydował, że miłość jego życia jest zamkniętym rozdziałem i
odrzucił od siebie każdego, kto w minimalnym stopniu mógłby mu o nim
przypominać.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Georg? Co ty tu robisz? – zapytał, nie oczekując
odpowiedzi. Mężczyzna o krótkich, brązowych włosach spojrzał na niego spod
uniesionej brwi i nie pytając o pozwolenie, przysiadł się obok.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Powinienem zapytać cię o to samo – odparł skonsternowany.
– Ślad po tobie zaginął, myślałem, że umarłeś.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Jak widzisz żyję i mam się dobrze – odparł nieco
cynicznie, wypuszczając chmurę dymu z ust i obserwował jak powoli rozpływa się
w powietrzu tak, jakby nigdy nie istniała.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Dobrze wiesz o czym mówię. Wiem co Tom zrobił, ale
myślałem, że jestem twoim przyjacielem.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
- Nie wymawiaj jego imienia w moim towarzystwie – warknął,
jakby jeszcze chwilę wcześniej nie marzył o jego dłoniach na swoim nagim ciele.
Co było nie tak…? Dlaczego tak zaciekle bronił się przed swoimi pragnieniami,
skoro mogły być na wyciągnięcie ręki…? Wszak byli tu obaj, razem z Tomem.
Wiedział o tym! Przecież go widział! I to w dodatku z tym nieprzeniknionym
wyrazem na twarzy, jakby o nim zapomniał. Ruszył dalej i kto wie, może już miał
kogoś nowego na oku?<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<i>„Przeklęty dupek! Jak mogłem zakochać się w kimś takim?!”, </i> klął w myślach, ponownie zatracając się w nich. Znów
odpłynął łodzią wspomnień na środek oceanu marzeń, gdzie spienione fale
oblewały liche blachy. Może dlatego nie zauważył, że zajście między starymi
przyjaciółmi było obserwowane z boku przez osobę trzecią. Osobę, która sama nie
wiedziała co ma myśleć i jak odnieść się do obecnej sytuacji… Przecież właśnie
to był właściwy moment, aby w końcu zebrać się na odwagę i poprosić go choćby o
jedną rozmowę przy kawie. Aby mógł mu wszystko wyjaśnić, pomógł mu zrozumieć, a
później pozwoliłby, aby posłał go do diabła i nigdy więcej nie chciał patrzeć
na jego twarz.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
Prawdą było, że on sam nie mógł na siebie patrzeć. Za
każdym razem kiedy przypominał sobie parę zawiedzionych, brązowych oczu, czuł w
sercu ból tak przenikliwy, iż musiał zabijać go w zalążku, aby nie przejął
kontroli. Opadł w bezdenną przepaść, a wokół otaczała go jedynie nicość, do
której zdążył przywyknąć i ba, nawet ją polubić.<o:p></o:p></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: left; text-indent: 35.4pt;">
<span style="color: black;">- Weź się w końcu w garść matole, w końcu nie możesz
odwlekać tego w nieskończoność – mruknął pod nosem sam do siebie, zaciskając
dłonie w pięści w kieszeniach kurtki. Przełknął ślinę i uspokoił oddech, po
czym ruszył w kierunku dwójki dobrze znanych mu ludzi. Dobrze znanych, a
jednocześnie tak odległych… Bo nawet Georg zmienił swoje nastawienie co do
niego, gdy zorientował się, co jest grane i, że Bill tak po prostu zniknął z
jego życia. Wszak dalej byli przyjaciółmi, ale nie ufali sobie tak, jak na
najlepszych przyjaciół przystało.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
Pauline P. Crowehttp://www.blogger.com/profile/01953179034203592160noreply@blogger.com1